Jeśli homo to człowiek, a logos to słowo, to mowa człowieka zawisa w cieniu figury homologonu. Słowo, nie będąc odpowiedzią, staje się odpowiednikiem – skowanym w łańcuch substytucji. Sytuacja, z której wyłania się mowa homologiczna, ma miejsce tak często, że pytanie o jej obowiązywanie brzmi już tylko: zawsze czy prawie zawsze?
Tym, co w sposób podstawowy określa homologon, jest moc. Jego początek należy wiązać z czynnością porównywania. Po pierwsze (tak jak w ostateczności), byłoby to więc porównywanie mocy. Między tymi dwoma punktami cały szereg lub raczej gmatwanina porównań zapośredniczonych zarówno przez obowiązującą ekonomię, jak i coś, co chciałoby się nazwać psychologią postaci.
Ideałem homologonu okazuje się jednomyślność. Jednomyślność jako wydarzenie albo sytuacja jawi się jako stan pełnej kooperatywności, oczyszczonej z materialnych uwiązań i zwróconej w stronę Jednego. Intuicja jednomyślności angażuje myśl w wysiłek scalający, tym samym jednak rozpoczyna przedsięwzięcie podliczania. Jak w gorączkowym zapytywaniu: Ilu z nas, och ilu z nas może wejść do Królestwa?!
Jeśli już sytuacja idealna zawiera w sobie ryzyko, to na arenie codzienności ryzyko to daje się określić jedynie jako ogromne. Sytuacja wraz ze swoją potencjalnie nieskończoną ramą ryzykuje cały ogrom, który nagle okazuje się czarnym wirem, czyli miejscem wciągania. Tutaj figura homologonu zdradza swoje podstawowe pokrewieństwo i jest to właśnie pokrewieństwo z ogonem. Już podobieństwo ogona i języka rozumianych jako części ciała sugeruje ten kierunek rozumienia. Tak jak ogon – homologon okazuje się służyć ciągnięciu, pociąganiu i przede wszystkim byciu pociąganym i wciąganym.
Wróćmy do psychologii postaci. Narzucająca się w tym miejscu intuicja każe myśleć o pociąganiu przede wszystkim jako o byciu pociągającym. (Czy wręcz, jak wolą niektórzy, byciu pociąganym jako byciu pociągającym). Tutaj znowu ogon.
Kolejną charakterystyką, która każe poszukiwać sekretnego źródłosłowu homologonu właśnie w pobliżu ogona, jest kompetencja merdania. Merdanie upraszcza komunikację, czyniąc ją doskonale przejrzystą. To przede wszystkim zaproszenie do wspólnego optymizmu, w którym liczy się jedynie rytm. W tym punkcie największym błędem byłoby zapomnieć o dwóch rzeczach – pierwsza to francuskie słówko merde kryjące się w merdaniu (i znów geneza jego desygnatu nieprzypadkowo plasuje się w okolicach ogona). Druga – decydująca – to kwestia kompozycji.
(Na myśl nasuwa się obraz: pies witający właściciela. Pies tak widziany okazuje się istotą jednocześnie naturalną i ekonomiczną. W sposób, który chciałoby się nazwać przyrodniczym, reprezentuje prawo domu (oikos nomos). Tym psem jest człowiek.
Teraz wydaje się jednak, że już od początku obraz ten wyglądał inaczej – to pies, który czeka na nieobecnego właściciela. Właściciel w tym czasie – rezygnując z posiadania domu – wymyka się prawu[1]1. Właściciel rezygnujący z własności nawet w tym stopniu, w jakim określa go ona z imienia.)
Homologon staje się więc sposobem na podmiot, jego kreację. Maksymą okazuje się tu rytm, utrzymanie rytmu. Rytm jest sposobem funkcjonowania policzłowieka (należałoby powiedzieć – raczej „próba rytmu”). Policzłowiek wytwarza podmiotowość od razu jako podmiotowość składową. W ten sposób żyje się zawsze albo prawie zawsze. Sens tego prawie to bycie wyjątkiem, który ustanawia regułę.
Po przekroczeniu horyzontu (bariery) podmiotowości poliludzkiej i jej rytmu otwiera się inna przestrzeń – niezmiernie szeroka przestrzeń wielkiego podstawiania. „Homo” przechodzi z orzeczenia tożsamości w grece () do łacińskiego określenia człowieka w ogóle (homo, homini). Człowiek jako ten-sam. To tu jest dziedzina słynnej matematycznej operacji – jeden za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego za jednego (ad infinitum).
[1] porównać z Szechiną http://he.wikipedia.org/wiki/%D7%A9%D7%9B%D7%99%D7%A0%D7%94.
Jędrzej Brzeziński
Zobacz inne teksty autora: Jędrzej Brzeziński
Felietony
Z tej samej kategorii: