Kiedy do przyczepy, w której mieszka Divine, puka listonosz, zostaje przywitany słowami: „Jak mogłeś tu przyjść? Przecież tu nie ma żadnego adresu! Wynoś się!”. Divine nie akceptuje najmniejszego przejawu instytucji normalnego świata w swojej przestrzeni. „Wypierdalaj albo zginiesz!”
John Waters powiedział, że kocha wszystko, co najgorsze w Ameryce i właśnie o tym robi swoje filmy. Grzebie więc w śmieciach, tworzy z nich konstrukcje, buduje światy. Trash talk, czyli wulgarne i obraźliwe wypowiedzi, jest przeciwieństwem kultury wysokiej, konwenansów i elegancji. Ofensywny i bezczelny. A przede wszystkim zadowolony z siebie. Tak jak bohaterowie Watersa. Istotą jego filmów (które, zdaniem reżysera, nigdy nie miały być skandaliczne, lecz zabawne) jest właśnie radość czerpana z przekroczenia granic (perwersji, przyjemności i ciała). Powiedzieć, że kino Watersa coś portretuje lub rewolucjonizuje, to zdecydowanie za mało. Ono redefiniuje najbardziej podstawowe pojęcia: piękno, rodzinę i szczęście. Trailer Pink Flamingos nie zawierał żadnej sceny z filmu, składał się wyłącznie z reakcji widzów. Większość wypowiedzi brzmiała: „obrzydliwy”. Albo: „boski”. Ktoś stwierdził, że John Waters trzyma rękę na pulsie Ameryki, według jednego z widzów zaś włożył raczej kciuka w jej dupę.
Autor takich filmów jak Beksa i Lakier do włosów, a także Pink Flamingos, Polyester, Mondo Trasho, Female Trouble,Desperate Living i wielu innych stał się popularny w Polsce jako autor słów o tym, żeby nie sypiać z osobami, które nie czytają książek, i jeszcze kilku wypowiedzi o dużej sile internetowego rażenia. Twórca kina transgresyjnego w Stanach Zjednoczonych jest postacią kultową, zabiera głos na temat pornografii, obsceny, kolekcjonuje sztukę i dobrze się ubiera. William S. Burroughs nazwał go papieżem śmieci, a jego filmy zostały niejednokrotnie uznane za najobrzydliwsze na świecie. Waters flirtuje ze wstrętem, wywołuje torsje, żeby za chwilę pokazać nam coś romantycznego. Psie gówno i cekiny, błoto i pawie pióra, bieda i luksus. Grali u niego Johnny Depp, a także nikomu nieznani przegięci geje. A przede wszystkim Divine – drag queen o rozbuchanej kobiecości i cielesności. Wrażliwa i wyuzdana jednocześnie, w jej nieoczekiwanym pogrzebie uczestniczyły tysiące osób.
Do jednej z najbardziej rozpoznawalnych scen w trashowym świecie Watersa należy scena z Pink Flamingos (1972), kiedy Divine z lisem na ramieniu, nieprawdopodobnym makijażem, w butach na obcasach wychodzi z przyczepy kempingowej i wyrusza w miasto w poszukiwaniu miłości. Waters w swoich filmach dokonuje zestawienia gejowskiej estetyki, elementów glamowego blichtru z biedą i brudem. Epatuje złym smakiem, znakami luksusu w świecie białych śmieci, wyrzutków, zboczeńców. W Female Trouble (1974) wprowadza akcenty estetyki BDSM, lateksy, pankową surowość. Kobiety Watersa kochają rzeczy, fetyszyzują je, nadają im znaczenia. Bohaterka Female Trouble – krnąbrna licealistka Dawn (grana,oczywiście, przez Divine) − niszczy rodzinne Boże Narodzenie, bo nie dostała butów na obcasach. Wśród ulubionych rekwizytów Watersa znajduje się lakier do włosów – symbol pragnienia piękna, ale też przesady i kiczu – którym brzydkie dziewczyny z Female Trouble ciągle spryskują swoje ogromne, sztywne włosy. „Zazdroszą nam, że jeteśmy śliczne”, mówią. Do jednej z ciekawszych scen należy chwila, w której Dawn leży w szpitalu po operacji twarzy, gdyż została okaleczona i czeka na zdjęcie opatrunków. Wokół jej łóżka gromadzą się przyjaciele – hipisi, geje, artyści, którzy czekają na odsłonięcie jej twarzy jak na premierę dzieła sztuki. Okazuje się, że twarz Dawn pokrywają blizny, jej powierzchnia jest nieregularna i chropowata. Ale kto powiedział, że piękna twarz jest gładka? Przyjaciele bohaterki wydają jęk zachwytu: „Jesteś piękna”. Dawn przegląda się w lusterku i mówi: „Tak myślicie? Może i macie rację”. U Johna Watersa nie ma brzydoty, ponieważ nikt o niej nie mówi, nikt nie ma też kompleksów. Jego aktorki, często niestandardowe, całkowicie odmienne od klasycznych piękności, stare i grube, zawsze czują się piękne. Tak są też postrzegane przez innych. Zakładają obcisłe lateksowe stroje, pokazują piersi, nogi. Edith Massey bez zębów, ale za to z czerwoną szminką zawsze jest seksi. Divine uprawia seks, zakochują się w niej mężczyźni. Filmy Watersa pełne są radosnej namiętności.
Najobrzydliwsi ludzie na świecie, jak mówi o sobie rodzina Divine, czyli jej matka (siedząca w kojcu, skrzecząca, interesująca się tylko jedzeniem jajek − maszyneria skupiona wyłącznie na trawieniu), syn (uprawiający seks z kurczakami) i młoda przyjaciółka, tworzą harmonijną wspólnotę. Edie grana przez Edith Massey to postać matki na miarę kina Johna Watersa.Zamknięta w boksie, wymagająca opieki, szalona − jest właściwie zaprzeczeniem figury matki. Aktorka wynaleziona przez Watersa w jednym z barów w Baltimore robiła wszystko, czego chciał od niej reżyser, założyła punkowy zespół Edie and the Eggs i została gwiazdą. W Female Trouble stara się przekonać swojego syna (a może kochanka, nie jest to jasne), żeby został homoseksualistą. „Życie hetero jest chore i nudne. Boję się, że będziesz pracował w biurze i miał dzieci”, mówi. Tradycyjna rodzina – symbol Ameryki u Watersa staje się najbardziej podatną na artystyczne prowokacje przestrzenią i wartością.
Pink Flamingos jest obrazem niejasnych relacji opartych na wolności i braku logiki. Bohaterowie tego filmu poprzez życie poza systemem, życie przestępców i degeneratów tworzą nieformalne, intensywne związki. Nie dotyczy ich żaden ekonomiczny problem czy hierarchia społeczna, ponieważ tworzą własną. Dokonują odwrócenia wszystkich wartości. Fabuła koncentruje się wokół sporu rodziny Divine z małżeństwem Marble o miano najbardziej plugawych ludzi na świecie. W innych z kolei filmach Watersa odnajdziemy kwestionowanie instynktu macierzyńskiego (Female Trouble), kompromitujących się ojców-nieudaczników i gwałcicieli. A najsilniejszą więzią jest przyjaźń.
Polyester (1981) to z kolei obraz męki, jaką przynosi próba sprostania rolom społecznym. Francine Fishpaw – główna bohaterka (Divine) to kobieta w nieustannej histerii. Przerysowana, egzaltowana, robiąca miny, gesty, łapiąca się za głowę, szlochająca. Po raz kolejny Waters za pośrednictwem swojej muzy wygłasza pogląd na temat kobiecości, która istnieje tylko w pozach. Już w Mondo Trasho (1969) Divine pojawia się w kontekscie kobiecych modeli – Matki Boskiej i Marylin Monroe,ze swoim teatrem hiperkobiecości dekonstruując ideę płci. Zanim ktokolwiek (w Polsce na pewno) usłyszał o gender, zanim Judith Butler napisała Uwikłanych w płeć (czyli w oryginale Gender Trouble, pracę, która już samym tytułem nawiązuje do filmu Watersa Female Trouble), Waters w swoich śmieciowych filmach mówił nam: każdy może być kobietą, a więc kobieta nie istnieje. Świat filmu Polyester to parodia ról, w które wchodzimy jako członkowie rodzin. O ile w Pink Flamingos każdy jest, kim chce, czyli w efekcie nie wiadomo, kto jest kim, to w Polyester córka jest córką, mąż mężem, a syn synem. Córka cały czas tańczy, ucieka przez okno, rzuca szkołę, zachodzi w ciążę, z radością informuje, że zrobi sobie aborcję i umawia się z najbardziej zbuntowanym chłopakiem w szkole. Syn jest ponurym, małomównym zwyrolem, a mąż zdradza, daje pieniądze, ale poniża, a w końcu porzuca Francine. Cały jej świat się wali, kobieta zaczyna pić. Przyjdzie jednak taki moment, że wszystko „się ułoży”. Wtedy przytuli swoje dzieci i powie: „Nie jest tak trudno być normalnym”. Waters wPolyester kpi też z amerykańskiego kina, które opowiada wciąż tę samą bajkę o sielankowych przedmieściach i przedstawia atrapy ludzi wolnych, białych, bogatych i szczęśliwych (jak mówi o sobie i swoim kochanku jedna z bohaterek filmu). Reżyser maluje więc karykaturę klasy średniej, w której jedyną autentyczną rzeczą jest rozpacz Francine.
Jednym z bardziej interesujących wątków poruszonych w Pink Flamingos jest sposób pojmowania perwersji. Spór pomiędzy rodziną Divine a Connie i Raymondem Marble stanowi najlepszą wariację na temat granic normalności i ich płynności. Raymond i Connie pragną zostać najobrzydliwszymi ludźmi na świecie i ukraść ten tytuł Divine. Nigdy im się to nie uda z kilku powodów. Po pierwsze, są heteroseksualnym, białym małżeństwem. Po drugie, mają pieniądze, a co za tym idzie dom i inne dobra materialne. W jednej ze scen wyciętych z filmu Divine zagląda za fotel w mieszkaniu Marble i zaczyna wrzeszczeć przerażona i zniesmaczona (bohaterowie Watersa ciągle krzyczą, w jego filmach panuje nieznośny chaos, aletrashowość kina Watersa na poziomie formalnym to osobny temat): „O, Boże! Centralne ogrzewanie!”. Marble mylą perwersję i plugastwo ze złem. W ich aktach przemocy, gwałtach nie ma jednak fantazji. Divine w jednej ze scen szydzi:„Kiedy ona obciąga mu swoimi wąskimi wargami i zębami dziesięciolatka, to on myśli, że ma najlepsze obciąganko w całej Ameryce”. Kiedy więc Marble przysyłają Divine gówno jako prezent urodzinowy, wszyscy są oburzeni. Nie dlatego, że to okropne. Dlatego, że to bez polotu. W jednej z ostatnich scen filmu Divine (i robi to naprawdę) w ubraniach „Fancy”, przy dźwiękach amerykańskich rokendrolowych szlagerów (które są soudtrackiem wszystkich filmów Watersa) klęka delikatnie na asflacie po to, żeby zjeść z uśmiechem psie gówno. Marble nie są w stanie wyobrazić sobie życia innych ludzi. Z perspektywy swojego dobrobytu nigdy nie zrozumieją inności. Ze swoimi farbowanymi włosami i wyrafinowanymi stosunkami symulują ohydę i bunt. Dziewczyna wysłana przez nich na przeszpiegi do domu Divine nie potrafi opisać tego, co tam zobaczyła. Kiedy Divine i jej syn włamują się do domu wrogów, od razu przeprowadzają atak na ich przedmioty. Liżą poręcze, dotykają mebli, ślinią blaty. Symboliczne naznaczanie przestrzeni wrogów wieńczą radosnym aktem kazirodztwa:„Mamo! O tak! Mamo! Liż moje jaja!”. Kiedy przyjęcie urodzinowe Divine kończy się zbiorowym aktem kanibalizmu (czy to nie dwa największe tabu? Kazirodztwo i kanibalizm?), małżeństwo Marble czające się w krzakach dzwoni na policję. Divine zwołuje z kolei konferencję prasową i mówi: „Zabić wszystkich. Teraz”.
Filmy Johna Watersa miały być atakiem na hipisów, miały być pankowym głosem oporu. Przekroczyły jednak pankrokowe wyobrażenia o rebelii. Bo czy można na pankowej scenie znaleźć inną tak transgresyjną i wyzwoloną postać jak Edith Massey śpiewająca: „Who in the hell do you think you are? I’m queen of punk and you better know who you really are! Going nowhere real fast!”. Waters kręcił filmy o ludziach, których ciągle ktoś wysyła do psychiatryka, grozi im zamknięciem, o ludziach, którzy może i są biedni i brzydcy, ale za to szczęśliwi i zadowoleni z siebie. A czy jest coś bardziej wywrotowego niż pokazanie antywzorca, który się bardzo cieszy? Kiedy Dawn z Female Trouble ze swoją zmasakrowaną twarzą wykonuje szalony taniec i krzyczy: „Jestem tak kurewsko piękna, że sama nie mogę tego znieść!”, wiemy, że może zrobić wszystko. I rzeczywiście robi.
Emilia Konwerska
Literaturoznawczyni, publicystka, pracuje w kulturze i mieszka w Olsztynie. Współpracuje z "Krytyką Polityczną" i "Gazetą Wyborczą".
Zobacz inne teksty autora: Emilia Konwerska
Szkice krytyczne
Z tej samej kategorii: