matki i dziewczynki
niedzielny poranek rozrywa kosiarka
rozchełstana jak koszula czerwcowych robotników
matki zdejmują obrączki do drożdżówek
ojcowie nadwerężają palce na pilotach
trudy budowy w sypkiej piaskownicy
owoce pracy układu trawiennego kotki
przyuczają się przedszkolaki do zawodów
zawodów gorzkich jak posmak rzodkiewki
mama pociesza tatę mieszając kapuśniak
ona we śnie pracuje z rodziną
szlifując nas na puzzle co dadzą się skleić
dziewczynka codziennie daje sobie w kość
daje się i oddaje siebie na ołtarzu spraw
dziewczynka myśli że jej żyły i sznury
matka musiałaby tkać na krośnie spojówek
dziewczynka trwa bo pracę matki swej szanuje
do zmywania rękawiczki dziedzictwo pokoleń
niepraca
w kojcach zagrodach kurnikach ulach
chlewniach klatkach ściółkach słomach
boksach stajniach oborach wybiegach
basenach przegrodach budkach
oczami nosami futrem skórą
kopytem włosiem ogonem łuską
mięśniami kloaką uszami nogą
pazurem zębem piórem
uszami grzywami grzebieniami
karkami skrzelami wymionami
skrzydłami penisem macicami
rogami językiem dziobem sromem
rodzimy rośniemy doimy dajemy
płodzimy rodzimy dajemy dajemy
karmimy leżymy płodzimy dajemy
tyjemy tyjemy tyjemy rodzimy
skowyczę puchnę karmię rodzę
tłukę pełznę dziobię znoszę
sram rzygam rodzę gryzę płodzę
idziemy idziemy idziemy na rzeź
niepracą niepracuję niepracownica
niepracowicie niepracująca
w niepracowni niepracownie
niepracowność niespracowana
kto żyje pracą nie pracuje
kto cudzą jest pracą nie jest pracownikiem
w ramach niepracy pracy nie ma
bez niepracy nie byłoby życia
epitafium dla jednego procenta
do usranej śmierci w śmieciach
będziemy tyrać na wasze jebane domy dzieci na wasze biznesy
innowacyjne metody wyzysku planety osób zwierząt
będziemy zabawiać wasze tak zwane pociechy
chociaż własnych nigdy nie spłodziliśmy
chociaż nasze musieliśmy chronić przed wyrżnięciem się nawzajem
w wojnach o wodę o jedzenie o powietrze o przestrzeń o oddech o czułość
do usranej śmierci pod kożuchem ropy
będziemy realizować umowę o dzieło zniszczenia
świat się skończy ale my zostaniemy po godzinach
lulając was do snu sprzątając wasze obsrane w ostatnich chwilach spodnie
stawiając wam groby bo byliście przecież dobrzy zawsze uśmiechaliście się
nie pytając czy możemy zostać przyjść wyjść podejść zrobić
jesteśmy waszymi niesporczakami niezniszczalną turbo tajną bronią
kartą z edycji deluxe że nie ma chuja we wsi
za gorąco? zapierdalają. za zimno? zapierdalają. wypłata spóźniona? zapierdalają.
wasze jest wygranko bo jeszcze nie zginęła kiedy my zapierdalamy
mówicie: reprodukujcie się bez końca perpetuum mobile expecto patronum po wszystkich latach? zawsze
prekariuszki prekariusze błogo dostępni jak wytrysk waszych zwiędłych różdżek
ale my leniwie – przecież jesteśmy jesteśmy leniwe co nie – leniwie będziemy patrzeć
na waszą panikę bo tylko ten kto decyduje o wartości ma coś do stracenia
na zorze przy linii horyzontu bo znienawidziliśmy was tak że koniec wyda nam się piękny
będziemy straszyć wasze dzieci przyszłością i przeszłością
palić papierosy na zbyt krótkich przerwach
pieprzyć się w waszych pustych salonach
w psich budach
na kortach tenisowych
oddamy wam wszystkie rzuty zarzuty i wyrzuty sumienia
bo dla nas nigdy nie było zbawienia zabawienia
zabarwienie czerwone od gorącej krwi
dla nas zupa z naszych ciał to chleb powszedni
smacznego
a na ostatnią drogę zmrużone oczy
patrzące szpalerem na wasze szamoczące się ciała
my już dawno przyzwyczailiśmy się do duchoty głodu i pierdolonego braku nadziei
a wam – powodzenia
Ida Dzik
Pisze i śpiewa. Publikowała między innymi w „Przekroju”, „Stonerze Polskim” czy „Wizjach”. Wierzy w sztukę polityczną. Angażuje się aktywistycznie przeciwko hodowli przemysłowej, nierównościom i kryzysowi klimatycznemu.
Zobacz inne teksty autora: Ida Dzik