Poeta
żującego błota, skarconego starca:
ale tu ruskiego poety potrzeba od zaraz.
Gasnącej w oczach, ogolonej miauczki:
ale tu jankeskiej poetki potrzeba od zaraz.
Nas dwoje, spłoszonych, położone razem:
Skandynawów z Czechami potrzeba od zaraz.
Ręki, co na usta opada z kosmosu:
polskiego poety potrzeba od zaraz.
(tłumaczu, tłumaczu! szczególnie Ty, Petrze Motylu: do obowiązków tłumacza należy dopisać swój dystych. Nie może być ostatni i odznaczony; odbiorca musi mieć możliwość pomyłki.)
KTOŚ Z CICHA ORZEKA
po raz pierwszy przeciw wszystkim
po raz drugi przeciw
po raz trzeci sprzedany teraz radość
gryzie jak sadza z rozbieranego komina w
usta do mięsa i głębiej w błękicie
teraz brzydzić się i łaknąć tej samej materii
po stratę orientacji w kierunkach oddechu
toczyć tłuszcz czkać tłuszczem
żeby nie wrócił smak luźnego powietrza
żeby lśnić od podgardeł w potulnym spojrzeniu
człowieka w drzwiach domu na którego nie
czeka nikt kto by nie zapomniał urzeczenia
sobą kto nie zapomniał że po nas też przyjdą
gorsi mniej gorliwi w umieraniu za to samo
teraz dla którego żyto na raz i bez opamiętania
Prace
Figura ślepego kamerzysty. Krzyk i jego brak zdrobnienia.
Mutacja głosu do form pozagrobowych.
Toksyna, płacz śliną.
Na końcu kabla nie czeka żaden Tezeusz.
Tajenie prawdy.
Kostka wyrzucająca rękę do założonego wyniku.
Przystępowanie, przystąpienie
oczu do gasnących,
z nagła pistacjowych,
płomieni.
Syk snu pijanego z rozbijanej głowy.
Ja omen.
Że brat zostawił
Że ktoś tu lipę robi w dystychach,
dom od piwnicy huczy do strychu:
rośnie na ustach muchomor mglejarka,
że brat zostawił we mgle Jarka –
i idzie noc ciemna jak nocą klecha,
że brat zostawił we mgle Lecha.
A teraz paw o piórkach w gównie
siada na usta i pachnie truflą.