Pod [fragmenty]

przez cały czas trwania sztuki w tle da się słyszeć jakby ściekającą wodę z kibla; podnosi się wielka biała płachta przysłaniająca scenę; scena składa się z trzech białych ścian; gdzieniegdzie kałuże; w głębi – obok drzwi – widać szyny układające się w owal, na jakie wjeżdża przezroczysty samochód, a w nim z przodu bidet, z tyłu tide i aids; słyszymy utwór hella „2012 and countless” – kiedy upływa druga minuta i zaczyna się „tekst” kawałka, pasażerowie wyskakują z pojazdu (mają na sobie dwuczęściowe kombinezony laboratoryjno-robotnicze, na nogach gumowce) i każdy biegnie do jednego z trzech boków białego pudła-sceny (tide do prawego, aids do lewego i bidet do środkowego), gdzie tańczą przyklejeni do wyświetlanych defekujących ukwiałów; odtąd każda z tych ścian będzie projekcją odpowiadającą poszczególnym postaciom; wyświetlane obrazy powinny migotać, nie muszą być realistyczne, mogą odzwierciedlać sferę nieświadomości; w międzyczasie samochód jeździ pusty; kiedy utwór dobiega końca, osoby wsiadają z powrotem i wyjeżdżają, o mało nie potrącając pojawiającego się na scenie proktologa ubranego w obsrany frak

proktolog: fekalcy gówniarze zasrańcy jak jeździcie kałożercy; nie znoszę tych elektrycznych popierdułek zresztą dokąd im się wydaje że jadą; dezerterzy; uciekają parszywcy to wbrew prawu; doniosę jednym guzikiem; nie rozumiem od czego tu uciekać przecież to raj; ludzie nauczyli się leczyć siebie i innych rzecz jasna też ludzi; wydłużyli życie tak że nie muszą się już rodzić; wynaleźli cudotwórcze szczepionki; poradzili sobie z najcięższymi chorobami fizycznymi i psychicznymi z padaczką stwardnieniem rozsianym schizofrenią z hivem grypą wszelkiej maści; są w stanie przewidzieć nieoczekiwany zawał i uporać się z każdym rodzajem raka poza wyjątkowo złośliwą odmianą jakiej właśnie teraz panuje pandemia; no i tutaj wchodzę ja który stoję w szeregu ostatniego bastionu naukowych nierobów od setek lat pakujemy czopki w każdą dupę lub płuczemy ją lewatywą; mamy też inne sposoby jakie z pewnością każdy chciałby poznać ale nie o nie mój czas jest cenny zwłaszcza teraz kiedy jesteśmy podmywani; zanim woda zaczęła nas podtapiać trwał przerażająco długi odpływ i susza a teraz odchylenie w drugą stronę; mordęga; przeklęta natura to przykre odbicie moralności którą przecież dawno temu odrzuciliśmy; do cywilizacji wróciły po latach przesądy otóż uważa się że jeśli proktolodzy poradzą sobie ze zmutowanym rakiem odbytu bez wycinania go natura ostatecznie skapituluje i cofnie wody jakie ma do swoich lejów które jej niegdyś wspaniałomyślnie wykopaliśmy bombami atomowymi; przesąd; czy to przesąd przecież one rzekomo zniknęły raz na zawsze; podobno zostały poczynione ostateczne ustalenia między cywilizacją a naturą polegające na tym że natura będzie od tej pory podlegała nie rynkowi a prawu więc nie będzie musiała zarabiać i biedować wtedy się od nas odpieprzy bo zagrozi jej wyrok; już nie jest nam potrzebna; ale dosyć tego plotkowania pod nosem bo mnie za karę zamkną w lesie albo gorzej; spieszysz się do pracy w laboratorium nieudaczniku (wycofuje się); jeszcze raz co robisz; spieszę się do pracy w laboratorium aby walczyć z plugawym (wychodzi; zza sceny nie słychać dalszego ciągu)

na scenie ponownie pojawia się pojazd z tymi samymi pasażerami
tide: zaczyna się dzień
aids: nowy wspaniały świat; tu już nie jest nawet tak wilgotno
tide: jak gdzie
aids: w cywilizacji a gdzie
bidet: może nie ma tu fal i bałwanów ale i tak są jakieś kałuże
tide: a to słońce
aids: właśnie tak wygląda słońce; przyznacie że jest tu o wiele lepiej
bidet: tu zgoda
aids: jest cudownie; rozejrzyjcie się; możemy już mówić; wreszcie możemy rozmawiać
tide: a tak rzeczywiście bardzo ładnie
bidet: powiem wam coś zakochałem się
tide: co zrobiłeś
bidet: zakochałem się nie rozumiesz; chciałem żebyście wiedzieli pierwsi ale też jedyni; nie rozpowiadajcie tego bo obowiązuje nas dyrektywa według której dopiero miłość sprowadza na nas samotność
aids: skoro zdezerterowaliśmy to czy obowiązuje nas jeszcze cokolwiek; zresztą nie mamy zbytnio komu teraz tego rozpowiadać i nie zanosi się na to żebyśmy kogoś w najbliższym czasie spotkali; a niby w kim się zakochałeś
bidet: w samochodzie
aids: w tym którym teraz jedziemy
bidet: a jakże
aids: w rzeczy
bidet: właśnie tak co w tym dziwnego
aids: niby to normalne tyle że ten zasrany samochodzik jest do niczego; daleko nim nie zajedziemy; mogłeś lepiej wybrać obiekt miłości
bidet: nie mów tak to niesympatyczne; na pewno słyszałeś że miłość nie wybiera
aids: akurat mnie to coś obchodzi; ja nie wybieram i nie zostałem wybrany; ten grat jest do dupy i wkrótce się o tym przekonasz
bidet: przesadzasz to solidny sprzęt sprzed epoki paskudnego raka
aids: jesteś w stanie wskazać coś konkretnego co kochasz w tym pojeździe czy po prostu go kochasz; czy kochasz go za bycie samochodem tym jedynym na całe życie czy za to że na przykład urzeka cię swoim wdziękiem którego ja nie dostrzegam; a może przeżyliście coś razem co was zespoliło; czy może cię jakoś podnieca; opowiedz nam o tym jestem bardzo ciekaw
bidet: naśmiewasz się ze mnie; po prostu kocham i już
tide: właściwie jak możesz kochać się w samochodzie
aids: jak możesz w ogóle kochać
tide: o właśnie; oto pytanie
bidet: i tak nie zrozumiecie
aids: biedactwo
tide: grunt że jakoś się toczy; najważniejsze że wyjechaliśmy; mam tylko nadzieję że w tym zamieszaniu nikt się nas nie doliczy; zresztą jesteśmy jedynie asystentami podproktologów i do niczego się nie przydajemy
bidet: przydajecie się co najwyżej do podcierania
tide wykonuje zamaszysty gest: my czy my
bidet: wy
aids: może nawet ktoś dostanie za nas robotę ale na pewno wtedy wyślą za nami oko
bidet: nie oczekiwałbym takiego wyróżnienia; wszystkie oka obserwują poziom napływającej wody; oka nie dbają już o ludzi; rozmawialiśmy przecież o tych tysiącach osób wbiegających na szczyty podtapianych wieżowców i skaczących w dół
aids: o lemingach
bidet: dokładnie; moglibyśmy przecież znaleźć się wśród nich
tide: jasne; słyszałam o ludziach-lemingach to zabawne ale jesteśmy cwańsi; nikt nie będzie podejrzewał że wyruszyliśmy w tę stronę
bidet: kiedy ci tłumaczę że oka i tak mają nas w dupie
aids: ale że nikt nie wpadł na ten sam pomysł co my żeby wyjechać
bidet: niby po co; ludzie mają co innego na głowie
aids: ciekawe co ci idioci mają w głowie; jako jedyni opuszczamy cywilizację odbytu; to niezwykłe
tide: a słyszeliście o tym że jakieś ścieki czy coś takiego w każdym razie nieczystości nie wytrzymują pod ziemią i mieszają się z podmywającą cywilizację wodą
aids: nas już tam nie ma; musimy o tym zapomnieć; wymazać; odtąd zamierzam wypełniać siebie czym innym

[…]

samochód staje
bidet: cholera; nie zrobisz mi tego
aids: ogłaszam oficjalnie że jestem jasnowidzem; materia zastrajkowała; uczcijmy to piciem wody (pociąga łyk z pojemnika); może coś przekąsimy
bidet: co to znaczy strajk
tide: dobra rada na dziś; mimo postępów przydałby ci się słownik
bidet: co to
aids: zapomnij; oddzielamy się od materii moi drodzy; do tego stopnia że to ona oddaje nam pole; poddaje się ale też nas porzuca; to wielki moment jestem podniecony
bidet: że co
tide: ok materia te sprawy super ale kurwa co teraz
aids: teraz by się przydał punkt ładowania ale przecież go nie znajdziemy i dobrze; kiedy ostatnio podłączałeś ten złom
bidet: niedawno
tide: kiedy
bidet: trzy dni temu
tide: trzy dni; to już na pewno nie ruszymy; przecież ten badziew trzeba ładować praktycznie codziennie; masz swoją pieprzoną miłość; chyba nieodwzajemnioną
wysiadają
aids: twoje planowanie prezentuje się fenomenalnie skoro nie potrafisz zadbać nawet o transport
bidet: znowu zaczynasz; uważaj niedługo może mi nie starczyć cierpliwości na twoje docinki; mój ukochany samochód; to nie jego wina
aids: i co niby możesz mi zrobić; wychował cię system bez przemocy przynajmniej fizycznej; za to wykastrowali twoją wolę i mózg o ile w ogóle coś takiego u ciebie występowało; twoim ojcem i matką jest system iluzorycznej wolności pełen przyjaźni wspólnej pracy karmiony syntetycznie hodowanymi zwierzętami i roślinami; system którego jedynym zadaniem jest eliminowanie wad konstrukcyjnych tego świata jakie sam wytwarza; została już tylko jedna drobna rzecz i z pewnością zapanuje wielkie wszechogarniające szczęście; ty w to wierzysz a jednocześnie decydujesz się uciec; nie rozumiem cię dlaczego; w moim wypadku jest to dość zrozumiałe w przypadku tide właściwie też; jesteśmy nieudacznikami cywilizacji; tylko poznawanie przez cierpienie powstrzymuje nas od samobójstwa a przynajmniej mnie; szukamy po omacku nowego początku; ale ty; przecież jesteś idealnym tworem tego świata musisz być trybikiem; romantyczny wypad za cywilizację z ukochanym samochodem się nie udał dlatego może lepiej weź swój plecaczek i zawróć póki pora
bidet uderza aidsa w twarz
tide: ojej
bidet: co ja zrobiłem nie chciałem
tide: pomogę ci wstać
aids: teraz przesadziłeś; nie zamierzam iść z tobą dokądkolwiek nawet na stołówkę w centrum proktologii; nawet słyszysz; właśnie zrzuciłeś z siebie jedną z fundamentalnych blokad jakie ci zainstalowali; tide też powinna cię zostawić; możesz nas skrzywdzić; jestem zbyt słaby fizycznie i boje się że mój intelekt wcale nie uzyska przy tobie jakiegokolwiek znaczenia
tide: nie wiem co mam robić
aids: lepiej uciekaj albo chodź ze mną
tide: nie; nie zachowujcie się jak gówniarze; bidet podaj aidsowi rękę
aids: rzeczywiście chcesz z nas zrobić gówniarzy proponując coś takiego
bidet: nie chciałem tego zrobić; nigdy czegoś takiego nie zrobiłem; nigdy nie uderzyłem; ale ręki nie podam; tak mnie nauczono że nie podaję; to przenosi choroby
aids: tak cię wytresowano
tide: hej jesteśmy proktologami nie musisz się bać o higienę
bidet: po pierwsze dawno nie dezynfekowaliśmy się w punkcie sanitarnym; poza tym jesteście młodszymi asystentami więc jeszcze wam trochę brakuje do czystości jaką ja reprezentuję; do tego wiadomo kim on jest i nie ufam jego zdrowiu; tylko spójrz jak wygląda
aids wyjmuje z samochodu torbę i chce odejść; tide łapie go za rękę; bidet grzebie w samochodzie
tide: nie chcesz tam wracać; zresztą jechaliśmy kupę czasu więc masz naprawdę daleko; jesteś kruchy twoje nogi nie poradzą sobie z takim dystansem; zrozumiałam że skoro zalazłam się już poza tamtym światem to jakby mnie nie było; nie ma nas rozumiesz; dlatego cokolwiek się zdarzy chcę tego doświadczyć bo i tak to nastąpi; otwieram się nie boję się widzisz; a ty będziesz płakał bo dostałeś po pysku; daruj sobie to żałosne; i ty chcesz coś zbudować; on nawet nie jest w stanie zrozumieć dlaczego to zrobił
aids: właśnie dlatego się boję
tide: uświadom sobie że nie możesz już tam wrócić
aids: wiem
tide: nie możesz uciekać od ucieczki; nasza wspólna ucieczka jest wielką odwagą ale ucieczka od niej to najgorsze wyjście; tchórzostwo
aids: może i tak
tide: to chodźmy
aids: ale nie z nim
bidet: ależ tak; tylko ze mną; sami sobie nie poradzicie; musicie pójść ze mną we dwoje; gwarantuję wam że nie pożałujecie; zresztą jak nie chcecie to nie idźcie; wami się nie przejmuję; bardziej mnie zajmuje czy będę w stanie zostawić tu mój ukochany pojazd
aids: żałować żałować; ja już żałuję; nie wiem jak mogłem na to pójść; a twój pooojaazd to sztuczne gówno na kółkach; (tupie nogami); w co ja się kurwa wpieprzyłem
tide: przestań już narzekać; jesteś po prostu słaby
aids: za to ty młodsza asystentko podproktologa możesz powiedzieć o sobie inaczej; moc od ciebie bije; tak samo ze zdecydowaniem; nie wiem co mam robić ojej nie wiem co mam robić; dokładnie tak się zachowujesz lepiej popatrz przez chwilę na siebie zamiast mnie pouczać; nikt nie będzie mnie pouczał
tide: może nie zrobiłam dotychczas wiele ale zrozumiałam że to teraz
aids: znowu te patetyczne bzdury
tide: aids musimy iść razem jeśli sam spotkasz wydalonych na pewno będziesz miał przesrane
cisza; tide i bidet szykują się do drogi; aids się waha; nagle obok pojazdu ukazuje się hologram przedstawiający postać proktologa; tide, bidet i aids błyskawicznie zbierają się wokół niego
proktolog: witajcie kochani asystenci; oko doniosło mi że zrobiliście sobie wolne; zajrzałem w wasze pliki identyfikacyjne; od początku pracy u nas nie mieliście dnia wolnego poza aidsem który rzekomo chorował i miał ich aż trzy; chłopcze twoja sytuacja jest niepewna; bidet jesteś wzorem nie zmarnuj tego; tide trzymaj się słusznej drogi; jasne odpocznijcie; to dobry pomysł żeby odpocząć przecież wiecie co wam najlepiej służy; cała dyrekcja centrum proktologii gratuluje wam wolnego; zapalcie sobie papierosa są w samochodzie przecież nie grozi wam rak prawda he; wolność jest najważniejsza ale z rozsądkiem; my jako obecni i przyszli proktolodzy jako jedyni jesteśmy chronieni przed pandemią doceńcie to; ale i my musimy się trzymać zasad; pamiętajcie należy się porządkować; wstawać o odpowiedniej porze zjeść porcję śniadania biegać oglądać wszystko co pokazują bo to ważne i rozmawiać przede wszystkim o pracy; musicie znaleźć sobie komórkę jajową nasienie albo chociaż partnera i się rozmnożyć; jednokrotnie; jeśli wchodzicie w tak zwane związki powinniście filmować choćby niektóre noce i udostępniać społeczeństwu dla dobra ogółu dla rozrywki i własnej satysfakcji; pamiętajcie o regularnej masturbacji lub przyjmowaniu tabletek zaspokojenia; powinniście raz w tygodniu zamawiać artykuły z centralnego sklepu; co najmniej raz w roku musicie szczerze porozmawiać o wszystkim z przełożonym proktologiem; i zasada kluczowa nie oddalać się od cywilizacji; dlatego lepiej zawróćcie i to zaraz albo zostaniecie zaliczeni do wydalonych a tego chyba nie chcecie; daliśmy wam wspaniałe imiona reprezentujące siłę naszej cywilizacji nie skalajcie ich zdradą
bidet: miłościwy panie proktologu tyle że zepsuł nam się pojazd
proktolog: oj biedne dziateczki napytałyście sobie biedy; lepiej szybko wracajcie raz dwa bo jutro już nie macie wolnego; pamiętajcie
bidet: tylko jak
proktolog: coś wymyślcie
aids: ale my zostawiamy cywilizację; waszą zasraną cywilizację odbytu
proktolog: co; waszą; otóż naszą wspólną; nie wygłupiajcie się dosyć tej dziecinady; cywilizacji nie da się porzucić; tylko ona może was wydalić nie proście się o to; nie mam wam nic więcej do powiedzenia poza jednym; dbajcie wiecie o co
 
[…]
 
aids: musimy skończyć paplać i zacząć działać; a jeśli spróbowalibyśmy osiedlić się w tym lesie
tide: tutaj
aids: choćby gdzieś w okolicy; znaleźlibyśmy jakieś dobre miejsce osuszyli je i postawili niewielki domek; polowalibyśmy; wy moglibyście się rozmnożyć ja byłbym wujkiem
bidet: kim; o czym wy mówicie osuszyć zbudować polować; macie o tym jakiekolwiek pojęcie; przestańcie fantazjować o pierdołach; musimy iść
tide: bidet ale dokąd się kierujemy; coraz mocniej mnie to kłuje
bidet: przestańcie się na mnie zasadzać; macie się mnie słuchać
tide: kto tak powiedział; niby czemu miałabym ciebie w ogóle słuchać a zwłaszcza słuchać się ciebie
bidet: już mówiłem
tide: to ja zostaję tutaj i buduję sobie chatkę
bidet: proszę zostań; i z czego ją zbudujesz; chcesz być fekalnym judaszem jak aids; tu jest wszędzie brudno; syfiasta woda liście ziemia drzewa jakieś wielkie krzaki
tide: to paprocie
aids: paprocie to bujda
tide: to prawdziwe paprocie; tylko dotknij
dotykają ścian sceny
bidet: tu jest syf; u nas wszystko jest czyste; nasze chodniki ulice budynki pokrywają całość; nie ma miejsca na ziemię i jej brud gdzie się gromadzą wstrętne zarazki; chcecie tu zachorować; podobno wydaleni łatwo dostają w lesie infekcji i umierają na różne choroby o jakich nawet nie słyszeliśmy
tide: to straszne
bidet: mam nadzieję że my jeszcze nie zachorowaliśmy
tide: o ja też; aids co robimy
bidet: nie podoba mi się tu; czuję się tu jak ryba bez wody na pustyni; chodźmy
aids: piękne porównanie; pewnie wzięte z programu co; wody masz tu akurat pod dostatkiem
bidet: zgnitej dzięki
aids: przynajmniej bez szamba; tide chcesz tu zostać
bidet: podobno są tu też żywe zwierzęta
tide: żywe zwierzęta; jak one sobie radzą bez ludzi
bidet: polują
tide: na co
bidet: na siebie i wydalonych
tide: jak to; te kury bez nóżek i taśmowo hodowane świnki i krówki; przecież one nawet nie mogą chodzić tylko rosną i dają nam czego potrzebujemy
bidet: to co innego; tu żyją prawdziwe zwierzęta
tide: a tamte to niby nieprawdziwe
bidet: dokładnie tak tamte są sztuczne; a tu prawdziwe i to drapieżniki
tide: agresywne zwierzęta; niemożliwe; i wydaleni ich nie pozjadali; aids słyszałeś o tym
aids: tak coś tam słyszałem; z tego co wiem siły są wyrównane
bidet: właśnie dlatego musimy się trzymać razem i iść zwartym szykiem zamiast dać się osobno podejść tępym ale przebiegłym zwierzakom; to znaczy wy musicie się trzymać mnie
tide: tylko dokąd mamy iść; co będzie nas przed nimi chronić; nie mamy żadnej broni
aids: dobra koniec; te wszystkie nasze dotychczasowe rozmowy były bezcelowe; oficjalnie je unieważniam; nawet nie wiemy dokąd idziemy; zresztą idziemy coraz mozolniej odpocznijmy zjedzmy; jestem już zmęczony
tide: ja też; moje nogi już same się uginają
zatrzymują się
aids: w takim razie zarządzam teraz
bidet znajduje gruby kij, podnosi wysoko i wtrąca się podniecony w wypowiedz aidsa: patrzcie; możemy walczyć drewnianymi kijami pałkami; właśnie takimi
aids: nie potrafię walczyć wolę liczyć na los; ale najpierw musimy
bidet przerywa mu: los; litości to chyba oczywiste że czegoś takiego nie ma; lepiej polegać na pałce
aids: wolność której szukaliśmy zakłada istnienie losu a pałka nie kojarzy mi się z wolnością; może dalibyśmy spokój z tą pałką co; porozmawiajmy
bidet: w żadnym wypadku; uzbrojenie to podstawa
tide: jestem pechowcem; nie chcę być pożarta przez dzikie zwierzęta
aids: zakładam że i tak wkrótce zginę więc jest mi to raczej obojętne
bidet: przestańcie biadolić bo naprawdę będę was okładał pałką
aids: to było do przewidzenia; nie sądziłem tylko że tak szybko użyjesz tego argumentu; uspokójmy się i porozmawiajmy
tide: już raz uderzyłeś aidsa wystarczy
bidet: mogę zrobić to ponownie; i ponownie; i znowu
aids: mam tego dość; nie myśl sobie że pozorny brak prawa ci na to pozwala; materia i rynek też działały na twoją korzyść teraz ich nie ma; twoja nijakość nie ma usprawiedliwienia w otoczeniu; pozostała cudowna natura i my; zero ludzkiej materii; ty nie stanowisz nowego prawa; jesteś nikim nie przestałeś nim być opuszczając
bidet uderza aidsa kijem w głowę; aids pada na kolana i stęka z bólu
tide: ojej

bidet: nawet jeśli byłem nikim to już nie jestem; pałka kruszy słowo
 
[…]
 

zmarnowani i brudni docierają na górę późnym, słonecznym popołudniem; otwierają drzwi strzelistego budynku i widzą kupę ludzi – siedem-dziewięć osób w mundurach; jedna z osób trzyma kamerę, której obraz wyświetla się na środkowej ścianie; na bocznych ścianach projekcje jakby akwariów z ukwiałami; na środku stoi lampa oraz stół usłany najróżniejszymi potrawami i napojami – głównie alkoholem, który piją; gwar; ludzie po dostrzeżeniu gości zaczynają rytmicznie pokrzykiwać w minimalnie niezsynchronizowanym wielogłosie
kupa ludzi: witajcie kochani nasi drodzy czekaliśmy na was; czekamy na każdego; przyszliście latać; dziś świętujemy narodzenie przyłączcie się
aids: czyje
kupa ludzi: narodzenie; świętujemy je codziennie i wychodzi nam to świetnie
tide: jesteście wydalonymi
kupa ludzi: w żadnym razie; chyba w życiu nie widzieliście wydalonego; to inni mają copyright na nędzę i taką samą śmierć; my jesteśmy innym tłumem; od czasu do czasu pomieszkujemy w ekskluzywnym eremie i oddajemy się naszemu hobby; jak to gdzieś było a w klasztorach upływało syte życie świętych ojców; to mniej więcej o nas
tide: jesteście świętymi ojcami; co to bo jakoś mi wypadło
kupa ludzi: nieważne to i tak tylko hobby; mamy takie zajęcie dla rozrywki; na co dzień jesteśmy zarządcami pozacywilizacyjnych spalarni; jesteśmy też duszą rasy a co wy tu robicie
aids: nie do końca wiemy bo nasz przyjaciel z którym szliśmy wiedział ale spadł z góry po drodze tutaj
kupa ludzi: ojej to wielka szkoda przykro nam przyjmijcie nasze wyrazy współczucia ale i tak musicie z nami świętować narodzenie; bawmy się; może złożymy sobie życzonka
tide: a co to są te spalarnie; aids wspominałeś mi coś o nich prawda
aids: niech sami ci powiedzą skoro są tacy towarzyscy i rozmowni
kupa ludzi: jasne że powiemy zwłaszcza że już nam się język rozwiązał; to tajemnica ale niech tam; w spalarniach jak sama nazwa wskazuje pali się; pali się cały czas; wszystkich jakkolwiek chorych i tak zwanych wydalonych; spalarnie to wspaniałe niby szklane konstrukcje; taki pic; przy okazji świetna lokalizacja cisza spokój to zawsze w cenie; spalarnie żartobliwie nazywamy ośrodkami leczniczymi; przekomiczne co; a jak tu dotarliście; przylecieliście
aids: pieszo
kupa ludzi: pieszo; skoro nie spotkaliście żadnego wydalonego to sami widzicie że ich nie ma; posypali się; ale cichosza bo ci co o tym wiedzą niczego nie mówią; dla swojego dobra bo każdy dba o swoje indywidualne dobro; skoro wam coś mówimy to tylko po to żeby zaraz mordę pod klucz; w porządku; inaczej byłoby nie najlepiej bo oko słyszy; z drugiej strony nie możecie wierzyć w ani jedno nasze słowo bo zaraz możemy opowiedzieć wam coś zupełnie innego; skoro nic nie jest zapisane nic nie jest pewne; mamy silny głos i możemy przebijać się przez czyjś bez większego trudu rysując odmienną historię dzień po dniu
tide: sęk w tym że spotkaliśmy
kupa ludzi: kogo
tide: wydalonego
kupa ludzi: jak to
tide: był jeden; właściwie jedna; co za różnica
kupa ludzi: niemożliwe; mieliście widzenie
tide: możliwe
kupa ludzi: gdzie
tide: w lesie na mokradłach
kupa ludzi: generalnie wszystko na dole to las i mokradła jedno i to samo; nie ma już samego lasu ani samych mokradeł; woda jest wszędzie podtapia nawet nasze spalarnie; co za bezczelność; wyobrażacie to sobie; poczekajcie chwilę musimy zadać sobie dość zasadnicze pytanie; czy chce nam się tym przejmować i tropić wydaloną; chyba nie; zresztą co nam jedna urojona wydalona pewnie i tak jej nie ma; bawmy się
[…]

Szczepan Orłowski

(1989) Dramatopisarz, krytyk teatralny. Absolwent dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. W wieku 16 lat debiutował opowiadaniem "Odwet" w antologii "Śmierć na dobry początek". Laureat konkursu na sztukę teatralną "Szukamy polskiego Szekspira" (2010). Stypendysta Marszałka Województwa Podlaskiego oraz MKiDN. Na scenie jako dramaturg debiutował spektaklem "I Ifigenia" w Teatrze Nowym w Łodzi. Obecnie współpracuje z Tomaszem Bazanem oraz Teatrem MAAT w Lublinie nad spektaklem na podstawie własnego tekstu i "Orlanda" Virginii Woolf. Urodzony w Białymstoku.

Zobacz inne teksty autora:

    Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

    Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |