Reklama to jedyna gra w naszym mieście

Jak rozpoznać wiersz, gdy się go widzi…
Stanley Fish, Interpretacja, retoryka, polityka

Wyjść poza wiersz? Czy to w ogóle jest możliwe? Idąc tropem Stanleya Fisha, chyba nie, skoro wszystko, co znajdzie się w obrębie oddziaływań systemu, który moglibyśmy nazwać instytucją literatury, automatycznie staje się jego integralną częścią. Nie ma więc niczego, co by było zewnętrzne wobec wiersza, bo jeśli coś przyjmiemy za wiersz – wierszem się stanie. Wystarczy tylko zadbać, jak twierdzi Fish, o uznanie centralnych instytucji lub (jeśli ktoś wierzy w demokrację) wspólnot interpretacyjnych.

Bo każdy system posiada swoje centrum lub centra, które dokonują instytucjonalnego zagnieżdżenia a tym samym wpisują w literaturę akty normatywne obejmujące szereg obostrzeń wobec tego, co można w poezji a czego nie można, jak mamy to robić, co należy uznać za spełniające kryterium bycia wierszem i w końcu chyba najważniejsze – co „dobrym” wierszem jest.

Ale nierozerwalnie w poezji polskiej istnieją również peryferia, te szalone dziwności, które ciągle wymykają się zagnieżdżeniu i tylko my czytelnicy, krytycy możemy uczynić z nich nowe centrum. Ów proces (gest) przesuwania tego, co poza, w to, co centralne i obowiązujące, wydaje mi się najbardziej fascynującym zjawiskiem, zaś według Fisha stanowi podstawową zasadę organizującą społeczny wymiar tego, co nazwać możemy literaturą w ogóle.

Z drugiej strony, nie ma już chyba miejsca, którego nie objęłaby swoim działaniem dekonstrukcja, rozpuszczając granice tekstów, gatunków literackich a tym samym definicję wiersza. Ale skoro nie można napisać już nic nowego, czy oznacza to, że wszyscy poeci powinni złamać pióra? Na szczęście i ku zdziwieniu filozofów, wciąż jednak odkrywamy coś, co wydaje się świeże i inspirujące, pobudzające do ruchu odśrodkowego, odinstytucjonalnego. Dzieje się tak może dlatego, że niektórzy poeci/ poetki nie chcą ulegać obowiązującym dykcjom, kanonom i piszą z założenia „złą poezję”. Autorzy ci zmuszeni są często przebijać się przez gruby mur zmurszałych poetyk, podtrzymywanych jak trup pod respiratorem przez krytyków i włodarzy tej dziwnej instytucji zwanej literaturą, których jedynym sensem jest trwać, utrzymać status quo.

Jedną z takich poetek wojujących, które nie potrafiły ugryźć się w język i pozostać w obrębie dominującej wspólnoty interpretacyjnej, okazała się debiutująca niedawno Kira Pietrek. I to właśnie o niej miał być ten tekst. Jak się jednak okazało, nie można mówić o Kirze bez innych, jej podobnych. Mam tu na myśli chociażby Jarosława Lipszyca, Szczepana Kopyta czy Marysię Cyranowicz. Każdy z tych autorów przyjął inną strategię wyjścia poza wiersz i ich metodę chciałbym tutaj również zanalizować i opisać.

Ale po kolei. Język Korzyści, bo taki tytuł nosi książka Kiry, to termin zaczerpnięty z języka reklamy i marketingu. Oznacza on sposób prezentowania przedmiotu (produktu) nie poprzez neutralny opis, ale korzyści, jakie odniesie ten, który ów przedmiot posiądzie. Powyższy zabieg ma kolosalny wpływ na odczytanie całej książki – za jego pomocą Kira wpisuje we własne wiersze narzucaną na czytelnika strategię interpretacyjną. Czytając, stajemy się uważniejsi i bardziej podejrzliwi wobec „dzieła”, które, jak chciał Hayden White, nie ma być jedynie banalną redukcją symboliczną czy mimetyczną próbą opisu rzeczywistości. Słowa Kiry są rzeczywistością, są jakby wyjęte z niej. Odnosimy wrażenie, że wszystkie frazy autorka zacytowała, skopiowała z puli gotowych zdań, jakie składają się na naszą kulturę. Próbujemy je „wygooglować”, ale okazuje się, że nie jest to ten sam zabieg, którego dokonał Lipszyc w Mnemotechnikach. Wszystko jest sfabrykowane, zmyślone, my jednak czujemy się w tym zmyśleniu nad wyraz swojsko, wszystko brzmi podejrzliwie znajomo.

Ale czy tak ma wyglądać to „odgnieżdzenie”? U Kiry dokonuje się ono na dwóch płaszczyznach. Z jednej strony poprzez wspomniane replikowanie języków głównie biologicznych, społecznych bądź prawniczych, które pierwotnie nie pełnią funkcji poetyckiej, są spoza wszelkiej poetyki, a pojawiają się zapewne po to, by zilustrować mechanizm kształtowania się tego, co wtórne wobec samego tekstu, który widzimy a chcemy nazwać wierszem. Na początek przeczytajmy Manifest:

edukacja seksualna
w gimnazjach sprowadza się
do lekcji wychowanie
do życia w rodzinie
celem tych zajęć jest

przyjęcie integralnej wizji osoby
wybór i urzeczywistnienie wartości
służących osobowemu rozwojowi

Myślę, że Fish bardzo polubiłby ten fragment. U Kiry funkcja poetycka zostaje narzucona na języki z taką łatwością, że należy się autorce wielkie uznanie. Ale nie można zapomnieć, że jednocześnie są to wiersze o silnej performatywności, bo jak wiemy – reklama ma działać, ma kształtować rzeczywistość, nie ją naśladować. Czy jest to działanie, o które chodziło White’owi? W pewnym sensie okazuje się, że tak, i choć może daleko nam do biblii, to przecież wciąż mamy do czynienia z symbolicznym wymiarem rzeczywistości, w której tekst artystyczny (w tym wypadku Kiry) nie pozostaje bierny. Relacja język – świat, która wydawała się być tak bardzo wątpliwa dla niektórych poetów i krytyków (wystarczy wspomnieć nieszczęsną antologię Na grani), okazuje się zbyt silna, by w ogóle się z niej wydobyć. Poezja Kiry jest więc doskonałym dowodem na to, jak bardzo mylili się ci, którzy zwątpili w możliwość działania literatury. To, co dokonuje się w przestrzeni symbolu, nie pełni już funkcji sakralnej, ale użytkową. Literatura nie musi deklarować zaangażowania, bo oddziaływanie wpisane jest w nią samą. Zresztą, kiedy prześledzimy wszystkie wiersze Kiry, ciężko jest nam ocenić poziom owego zaangażowania w jakąś jasną ideę czy politykę. W wierszu Manifest Kira pisze:

Robotnicy nie będą za zniesieniem pracy
Tylko za podwyżkami

Jest to oczywista aluzja do frazy z utworu Kopyta dział promocji:

ceny energii rosną a płace górników nie
czy to jest jeszcze poezja

Gdybyśmy zestawili te dwa zdania, moglibyśmy domniemywać, że Kira swoją strategię wyjścia poza wiersz realizuje właśnie na poziomie polityczności, jaką odnajdujemy u Kopyta. Tak jednak nie jest. Poetka nie tylko nie marksizuje, nie tylko nie agituje, co nawet nie deklaruje sprzeciwu wobec władzy, którą sprawuje współczesny kapitalistyczny świat rynku i reklamy. U Kiry mamy jedynie próbę diagnozy, a nawet zgodę na zastany porządek. Ona nie liczy na zmianę, nie wierzy w nią, a jeśli tak, to wyłącznie przy wykorzystaniu tego, co nam nasza kapitalistyczna kultura oferuje. Pozostaje jedynie pytanie: skąd ta akceptacja i brak sprzeciwu, skoro wizja kultury, jaka wyłania się z jej tekstów, nie jest ani piękna, ani przyjemna? Na to Kira wydaje się nie odpowiadać.

Wiersz We śnie przychodził do mnie Lenin Szczepan Kopyt zaczyna od przepisu na wegetariańską potrawę:

smażenie improwizowane – podaję przepis
ziemniaki zetrzeć dodać jajko
zmiksować soczewicę + mąka razowa
+ plus zioła (kurkuma, czarnuszka, sól, curry
imbir, pieprz kajeński, zioła prowansalskie)
smażyć

I gdybyśmy zatrzymali się tylko na funkcji opisowej, można by było uznać ten tekst za pewien banał. Tu jednak dokonuje się ważne dla późniejszej poetyki (również Kiry) przesunięcie. Autor wpisuje we własny wiersz projektowanie wpływu no to, co wobec wiersza jest zewnętrzne. Eksternistyczny charakter tekstu okazuje się niezwykle ważny w kontekście obowiązujących wtedy dykcji, nastawionych na autoreferencyjną bierność i alienację zapadającego się w czeluściach języka podmiotu. Wiersz w rękach Kopyta staje się miejscem walki o system wartości, a wiara w możliwość działania staje w kontrze do panującej poetyki opartej na redukcji symbolicznej, jaką można było zauważyć w poezji Sosnowskiego czy Honeta. Nie chodzi więc tylko o to, by zdać relację z otaczającej nas rzeczywistości, ale dać jakiś nowy przepis na życie; i choć zaczynamy od jajecznicy z soczewicą, to kończymy, jak ma to miejsce u Kiry, przepisem na współczesnego poetę. Mam tu na myśli przede wszystkim wyjątkowy wiersz zaczynający się od słów:

2
wpływ środków chemicznych
używek jedzenia środowiska
na twórczość człowieka
organizm podczas czynności twórczych
[…]

4.
analiza większych wydarzeń kulturalnych
na świecie i w polsce kto i dlaczego
stoi za organizacją kto na tym zyskuje
kto na tym traci
ilu zatrudnia się ludzi ilu zwalnia
kto jest pomysłodawcą
a kto wykonawcą
kto je finansuje
i dlaczego wreszcie
kto jest odbiorcą
i dlaczego

Jak widzimy, autorka w pełni uświadamia sobie mechanizmy, które staram się tutaj opisać, i choć wydaje się, że jest do nich krytycznie nastawiona, nie pozostawia również złudzeń, że nie ma od nich ucieczki. Dalsza część utworu stanowi już zejście z poziomu instytucjonalnego na prywatny, ale czy jest to w ogóle możliwe? Przecież aby móc komunikować się z innym, należy przyjąć jego zasady gry, jego gramatykę, a więc stać się jednostką społeczną. Stąd zapewne u Kiry ten częsty gest wycofania w bezosobową formę gramatyczną, która pozwala nie tyle na uniknięcie konfrontacji (bo, jak widzimy, poetka cały czas stara się trafić ostrzem języka w samo centrum), ile na zdystansowanie się wobec zasad, które represjonują każdego autora. Jest to kluczowe dla mnie rozpoznanie i chyba najcenniejsza strona jej poezji. Represja bowiem wywodzi się z wielu płaszczyzn, a odnalezienie autonomicznej wyspy okazuje się prawie niemożliwe.

Częste antropologiczne prześwity w tej poezji pozwalają nam wierzyć, że Kirze chodzi o coś więcej niż tylko uwolnienie literatury. Ona próbuje przyjrzeć się kulturowemu jarzmu, jakie obejmuje cały projekt współczesnego człowieka:

Kanibalizm w kulturze
Wieś miasto
Pets udomowione zwierzęta
Chów rzeźny tuczenie rozmnażanie śmierć
Filmy przyrodnicze ekran
Zwierzęcość człowieka autodefinicje
Słownik hodowca klient
Wierzenia religijne
wegetarianizm

Kiedy Kira wymienia główne składowe kultury, czyni to tak sugestywnie, jakby cytowała podręcznik socjologii. Nie ma tu jawnej krytyki, jest chłodna rzeczowa analiza, w której jednak dokonuje się obnażenie opisywanego przedmiotu. Rzeczywistość w swojej jaskrawej definicji sama siebie kompromituje. To, co wyróżnia autorkę Języka korzyści, to przede wszystkim doskonała umiejętność generowania memów kulturowych, które nas konstytuują.

I w tym miejscu właśnie chciałbym przejść do wiersza Języki władzy Jarosława Lipszyca. Prawie każdy z nas początkowo myślał, że ten tekst stanowił dla Kiry pewną inspirację, i że właściwie poetka dokonuje jakiegoś powtórzenia po Lipszycu. Jednak, jak już wspomniałem, wiersze Kiry nie składają się z kryptocytatów, lecz są replikami naszych wspólnych języków. I co najbardziej uderzające, Kira – czyniąc ten gest – dowodzi, jak bardzo ograniczony i stereotypowy jest nasz język, a tym samym obraz świata, w którym falsyfikat pozostaje równy oryginałowi. Lipszyc natomiast, włączając do swojej poezji cytaty z Wiki, ukazuje zasady konstruowania owego języka władzy oraz jej przejawy w mikrorelacjach z drugim człowiekiem czy w globalnej polityce. Jest to jednocześnie gest anarchizujący, wzywający do uwolnienia się od panującej dyktatury, gest, który dość mocno różni autora Mnemotechnik od Kiry Pietrek. Poznańska poetka bowiem, jak sama deklaruje, nie czytała w tamtym czasie Lipszyca i ogólnie nie czuje potrzeby obalania żadnej władzy.

Ale jeżeli nie sprzeciw i bunt, to co? Czy współczesny człowiek w epoce wszechogarniającego konsumpcjonizmu ma prawo wyglądać inaczej niż bohater jej kolejnego wiersza, tytułowy Maleman? W tekście tym znów obserwujemy mechanizm wycofania w bezosobową gramatykę i kiedy czytamy, że na świecie są trzy rzeczy warte grzechu/ ferrari damskie krocze i opera, od razu wyczuwamy ironiczny dystans. Ale czy mamy jakąś alternatywę? Czy model antropologiczny, jaki przed nami rysuje autorka, jest jedynym możliwym? Przecież, jak sama mówi:

Nie można zostać przeciętniakiem
Jego wrażliwość została ukształtowana
Przez codzienną bliskość
Artystycznych geniuszy

Czyżby odpowiedzią miałaby być sztuka i jej wyzwalająca moc, która wszak sama poddana zostaje deformacjom i nie potrafi uciec od zasad rynku? Wydaje się, że w przytaczanym już Manifeście padają jakieś szczątkowe rozwiązania, ale i one nie zdołają nas uspokoić. Nawet jeśli mężczyźni przestaną być/ dyskryminowani w sektorze płynów/ do higieny intymnej, to – jak dodaje Pietrek ze znaną dla siebie ironią – powstanie kręgosłup społeczeństwa/ opartego na rozrodzie/ w warunkach wodnych, co stanowi marne pocieszenie. Kira nie potrafi znaleźć właściwego rozwiązania, ale chyba to właśnie czyni jej diagnozę bardziej wiarygodną. Reklama jest wszędzie, reklama to jedyna gra w mieście i jeśli już mamy z nią żyć, wykorzystajmy ją dla własnej korzyści.

Jest jeszcze jeden aspekt bycia poza wierszem, o którym nie wspomniałem. Kira omija szerokim łukiem politykę, ale nie omija choćby społecznego problemu kobiet i funkcji, jakie narzuca na nie kultura. Jeśli mamy tu do czynienia z jakimkolwiek ostrym sprzeciwem i przyjęciem stanowiska zaangażowanego, to właśnie feminizm byłby takim punktem zaczepienia. Bliżej jej przy tym do Marii Cyranowicz niż na przykład Marty Podgórnik, i nawet jeśli Cyranowicz nie ucieka w „publicystykę poetycką”, jak czyni to momentami Kira, to i tak gest porównania obydwu poetek wydaje się w pełni uzasadniony. Mam tu na myśli przede wszystkim dużo wcześniejszy od Języka korzyści tomik Psychodelicje, w którym warszawska autorka analizuje nie tylko problem języka społecznego i możliwości mówienia własnym głosem, ale i tego, jak ów język odnosi się do kobiecości. Jej diagnoza wydaje się nawet głębsza niż u Kiry czy Lipszyca. Cyranowicz uświadamia bowiem zarówno skalę represyjności języka płci, jak i władzy mężczyzn nad porządkiem symbolicznym (czyli naszym językowym obrazem świata), tak trudnej, a może wręcz niemożliwej na dzień dzisiejszy do przełamania. I nie chodzi jej tylko o społeczne czy tradycyjne pojmowanie rodziny oraz roli kobiety, ale ogólne narzędzia poznawcze, które są silnie skorelowane z męską dominacją.

Kira tymczasem dostrzega ten sam problem, ale znów nie widać u niej jakiegoś wysiłku skierowanego ku zmianie paradygmatu. Ona pisze kulturą, używa jej gotowych matryc symbolicznych, a przez to skazuje się również na wspomnianą „męskość” we własnym języku. I być może jej twórczość należałoby podsumować w ten sposób, że o ile ma ona niezwykłą odwagę w przełamywaniu obowiązujących dykcji, o tyle jej polityczna i krytyczna postawa wydaje się całkowitą kapitulacją. A przecież nie brakuje jej ostrości widzenia i doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak silnie uwikłana jest nasza kultura i twórczość w ekonomię władzy.

Na zakończenie powtórzmy to, od czego zaczęliśmy. Myślę, że wyjście poza wiersz w każdym z wyżej wymienionych przypadków było zjawiskiem niezwykle istotnym w kształtowaniu się współczesnych poetyk. Są to jednak gesty często doraźne i jednorazowe, ale nie można również zapominać, że wynikają one z chęci zmiany miejsca zagnieżdżenia instytucjonalnego. I być może powtarzanie tych poetyk byłoby bezsensowne jak malowanie kolejnych kwadratów na białym tle, ale jedno jest pewne: centrum zostało na stałe przesunięte i żadna instytucja tego nie zmieni. To wyjście poza wiersz było tak naprawdę przesunięciem definicji samego wiersza, bo wiersz jest teraz u Kiry lub Kopyta, czy tego chcemy, czy nie. Zmiana jest podstawowym motorem literatury, tak więc nawołuję do kolejnych przesunięć.

Michał Czaja

(1983) Poeta, krytyk literacki, ukończył filologię polską, obecnie prowadzi zajęcia na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego na kierunku kulturoznawstwo. Specjalizuje się we współczesnych teoriach literackich, poetyce intersemiotycznej i teoriach tekstów kultury. Jest współpracownikiem Instytutu Badań Literackich PAN, a także członkiem Ośrodka Studiów Kulturowych i Literackich nad Komunizmem. Jako slamer wystąpił w filmie Baczyński Kordiana Piwowarskiego (film w fazie produkcji). Wiersze, prozę oraz teksty krytyczno-literackie publikował m.in. w Lampie, Zeszytach Poetyckich, Kofeinie Art-Zin, Neurokulturze. W Staromiejskim Domu Kultury ukazała się jego książka poetycka Bo to nowa krytyka będzie o miłości. Mieszka w Warszawie.

Zobacz inne teksty autora:

Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |