Tłumaczyła: Aneta Kamińska
Chłopiec-gazeciarz
Puśćcie chłopca-gazeciarza, żeby się ogrzał,
on ma podeszwy w rozmiarze czterdzieści pięć
oraz pustą klatkę w płucach
i na języku.
Ptaszek wyfrunął,
zamieniwszy się w drukowane litery
i chłopiec na niego poluje,
zapominając o jedzeniu i odpoczynku.
Ludzie, bezdomni, budowniczy
miejskich kloak
i linoskoczkowie z powołaniem,
nie dajcie zginąć chłopcu
tylko dlatego, że
zbytnio wydłuża się na wszystkie strony,
kiedy tęskni.
Solidna dozorczyni
Zatrzymajcie chłopobabę,
która całą noc zamiata podwórko,
skrobiąc cement – miotłą z blachy!
Pewnie przeżywa wielkie nieszczęście –
utratę dzieci, rozstanie z najdroższym –
i zgarnia kupy pożółkłych liści,
nawet kiedy w środku lata w upał
wszyscy siedzą koło wody,
sącząc napoje chłodzące.
Ale wokół niej
zawsze jest jesień i pożółkłe liście,
bo ona ciągnie za sobą
swój mikroklimat,
wypalając dziury w przyrodzie.
Dlatego też zmniejsza się ozon na planecie.
Biedni ludzie i biedna dozorczyni.
Dopóki nie jest za późno,
podarujcie i jej
choć szczyptę miłości!
Kobieta sprzedająca kasztany jadalne w strefie dla pieszych
Kobieta, która w strefie dla pieszych
sprzedaje gorące kasztany jadalne,
ubrana w kamizelkę z blachy
bije się kułakiem w piersi,
nawołując przechodniów,
żeby zatrzymali się i za małe pieniądze
nacieszyli się jedzeniem,
z powodu którego
Aleksander Macedoński
wybrał się do Indii,
mając na uwadze bezdomnego na rogu,
który już z samego rana
raczy się piwem
i mocniejszymi napojami,
żeby dostać się do tych krajów,
do których nie dostał się żaden zdobywca.
Kobieta, która sprzedaje gorące kasztany
z miotłą na głowie,
ma dwa doktoraty,
kilka opatentowanych wynalazków
i stosy niezapłaconych rachunków
swojego ukochanego męża,
który uciekł do gorętszych szerokości
z nieletnią ślicznotką,
zostawiając jej troje dzieci,
które trzeba karmić i wychowywać.
Ale po to właśnie istnieją kobiety,
żeby trzymać świat na swoich ramionach
i gorące kasztany jadalne,
nie tylko kaganki na tej drodze,
ale i drogę
do samodoskonalenia.
Policjant z jabłkiem latającym wokół niego
Jakiś przechodzień
rzucił mu jabłko,
chcąc ułatwić mu
wyczerpującą pracę.
A to jabłko
trafiło
na jakąś niedorzeczną orbitę
i lata wokół niego,
przeszkadzając w kierowaniu
ruchem drogowym.
Dzieci wołają, żeby
nie tak gęsto machał rękami
i dał możliwość jabłku upaść.
Tylko że statut miasta
nie pozwala wtrącać się
osobom cywilnym
do kierowania ruchem
i nieszczęsny policjant
z jabłkiem latającym wokół niego
pozostaje jedynym świadkiem
zaginionych cywilizacji.
Skutki niedbałego sprzątania
Gospodyni domowa
nie zdążyła
wytrzeć kurzu z mebli
i chaos, od razu
korzystając ze sposobności,
rozsiadł się na podłodze,
i głośno mówił:
Wreszcie można
rozprostować nogi,
przecież wszystkim żywiołom
poodrąbywano kończyny!
Ale gospodyni niezauważalnie
podeszła chaos z tyłu
i ostrożnie
podrapała mu
szczotką grzbiet.
I to chaosowi
tak się spodobało,
chociaż zrobiło
niemałą wyrwę w jego ciele,
że do tej pory leży
na dywanie,
otwierając tylko
jedno oko
i strasząc
nieproszonych
gości.
Sprzedawca obuwia
Sprzedawca, który oprócz obuwia
na ulicę, sprzedaje obuwie
do chodzenia na księżyc
i na najbliższe planety.
To buty z małymi
wiatraczkami do chłodzenia
i ogrzewania oraz z antenami
dla nastroju.
Bo kiepski nastrój
niweluje energię
do komunikacji,
a lotnik pozaziemski
musi mieć ekwipunek
nie tylko na koszmary w snach
i burze magnetyczne,
ale i na kręgi ciszy
w sobie samym.
Ślepy żebrak z pieskiem
Rzućcie bodaj grosik
do skarbonki ślepego,
który żebrze razem
ze swoim pieskiem,
przygrywając na fujarce,
od dźwięku której
ludzkie głowy wyciągają się
jak trąby.
Piesek przy tym podskakuje
i porusza się w powietrzu
po tylko sobie widocznych linach.
Bądźcie miłosierni
dla żebraka z pieskiem,
bo piesek to nie całkiem piesek
i żebrak może się okazać
odźwiernym innych światów.
A egzamin z ludzkiego
miłosierdzia
to nie tylko jedyna sposobność,
żeby dotknąć
niewypowiedzianego,
ale i punkt orientacyjny
w skomplikowanym grafiku
poruszania się na innych częstotliwościach.
Sprzedawca karmelizowanych orzeszków
Sprzedawca karmelizowanych
orzeszków
miesza je długą
drewnianą łyżką
w blaszanym kotle
i za każdym razem, kiedy się nachyla,
obsługując klienta,
rozbłyska nad nim gwiazda
i widać jego operowane
ogromne serce,
stąd
przez źle zaszytą ranę
wysuwają się na zewnątrz
latające przezroczyste talerze
pozaziemian,
którzy uśmiechają się
i wymachują chusteczkami,
zapraszając publiczność
na przejażdżkę do najbliższej
galaktyki.
Ale każdy ogranicza się
do karmelizowanych orzeszków
i sprzedawca wyprostuje plecy
przed rozbłyskiem kolejnej
supernowy.
Emma Andijewska
(1931) Ukraińska poetka, prozaiczka i malarka. Urodziła się w mieście Stalino (obecnie Donieck), ale od 1943 r. mieszka na emigracji, w USA i Niemczech. Autorka wielu książek poetyckich i prozatorskich, wydawanych zarówno ma Ukrainie, jak i zagranicą. Ukraińskie czasopismo „Ji” ogłosiło rok 2004 Rokiem Emmy Andijewskiej i przez ponad 12 miesięcy publikowało fragmenty jej twórczości oraz omówienia. W roku 2018 została laureatką najważniejszej ukraińskiej nagrody literackiej – Państwowej Nagrody im. Tarasa Szewczenki.
Zobacz inne teksty autora: Emma Andijewska
Wiersze
Z tej samej kategorii: