Kolejna książka o poezji, a raczej o krytyce poezji. Oczywiście polska poezja się zmienia, bo wszystko się zmienia, skoro mamy nowy wiek, ale robi to – jak stwierdza Anna Kałuża we wstępie – „na wielu frontach” (czyżby nowa jakaś wojna?). W dodatku ma poważne „problemy”, które naturalnie trzeba zdiagnozować.
Po pierwsze: kultura masowa! Doprawdy, biedni ci poeci. Muszą jakieś specjalne taktyki wymyślać, żeby poradzić sobie z popem i kulturą masową. Nie mogą tak po prostu wyrzucić telewizora przez okno? Przecież nikt im nie każe zachwycać się Dodą Elektrodą. A to, że nie potrafią się wylansować… Tak naprawdę strasznie boli ich to, że nigdzie nie są obecni. Właściwie skąd to paskudne przekonanie, że poezji należy się jakieś specjalne miejsce? Nie ma żałośniejszego zajęcia niż pisanie wierszy. Nie ma też lepszego tematu do wydrwienia i obśmiania. Oczywiście poza kulturą masową. Ale to już passé. Teraz popularna staje się strategia niwelowania różnic między językami. Wszyscy jesteśmy utaplani w masowej popkulturze. Nawet kiedy wolimy być hipokrytami i krzyczeć, że to nieprawda. A kto robi z tego tragedię, ma na pewno już pięćdziesiątkę.
Po drugie: przeszłość. Podobno poezja polska znowu się nią zainteresowała. Wcześniej stawiała na prezentyzm i „no future” jednoczesne z „no past”. Wiadomo, każdy poeta ma jakąś przeszłość. Gdy nie jest ona dostatecznie „jakaś”, wtedy zajmuje się cudzą. Ostatnio mamy na tapecie trzy przeszłości: żydowską, powstańczą i peerelowską. Literatura faktu, proza i dramat wciąż nimi się „zachwycają”. To czemu by nie poezja? Zwłaszcza ta imitująca czy przedrzeźniająca formę klasycystyczną albo romantyczną.
Po trzecie: ciało. W poezji polskiej ma orientację. Nie tylko heteroseksualną. I to jest istotna… nowość? Poza tym poeci polubili ostatnio ciało w formie mechanicznej, a nawet cybernetycznej. A poetki zauważyły znowu, że ich ciało rodzi inne ciała. Najważniejsze to jednak nabranie dystansu do seksualności. W poezji jest ona grą znaczących. Używanie ciała jako sztandaru wolności to obciach. Łamanie tabu utraciło zdolność epatowania. Pomimo że poeci nadal po mieszczańsku stronią od abiektów. Bo podobno tak wypada w poezji.
Po czwarte: podróżowanie. Dzięki przystąpieniu do Unii stało się bardzo łatwe. Ale tutaj chodzi po prostu o opisanie przez każdego poetę jego własnego wewnętrznego świata poetyckiego. Zasadniczo jest nieźle: jedni robią to w cudzysłowie, inni starają się go pomijać, a jeszcze inni w ten cudzysłów nie wierzą. Wszyscy pragną jednego: dotknąć niemożliwego realnego. Po to, by uwierzono ich relacji, wyznaniu, przekazowi, pisaniu. Tak aby to pisanie nadal pozostawało sensowne. Dlatego podejmowane są wszelakie gry tekstowe podmiotu z obiektami.
A po piąte: mimo wszystko polska poezja wypada znakomicie. Tyle ciekawych stylów, koncepcji, punktów widzenia, wyobrażeń, wizji, niuansów, ujęć, spojrzeń, osobowości i wierszy. Anna Kałuża prezentuje nam szkice o 35 tomikach, przy czym robi to w odniesieniu do wielu innych książek poetyckich. Właściwie rzecz jest imponująca. Krytyczka stara się pokazać całe spektrum zjawisk w najnowszej poezji, nie ograniczając jej do poezji tzw. najmłodszej – omawia też tomy Różewicza, Rymkiewicza czy Zadury. Unika również typowej klasyfikacji: nie dzieli poetyk na nurty, tylko zajmuje się poszczególnymi motywami i ich przedstawieniami u konkretnych poetów. Autorka szkicuje przy tym tło kulturowe, a na nim demonstruje wcześniejsze dokonania poetyckie, które poprzedzają obecne zjawiska. Pragnie zatem wyśledzić zmiany, choć miejscami przyznaje, że są one drobinami.
Lecz po szóste: Autorka nie staje po niczyjej stronie. Do opisu tomików wykorzystuje podręczne wygodne konteksty z obszernej półki literaturoznawcy i badacza kultury, aby powołać się na znane autorytety. W tym zręcznym żonglowaniu cudzymi opiniami umyka z pola widzenia jej własne spojrzenie na poezję. Uporczywe trzymanie się iluzji obiektywizmu buduje wprawdzie niesamowite wrażenie fachowości, jednak skutecznie zaciera ślady autentycznej pasji krytykowania. To wszystko przy niezwykle suchym, rzeczowym stylu pisania powoduje, że książka jest niestety nudnawa. Zainteresuje oczywiście innych krytyków zajmujących się współczesną poezją oraz kilkudziesięciu poetów, których tomiki są tu przedstawione. Możemy więc jedynie wymagać od niej rzeczowości: i tu szerokie pole do popisu dla tych złośliwców, którzy uwielbiają wyłapywać niezgodności w cytatach, tudzież inne potknięcia warsztatowe krytyki poezji. Ale o tym, by książka Anny Kałuży mogła pobudzić kogokolwiek do dyskusji, można zapomnieć.
Anna Kałuża, Bumerang. Szkice o polskiej poezji przełomu XX i XXI wieku, Biuro Literackie, Wrocław 2010, s. 269.
Maria Cyranowicz
(1974) Poetka, krytyczka, pedagog, autorka pięciu tomików poetyckich. Sygnatariuszka Manifestu Neolingwistycznego. W 1999 roku otrzymała Nagrodę im. L. Frydego dla krytyka roku. Artykuły publikowała m.in. w Tygodniku Powszechnym, Tekstach Drugich, Czasie Kultury, Bez Dogmatu, Fa-arcie, Twórczości, antologii Rodzinna Europa. Pięć minut później. Współredaktorka – wraz z Pawłem Koziołem – książki Gada !zabić? pa]n[tologia neolingwizmu oraz (z Joanną Mueller i Justyną Radczyńską) antologii poezji kobiet Solistki (obydwie pozycje wydane przez Staromiejski Dom Kultury). Doktoryzowała się w Zakładzie Literatury XX wieku na Wydziale Polonistyki UW. Obecnie w ramach Kursu Kreatywnego Pisania w Instytucie Badań Literackich PAN prowadzi zajęcia z pisania form dziennikarskich. Uczy języka polskiego w warszawskich gimnazjach i liceach.
Zobacz inne teksty autora: Maria Cyranowicz
Recenzje
Z tej samej kategorii: