Wiersze

bok choi

czy mógłbyś
dotknąć mnie tam gdzie dotyka się dziewczyn
słońce wstało i mgła też się podnosi
biała pościel wczoraj wydawała się bielsza

widziałam jak Chińczyk w supermarkecie pod Manhattan Bridge
kupował żywego żółwia w reklamówce
położył go na taśmie jak marchewkę i bok choi z poszanowaniem ciężaru bez poszanowania skóry
i już wiedziałam
co będzie dalej

co będzie dalej

jestem żywa i tętnię
a czy ty jesteś żywy

na podłodze supermarketu widziałam też raka który uratował się z siatki i szedł w kierunku wyjścia
tuż nad podłogą blisko ziemi do tyłu tak jak chodzą raki chodem stworzonym do ucieczki w panice
ze wzrokiem utkwionym w przeciwniku plecami do celu

fontanna na boisku pod oknem przez całą noc nie dawała mi spać

wokół mnie były stosy
bananów neonów znaków nieznaczących pomarańcze cukinie zapach martwych owoców morza
zapach papierosów u wrót fire escape

czy oddychasz jak miasto
czy jesteś czy będziesz

czy mógłbyś
strzelić kostkami dłoni dźwięk jakby na parapet spadł pierwszy deszcz od tygodni

jest tak gorąco

 

amsterdam space

kiedyś upaliłam się trawą i czułam że jestem
jednocześnie projektorem i odbiornikiem rzeczywistości
punktem widzenia wiszącym na wysokości metra siedemdziesięciu trzech że
rzeczywistość jest nieciągła
że pomiędzy teraz a nie teraz
jest otchłań

od wtedy w spacji pomiędzy kocham i cię
mogę zmieścić cały wszechświat

jestem ostatnim klockiem Jengi który zamiera ci w palcach a cały świat się wali
możesz przeklinać i płakać czasu nie da się cofnąć
i nie można nie spróbować gra polega na tym że sytuacja jest beznadziejna i wiesz co będzie dalej
ale grasz

ale grasz

jestem projektorem być może zaraz uruchomię opcję rewind retry zacisnę powoli zęby
zacisnę powieki a skoro jestem punktem widzenia to po prostu zniknę

bo kiedy zamykam oczy przestaje istnieć świat

jestem tym co czujesz kiedy znienacka uderzysz się głową o kant półki
ból jak światło i poczucie krzywdy i chciałbyś cofnąć czas on sam się cofa jesteś znów biednym i
biernym dzieckiem i żadne objęcia nie utulają tego bólu od którego pali skóra i masz ochotę zabijać

i pod tą chęcią mordu dzika świadomość istnienia martwej Sylwii Plath

jestem jestem jestem

skoro można mnie skrzywdzić

i póki nie mam czaszki rozłupanej jak kokos na pół

istnieję

i świeżość liści zieleń łykam głębokim gardłem chcę się zakrztusić

spacją pomiędzy kocham a cię

mydlanym zapachem bzu

palonym masłem

 

CC-ludzik   Teksty dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL)

Katarzyna Szaulińska

(1987) Publikowała opowiadania, teksty publicystyczne i komiksy w „Chimerze”, „Fabulariach”, „Zadrze”, „Kulturze Liberalnej”, antologiach „Bostońskie małżeństwa”, „Polski Komiks Kobiecy” i „Bloody Strips”. Scenarzystka komiksu o depresji „Czarne Fale”.

Zobacz inne teksty autora:

Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |