Olga Wróbel zaszokowała ponoć polską scenę komiksową anatomicznym okrucieństwem (anatomią okrucieństwa?) ciąży. Podejrzewam, że najbardziej zażenowani jej „obscenicznymi” rysunkami byli mężczyźni. Bowiem to oni zwykle krążą po orbicie ciążowego brzucha, coraz bardziej się od niego oddalając, w miarę jak kobieta przestaje się nadawać do estetycznej/seksualnej kontemplacji („Chciałabym, żeby ta ciąża była bardziej wspólna. Ale nie jest” – stwierdza smutno bohaterka komiksu). Zarzucono rysowniczce (nie, nie napiszę, że młodej, że debiutującej; bez upupiania!) obsesyjne skupianie się na wizualizacjach koszmaru ciążowego. I poniekąd słusznie. Ale sama Autorka na takie zarzuty była przygotowana. Swoją opowieść graficzną Ciemna strona księżyca opatrzyła wyczerpującym posłowiem, wiedząc dobrze, w jakiej kulturze mentalnej żyje, ciążuje (tak, to neologizm; ale ładny, prawda?) i rysuje.
Zacznę od życia. Książka Olgi Wróbel to jeden z niewielu komiksów w Polsce, w którymtak otwarcie się autobiografizuje. Forma rysowania poszczególnych scenek z życia ciążowego uprawnia do nazwania tego komiksu tygodnikiem ciążowym (współczesna ciąża nie dzieli się już na miesiące). Wbrew opiniom zniesmaczonych recenzentów, nie dostrzegam tu chaosu. W ramach trzech trymestrów rysowniczka przeczesuje trzęsawisko przeżyć, ironicznie je fabularyzując, nierzadko oniryzując w swobodnych przejściach w koszmarkowate wizje. Kim jest jako bohaterka? Przedstawicielką pokolenia zrodzonego z rozpaczy stanu wojennego (emfaza zamierzona; serio), które rozpoczęło studia w huku walących się wież WTC. I ona, i jej mąż (tak, wzięli ślub) pracują w korporacji: on w firmowej, a ona w budżetowej, by dzięki temu bez wyrzutów sumienia (co się jej zresztą nie udaje) wziąć zwolnienie w czasie szczególnie trudnych dni ciąży. Olgę charakteryzuje zasadniczo brak poczucia bezpieczeństwa (przyznaje się rozbrajająco, że uwielbia odwiedzać rodziców, a zwłaszcza ich lodówkę) i dwa przeczulenia. Jedno na punkcie niesprawiedliwości społecznej (dostrzega np. patriarchalne dysproporcje między surowym traktowaniem kobiety w ciąży a pobłażliwym – jej partnera), a drugie na punkcie obyczajowości (jest z wykształcenia kulturoznawczynią). Mogę powiedzieć, że zafundowała sobie tym samym sytuację, w której jest jednocześnie osobą badaną i badającą.
Jak zatem Olga Wróbel ciążuje? Tak, zdarzały się w jej ciążowaniu chwile radosne, tkliwe, naiwnie wzruszające. Ale powstały już komiksy na ten temat (sama wymienia Projekt: człowiek Endo oraz Dominiki Węcławek Czwórkę na pokładzie). Postanowiła więc, że nie będzie rysować kolejnego komiksu o ciąży. I skapitulowała podczas zwolnienia z pracy. Albo i nie. Bo co tak naprawdę przedstawiają jej rysunki? Czy nie są to notatki z badania środowiskowego nad życiem kobiety z ciążą? Autorka z pełną świadomością wyrysowuje przykłady tego, że ciąża w Polsce funkcjonuje nie jako szczególny stan fizjologiczny kobiety, ale dowód rzeczowy w światopoglądowym sporze (każda musi to sobie uświadomić, na przykład gdy decyduje się bądź nie na badania prenatalne). Przy czym pokazuje, jak ciąża przekształca ciało kobiety w obiekt poddany nieustannej inwigilacji przez obsesyjno-kompulsyjną medycynę (która na wstępie informuje, by nie powiadamiać rodziny o ciąży, bo do trzeciego miesiąca grozi poronienie) oraz społeczeństwo cierpiące wobec ciąży na zespół lęku uogólnionego (w otoczeniu płodu uporczywie wyszukuje się symptomów potencjalnych nieszczęść dla przyszłego dziecka i straszy się nimi matki). Jako kulturoznawczyni zresztą szkicuje pewnego rodzaju katalog polskich przesądów na ten temat (że dziewczynka zabiera urodę matce itp.). A jako kobieta stara się żyć nie w ciąży, ale z ciążą, zauważając, że zupełnie rozmija się ona, tak jak i reakcje otoczenia, z jej oczekiwaniami. I można by tej książce zarzucić naiwność, gdyby nie to, że Olga Wróbel swoją krucjatę rysunkową przeciw zafałszowanemu wizerunkowi ciąży w kulturze prowadzi z brutalną szczerością, nie bojąc się posądzenia o ekshibicjonizm.
Ciemna strona księżyca jest naprawdę ciemna. Autorka rysuje swoją rzeczywistość w brunatno-szarych barwach depresji okraszanej paranoidalnymi lękami. W kadrach ujętych w czarne ramki eksponuje z turpistyczną satysfakcją fizjologię ciał (zwróćcie uwagę na częste obrazy wymiocin) lub absurdalną makabrę groteskowych wizji (okrutna bogini Kali z czaszkami u stóp). Bezczelnie przeciwstawia terrorowi piękna owłosione pachy, rozstępy na nogach i brzuchu czy krosty (numerów stron nie podaję, bo – co znamienne – nie ma). Moment porodu zaś to czarna karta w komiksie rozerwana czerwoną plamą. A opowieść kończy się niedokończonym szkicem matki całkowicie zawłaszczonej przez niemowlę, która usiłowała opierać się tradycji kończenia pamiętników ciążowych w chwili porodu. Z poczucia szacunku dla tego trudu ja także już skończę.
Olga Wróbel, Ciemna strona księżyca, Wydawnictwo Centrala, Poznań 2012.
Maria Cyranowicz
(1974) Poetka, krytyczka, pedagog, autorka pięciu tomików poetyckich. Sygnatariuszka Manifestu Neolingwistycznego. W 1999 roku otrzymała Nagrodę im. L. Frydego dla krytyka roku. Artykuły publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, Tekstach Drugich, Czasie Kultury, Bez Dogmatu, Fa-arcie, Twórczości, antologii Rodzinna Europa. Pięć minut później. Współredaktorka – wraz z Pawłem Koziołem – książki Gada !zabić? pa]n[tologia neolingwizmu oraz (z Joanną Mueller i Justyną Radczyńską) antologii poezji kobiet Solistki (obydwie pozycje wydane przez Staromiejski Dom Kultury). Doktoryzowała się w Zakładzie Literatury XX wieku na Wydziale Polonistyki UW. Obecnie w ramach Kursu Kreatywnego Pisania w Instytucie Badań Literackich PAN prowadzi zajęcia z pisania form dziennikarskich. Uczy języka polskiego w warszawskich gimnazjach i liceach.
Zobacz inne teksty autora: Maria Cyranowicz
Recenzje
Z tej samej kategorii: