When I say I believe women…
Jak mówię, że wierzę, że kobiety i mężczyźni czytają i
piszą różnie, to chodzi mi, że kobiety i mężczyźni
czytają i piszą zupełnie różnie. Czy jest to
biologicznie „esencjalne”, czy tylko
tak jak spaliłeś toster albo
bo kobiety mają tendencję do podporządkowania się
władzy we krwi, nie wiem. Czy to wystarczająco
zrozumiałe. Nie wiem. Jak mówię, że
powinniśmy jednak pamiętać o autorze, to
dlatego, że to byłoby
niegrzeczne, jak również absurdalne. Jak mówię, że
istnieje ośrodek, ku któremu dąży wykluczenie, to
nie chodzi mi o nic. Jak słyszę, jak pytasz, ile ci
przyszło kasy albo dużo masz
jeszcze pracy, coś wewnątrz prze do
wyjścia, jak rzygi, chce się wydostać –
bo ciągle jesteś wrogi (po tylu
latach) – i łypiesz ku grillowanym
mięsom, żeby cię ratowały. Są i ciągle płoną.
   
 
 
 
Czasem wydaje się że
w oczywisty sposób służy
wykluczeniu i popisom Lub
rozkład jak krzaki w wietrze Tak
często porządne kobiety
pisały do mnie że
nie mogą zaprenumerować
właściwie nie ze wstydu ale
raczej „chyba powinnam mieć
coś konkretnego do *powiedzenia
a często czuję że nie
mam nic
celnego do dodania akurat jak
to potrzebne” Zastanawiają mnie
mężczyźni chyba nie
mają takich tendencji Można
to nazwać skromnością albo
 
speszeniem
Jak czytam twoje próbki po łacinie i „huius”, i
poczucie humoru, to myślę: nikomu na tobie nie zależy po 1
w nocy, i: to takie męczące, i: czy
tata (tatowie) nie mówił ci „przestań się popisywać
przed ludźmi”. Czy cię nikt nigdy nie zmiażdżył, nie oparł
na tobie? To chyba dlatego się bierze
moje zmęczenie i rozdyma. A może to po prostu
bardzo niegrzeczne. Kiedy podniecam się,
bo myślę, czemu mam to ukrywać?
Czy to oznacza złe prowadzenie albo absencję
(świadomość społeczna) albo fajnie. Od teraz będę
udawać. Kiedy się speszę, bo jest
za dużo za dużo pierwszej osoby, niżbym chciała, a ty nie
piszesz do mnie ostatnio, bo mówisz, że
za łatwo się peszę, a to absurdalne, ale
OK, bo ciągle jesteś wrogi po tylu
latach, które ciągle są i się żarzą.
   
 
 
O tym jak nas
przeraża ciągłe
niszczenie przestrzeni
zielonych w Anglii Jak
przez to chcesz po prostu
„się wynieść“

 
No pewnie że tam gdzie
dorastałam czytanie
Marvella to zagubienie
i przerost i
Co by C. Olson
na taką zieloną
katastrofę
Jak tylko piszę ty to łączy się i zmienia w
tak wielu innych. Do tego chyba prowadzi, jak jest
nieoficjalnie. Albo niefajnie. Albo erotycznie. Jak
uda mi się odetchnąć od absencji, jak myślę o
PRZESTRZENI – unicestwia wszystko, co powstało… Nie
znam się na obecności (metafizycznie), nigdy
jej nie czułam. Kiedy to wszystko zepsute, absurdalne,
miażdży sny, a ja słyszę, że Dundee
to satelita Cambridge, śmieję się i rzygam, i myślę,
jak fajnie być lesbijką i wystawiać sztuki
Olsona. Jak oglądam filmy z bohaterami
z chustkami z lat 70. na głowach, jakby to były stare

dobre czasy[1]. (Ale wolna miłość ma swoją cenę,
przynajmniej koszt oparzonego palca czy dwóch). Nasze
matki nauczyły się tego za nas pośród niczego.
   

[1] Szok i zdumienie fizyczną różnicą między np. Klute (1971 r.) a Aleksem w Krainie Czarów (1970 r.). Szczególnie w tej scenie, jak z kumplem gadają, że jego kobieta słabo się dyma.

   
 
Ciągły szok i
Zdumienie, jak regularnie
wystawiasz się „na froncie” i
samemu się reklamujesz Zwłaszcza
kiedy pomyślę o Carli
Harryman, Kathleen Fraser,
Leslie Scalapino Jak
starają się uniknąć „nadziewania
radykalnego obiektu na kożuch
patriarchalnych struktur narracji”
Women’s Writing: Hybrid
Thoughts on Contingent
Hierarchies and Reception
”,
1999

Bo, tak, za wieloma
kwestiami trudno było
i nawet niezbyt z sensem
nadążyć (to zresztą moim zdaniem
typowe dla akademii)
Ta PRZESTRZEŃ pozostawiona wokół każdego satelity, aż
chce się go zmiażdżyć i wyprzeć w otchłań
własnego imienia, którą oczywiście kształtuje światło,
chociaż nadawanie imion sobie jest błędne i o wiele
za semantyczne. Jak tylko się odezwiesz, ludzie
się ślinią; inni piszą „pretensjonalne pierdolenie” na
marginesach, podkreślone i nadkreślone
zawiścią czy złośliwością, a może po prostu poczuciem
sensu. Kieszenie są pełne kamieni. Jak
ludzie słyszą, jak mówisz, myślą: ten to
sobie dogadza; albo: radzę zwiewać;
albo: słowa. Albo: o wiele za erotyczne. Jak mówię, że usta
jak przypadki są kluczem do całej powierzchni, jak
prawdziwie udomowione zwierzę, zajrzyj do mojego
pokoju, całe dnie nie odkurzałam. Już
prawie kończy się PRZESTRZEŃ.
   
 
Któremu właśnie „odjechał
peron”, jak powiedziałaby Scalapino, i
go zamknęli Tyle
miałby słów i czynów i
dużo trzeba czasu
żeby uprząść z nich
kłębek nerwów

Którym od tego czasu
ciągle się bawię
Jakież żywioły są w samogłoskach twoich
ust, zbyt świeże, jak pierścienie węglowe[2]. Każdy wie,
że interrogativus to styl jak każdy
inny (fartuch). Rozważam niańczenie cię i
gotowanie ci i łażenie za tobą, ocieranie ci
śliny z języka. I bardziej
podszepty tego ciała, jak świeże słowa przybrane w
plugawe usta, co rozważają naświetlenie
luk: bez kasy, prawdziwej pracy i ujść, tylko
dopełnienie z dbałością, czasownik bez stanu.
Alogiczność córki spuszczona na
cały tłum nieoficjeli bez (wyraźnego)
celu.
   

[2] Rosmarie Waldrop: „Jak mówię, że wierzę, że kobiety mają duszę, a jej substancja zawiera dwa pierścienie węglowe, obraz na planie pierwszym utrudnia znalezienie jego zastosowania”, Lawn of Excluded Middle, 11.

   
 
 
 
Nie wiedziałam, co to miało
znaczyć Dopiero wtedy
pomyślałam, kto nigdy
nie miał długoterminowych
celów, ale i tak mnie
zraniło, że wstałeś
i wyszedłeś tak po prostu


 
W Paryżu ten gość co
patrzył jak sama jem
deser „pływająca wyspa”
Mówił że lubi kobiety,
które wyglądają na zagubione
i że może przyda mi się
towarzystwo
To doznanie bez zahamowań określiło czas i
twoją temperaturę bez żadnych trudności. Moje
założenie nie miało dopełnienia, lecz czasownik bez
stanu. Jak powiedziałeś, żebym przyjęła to, jak tylko
chcę, przyjęłam to w najlepszym możliwym sensie. Chyba
nie o to ci chodziło. Bez dopełnienia,
bez kasy i bez ujść. Kobieta jest
pływającą wyspą na niedopieczonym
deserze. W piecu się sparzysz. Czy to zbyt
oczywiste, czy się nie zgrzejesz, a może nawet zezłościsz.
To nie jest metafora, chodzi mi o prawdziwe
twierdzenia, roztrzęsione jak wewnętrzna rana. A jednak
postanawiasz je przyjąć. A wyglądam, jakbym
żartowała, jak ci mówię, że „Znaczenie
pewności to się sparzyć[3]”.
   

[3]. Rosmarie Waldrop, Lawn of Excluded Middle, 18.

   
  Mówiłam kiedyś, że jesteś pumeksem mojej
wyobraźni, CO2 mojego ognia. Koło
osiemnastki wypychali cię naprzód, mówili,
że twoja wola jest „nietypowa”. Znałam najważniejsze
punkty. Pod tym wszystkim kryła się fatalna zmiana,
mimo dyscypliny, zwięzła, ale obciążająca. Dobrze
było wziąć krótką serię pigułek
zamiast ciebie. To ustaliło precedens mocnego, choć
niepewnego uzależnienia od chemikaliów. Pierwiastki bez
planu. Powstałe – bez spełnienia. Płomieniu, co
parł ku niesprawnej nocy, pomóż mi spłynąć.
Po wstrząsach, ale zasługuję na nie mniej niż
wszystko.
   
 
 
 
Kiedy cię tam zobaczyłam, to
jedna z najgorszych chwil w
moim życiu Szkoda, że nie mogę
wyrzucić znajomości szaleństwa
z głowy
 
 
Bo jeszcze pomyślisz,
że ktoś udaje,
że jest mną, to bardzo rani
Twój upór bardzo rani,
jak fakty są oczywiste
Wroga przestrzeń wokół każdego imienia daje znać.
Wolałabym pracę niezawodnie obok. Która
rzuciła się w noc. W owym czasie zasługując
na nie mniej niż wszystko. Aż wreszcie cię odwiedzam
i twoje powolne spojrzenie, umyślne
przeoczenia. Włosy zawsze miałeś w porządku, a teraz
przetyka je siwizna i odpowiednie milczenie. Bez
adaptacji, to tylko proces, który tu się rozplata
niezawodnie w głowach innych ludzi. Ale
mówią oni, że wszystko zmarnieje popod wielkością
– wyznacznikiem jest tu sielanka – nic nie
uniknie oparzenia. Cokolwiek może się wycieniować do
różnicy albo ładnie zmienić odcień. Nie doszłam do tego etapu
na marne. Ale nawet teraz nie, przy
całym uporze[4]. Jak mówię, że kobiety po nic nie potrzebują
tego typu ran, to chodzi mi o to, że tu nawet
nie ma z czego żartować.
   

[4]Szkoda, że nie mogę wyrzucić cię z głowy

Tłumaczył: Jakub Głuszak
„When I say I believe women…” was first published by Bad Press (London) in 2006.

Emily Critchley

Uzyskała doktorat z poezji i filozofii na Uniwersytecie Cambridge. Jest autorką kilku tomów poetyckich (wydanych przez Arehouse, Bad Press, Dusie, Oystercatcher, Torque, Holdfire, Corrupt i Intercapillary) oraz zbioru „Love / All That / & OK” (wyd. Penned in the Margins, 2011). Wykłada angielski i creative writing na Uniwersytecie Greenwich. Mieszka w Londynie z partnerem i córką.

Zobacz inne teksty autora:

    Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

    Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |