Wiersze

KAMIL BREWIŃSKI
W Kebabie u Mustafy[1]

Kocham ten lokal – obracany grill pionowy
niemieckiej firmy POTIS, opiekacze do chleba, lady
do surówek, za głośną muzykę, elektryczne noże.

Kiedy tam wchodzę, do kapliczki Polaków,
wśród fetoru pieczonego mięsa,
wśród  szklanych stolików zapaćkanych sosami,
wśród mocno zrobionych kolesi – tej nocy
w powadze pochłaniających swój ostatni posiłek –
wtedy rzuca mi się na usta jedyne prawdziwe hasło:
Liberté, Égalité, Fraternité, ou la Mort.

 

Oryginał w przekładzie Zygmunta Kubiaka:

KONSTANDINOS KAWAFIS
W cerkwi

Kocham cerkiew – sześcioskrzydłe serafiny,
srebrne naczynia ołtarza, kandelabry,
świecie płonące, obrazy, ambonę.

Kiedy tam wchodzę, do kościoła Greków,
wśród wonności kadzideł,
wśród obrzędów rozbrzmiewających śpiewem chórów,
wśród dostojnych postaci kapłanów –
każdy ich gest pełen harmonijnej powagi,
blask ich szat jakże wspaniały –
wtedy myśl moja biegnie do wspaniałości naszego ludu,
do bizantyńskiej chwały.

 

KAMIL BREWIŃSKI
Młoda kobieta[2]

W klubie Czekolada, jeszcze przed uderzeniem bitów
jakaś wkurwiona laska usiadła przy stoliku.
Przegląda instagrama. Nikogo do siebie nie woła.

Przejęta komentarzem jakiegoś dalekiego znajomka,
myśli o tym, jak się z nim ustawić, a później zablokować,
tak, żeby opadła mu kopara i łzy pociekły z oczu.

Jest mocno wkurwiona – właśnie zlała kelnera.
Już dzwoni do koleżanki czy tamta może zna
lepiej tamtego pojeba. O, jakże by się z nim ustawiła.

Kalkuluje, jakie ściemy wkręci mu na biegu,
tak, żeby łamiącym się głosem opowiadał kolegom
jaką jest zakłamaną i chorą kobietą.

Pragnienia odepchnięte, miłości zniszczone,
poświęcone rozkosze, lata utracone
szydzą teraz okrutnie przez fotkę na instagramie.

…Nad jasnym wyświetlaczem, słodki dzióbek chyli,
zmęczona tym śmiesznym wkurwieniem. I po chwili
już płacze, jeszcze przed uderzeniem bitów.

 

Oryginał w przekładzie Zygmunta Kubiaka:

KONSTANDINOS KAWAFIS
Stary Człowiek

W środku kawiarni, pełnej kolorów i krzyku,
jakiś cichy staruszek usiadł przy stoliku.
Czyta gazetę. Nikt go do siebie nie prosi.

Osnuty swą starością wzgardzoną i marną,
myśli o tym, jak mało barw życia zagarnął
wtedy, gdy miał piękność, i siłę młodości.

Bardzo już się zestarzał – dobrze to poznaje.
A pora, gdy był młody, tak mu się wydaje
jakby wczoraj. O, jakże to szybko zleciało!

Wspomina, jak niemądrze Roztropności słuchał,
kiedy mu ta oszustka szeptała do ucha:
„Poczekaj jeszcze jutra – czasu masz niemało.”

Pragnienia odepchnięte, radości zniszczone,
poświęcone rozkosze, lata utracone
szydzą teraz okrutnie z przezorności marnej.

…Nad samotnym stolikiem siwą głowę schylił,
zmęczony rozmyślaniem smutnym. I po chwili
już zasypia staruszek na środku kawiarni.

 

KAMIL BREWIŃSKI
Czekając na dziane koleżanki[3]

Na co czekamy, zebrani w kuchni?

Dziś mają tu wpaść dziane koleżanki.

Dlaczego taka cisza na kwadracie?
Czemu nikt z gówna bata nie skręci?

Dlatego, że mają wpaść dziane koleżanki.
Na co by się zdała muza, szama czy feta?
Koleżanki przecież będą mieć materiał.

Dlaczego po zmroku na kacu obudziłem się
i nawet nie zapłakałem jawnie nad sobą
szluga rozżarzoną łzą gasząc?

Dlatego, że dziś mają wpaść dziane koleżanki.
Ziomek czeka już od wieczorynki,
otworzył okna i chyba kibel umył,
przygotował także dowód, na którym
jak pannie Migotce błyszczą mu oczy.

Czemu dwóch jego obcych mi znajomych
z piwkami, w tych rozpinanych sweterkach
przyszło tu bez zaproszenia już po osiemnastej?
Po co te fryzury i żółte opaski na rękach?
Czemuż jeden nowego Houellebecqa[4]
położył na kuchennym blacie?

Dlatego, że dziś mają wpaść dziane koleżanki.
A takie kwestie podobno je kręcą.

Dlaczego akurat dzisiaj laska mego ziomka
wyszła na kręgle i do kina z jego młodszym bratem?

Dlatego, że dziś mają wpaść dziane koleżanki,
a kino serdecznie je pierdoli.

Dlaczego siedzimy tu lekko podkurwieni?
Skąd nagle ten spór o niezamknięte okna?
Dlaczego ktoś sam w kiblu zjarał se korka?
Czemu ziomeczek do lustra się szczerzy?

Dlatego, że koleżanki wciągają gdzie indziej.
Kolega dostał esa, że widziano je w centrum,
były już mocno zrobione, z jakimiś kolesiami
wsiadły do taksy i w stronę chyba Bronek
pojechały.

Bez dzianych koleżanek – co skminimy teraz?
Te laski były jakimś rozwiązaniem.

 

Oryginał w przekładzie Zygmunta Kubiaka:

KONSTANDINOS KAWAFIS
Oczekując Barbarzyńców

Na cóż czekamy, zebrani na rynku?

Dziś mają tu przyjść barbarzyńcy.

Dlaczego taka bezczynność w senacie?
Senatorowie siedzą – czemuż praw nie uchwalą?

Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy.
Na cóż by się zdały prawa senatorów?
Barbarzyńcy, gdy przyjdą, ustanowią prawa.

Dlaczego nasz cesarz zbudził się tak wcześnie
i zasiadł – w największej z bram naszego miasta –
na tronie, w majestacie, z koroną na głowie?

Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy.
Cesarz czeka u bramy, aby tam powitać
ich naczelnika. Nawet przygotował
obszerne pismo, które chce mu wręczyć –
a wypisał w nim wiele godności i tytułów.

Czemu dwaj konsulowie nasi i pretorzy
przyszli dzisiaj w szkarłatnych, haftowanych togach?
Po co te bransolety, z tyloma ametystami,
i te pierścienie z blaskiem przepysznych szmaragdów?
Czemu trzymają w rękach drogocenne laski,
tak pięknie srebrem inkrustowane i złotem?

Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy,
a takie rzeczy barbarzyńców olśniewają.

Czemu retorzy świetni nie przychodzą, jak zwykle,
by wygłaszać oracje, które ułożyli?

Dlatego że dziś mają przyjść barbarzyńcy,
a ich nudzą deklamacje i przemowy.

Dlaczego wszystkich nagle ogarnął niepokój?
Skąd zamieszanie? (Twarze jakże spoważniały.)
Dlaczego tak szybko pustoszeją ulice
i place? Wszyscy do domu wracają zamyśleni.

Dlatego że noc zapadła, a barbarzyńcy nie przyszli.
Jacyś nasi, co właśnie od granicy przybyli,
mówią, że już nie ma żadnych barbarzyńców.

Bez barbarzyńców – cóż poczniemy teraz?
Ci ludzie byli jakimś rozwiązaniem.

 

Wiersze Kamila Brewińskiego dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne – Na tych samych warunkach 3.0 Polska (CC BY-NC-SA 3.0 PL).

[1] Tekst powstał na podstawie: Konstandinos Kawafis, „W cerkwi”, [w:] Tegoż, Wybór wierszy, oprac. i przekł. Zygmunt Kubiak,  Warszawa 1967, s. 58.
[2] Tekst powstał na podstawie: Konstandinos Kawafis, „Stary człowiek”, [w:] Tegoż, Wybór wierszy, oprac. i przekł. Zygmunt Kubiak,  Warszawa 1967, s. 26.
[3] Tekst powstał na podstawie: Konstandinos Kawafis, „Oczekując Barbarzyńców”, [w:] Tegoż, Wybór wierszy, oprac. i przekł. Zygmunt Kubiak,  Warszawa 1967, s. 38–39.
[4] Michel Houellebecq, Uległość, Warszawa 2015.

Kamil Brewiński

Ur. 1984. Autor debiutanckiego tomiku Clubbing (Kraków 2013). Mieszka w Lublinie.

Zobacz inne teksty autora:

Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |