przepowiedziano
teraz spowiło czarne, w tym czarnym: kropki
kreski, drobny śnieg. czas? czas zbiegł się
w kieszeni świstek – losowa przepowiednia:
będziesz już tylko jeździć tramwajem
będziesz już tylko czekać, wypatrywać
czaić się
idzie coraz gorzej, przepowiedziano –
przyczaiłam się; z czarnego wyrosło miasto
z miasta: ogrom historii marnych, w jednej z nich
– pstryk, czekanie
w jednej z nich wypatrzysz śnieg
przystanek na żądanie, psy
a lepkością było lato zachłannie wyrwane z miesięcy poprzednich
ich ciepłego jeszcze środka, nużąco spójny rytm czekania panien
w kwiecistych sukienkach, w espadrylach. pewna oczywistość zdarzeń:
że snuło się wątki o kolegach, o koleżankach, że mówiło się chodź
dochodziło w pięć minut. teraz lepkość, w rękach siatki z lidla, z biedronki
i o rozjazdach oczywiście, oczami po chodniku, po ulicy. to jest być
to jest mobilność, szczekaczka informuje. przewóz tłuszczy do zajezdni
widziałam: psy jak martwe w autobusach, ich zmiany, rozkład na warstwy
psią krew. morza kwiecistych sukienek, ręce lepkie jak tłuszcz. oczywistość
zdarzeń; że plotło się warkocze, troszczyło o zwierzęta, słodkie różowe mięso
w ziemi nagie kości stóp. widziałam: lepkość panien w espadrylach
kwiecistych sukienek łąki i morza (i tonęłam w nich prawie)
przystanek na żądanie, psy
Wiersze pochodzą z antologii Wakacje od istnienia? Czternastodniówka literacka.