Gdy mięso się upiekło, podzielili je na trzy równe części. Henryk i Jerzy uznali, że pieczeń jest pyszna. Z Philem sprawa miała się inaczej. Już przy pierwszym kęsie – poznał siebie.
Roland Topor, Sznycel górski
Znużonych i zastraszonych anty-mięsną propagandą spieszę uspokoić. Oto lista rzeczy, których Monika Zawadzki na swojej wystawie nie robi. Po pierwsze, nie pokazuje zdjęć z rzeźni. Po drugie, nie wbija sobie haków w ciało. Po trzecie, w ogóle nie pokazuje ciała. Ani krwi. Tak, Monika Zawadzki nie serwuje krwawej jatki. Artystka zaprezentowała bardzo konsekwentny projekt, który w kilku dopracowanych rzeźbach pozwala jej opowiedzieć się za zniesieniem podziału na ludzi i inne zwierzęta.
Jest to niezwykłe dokonanie na tle pozostałych w tym sezonie wystaw w Zachęcie, które faworyzują kolażowo-magazynowy resentyment (Paulina Ołowska, Czar Warszawy) podbudowujący także najnowszy tytuł: Kosmos wzywa! Sztuka i nauka w długich latach sześćdziesiątych. Monikę Zawadzki stać na więcej niż zebranie atrakcyjnych – na prawach powracających mód – materiałów. Ciało jest centralnym problemem współczesnej humanistyki, która wykracza poza antropocentryczny podział na jadalne i niejadalne. Ekskluzywny przywilej człowieka do posiadania „ciała” daje mu kulturowe prawo do rozporządzania tym, co pozostaje przecież ciałem zwierzęcym, choć funkcjonuje pod spożywczą nazwą mięsa. Język wartościujący substancję życia jest silnie związany z polityką skazywania na śmierć. Aby go obnażyć, Zawadzki rozszerza logikę podziału na jedzenie i bycie jedzonym. Używa do tego typowego zabiegu sztuki krytycznej – podmiany.
Rzeźba Karmiąca przedstawia maciorę ssaną przez zgodny rząd kiełbasek. Ten bolesny skrót zapowiada oskarżycielski ton wystawy. Krowa, która zawisła w samym centrum drugiej sali, nie wisi na rzeźniczych hakach, lecz w pętli szubienicy. Można więc rozszyfrować tu zamianę masowego uboju na indywidualną egzekucję. A może jest to pomnik pierwszej krowy, która rozporządzała swoim ciałem? Samo-ubójstwo nie dane było stojącemu obok człowiekowi, którego Gotowana głowa spoczywa w garnku. Obok Autoportret 1, 2 w postaci wielkiego, przeskalowanego pomnika palca wskazującego. Leżąca przy nim ścięta opuszka – wyniesiona na postument i nazwana równorzędną częścią Autoportretu – podkreśla ludzką obsesję na punkcie integralności naszych ciał. Wymowa ściętego palca podsyca także wrażenie, że tak naprawdę cała ta wystawa jest kuchnią. Kuchnią mięsną wyposażoną w precyzyjne narzędzia do oddzielania miazgi od życia.
To ścinanie brył nie byłoby tak wymowne, gdyby nie ich doskonałe proporcje. W muzealnych kubikach dolnej sali Zachęty rzeźby aranżują czarno-biały spektakl polityki spożywczej. Bryły są duże i kanciaste; przypominają kloce pomalowane grubą warstwą na czarno (autorka przyznaje, że zależało jej na uzyskaniu „smolistej powierzchni”, dlatego użyła czarnej żywicy epoksydowej). Są seryjne i symetryczne. Te uproszczone sylwety dryfują w stronę znaku graficznego – celnego logotypu przemysłowej świni i nietykalnego palca. Każda z prac to, idąc za grecką etymologią, odcisk idei mielonych przez humanistykę. Jednak w przeciwieństwie do płaskich znaków towarowych, rzeźby onieśmielają swoim wyolbrzymieniem – są namacalne i zwaliste, aż chce się ich dotknąć w pustej przestrzeni galerii.
Tworząc krytyczną identyfikację wizualną przemysłu mięsnego, Monika Zawadzki uchwyciła jego bezwzględną uznaniowość. Zresztą, czerpanie ze strategii marketingowych pozwala nazwać te prace czymś więcej niż sztuką wegetariańską. Do pewnego stopnia jest to wypowiedź o przemyśle jako relacji wartościującej. Autorka nie przeprowadza tu bowiem sztywnego podziału na (bydło) jedzone i (bydło) jedzące, co daje się zauważyć nie tylko w samych rzeźbiarskich eksperymentach, ale również w prowokacyjnym tytule wystawy Bydło, której katalog podpowiada dwa znaczenia tego słowa: 1. rogacizna, krowy 2. obraźliwie o tłumie.
Katalog zawiera dwa teksty. Czarny embrion Jarosława Lubiaka[i] przykłada do prac artystki Deleuzjańską figurę embrionu konkretyzującego kod genetyczny w aktualnym osobniku. Jeśli dobrze zrozumiałam, radykalne wytwory Moniki Zawadzki miałyby być odpowiedzią na tezę, że „Cały świat jest jajem”. Poza tym czarne rzeźby, jak na embriony, okazują się bardzo śmiałe.
W drugim tekście sama artystka umieszcza swoją sztukę w kręgu zagadnień, który można by nazwać mięso, masa, miazga[ii]. Tu szczególnie rozjaśnia się znaczenie dwóch, wyraźnie odmiennych, prac umieszczonych w ostatniej sali. Czarny mural z serii Prawa dla ludzi i zwierząt jest faktycznie efektem badań nad mięsem jako budulcem przemieszczającym się z obiegu zamkniętego (ciało) do otwartego (miazga). Genialnej skrótowości zabrakło mi w instalacji Błony – (ręce, nogi, tułowia). Są to trzy wielkie (i czarne) obręcze skonstruowane z budulca przypominającego organy ludzkie. Z rąk powstało koło, z nóg trójkąt, tułowia formują kwadrat, czyli „kształty podstawowe i komunikujące ideał”. Z daleka przypominało mi to raczej komunikat na toalecie damskiej i męskiej, przy czym trzecia figura prawem ciągu byłaby łazienką zwierzęcą. Oczywiście, jest to odczytanie z zamierzenia niepoważne, ale tę niefrasobliwość podsyca aranżacja sali – trzy rzeźby nonszalancko oparte o ścianę, jakby w geście podważenia ich uniwersalnej wymowy.
W oszczędnie zaaranżowanych salach do dyspozycji zwiedzających jest kilka par słuchawek, z których można posłuchać odczytu obu tekstów. Zastanawiające, że nagranie zostało wytworzone przez syntezator mowy. Jak zauważa w swojej recenzji Aleksander Kmak, takie rozwiązanie stanowi gest krytyczny wobec reprezentacji zwierząt[iii]. O ich miejscu w kulturze przemysłowej nie mógłby mówić człowiek ani zwierzę (choć taki gest radykalny byłby w innym kontekście najbardziej uczciwy), mówi więc głos odczłowieczony, mediatorski, pozbawiony integralności i ciała.
Na koniec wypada wspomnieć, że Monika Zawadzki nie pierwsza w Polsce wystawiła pomnik krowie. Od 1997 roku na wrocławskiej ulicy Jatki powstaje pomnik Ku czci Zwierząt Rzeźnych ufundowany, jak głosi podpis, przez konsumentów. W ciągu kolejnych lat na ulicy, która do połowy XIX wieku należała do rzeźników, stawia się brązowe figurki naturalnej wielkości: gęsi, kozy, świni, prosiaka, kaczki i (przeskalowanego) koguta. Jest też gęsie jajo i kozie bobki. Fenomenalny pomysł, by bohaterami ulicy uczynić właśnie zwierzęta, został niestety przyćmiony w 2006 roku, kiedy dostawiono tam Krasnala-rzeźnika z pętem kiełbasy na szyi[iv]. Emblematyczny dla polityki turystycznej miasta krasnal uczynił z Pomnika ku czci zwykły element wizualnej identyfikacji średniowiecznej ulicy rzeźniczej.
Bydło ma wywoływać ciarki, a nie miłość. To wytknięcie intelektualnego błędu, na którym zasadza się logika uboju. W siedmiu oskarżycielskich pracach Monika Zawadzki próbowała znaleźć odpowiedź na pytanie, dlaczego jedna masa jest miazgą, a druga maszyną. Nie znalazła.
Monika Zawadzki, Bydło (Zachęta, 5.04 – 4.05 2014)
[i] Jarosław Lubiak, Czarny embrion. http://www.zacheta.art.pl/files/wystawy/2014/Monika%20Zawadzki_tekst%20Jaros%C5%82awa%20Lubiaka.pdf
[ii] Monika Zawadzki, Bydło. http://www.zacheta.art.pl/files/wystawy/2014/Monika%20Zawadzki_tekst%20artystki.pdf
[iii] Aleksander Kmak, Kosmiczny metabolizm według Moniki Zawadzki, [w:] „Obieg”, 16.05.2014. http://www.obieg.pl/teksty/31983
[iv] Mariusz Urbanek, Stare Jatki w ujęciu historycznym. http://www.zpap.wroclaw.pl/jatki-w-ujeciu-historycznym
Ola Wasilewska
Ola Wasilewska (1989) – graficzka, wideoklipperka, słowoskładaczka. Redaguje warszawski „Wakat/Notoria” i kobiecy zin „Sklejka”. Jej najnowszą animację wyświetlano na fasadzie Muzeum Sztuki Współczesnej w Zagrzebiu.
Zobacz inne teksty autora: Ola Wasilewska
Recenzje
Z tej samej kategorii: