wieczorne miasto kotłowało się swojej niecce niby czarna zupa, garnirowana szkłem i światłem, targana bulgotami tajemnic
i występku; szczekały psy, zawodziło metro, ktoś, kogo gwałcono lub po prostu wyrywano torebkę krzyczał okropnie w dali
i sztuczne ognie tryskały w ciemność nad rzeką, obiecując, że może zdarzyć się jeszcze wszystko
D. Masłowska
perystaltyka miasta
jeżeli chcesz mnie naśladować prześladuj
nie potrzebuję światła by przemienić
w wino poczucie wstydu pobieranie napisów
(do niewyraźnych twarzy przepitych i
przepalonych jak żarówki które wyszły z mody)
obcowanie wyobcowanych same alieny
bez możliwości przewinięcia lepkość rąk
wymiocin filozofia wojowników ulicznic
zamknięci w nocnym smogu który oddycha
nami feerią neonów wszechobecnych śmieci
przypadkowy seks w smrodzie źle strawionego
piwa czosnku i bógwieczego czy urządziłaś już
swoje wnętrze zmazałaś braki figury nadgorliwość
czasu ukołysałaś przepaść nie musisz błagać
mostu by pozwolił wrócić na drugi brzeg
to miejsce nie umiera nigdy więc teraz śpij
zdąży cię strawić i wypluć jeszcze wiele razy
odpucowany
ograniczę się do rubryki wypadków
może coś ci się stało że nie piszesz
a może chcę byś tam był i ta myśl
jest niezwykle zapładniająca
pewność że zgoliłeś zarost pachniesz
a nieuporządkowane włosy leżą na asfalcie
formuła sztuki która łączy grę świateł fleszy
z podtekstem krwawych fantazji
już nie jesteś idealny odświeżony
został jeden rozsmarowany wymiar
ja zapłakana z gazetą w ręku
i spokojem że już mnie nie zdradzisz
kobieta to dziwne stworzenie tęskni zawsze do złego