Wiersze

Nie czytaj mi mamo

Nie czytaj nie pójdę z tobą do łóżka za te kilka fraz ledwie wyjętych spod zakładki która nie zakłada że przejdzie przez tyle nieumytych rąk i spoconych skojarzeń wypisanych gdzieś w podwórku pod byle jakim znakiem.

Zapytania o moją naturę mi nie leżą nie kładą się wspólnie do łóżek w obcych pościelach i powłokach cudzych myśli niedokończonych o poranku. Poranne mdłości wywołane niechęcią a nie chęcią zemsty na nienapisanych postach postawionych na ulicy krzyżach krzyżykach zwisających jak zwisał on i nie powiewał na szyi dziewic jak naszyjnik z perełek – białych kruków zagłady.

Zakłady o moją cnotę nie są cnotliwe w twoich ustach pełnych komplementów które trzeba przemilczeć przełknąć i zmyć z siebie na śmierć żeby nie słyszeć nie słuchać jak wypowiadasz te naręcza słów okaleczonych przez brzmienie nabrzmiałe jak piersi pieszczone na siłę silną ręką chowane pod sukienką uwypuklającą tę nabrzmiałość charakteru który za mały aby siłą woli zmniejszyć ryzyko zajścia dalej niż miałaś w planach powieści nieprzeczytanych w pośpiechu na szpitalnym korytarzu bez awaryjnego EXIT.

Ex nie dawał pieczątki ani podpisu pod swoim niepopisaniem bo nie czytał instrukcji obsługi do nas samych w sobie – zanim pocznę od nowa nowe co we mnie skazane na niemówienie w martwym języku który we mnie od ciebie przeszedł i wszedł jak w masło maślane od niedojonych krów i niedogolonych powiek po wieki wieków.

Lament nie pomoże gdy same nie czytamy wskazówek drogowskazów i znaków wrytych w pamięć o nas samych które kapitalnie wpisały się w kapitał ludzkich początków porządków dziennych gazet wybiórczo wybieranych spośród tych poczytnych i posłusznych.

Posłuchaj nie pójdę z tobą do łóżka nawet gdy przeczytasz te wszystkie księgi najmądrzejszych i równych tobie niemych samotnych samców nietykalnych jak ten papier papierowych jak ich postaci i postulaty o wolność niezapisanego słowa i czystej kartki.

33 Karty rozdane rozsypane na stół. Z powykręcanymi w grymasie ustami nakrywam twój powszechny stoliczek dla niezaspokojonych. Nakryj mnie na zgarnianiu resztek z pańskiej stołowej zastawy. Zastaw się postaw na swoim nakryję się sama ze wstydu spalę te resztki z narodzonego słowa, które ktoś inny pisze myśląc, że będzie czytane do uszka do poduszki, którą wypchałeś niedoczytaniami.

Ale już Nie czytaj. Nie pójdę. Nie zastąpię ci niewypowiedzianego: Poczytaj mi mamo…

 

komunikacja z miejsca

niewspółrzędni w google maps
współdzielimy nasz mapping myśli i mobbing przestrzeni w jednej legendzie.
i nigdy nie sprawdzam jak dojadę na jego stronę
nie było tego w planach
zajęć nie dzielimy z innymi
bo nie mamy wspólnych wydarzeń i znajomych twarzy.
nigdy nie chcieliśmy otwierać granic lasu i wychodzić poza kable w miasto.
udostępniamy wiec sobie siebie na krótko
na wyciągnięcie myszki
bez wychylania poza ramy naszych okien.
wyławiamy się sami bez przynęty
bez fiszek na ekranie.
polubiam go coraz bardziej
czasem nie lubię, gdy wykręca się linkiem i odwraca plecami do krajobrazu.
brakuje mi wtedy kciuka, którego mogłabym spuścić w dół
i wysiąść z naszej komunikacji do miejskiej przestrzeni
by pójść na spacer bez liczenia kroków w endomondo.

 

List do R

drogi panie redaktorze!
nie mam nic do oclenia
nie przemyciłam żadnego obrazu
do ocalenia garść drobnych przecinków
wycinam je z gazety
wycieram między wierszami
wykreślam litery z prawa
na lewo wyglądam
na oko nie ubieram tuszu
kreślę ołówkiem bez gumki
nie zabezpieczam kartki w kratki
linie papilarne mokre od retuszu

drogi panie redaktorze!
ja nie pisałam się na to
co mi pan wyczytał między nogami
i nie stawiam kropki nad ani pod

bo mi się pan wypisał poza kubki smaku
i nie chcę skończyć w pańskiej piaskownicy
z cudzą babką i niechcianym dołem
zalewanym pod wpływem
obcych
którzy w przypływie się zmyli.

 

Obrzezane z prawa (prawem?)

dziewuchy dziewuchom nie gotują losu gotują w kuchniach gdzie głos odebrano im siłą wolą wychodzić z roli matrony schodzić z ambony wchodzić na mównicę w za krótkiej spódnicy gdzie embriony wysyłają w kosmos?

a co na to zakonnicy w sukienkach czarnych jak ich myśli cielesne i grzeszne jak ciało kobiety wystawiane niczym auto na części znamienne są dla nas ich gesty i znaki w pokoju lekarskim śmierdzącym zwłokami resztek naszych dzieci gdzie ci mężczyźni prawdziwi czekają na potomstwo i w świątyniach walczą z pogańskim rytuałem przejścia graniczne pełne są kobiet i nie graniczą z cudem poczęcia nie przychodzą na skinienie kropidłem ani chujem waszego boga nie czcimy i białych obroży na szyjach przykutych do krzyża obłudy pełnaś! pan z tobą zrobi co chce księga czarownic już nie pali się na stosie?

a jednak

to nie wasz ciężar ciąży na naszych łonach natury się nie pokona?

strach nie wygoni nas z ulic ulicznic nie stworzyła kobieca płeć piękna jest wasza mowa ubarwiona krwią kwilących zarodków zaimków ja mój moje zawsze macie rację narrację halucynacje jak po kwasie?

kwaśne mleko się rozlało z piersi które każdy chce pieścić gestem słowem uczynkiem a zaniedbaniem nazywacie nasze postulaty na straty spisujecie całe lata gdy kobiety wywalczyły swoje prawa do czego?

to podobno wasza sprawa niczym przemocy spirala w macicy utkwił wasz wzrok który sięga jedynie wyżej ponad prawa!

 

To nie mój beat 

z dedykacją dla Tomka Świtalskiego

lata mijają a ja wciąż widzę umysły jego pokolenia zniszczone szaleństwem Foucaulta nie cieszyło włóczenie się po biednych dzielnicach szukając godnych eksmisji na bruk który na ich nogi za wysoki połysk posadzki wykłułby im oczy zmęczone oglądaniem mówiących głów pogujących na paskach których purpura boli jak od ojca za laurki laury wybite kamieniami okna bite twarze bitników bity wybijają się same w ich rytm w stukot nietaktu

a wy wciąż nie do taktu

wasz beat to nie mój upbeat wasz beat to ich habit a mojego syna hobbit to nie moje hobby wybitne jak wypite z pantarej lobby jak wypisz wymaluj im twarze zasłoń kominiarką usta w skowycie zatrzymaj się w tym bicie piany nie pomoże

to nie mój beat!

lata minęły a oni wciąż szukają wierszy na granicy świętojebliwości bo mógłby ktoś przemycić te 570 słów? celnie zadanych w celnika celować w celi skończyć jak niewypał wypalony pochopnie przez nogę ministra który wypalił zanim pod pałacem gość się spalił choć nie pali za sobą mostów zwodzonych na pokuszenie przez ćpunów be – pop

stop!

lata minęły i miną świetlne zanim pojmą pojmają kogo trzeba ubić za bicie piany o Kiejkutach które zwinęły się jak gwiazdki ze sztandaru jak trawniki zielone od amerykańskiego omamu który nie kończy się w Guantanamo bo to nie tworzy się samo

sieję piano forte morte i inne terminy znam forte piana nie bije się bez jajek święconych na ich todze ich garnków nie klepią święci tylko ich dzieci – my! Jesteśmy pokoleniem sieci które samo będzie nawozić własne kości porzućmy te zimnowojenne włości w moim umyśle już ciało w Londynie się mości już kupuje bilet do ludzkości

ale to nie mój trop.

 

#Me2

Ja też – noszę te sukienki, by mogli je zrywać.
Maluję się mocno, by lepiej wyrywać.
Ja też – wrzucam na fejs zdjęcia żeby mogli patrzeć.
Ciągle o tym marzę, nie chcę żyć inaczej.
Ja też – uwielbiam zdrobnienia od Foczki, przez Rybkę.
Codziennie to dla nich golę swoją cipkę.
Ja też – czuję się bezbronna bez gwałtownych ramion.
Lubię gdy jest męski i nie widzi granic.
Ja też – lubię gdy obłapia mnie obcy poeta.
Jestem taka dumna, że go to podnieca.
Ja też – czekam dniem i nocą na jego komenty.
Nawet gdy go nie znam, ma być nieugięty.
Ja też – lubię prowokować i rozdawać karty.
A oni niech szydzą, przecież to są żarty.
Ja też – kocham gdy mnie wielbi, aż do szpiku kości.
Bo przecież nie można zabronić miłości.
Ja też – marzę o przygodzie w męskiej toalecie.
Chcę być wzięta siłą i z obcym facetem.
Ja też – chcę urodzić córkę, nie wciskać jej kitu.
Żeby kiedyś mogła wrzucić hasztag MEE TOO!!

 

Negging

Władza mówi: za bardzo zakryta i zdejmuje z kobiety ubrania,
bo to w końcu plaża, a nie kościół.
Władza mówi: za bardzo odkryta i nakłada na kobietę ubrania,
bo to w końcu plaża, a nie burdel. (…)
Maja Staśko

Przemoc ma płeć i nie jest słaba i piękna.
NIE musi kupować staników i zakrywać obnażonych ramion.
Przemoc ma imię chociaż nosi wiele pseudonimów..
NIE lubi słodkich przezwisk ani porównań z innymi.
Przemoc ma kształt, który jest idealny.
NIE ma niedoskonałości, ani chudych i grubych akcentów.
Przemoc ma język przekładany na wszystkie narody.
NIE mówi bez pytania i zna wiele zgrabnych komplementów.
Przemoc ma twarz i nie zakrywa jej burką.
NIE nosi makijażu, bo woli być naturalna.
Przemoc ma kolor, choć wcale nie jest różowy.
NIE znosi barwnych udziwnień, a najlepiej jej w bieli.
Przemoc ma ciało, które nie krwawi bez celu.
NIE ma cellulitu i nie wymiotuje po dobrych posiłkach.
Przemoc ma cenę, chociaż nie każdy ją płaci.
NIE ma kosztorysu, bo nie musi planować wydatków.
Przemoc zna mowę i nie mówi NIE gdy myśli TAK..
NIE rzuca słów na wiatr, bo na wietrze lepiej świszczą pięści.

Joanna Kessler

(1976) Uczęszczała do Istituto di Francesco Petrarca na Sardynii, którą to zakończyła jakimś medycznym dyplomem na Universita di Sassari, także na Sardynii. Widziana na kilku slamach i turniejach jednego wiersza, może nawet jakieś wygrała... Uczestniczyła w jakimś konkursie i zdobyła jakąś nagrodę... Poetka, może i prozaiczka. Choć do niczego się nie przyznaje...

Zobacz inne teksty autora:

Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |