Dyskusje
Redakcja Wakatu
Re-konstrukcja ekopolis w najnowszej polskiej literaturze. Z Marią Cyranowicz, Jakubem Momrą i Piotrem Śliwińskim rozmawiają Michał Czaja oraz Michał Kasprzak
Jakub Momro: Zapewne wszyscy tkwimy w tym paradoksie, ale chcemy zapomnieć, że przemoc czy te siły, które istnieją, mogą być twórcze i trzeba je zaakceptować, żeby możliwe było to, co Pan nazwał odróżnicowaniem, czyli znalezieniem miejsca artykulacji w przypadku krytyki dla tych podmiotów, które zostały podmiotowości pozbawione. Zostały pozbawione głosu w przestrzeni publicznej czy w przestrzeni estetycznej. Pojawiło się u Piotra określenie "sprawiedliwości". Myślę zatem, że powinniśmy zastanowić się nad taką sprawiedliwością…
Wiersze
Tomasz Dalasiński
Wiersze
Starczy jedna kropla,/ byleby nie uronić, uchronić pragnienie/ kobiet węszących źródło w daniu ujścia/ ciąży. Byle sięgnąć po-// czątek domu albo zwrotki, gdzie pamięć edytora/ podkreśla pomyłkę / Tam wyobrażam stancję/ jako wymię gwiazdy, puste łóżko w pokoju, pokoik w łóżeczku, rozmowę prowadzoną// na smyczy, ku gościom – wszystko, czego nie/ można już nazywać światem. Skąd wiem, że wódka/ w nowiu smakuje jak księżyc?, stąd zachowuję/ święto, kieliszek w kieliszku – taki owoc, by obrać// kurs na pożegnanie, taki sen, by udawać/ się w stronę potrzeby.
Szkice krytyczne
Jakub Wencel
Giorgio Agamben i profanowanie kapitalizmu
Profanować to, zdaniem filozofa, oddawać we władzę ludziom, w ich użytkowanie. Akt użytkowania przeciwstawiony zostaje aktowi konsumpcji, charakterystycznemu dla współczesnych społeczeństw zachłyśniętych "religią skrajnego kapitalizmu". Kiedy użytkowanie jest aktem profanacji, jak przekonuje Agamben, społecznie pożytecznymi uwalniającym potencjał emancypacyjny, tak konsumpcja jest utajonym pożeraniem; niszczeniem. Dążenie do nieograniczonej własności przenosi akt użycia w sferę prawa; użytkowanie…
Wiersze
Agnieszka Będkowska Kopczyk
Wiersze
jak poeta z poetą/ rok 1995/ rosyjski poeta/ z wizytą przyjacielską/ u poety serbskiego/ rozmawiają o ważnych sprawach/ patrząc na życie/ z perspektywy/ poetów wielkich/ narodów słowiańskich/ i wzgórza nad Sarajewem/ potem przechodzą do czynów:/ – Chcesz sobie postrzelać/ do ruchomych celów?/ Który wybierasz?/ pyta poeta serbski/ – Może na początek niech będzie/ jakiś staruszek, albo pies…/ mówi poeta rosyjski,/ bo głupio mu się przyznać, że/ właściwie nie chce strzelać do ludzi/ ale przecież Radowanovi/ się nie odmawia
Prozy i inne formy
Ola Wasilewska
Siema Izrael, kupo piachu
Czuję się jak redaktorzy Biblii, żaden z nich nie napisał, że to koniec, ale i tak powstały posłowia, setki końcowych przypisów, na co mi porządne zakończenia. I co tu przypisać czemu: Morza są martwe, morza są nazareckie, czerwone i śródziemne, a Jordanem spływają wody i mgły. Ale jakie tu są słowa do komentarzy: Języki Hulaulá, dzhidi i tacki to lokalni potentaci, liczeni w tysiącach. Na lotnisku wywiady, Mosady, zagrożenie w skali 1-6; potoczyłam mój rozbebeszony bagaż z szóstką naklejoną na każdą możliwą powierzchnię…
Szkice krytyczne
Julia Fiedorczuk
Gościnna: wstępne uwagi o kobiecie, etyce i estetyce
Podmiot gościnny przestaje interesować się samym sobą – swoim istnieniem, czy też, w ponowoczesnych wersjach tej samej historii, raczej już nudnym dramatem swojej własnej nieobecności (śmiertelności). Dopiero z chwilą rezygnacji z szeroko pojętego autotelizmu pojawia się możliwość życia, i to zarówno dla istoty, która patrzy, czuje i pisze, jak i innych form istnienia pojawiających się w polu jej widzenia. Podmiot gościnny jest zawsze niedokończony, zawsze dopiero powstaje, w odpowiedzi na…
Recenzje
Maciej Woźniak
O odwrotnościach wojny
I jeszcze tytuł – "Tak", okazujący się, po doczytaniu wiersza do końca, odmową dla dosyć wszechobecnego "nie". Na temat tego "nie" – na sztandarach męskich wojenek o narcystyczną podmiotowość, na folderach rozmaitych kulturowych botoksów, na tabloidowych ustach otwartych w czas kryzysów i zwątpień – warto poczytać w innych, nie poetyckich tekstach Fiedorczuk. My zaś wróćmy do wierszy, będących ostrożnie na "tak", choć negatywna alternatywa oczywiście tuż-tuż, a jej propaganda odnosi sukcesy. Takie upodobanie do rozpoczynania…
Wiersze
Barbara Klicka
Wiersze
Sen o siedmiu gwoździach w czaszce. Waham się, bo żadna/ z możliwości nie jest gotowa na sens. Ojciec mówi: pomyśl, nie krzyczysz./ Mówię ojcu: pokrzycz nie pomyśl. Mieszkam z tą kacią łapą, ona mnie/ karmi.// A teraz spójrz – poderwałam do tańca siedem gwoździ; siedmiu/ chłopcówz Albatrosa i jedna nieboszczka. Mieszkałam nad brwią,/ nad sutkiem, nad mądrym strumykiem, aż nastał czas eksmisji/ i wyprowadzania w pole.// A w polu zakłada się uprząż. Hej, uprząż zakłada się w polu. Niech/ żyją nieurodzaj i jałowe piaski! Niech ziarna padają na dna oceanów…
Recenzje
Natalia Malek
Patrzysz przez lupę na ten wasz przestworek, czyli o relacjach oko-ciało-język w wierszach Barbary Klickiej
Wiersze otwierające Same, samew głównej mierze skupiają się na doświadczeniu cielesności. Jest to jednak ciało "pokraczne" i groteskowe według Bachtinowskiej definicji: przygięte, przegięte, pieszczone tylko boleśnie (prądem albo zimnem) – kalekie ciało, w które "wgryza się" ślepy masażysta. Przeświecają przez nie procesy wewnętrzne, widać na nim ślady tego, co Bachtin nazywa "teatrem cielesności", lub też nieco uboższej…
Felietony
Sylwia Omiotek
Muzeum Niewinności
Gdyby nie łaskawość i hojność poetek, które podzieliły się ze mną kawałkami swojej historii, rzucając w paszczę gablot swoje zdjęcia, intymne pamiątki, fragmenty wspomnień, projekt nie miałby racji bytu. Liczyłam jednak, że dziewczyny nie oprą się pokusie przebabszczenia tej poważnej, męskiej przestrzeni. Bo tego nam właśnie trochę brakuje – legitymizacji naszych działań. Mamy tak mało swojej herstorii, zapisanej w poważnych annałach, że nie możemy pozwolić sobie na przywilej puszczenia jej z dymem. Za mało nas w muzeach…
Prozy i inne formy
Andrzej Szpindler
Gadający obrazek. Raport z międzysfery 4
Szliśmy do muzeum etnograficznego, jedną większą bandą, znaczy się większość ludzi szła miastem, niby nic, jak gdyby miasto miało być zbrylonym pojazdem piechoty, mało kto podejrzewał, że wszystkie telefony dzwonią w jedną mańkę i naraz, i na tym polega koźli ser. To jest: czarodziej. Więc szliśmy dzielnie niczym bifurkacja, jako ta parada mięsaków w twarzy, będącej twarzą, a i sumą wszystkich możliwych obiadów, coś podobnego do bufiastych pełzaków występujących w koronach drzew pod wpływem napowietrznej absencji…
Recenzje
Joanna Mueller
Herzensschatzi, komm o Glossolaliach Katarzyny Fetlińskiej
Na zaburzenia obsesyjno-kompulsywne cierpi (ach, jakże pięknie!) nie tylko język poetycki Fetlińskiej, ale też bohaterka filmu braci Quay – w krótkometrażówce milcząca, natomiast w "In Absentia, 2000" przemawiająca znerwicowanym głosem peelki (która pod którą się podszywa i w ile awatarek się rozszczepiają? – to trudno orzec, panie doktorze!). Oba dzieła – poetyckie i filmowe – choć rozgrywają się w sferze nasyconej surrealnością, odnoszą się do realnej osoby – Emmy Hauck, pensjonariuszki…
Felietony
Justyna Radczyńska
Profitrolki Zdrój
Jeżeli dawać wiarę wierszom, to Wisławę Szymborską na ruchliwej ulicy nawiedzała myśl, że twarze ludzkie nie są unikalne i oblicza zwykłych przechodniów mogły się już w historii zdarzyć. Idąc tym tropem, jeśli Natura powtarza swoje dawniejsze pomysły, to: "Może cię mija Archimedes w dżinsach,/ caryca Katarzyna w ciuchu z wyprzedaży,/ któryś faraon z teczką". Tego fenomenu można również doświadczyć, oglądając większe kolekcje dzieł sztuki. Gdy uważnie zwiedzamy, np. wśród rzeźb pochodzących z wykopalisk archeologicznych…
Wiersze
Urszula Kulbacka
Wiersze
ogień zajadał się benzyną, płonęła stacja.// nadawano sygnały ostrzegawcze przez węzeł, który/ łykał jak lignina. brzękały usta – jamka pusta, pusta./ póki tłoczono w nią spadź, przybywało zapasów.// wyczerpane. nie będzie słodyczy na święta: łaknij/ przez szybkę, przez dziurę w głowie ciastkarza. są w niej/ foremki w kształcie przejedzonych paniczów i panienek/ jak krynolina. można by wykrawać i wykrawać.// tymczasem karnawał wyciska miąższ z czego się da./ głodnych obdarowuje się złogami, od których/ gorączkują – oto najwytrwalsi zbieracze/ majaków.
Wiersze
Katarzyna Fetlińska
Wiersze
Herzensschatzi, komm. Bim, bam, bom, fantom, symptom,/ monochrom. Płynie prom// ku lepszemu światłu, ku świetlanemu lepiej, ku światłym/ lekarzom. Lepiej, lepiej, piej// koguciku o pozlepianych piórkach. Piano. Piasek w bucie/ i wśród piarżystych żyznych// nie do końca ziem. Myślę wiersz, piszę list, wwiercam/ się. Wierzę w wiersz. Stopnie// nasycenia słów. Stopię skałę, skamielinę, zmielę kamień,/ skłamię. Herzensschatzi, komm// ommm. Opłotki, plotki, płody. Kolumny. Kneble, knedle, krew/ i krewne w opłakanym stanie. Lepiej?// Lepiej? Wiercą się kwoki…
Recenzje
Katarzyna Zdanowicz-Cyganiak
Wsio (?) – o poezji Elżbiety Michalskiej
Doktor psychiatrii, zdradzająca od początku uprzedzenie i dystans, mechanicznie wykonuje czynności związane z diagnostyką pacjentki. Jej zachowanie przypomina "taśmową produkcję" słów i gestów. Właściwie wiersz mógłby posłużyć jako przykład tzw. sytuacji modelowej dla zwolenników antypsychiatrii. Mamy tu do czynienia z przerysowaniem odnoszącym się do przestarzałych metod badań (centymetr krawiecki do mierzenia obwodu czaszki), pojawiają się aluzje do rekwizytów związanych z systemem przesłuchań…
Wiersze
Katarzyna Zdanowicz-Cyganiak
Wiersze
ciemność resort spa// kiedyś byłaś nagrodą lub karą/ czymś na co trzeba było zasłużyć// ciemność// zgniło-zielone kolonie/ nielegalne biuro podróży// dziś jesteś salonem kosmetycznym/ z kaplicą i klimatyzacją/ trumny podziemne solaria/ i ja z taką jasną karnacją.// ***/ myślał/ pięknieje więc pewnie mi przebacza// a ona podeszła tak blisko tylko po to/ by wiedzieć – od czego się odwraca
Recenzje
Zofia Bałdyga
O Dominiki Dymińskiej przepisie na mięso
Dominika Dymińska rzuciła mięsem. Mięso ma sto siedemdziesiąt sześć stron i, jak mówi notka na ostatniej stronie okładki, jest powieścią dziewczyńską, cokolwiek to znaczy. Nie znam definicji powieści dziewczyńskiej, ale gdybym spróbowała ją skonstruować zgodnie z powszechną zasadą "nie znam się, to się wypowiem", myślałabym, że książka powinna być raczej niewinna, dość pastelowa, alkohol i popalane za szkołą papierosy występować powinny dość sporadycznie, z męsko-damskich zbliżeń najwyżej ręka w majtkach…
Szkice krytyczne
Michał Łukaszuk
Ludzkie flaki po wielkim wybuchu
Dominika Dymińska jest jakby wyjęta z koszmarnego widu Doroty Masłowskiej, czyli świata przedstawionego jej najnowszej książki Kochanie, zabiłam nasze koty. Konsumuje daimsy, delektuje się sałatką z rukoli, żyje na Facebooku, obsesyjnie się odchudza, ćpa i oddaje się całonocnemu, coweekendowemu pijaństwu. Jednak nie jest tak jednowymiarowa, papierowa i umysłowo zgładzona jak jej bohaterki. Obdarzona wyostrzoną świadomościąi manifestująca swoją językową podmiotowość, jest niezauważonym przez Masłowską pęknięciem…
Prozy i inne formy
Łukasz Dynowski
Opowiadania
Spojrzeli na siebie, na barany, upewnili się co do ławki i wiedzieli, że coś jest nie tak. Przechodzień udał dobrą wolę i przedłużyć chcąc – papierosa? – zaproponował, zainteresowany. Odmówili początkowo, ale barany zaczęły się zachowywać, a inne nadchodzić. Niektóre sunęły wolno, inne szybciej, ślepe za grą dzwonków, głuche łap. Sunęły i sunęły, tak, że chwilai – i po przestrzeni – szepnął, a on – po – szepnął. Odwrócił głowę. – Poprosimy jednak te papierosy – poprosił i przyjmuje papierosy. Siedzą i patrzą. W końcu, gdy och początkowe…
Recenzje
Adam Wiedemann
Znój (o nowej książce Waldemara Bawołka)
Parę najbliższych tygodni upłynie nam zapewne na rozmyślaniach, która lepsza: Dymińska czy Masłowska?i czy mówią nam te ich książki coś o rzeczywistości, czy przedostała się tam rzeczywistość i czy przypadkiem nie ucierpiał na tym żaden z jej istotnych aspektów, dzięki którym literatura ma jeszcze prawo istnieć. Nasuwa się jednak pytanie, czy w ogóle istnieje dziś literatura bez rzeczywistości, nie zawierająca jej w wymaganych proporcjach, przy czym mam tu na myśli oczywiście nierzeczywistość w ogóle…
Prozy i inne formy
Waldemar Bawołek
Litania
Jest tylko mrok, szara godzina. Na niebie pajęczyna błysków rozświetlająca wszystko to, co się jeszcze da – nagłe wybuchy światła. A tam dalej? Tam dalej całość milknie, w mrocznej, lecz jakże spokojnej przestrzeni. Tam dalej nie ma już nic, jedynie koniec świata. I te zaczerwienione oczy zmierzchu. Delikatny fiolet wgryzający się w zakrwawione źrenice chmur. Nagłe błyski nie pozwalają mi patrzeć zbyt daleko, na siną daleką otchłań nocnej przepaści.
Wiersze
Michał Kobyliński (vel. Gil Gilling)
Wiersze
oczywiste na drzewie są liście/ i listy twoje bezmyślne/ i twój w nich strach// może naprawdę jestem wariatem/ – a może tylko światem// od ostatniej jesieni dziewięć osób umarło/ a dziś znowu wrzesień i żar/ dziewięć osób zapiło się na śmierć// umarła monika/ na marskość wątroby/ z jedenastego/ wyskoczył stasio/ i gośka umarła/ smażąc jajecznicę// park jest coraz cichszy/ – już nie wrzeszczą moi pijacy// najgorszy jest moment kiedy trzeba wytrzeźwieć/ i zadać pytanie// po co dlaczego jak/ nie działają przecież od lat