Bez-osobowo
A teraz – tresuj go! ale opiekując się nim
powiedz jakim tonem może krzyczeć
w twojej obecności. Wyznacz spojrzenie,
którym zabije napastliwy punkt kiedy
cię nie ma – on szuka wzrokiem twojej osoby,
chce widzieć całą, chce widzieć całość
zawartą w konieczności nauki – twoją osobę
ze zdwojonym, rozdwojonym uśmiechem.
Te wszystkie nakazy są zwykle nieleczoną
wadą wymowy, w rzeczywistości
język posiadający najwięcej mięśni
zawsze był zwierzęciem nieruchomym.
Wiersz skończony
To automat, więc wrzucić monetę i ponownie
nie kończyć, a wyciągać – jak portfel – wiersze
autotematyczne. Nauczono mnie pisać
teraz mam sklepy z uzależnieniami na własność.
Tylko nie ćwiczę ręki – gitara ciągle w lombardzie,
a pióro oddałem koledze na urodziny.
Teraz już nic tylko wrzucić monetę, ponieważ
poezja się droży. Teraz trzeba zacząć wychodzić
automatycznie przez okno pod powierzchnię formy.
Słyszę monety w kieszeniach i autotematyzm
automatycznie obliczony
na trzy strofy
i puentę.
Marcin Sas
Poeta, prozaik. Wiersze publikował m.in. w Wyspie, Migotaniach, przejaśnieniach, Zeszytach Poetyckich, Cegle, Pograniczach oraz Neurokulturze.pl. W 2010 r. Wydawnictwo Miniatura opublikowało jego debiutancki tom wierszy Po zapaści w języku obcym. Jako prozaik debiutował w Korespondencji z ojcem. Obecnie mieszka w Krakowie.
Zobacz inne teksty autora: Marcin Sas