(1)
Plan jest taki, że będę się w tym tekście powtarzał. Powtórzenie jest bowiem podstawową figurą wierszy Radosława Jurczaka – ale powiedzieć tyle to nic nie powiedzieć. Sensowny ładunek informacji zawiera dopiero zdanie, że u Jurczaka powtórzenie stosowane jest na sposób przypominający fraktal. Identyczny co do zasady mechanizm repetycji powraca bowiem na różnych poziomach, czy też, ściślej rzecz biorąc, przy różnych odległościach między podobnymi elementami.
Najpierw mamy poziom powtórzeń najgęstszych, po kilka w wersie:
Islam kobiety w chuście która wychodzi z Biedronki
kiedy pora zbyt późna za to dziecko za wcześnie Islam głodu
Islam nocnego tramwaju islam powrotu do domu islam chusty
zsuwanej z włosów islam zimnej wody islam nocy
W tym konkretnym przypadku powtórzenia odczarowują słowo nabrzmiałe konfliktogennymi znaczeniami. Jurczak wraca do jego słownikowego znaczenia, w motcie wiersza podając definicję, wedle której al-islam to „posłuszeństwo, poddanie prawu”. Znaczenie to zostaje uogólnione do tego stopnia, że w drugiej połowie utworu pojawiają się prawa biologiczne, matematyczne i fizyczne – łącznie z tymi, które definiują strukturę fraktalu:
także islam paproci różyczek kalafiorów i śniegu: islam pętli
coraz mniejszy islam zawsze podobny do siebie).
Przytoczony fragment jest mocny, choć nie do końca ufam mu na poziomie poznawczym: geometryczna powtarzalność fraktalu nie jest koniecznie tożsama z dziejącą się w czasie powtarzalnością pętli, z faktu poddania się prawom nie musimy wnioskować o ich podobieństwie i tak dalej. Mechanika powtórzenia jest z pewnością fascynująca – inaczej nie konstruowałbym według niej tego tekstu – ale czy akurat z niej warto zrobić sobie narzędzie do rozumienia świata? Czy repetycyjny gest Jurczaka jest wystarczająco fortunny, czy jest on prawem, któremu warto poddać wiersz?
(2)
Szansę na to daje wspomniane na wstępie samopodobieństwo, uparte powtarzanie samej struktury powtórzenia. Wtedy się wchodzi na poziom, który Krzysztof Sztafa nazwał w swojej recenzji „poetyką pętli”, a następnie oplótł w kilka zwrotów retorycznych, takich jak nakładanie pętli na czytelnika czy pętla poddająca się w wątpliwość. Wtedy repetycje zaczynają stanowić kościec organizacyjny tekstu, a poecie przybywa nowy zestaw zadań: granie na rytmie powtórzeń, mylenie go, unikanie monotonii. Udaje się to chociażby w świetnym utworze #jakością_Biedronki (loop dla Jana Kalwina), gdzie końcówka poprzedniej strofy zawsze odbija się w krzywym lustrze strofy następnej:
(1)
Któremu kończy się tlen
(takoż i pieniądz) stoi
przed wejściem nie ma z czego odłożyć na powieki
(2)
(ma powieki przeszklone)
W niebiesiech szuka przekształceń
w niebiesiech wiele jest znaków konkretnie są kody kreskowe
Do pełni szczęścia brakuje tu tylko podobnego powiązania między początkiem a końcem wiersza. Warto natomiast zwrócić uwagę na gest nadania tytułu: utwór zostaje określony jako „loop” na tej samej zasadzie, na jakiej inne są przez autora zaklasyfikowane jako „elegia”, „waleta” czy „vilanella”. Gest tworzenia gatunku wypada docenić. Szkoda jedynie, że jest jednorazowy, bo sama nazwa zdaje się mieć potencjał, odsyłając zarówno do muzyki, jak i do programowania. Pierwsze skojarzenie mówi to i owo o strukturze wiersza (loop to sampel powtarzający się przez cały czas trwania utworu). Drugie wzmocnione jest natomiast przez numerowanie strof od zera, zgodnie z praktyką choćby programistycznego języka C. Jeśli uważasz, że muzyka to matematyka, możesz zignorować różnicę.
Przy okazji tego wiersza wspomnieć wypada jeszcze jeden powtarzający się gest – dedykację. Loop jest dla Jana Kalwina; elegia, której tytuł jeszcze się tu powtórzy, jest dla Katedry Teorii Gier i Matematyki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego; dla Aylana Kurdiego, trzyletniego syryjskiego uchodźcy, który utonął, elegii jest 18 (dwuwersowych i numerowanych, co uznać można za nawiązanie do Nich Konrada Góry).
Wynika stąd, że Jurczak wyraźnie wierzy w wiersz jako komunikację. Może dlatego w radykalniejszych gestach zatrzymuje się w pół kroku. „Programistyczne” nawiasy obejmują całość 18 elegii dla Aylana Kurdiego i nie robią bałaganu między literami. Również kończące strofy dwukropki są znakiem na tyle delikatnym, że nie pokłują oczu czytelnikom, którym obce jest skojarzenie z kolejnymi przypadkami instrukcji switch z języka C. Kto nie wie, temu programistyczne dekoracje nie przeszkadzają; kto wie, ten interpretuje.
Bezpiecznik działa także w drugą stronę: Jurczak jest po trosze klasycystą, ale jego poezja nie wyradza się w klasycyzm afunkcjonalny, celebrujący sam siebie – bo również to by zaszkodziło komunikacji. Wyraźna estetyzacja poetyckiego przekazu spełnia tu raczej rolę pomocniczą: obiecuje czytelnikowi pewną powagę zamierzenia. Liczę na to, że z czasem Jurczak będzie radził sobie także bez tego psychologicznego chwytu (tak jak np. Baczewski).
(3)
Trzeci, moim zdaniem najmniej interesujący poziom zastosowania powtórzeń w poezji Jurczaka, to uparte trzymanie się tych samych słów-kluczy. Autor mówił o tym chociażby na początku wywiadu przeprowadzonego przez Dawida Kujawę dla czasopisma „Inter-” 1 (17)/2016, wyjaśniając dlaczego zależy mu na słowie „dłoń” i jego polu semantycznym (Dawid Kujawa pytanie zadał w formie nieco złośliwej). Pisanie o dłoniach świetnie sprawdza się w 18 elegiach – zapewne dlatego, że obok powtarzają się słowa „morze”, „ciało”, „ekran” i socrealistyczny z ducha „cement”, wchodzące ze sobą w coraz ciekawsze relacje. A to już całkiem nośny algorytm (powtarzam: wiersz ujęty został w programistyczne nawiasy), skoro daje efekty takie jak poniższe błaganie:
(11)
cementu z rąk ażeby spoiste morze
morza spoistego ażeby nie płoszyć ciał:
(12)
murów pojemnych ku ochronie ekranom
ekranów jasnych ażeby nimi oślepnąć:
Dłonie sprawdzają się także w wierszu #kolonializm. Trzeba zatem zaakceptować także autocytat w utworze sysRq(ta elegia jest o stanie wiedzy), którego tytuł wygląda dla programisty jak wywołanie funkcji z parametrem. Dalsze nawroty tego motywu wyglądają jednak nie tyle spójnie, ile po prostu manierycznie.
(4)
Powtórzenie numer cztery to powtarzanie za innymi poetami. Jurczak jest debiutantem, więc robi to jeszcze nieco częściej, niż by mógł. Recenzenci zwrócili już uwagę na najczęstsze źródło tych powtórzeń, jakie stanowi poezja Czesława Miłosza. Od siebie, do pary dodałbym jeszcze, że „mały czarny pendrive/ najprostszy dajmonion mówi zero jeden” wystylizowany został na kołatkę z wiersza Zbigniewa Herberta. I naprawdę ciekawe efekty zdarzają się, kiedy nowoczesny silnik poezji Jurczaka karmiony jest rozwiązaniami znanymi z poezji neoklasyków:
Być tą brzydką Angielką – chudą, podstarzałą,
niezbyt dobrą poetką; mieszkać w letnim domu
ze stygnącym mężczyzną…
(Jacek Dehnel)
Silnik nie tylko zmienia w takim wypadku rekwizyty, lecz także czyni to szybko, jak gdyby sprawdzał różne opcje w jakichś pesymistycznych simsach.
losowi Wietnamczycy sprzedają kalkulatory
(losowe są także procesy: być tym wietnamskim dzieciakiem
w tandetnej wietnamskiej koszulce Mieć wuja matematyka
Być tym matematykiem: do domu wysyłać pieniądze
i maile bezbarwne jak tlen)
(Elegia dla Katedry Teorii Gier i Matematyki Społecznej Uniwersytetu Warszawskiego)
(5)
Tomik Jurczaka prowokuje do stawiania pytań natury ogólnej. We wspomnianym już wywiadzie poeta mówi: „trudno w 2016 roku pisać wiersze, nie odnosząc się jakoś do technologii”. W poezji wyciąga z tego stwierdzenia konsekwencje – idące może nieco bliżej, niż bym chciał, ale do końca przemyślane. Po lekturze natomiast do przemyślenia pozostają następujące kwestie. Czy wiedzę ścisłą, wiedzę, powiedzmy, programistyczną, da się wreszcie przeszczepić na grunt praktyki literackiej? Czy doświadczenie istnienia takiego zjawiska, jak język programowania, poszerzy wreszcie rozumienie języka nazwanego naturalnym? Czy pętla ma szansę stać się tak samo wyrazistą figurą konstrukcyjną jak zdanie rozkwitające?
Liczyłem, że tak się stanie za sprawą działalności poetów cybernetycznych. Uprawiają oni jednak inny, niekonstruktywistyczny rodzaj awangardy, przez Aleksandra Wata nazwany kiedyś „tańcem na ruinach”. W cyfrowym żargonie wypadałoby określić rzecz inaczej: środowisko Rozdzielczości Chleba to hackerzy parodiujący userów.
Jurczak idzie osobną drogą. Po pierwsze, stawia przed swoją poezją klasyczne, „świadomościowe” zadania (przy czym, co rzadkie, łączy świadomość rzemiosła ze świadomością polityki i konfliktów społecznych). Po drugie i ważniejsze – realizuje je w sposób do tych zadań nieprzypisany. I to jest zasadnicza wartość tego debiutu.
O szczegółowe rozwiązania można się kłócić (pojawiających się w recenzji punktów spornych nie powtórzę). Sam jednak fakt możliwości wejścia w podobny spór sprawia, że książka Radosława Jurczaka to naprawdę obiecujący debiut.
Tekst dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL)
Radosław Jurczak, „Pamięć zewnętrzna”, wyd. Dom Literatury w Łodzi, Łódź 2016
Paweł Kozioł
Poeta, krytyk literacki, badacz literatury i kultury dawnej. Laureat nagrody im. W. Hulewicza (2003). Wydał cztery tomiki wierszy, książkę krytyczną o poezji najnowszej (Przerwane procesy, Lampai Iskra Boża, Warszawa 2011; w czasie jej pisania korzystał ze stypendium Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego) oraz zbiór esejów o średniowiecznych kronikach Historia i porządek (Towarzystwo Naukowe w Przemyślu, 2010). Współpracownik miesięcznika Lampa, w którym od trzech lat publikuje comiesięczne przeglądy tomików poetyckich. Redaktor – wraz z Marią Cyranowicz – książki Gada !zabić? pa]n[tologia neolingwizmu. Artykuły krytycznoliterackie drukował m.in. w Twórczości, Dekadzie Literackiej, Odrze oraz Przemyskim Przeglądzie Kulturalnym. W 2008 roku obronił doktorat w Zakładzie Literatury Staropolskiej na Wydziale Polonistyki UW, gdzie wykładał historię literaturyoraz tradycje antyczne i biblijne. Obecnie pracuje w Fundacji Nowoczesna Polska, redagując teksty udostępniane na wolnej licencji na portalu www.wolnelektury.pl.
Zobacz inne teksty autora: Paweł Kozioł
Recenzje
Z tej samej kategorii: