Wiersze

zwierzę, które nas nosi

tu się urodziliśmy – w garbie suchym i jałowym. takie są też
bezmleczne kobiety: matki bolesne od bezbolesnych dzieci,
bo to, czego nie ma, nie powinno boleć. a jednak przychodzą tu
całe wycieczki, mażą wystawy, brużdżą.nie dotykać znaczy
dla nich tyle co dotykać i badać paluszkami milimetr po milimetrze,

aż uzbiera się z tego kraj barwny i zimny. niewiele w nim ukryliśmy.
mamy tylko resztki kakao, ale w tym garbie nie da się nic ugotować.
zmarznięta woda jest kryptą, więc przechowuje znaleziska: to ötzi

i jego zabawki. łowca, który uścisnął świat i śmierć jednocześnie.

 

stare i nowe; alergeny

tak to się zaczęło? od praświata, z którego dworowano?
tamtejszy posłaniec biegł przez puszczę, niosąc
dzbanuszek. kiedy dotarł, zostało tylko ucho, szeptanie

na ucho. nikt nie chciał sięgnąć po ten ciężar, więc wziął go
król ciszy. odbito mu krtań jak zakładnika, ale gra nie stała
się przez to uczciwsza, dzieciństwo nie stało się dłuższe.
nie stało się wcale. kazano ssać spiż, który był materiałem
na pomnik i trutką zarazem. za razem raz: zdobywał cięgi
posłaniec durny, posłaniec tęgi. tak się pieści za złe wieści.

praświat, z którego dworowano, nie wylizał się z ran.
i przyszedł poświat uczulający jak orzechy albo ciepłe
mleko. wysypki, wysypki. stąd nasze plamki.

 

[ogień zajadał się benzyną, płonęła stacja]

ogień zajadał się benzyną, płonęła stacja.

nadawano sygnały ostrzegawcze przez węzeł, który
łykał jak lignina. brzękały usta – jamka pusta, pusta.
póki tłoczono w nią spadź, przybywało zapasów.

wyczerpane. nie będzie słodyczy na święta: łaknij
przez szybkę, przez dziurę w głowie ciastkarza. są w niej
foremki w kształcie przejedzonych paniczów i panienek
jak krynolina. można by wykrawać i wykrawać.

tymczasem karnawał wyciska miąższ z czego się da.
głodnych obdarowuje się złogami, od których
gorączkują – oto najwytrwalsi zbieracze
majaków. śni się pora święcenia pokarmu
i pora odbierania pokarmu. trzeba sięgnąć głęboko,
żeby wziąć wszystko: cały post, młodzieńcze zapachy

i napięcie prowadzące sygnał przez gardło, przez stacje.

Urszula Kulbacka

(1992) Poetka, studentka dziennikarstwa, public relations i marketingu medialnego na Uniwersytecie Warszawskim i w Szkole Głównej Handlowej. Laureatka wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich. Debiutowała cyklem "Drążenie" w antologii "Połów. Poetyckie debiuty 2010" wydanej przez Biuro Literackie. W 2011 r. zdobyła główną nagrodę w Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Jacka Bierezina. W 2012 roku ukazał się jej debiutancki tomik poetycki "Rdzenni mieszkańcy". Pochodzi z Ełku.

Zobacz inne teksty autora:

Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |