chemiodylanka
(grają ) Hej,
Panie z Tamburynem –
a czy ty wiesz,
że to pieśń o prochach?
jesteś wciąż mönter,
gdzie masz swojego,
Pana z Tamburynem?
czy jestem nim dziś ja,
bo niosę w czarownej
dłoni czarowne piguły?
niech stanie się światło.
niech stanie się matrix.
masz jeszcze wyjście,
gdzie w e j d z i e s z –
za tą linią już tylko to,
co przehandlowałeś:
ciągłe rzyganie,
łysiejące oczy & morze
w ciele jak ponton uchodźcy.
w zamian: dwa, może trzy
miesiące, nic więcej.
potem tylko refren lub
jeśli to czysta tragedia –
może k a t h a r s i s?
cud dzieciątkowy
karpie w wannie r y c z ą: ratuj mnie, chuju!
ale karpie w wannie nie mają głosu, generalnie
karpie nawet poza nią nie mają. zatem to mój
głos we mnie d r z e s i ę albo głos zwierza żalu
w kącie przedrzeźnia ryby d z i e c i ą t k o w e.
i nie pomoże tu piźnięcie w łeb i nie pomoże
tu morze, które mamy na wyciągnięcie płetw.
zwierz żalu wie, że te ryby wolą słodkie wody,
jak pewien włochaty, przerosły s s a k,
co lubił moczyć się godzinami i który też ryczał:
ratuj mnie, chuju! w ciele, które rybiało powoli,
w tej samej wannie, na dzień przed dzieciątkiem.
zero waste
ciuchy po nim nie pójdą
na hasiok,
wejdę jeszcze w to
wyjęte życie, zmieszczę się
ze swoją grubą dupą,
i rękami jak szlauchy.
dopocę koszulki, donoszę
dżinsy, dośnię mary
w piżamach i dopatrzę świat
przez bryle.
dokończę też: dezodoranty,
mydła, szampony.
w tym żarzącym się żalu
chcę być zero waste.
czule myśląc wciąż
o pławikoniku,
który dusi się literą Ha
z metki H&M.
pulsus frequens, pulsus rarus
(fragment)
(11)
kropla lunęła, kropla wpłynęła i wypłynąłem
w nowym świecie, gdzie żyją obce istoty,
stworzone na podobieństwo człowieka;
gdzie rządzą bogowie fizyki & bogowie chemii,
a Polska jest ocalona, scalona jak prakontynent,
nierozmodlona & nieprzepalona. kropla lunęła,
kropla wpłynęła i wpłynąłem głębiej, między ulice
i mury, w chude domy, w których dwaj mężczyźni
wychowują swoje dziecko, w których dwie kobiety
wychowują swoje dziecko, w których trans panie
& trans panowie wychowują swoje dziecko
i nikt już nie wierzy w to, że z prochu powstałeś
i w proch się obrócisz, a potem możesz pójść
na zielone pastwiska, bo jesteś bożym baranem.
kropla lunęła, kropla wpłynęła i wtopiłem się
w ten nowy świat, gdzie słońce świeci zimno,
a księżyc parzy; gdzie morza bałtyckie wyparowały,
a młode drzewa zabrały głos, broniąc starych lasów.
to w tym świecie, drążonym kroplą, widziałem
moją Matkę Polkę, jak mnie rodzi albo widziałem
kobietę, która mnie znów urodzi na podobieństwo
człowieka, w bólu co przeszywa jak umieranie.