Koktajl wybuchowy, czyli przepis na (nie)udany podryw[1]
Składniki:
– kobieta sztuk jedna
– mężczyzna tyle samo
– kilka kobiecych przyjaciółek do smaku
– jeden lub dwóch kolegów mężczyzny dla podgrzania atmosfery (lub ewentualnego zabrania delikwenta do taksówki, bo nigdy nie wiemy, ile dany osobnik może wypić, a lepiej nie zrzucać tego na kobietę)
miejsce: jakikolwiek zadymiony lokal, gdzie pije się dużo alkoholu i gra muzyka sprzyjająca przytulaniu. Rock byłby tu raczej niewskazany, bo możemy co najwyżej dostać w oko od pogującego nastolatka. Najlepiej wybrać wolny blues lub inne reagge, przy którym można się lekko bujać, byle nie kiwać, bo i tak nie ma z kim.
czas przygotowania: jedna noc (najczęściej udaje się szybciej)
cena: w zależności od ilości osób uczestniczących. Dla wersji klasycznej 1+1 cena jest stosunkowo niska. W miarę dodawania kolejnych osób i płci, może wzrosnąć.
Kilka słów o doborze składników:
Kobieta – najlepiej dojrzała, ale nie do końca, powiedzmy około trzydziestki, ale nie może być mocno sfatygowana. Powiedzmy pomiędzy 25 a 30 rokiem życia, niekoniecznie po przejściach. Tu jednak zostawiamy możliwość wyboru, według preferencji. Powinna rzucać się w oczy i wyróżniać wśród przyjaciółek, choć to zależy od upodobań i oczywiście stopnia upojenia osobnika płci przeciwnej, bo jak wiadomo po kolejnym drinku wszystkie są piękne.
Nie może być mocno skropiona drinkami, aby zachować trzeźwość sytuacji i możliwość wyboru kandydata, bo tu oczywiście też działa opcja po kilku głębszych każdy piękny. Zatem nie za bardzo zwilżona alkoholem, powiedzmy optymalnie, w zależności od metabolizmu. Nadmierne nasączenie może spowodować nieodpowiednie dobranie pana alfa i, koniec końców, mieszankę, która w żaden sposób nie będzie przydatna do pożycia.
Mężczyzna – może być w tym samym wieku albo trochę młodszy lub starszy, bez różnicy, bo i tak nigdy nie osiąga ostatecznej dojrzałości, nawet długo wylegujący się z browarem na słońcu.
Najlepiej lekko nasączony alkoholem, aby zwiększyć jego erudycję. Nie powinien być jednak nasiąknięty za bardzo, gdyż wtedy może stracić swoją sztywność i siłę w nogach, a co najgorsze – może rzucić mu się na mowę, wtedy nici z konsumpcji, bo każde słowo będzie brzmiało inaczej i może być tragiczne w skutkach, jeśli usłyszymy na przykład, zamiast pragnę cię – walnę cię, albo jeszcze gorzej, zamiast wrócę w ciągu minuty – wymłócę cię w cieniu minety i inne, które z upływem czasu i promili pogarszają się.
Dlatego kwestia nasączenia musi być uprzednio odpowiednio przemyślana i powinien je poprzedzić posiłek, oczywiście nie za duży, bo też może się skończyć niechcianym haftem na dobrze skrojonej sukience. We wszystkich tych przypadkach, nasze ciacho może się nadawać jedynie do podpierania podłogi w poziomie albo zamawiania najdroższej taksówki w formie pisemnej, gdyż mowa nie pozwala na wybranie numeru w telefonie, nawet tym z największymi klawiszami, nie wspominając już o dotykowym smyrofonie, z którego nie potrafi korzystać już po podejściu do baru. Albo, co gorsza, korzysta nadmiernie (dopóki nie musi przymykać przy tym jednego oka; jakby ktoś nie wiedział, przymykanie oka to pierwszy syndrom za dużej dawki C2H5OH), dzwoniąc i pisząc do każdej dziewczyny z listy znajomych, nawet tej, którą widział ostatnio sto kilo temu, albo, co gorsza, myli imiona i pisze do Zosi – Ewa, a do Ewy – Tomek, co tylko pogarsza sytuację (na szczęście jego, nie naszą).
Przygotowanie:
W zależności od stopnia znajomości – możliwie szybko należy zagłębić relację pomiędzy ogniwami. I tak, jeśli nasze składniki nie mieszały się wcześniej we wspólnych towarzystwach i nie leżakowały razem w żadnych im znanych lub nieznanych miejscach i pozycjach, należy je ze sobą lekko zaznajomić. Przy odpowiedniej atmosferze idzie to całkiem gładko, możemy wykorzystać do tego przyjaciółki kobiety i kolegów przyprowadzonych lub przyniesionych przez osobnika męskiego. Sposobów jest tak wiele, że nie będziemy ich tu wymieniać, każdy ma swój ulubiony, w zależności od sytuacji i rodzaju znajomości.
Oczywiście można tu skorzystać z wersji lajt, czyli wysłać kolegę, aby zapytał o dziewczynę w czyimś imieniu, co jest dość ryzykowne, bo dziewczynie może się spodobać kolega zamiast ‘właściwego’ mężczyzny, wtedy sytuacja robi się nieco skomplikowana i może dojść do nadmiernego wydzielenia adrenaliny u mężczyzny i niechcianej śliwki pod okiem kolegi. Tu wszyscy przegrywają, bo zamiast zapoznania w knajpie, kończą na jakiejś izbie, jedni przyjęć, inni wytrzeźwień, każdy z inną złamaną kością albo wydatkiem za najdroższy hotel w Warszawie, z jednym kiblem na środku. Dlatego wersje lajt są zbyt kruche i nietrwałe w skutkach. Bywają też kosztowne i upokarzające.
Polecamy zatem wersję klasyczną, czyli śmiałe podejście mężczyzny do kobiety, zaproponowanie drinka, jedzenia, czy czegokolwiek sobie ona życzy, oczywiście uprzednio badając teren i obserwując stopień rozgrzania wybranki. Jeśli mężczyzna nie jest zbyt odważny, możemy skropić go kilkoma drinkami albo innym chmielem, wedle uznania, oczywiście nie przelewając, bo może dojść do skutków, opisanych nieco wcześniej. Jeśli się uda doprowadzić do rozmowy tych dwojga, to już połowa sukcesu. Druga połowa to rozwinięcie sytuacji, ale tu może zdarzyć się wszystko i nie radzimy ryzykować, wyprzedzając zdarzenia, bo koniec może być szybszy niż początek i doprowadzić do nadmiernego rozprostowania zwojów, a nigdy nie wiemy, po kilku minutach znajomości, jak te zwoje się w danym obiekcie układają, czy są proste, zwinięte i na jaką Mensę się porywasz. Dlatego lepiej zaczynać powoli, badając z każdym słowem stopień rozwinięcia półkul u obu osobników, aby nie doprowadzić do przegrzania.
Dla odważnych są też wersje hard, ale tych nie polecamy testować, nawet na najbardziej zaawansowanych osobnikach. Wersje te należą do raczej rzadko stosowanych, ale niestety się zdarzają. Jednak nic się jeszcze z tego nie upiekło i nie zaleca się stosowania ich w celu zaznajomienia, bo przynosi odwrotne efekty. Należą do nich, między innymi: zapoznanie przez zarzyganie, potknięcie przez kopnięcie, czy też wywalenie przez nawalenie i innego rodzaju drastyczne w skutkach upokorzenia, które występują najczęściej, ale niekoniecznie, u osobników płci męskiej, ponieważ są one bardziej podatne na negatywny wpływ alkoholu na organizm, orgazm i im pochodne.
Wracając do wersji klasycznej, na której się tu skupimy, jeśli doszło już do zapoznania i rozmowa dalej się klei, możemy dodać tu szczyptę męskiej erudycji, poczucia humoru i dobrego wyglądu (bez plączących się nóg i języka). U kobiety odrobinę seksapilu, wymieszanego z inteligencją i również poczuciem humoru. To ostatnie przyda się u obojga, ważne, aby się ze sobą pokrywały i nie kończyły niechcianymi sucharami. Najlepiej, jeśli u obu osobników są na podobnym poziomie, bez drastycznych różnic. W rozmowie należy pomijać wszelkie dyskusje na tematy polityczne i religijne, bo to grząski grunt i też może prowadzić do szybkiego końca konwersacji, gdy się okaże, że kobieta należy do lewaków, a mężczyzna, który wygląda jak zdjęty z krzyża, wrócił właśnie z marszu z jedną z kostek brukowych, wyrwanych przy okazji walki o niepodległość chodnika. W każdym razie najlepiej wybierać lokale, gdzie spotykają się raczej ludzie o podobnych poglądach, aby uniknąć tego typu sytuacji, jednak radzi się nie rozmawiać o polityce w ogóle, bo w każdej frakcji może dojść do rozłamu i różnicy poglądów. To samo religia, nigdy nie wiemy, z jakiego ugrupowania religijnego jest dana osoba i jeśli okaże się, że mężczyzna jest ateistą, albo co gorsza islamistą, a kobieta katoliczką (dla tej frakcji nie ma konkretnej religii, przeciwko której by stali, możemy zatem założyć, że wszystkie inne, poza katolicką, są złe), może to doprowadzić do mieszanki wybuchowej i skończyć zakalcem.
Jeśli już pominęliśmy wszystkie niechciane tematy, kontynuujmy w naszym zbliżaniu osobników, na przykład na parkiecie. Tu oczywiście przyda się umiejętność tańca, albo chociaż bujania się do rytmu, z czym też mają problem raczej osobniki płci męskiej, kobiety wypijają to chyba z mlekiem, albo innym płynem ustrojowym matki.
Jeśli doszło już do bliskiego zaznajomienia i zmniejszyła się odległość, w jakiej osobniki ze sobą tańczą, czy rozmawiają, znaczy, że jesteśmy prawie na finale, co nie znaczy, że nawet na tym etapie nie można czegoś spieprzyć. Tu trzeba uważać na drinki, bo w miarę coraz swobodniejszego zachowania w swojej obecności, osobniki męskie zaczynają swobodnie czuć się z różnego rodzaju szklankami i kieliszkami w dłoni, które nad wyraz dobrze przechylają im się do ust, niezależnie od tego, jaki płyn jest w środku. Jakimś cudem rozpoznają wodę, mimo, że nie jest święcona. Na domiar złego próbują wmówić osobniczce płci przeciwnej, że też im do twarzy z Margeritą, albo co gorsza wściekłym psem, który faktycznie na koniec wieczoru potrzebuje szczepienia, albo chociaż kagańca. Jeśli zatem nie przelejemy w drinkach, możemy kontynuować nasz wieczór, prowadząc do bliższego poznania. Jeśli udało się to zrobić, to osobnik płci męskiej może zaproponować wspólne wyjście, oczywiście musi być uprzednio przygotowany finansowo na ewentualny zakup alkoholu, wynajem pokoju albo taksówkę, nawet jeśli przyjechał samochodem, idąc za hasłem: Piłeś – nie jedź, czy innym: Padłeś – powstań… Zamawiając taksówkę, jeśli już kobieta się zgodzi na wyjście, mężczyzna powinien pamiętać, że cena może być różna, a nie wie przecież, jak daleko dana osobniczka mieszka. W zależności od chęci zabłyśnięcia osobnika płci męskiej, można tu zamówić najtańszą korporację, albo dla bardziej zdesperowanych najdroższą, te najczęściej przyjeżdżają szybko i nie trzeba czekać godziny, ale mogą kosztować nawet 160 złotych, w zależności od ilości dzielnic pokonanych na trasie. Bo zawsze może się okazać po drodze, że jednak nie jadą na Mokotów, tylko na Grochów, albo inną Chomiczówkę na końcu świata, dlatego warto zachować trzeźwość umysłu. Dobrze byłoby, aby osobnik płci męskiej znał nieco topografię Warszawy (osobnik żeński, jak wiemy, gubi się nawet w podziemiach, więc nie wymagamy znajomości topografii, a co gorsza mapy czy innych mówiących nawigacji), bo nigdy nie wiadomo, kto siedzi za kierownicą. Nie zawsze jest to uczciwy starszy pan, może to być równie dobrze kobieta, która straszy kolegami w dresach, gdy kłócimy się o bajońską sumkę na liczniku. Oczywiście nie zdarzają się takie przypadki, jeśli osobniki obu płci są stosunkowo mało zalane i kontrolują przebieg wieczoru i licznika. Połową sukcesu jest ustalenie miejsca, do którego podążają, wystarczy tam tylko dojechać, reszta dzieje się na ogół sama. Chyba że przesadzimy z ilością trunków. Wtedy osobnik może usnąć po drodze, albo co gorsza, w trakcie, zapomnieć o gumie orbit przed spożyciem, albo innych przypadkach znanych licznym, niestety… Wtedy oczywiście sytuacja staje się nieciekawa, bo wiadomo, znalezienie otwartych stacji, na których mają orbit, graniczy z cudem i prędzej znajdziemy ją na innej orbicie, niż w tym cholernym mieście. Co tylko nasila poczucie dyskomfortu u osobników obu płci. Dlatego warto jest mieć zawsze przy sobie paczkę zapasową, niekoniecznie musi być zabezpieczona napisem w razie potrzeby zbić szybkę. Unikniemy dzięki temu niepotrzebnych frustracji, które w końcu doprowadzają, albo wręcz przeciwnie, do braku równowagi i przyprawiają o sztywność, niestety tylko karku u płci męskiej. Dalej jest już tylko gorzej, bo jak wiemy, męskie ego składa się z wielu złożonych czynników, a my właśnie obaliliśmy największy z nich, który kieruje całym organizmem. Cała konstrukcja się sypie i ostatnim, co mężczyzna chce widzieć po raz kolejny, jest kobieta, przy której się to stało, bo przypominałaby tylko o jego koszmarze, więc z kolejnego spotkania raczej nici. Jeśli żadne z powyższych się nie wydarzą, możemy doprowadzić do wrzenia, oczywiście zwiększając powoli temperaturę, podkręcając ją stopniowo, nie rozkręcać na maksa, bo doprowadzimy do przegrzania. Nie możemy też doprowadzić do zatarcia żadnych przyrządów, których używamy do naszego dania głównego, bo wtedy nawet najwytrwalszy silnik może opaść i nie dojechać do mety. Jeśli nic takiego się nie stało, mamy gotową ucztę, oczywiście można tu dodać, wedle uznania, odrobinę pikanterii, lub nieco dopieprzyć. W zależności od tego, co kto lubi.
Można podawać z przystawką w postaci świec lub innych woskowych atrybutów, zakrapiając atmosferę odrobiną czerwonego, wytrawnego wina, oraz deserem, najlepiej niezbyt słodkim, aby nie zemdliło uczestników.
Wszystkie postacie, sytuacje i wydarzenia wykorzystane w przepisie są prawdziwe, a ich ewentualna zbieżność nie jest przypadkowa i ugotowała się naprawdę.
Instrukcja obsługi wyborców (wersja manualna dla obecnego Rządu)[2]
Wyborców wypełniamy największą możliwą ilością fałszywych obietnic, porównując i obśmiewając jednocześnie niedotrzymane obietnice obecnego Rządu, nas i tak nigdy nie rozliczą.
Należy pamiętać o kilku rzeczach:
– Nie można przepełniać wyborców nadmierną ilością obietnic, bo nie wszystkie zarejestrują, skupiamy się na najważniejszych
– Nie można wypuszczać ich z garści, gdy już wiemy, że na nas zagłosują, musimy utrzymać ich w swoim dobrym wyborze, a jak wiemy: dobry jest tylko jeden
– Nie można pozostawiać wyborców bez nadzoru
– Nie można przywiązywać ich do tego, co dobrego zdziałał ostatni Rząd, dlatego najlepiej go skompromitować w oczach wyborców, nawet jeśli skandal mamy wyssać z palca (wszystkie chwyty dozwolone)
– Należy sprawdzić, czy wszyscy wyborcy wierzą w nasze wymysły i utwierdzać ich w tym przekonaniu, bo licho nie śpi, a lewica tym bardziej
– wyborców należy przechowywać w miejscu niedostępnym dla innych ugrupowań partyjnych, nawet tych najmniejszych, bo nigdy nie wiadomo, komu oddadzą swoje głosy
Fałsz, jakim karmimy wyborcę, jest obojętnym i nietoksycznym fałszem, który może być używany zupełnie bezpiecznie. Kłamstewka i obietnice, w obliczu tych, które dopiero stworzymy, gdy wygramy wybory, są stosunkowo niewielkie. Dlatego w zależności od warunków wyborcę należy dopełnić jednym kłamstwem co trzy, cztery dni. Najlepiej w wiadomościach lub innych środkach przekazu lub przymusu.
Czyszczenie wyborców
Wyborców można czyścić ze wszystkich poglądów, otumaniając ich i mamiąc w dowolny sposób, wysyłając co rusz do Kościoła, aby utwierdzić ich, że są grzesznikami. Niech usłyszą to od Księdza i bardziej się boją. Dobry wyborca, to przestraszony wyborca.
Naprawa skrzywionych wyborców
Wszelkiego rodzaju naprawy należy dokonywać na wyborcy pozbawionym możliwości wyboru, przekonując go, że ten wybór jest jedynym właściwym i wykorzystując do tego zmęczenie obecnym ustrojem. Najlepiej wybrać do tego wyborców ze wsi i niewielkich miast, nieuczonych i prostych, oraz starsze kobiety, które spotykamy w kościele, bo nasza partia to partia Boga, niewiernych nie przyjmujemy, ale grzeszników witamy z otwartymi ramionami.
Wyborca uszkodzony przez inną partię i inne poglądy polityczne musi zostać dokładnie z nich oczyszczony i pozbawiony złudzeń. Uszkodzony fragment, trzeba pokryć cienką warstwą fałszu, przyłożyć lufę do głowy, w razie potrzeby docisnąć butem, na koniec starannie wygładzić wszystkie skrzywienia i usunąć zniekształcenia, wywołane wcześniejszą nielojalnością i brakiem poglądów politycznych. Pozostawić wyborców na kilkanaście miesięcy, aż uschną od słuchania o podsłuchach i aktach, aż do wyczerpania obecną frakcją. Należy zwrócić uwagę, aby fałsz, jakim karmimy wyborcę, nie przedostał się do mądrzejszych wyborców, bo mogą im jeszcze wytłumaczyć spisek i może to spowodować przeniesienie ich głosów do innych ugrupowań.
Przestrzegając powyższych zasad oraz okłamując wyborcę z najwyższą starannością, zapewnisz Polsce porażkę wyborczą i ruinę kraju przez następne cztery lata, a co za tym idzie pełen sukces naszej kampanii wyborczej, czego sobie serdecznie życzymy.
Paulina Dmitruk i Joanna Kessler
***[3]
w tej chwili nie mówi do państwa pan Świetlicki bo piosenka nie znosi tytułu
chciałabym odhaczyć że w tej piosence nie pojawi się żaden mężczyzna
jednego nie ma w pościeli
drugiego przy kołysce
a trzeci się spóźnił na obszczywanie muru
piosenka nie będzie wesoła bo nie życzę państwu żeby było szczęśliwe
wielki weekend co piątek kończy się urlopem
chociaż Bóg nie żyje
otóż w każdy sposób byłem ci wierny
nie istniał świat a to na kimś skupia
zasnąłem i umarłem bez dotyku
jadłem i głodziłem się
milczałem
wylewałem za kołnierz
spóźniałem się
oddawałem walkowerem
nie wsiadałem po kolei
unikałem wspólnych zdjęć
rozpraszałem cię
wybaczam
otóż w każdy sposób byłam ci wierna
byłam wolna w innych mężczyznach
prócz ciebie miałam nawet swoją porę roku
ani kota
ani psa
ani płaczu po nocach
i nie zostanę przy żadnym
dopiero teraz dochodzę
i teraz stało się wszystko
i nie stało się nic
czapki z dachów!
korony z cierni
ja nie wierzę pociągom
bo kurwa jadą po innym torze
dzisiaj pozwoliłam zrobić sobie
wpis na twym martwym wallu
wybaczam!
Teksty dostępne na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Użycie niekomercyjne – Na tych samych warunkach 3.0 Polska (CC BY-NC-SA 3.0 PL).
[1] Inspiracja: każdy dowolny przepis kulinarny, dlatego nie zamieszczam oryginału [J. K.]
[2] Tekst powstał na podstawie Instrukcji obsługi balonów latających: http://pinar.pl/content/18-instrukcja-obslugi-balonow-latajacych.
[3] Inspiracja: Korespondencja pośmiertna Marcina Świetlickiego. Tekst oryginalny do odsłuchania w wykonaniu Świetlików: https://www.youtube.com/watch?v=ZdpNLls399U.
Joanna Kessler
(1976) Uczęszczała do Istituto di Francesco Petrarca na Sardynii, którą to zakończyła jakimś medycznym dyplomem na Universita di Sassari, także na Sardynii. Widziana na kilku slamach i turniejach jednego wiersza, może nawet jakieś wygrała... Uczestniczyła w jakimś konkursie i zdobyła jakąś nagrodę... Poetka, może i prozaiczka. Choć do niczego się nie przyznaje...
Zobacz inne teksty autora: Joanna Kessler
Prozy i inne formy
Z tej samej kategorii: