Love me Tinder, love me sweet

Podobno wszyscy od dawna żyjemy w poliamorycznej postkonsumpcyjnej rzeczywistości, w której liczą się już tylko seks, brunczyki i lajki. Tak, rozbuchane jest życie erotyczne internautów, lajking&fucking na dobre wyparło shopping&fucking, orientacje seksualne stają się modnie akceptowalne, do granic zaciera się granica pojęcia zdrady, coraz więcej osób przymierza się do bardziej nietypowych relacji. Ta nowa kultura rozwiązłości, „Poliamoria 2.0”, nie jest jednak, jak niektórzy chcieliby myśleć, zagrożeniem dla rodziny, kościoła i tradycyjnych wartości, nie jest też specjalnie nowa. Funkcjonuje i ma się dobrze od lat; trochę pod zakurzonym dywanem, a trochę po zaułkach modnych klubów. W końcu internet nie wynalazł seksu, jedynie znacznie ułatwił międzyludzkie interakcje, w sensie: dał nam użyteczne narzędzia w postaci serwisów, czatów i komunikatorów. A jednak użytkownicy coraz częściej migrują z portali randkowych na rzecz dejtowych apek – mobilnych aplikacji sieci społecznościowych, takich jak Grindr i Bang With Friends czy ostatnio najpopularniejszy w Polsce – Tinder. Obrazkowe reality show z opcją eliminacji uczestnika, marketingowy cud, który w idealny sposób wpasował się w nasz fastfoodowy tryb życia, gdzie wszystko, łącznie z seksem, ma być szybko, łatwo i atrakcyjnie podane. Przy czym nie do końca traktuje się go poważnie, bardziej jak sympatyczną grę na telefon. Bo co jest w końcu złego w przewinięciu kciukiem kilku zdjęć w kolejce do kasy czy zagadania osoby, z którą ma się 20 wspólnych znajomych na fejsie? W wyskoku na jedno szybkie z sąsiadką z tej samej ulicy? A nawet w przygodzie na jedną noc z nieznajomym bez zbędnych formalności i zobowiązań? No właśnie, bo Tinder także jest tutaj jedynie narzędziem – tylko od naszych osobistych preferencji i oczekiwań zależy, w jaki sposób będziemy go używać. I właśnie, w zależności od poszczególnych „ustawień” łatwo można wyszczególnić kilka najczęściej występujących rodzajów tinderowych użytkowników:

Użytkownik typu Janusz:

W ciąży spożywczej, outfitem reklamujący zaschnięty keczup „dobre po polskie”, oraz akcji protestacyjnej: „sexy end i noł it nawet w klapkach Kubota”. Czasem profilowe z babcią, a czasem z nadobną paprotką. Rzadziej w tle palmy na plaży w odległej krainie fototapety czy meblościanka. Jest superwesoły i nie naciska na kawę, za to wyśle ci tyle wiadomości życzących dzieńdoberek i miłychnocek, że po kilku godzinach łapiesz się na tym, że zaczynasz myśleć o nim zdrobniale Januszku, wyobrażasz go sobie z seksownymi widłami i nie wyobrażasz sobie już życia bez zdjęć pomidorów z jego własnej działki. Niestety okazuje się, że Janusz prawdy nie powiedział, jest tu tylko dla eksperymentu a w domu ma żonę oraz trójkę dzieci, ale nie, to nie te, którym rozdaje lizaki przy bramie szkoły, nie, tych Janusz nawet nie zna.

Użytkownik typu Dobromir:

Zdjęcie na nartach. Na snowboardzie. Rzadziej na desce. Na wyciągu. Pod wyciągiem. W czapce. Ze skręconą kostką. W tle majestatyczne góry, cisza jak ta, oscypki z grilla w góralskiej chacie. Chętnie opowie ci o wyprawie, wyśle parę fotek ciekawych posadzek z Nowej Huty, przydrożnej kapliczki i pajęczyn w kącie opuszczonego domu. A potem już musi iść na pociąg, od jutra znów Alpy z żoną i teściem, potem w Sudety; sorry. Ale możesz obserwować go dalej na instagramie.

Użytkownik typu Marian:

Miły, młody człowiek. Zazwyczaj bez opisu. Czasem i bez zdjęcia. Szuka kogoś sensownego. Musi być jakaś więź. Coś wspólnego. Połączenie. Co najmniej 8 wspólnych znajomych na fejsie, te same modne kluby, potrawy i buty, śmieszne memowe fanpejdże. Ewentualnie fajne zdjęcie. No dobra, paruje wszystkie fajniejsze zdjęcia. Lubi rozmawiać, godzinami by wolał. Zwłaszcza w letnie, sobotnie wieczory. Obraża się, gdy któraś nie odpisuje po kilku sekundach. Gdy chcą się spotkać, odmawia. Wyłącza Tindera za każdym razem, gdy dziewczyny wysyłają roznegliżowane zdjęcia. Raz poszedł na kawę, była przesłodzona. Generalnie Tinder to straszne miejsce i pojebani ludzie, nie da się tu poznać nikogo normalnego. Raz nawet kobieta namawiała go na seks spotkanie i potem przez tydzień nie doszedł do siebie.

Użytkownik typu Jadzia:

Na co dzień robi po łokcie w reklamie, w weekendy Ibiza. Nosi ręcznie plecione bransoletki i robi weki, w ramach relaksu odwiedza dzieci w szpitalu jako smerfetka. Wygląda jak milion dolarów w złotówkach. Niestety po tygodniu nieustannych rozmów okazuje się być 0,99 gr. Mariuszem szukającym kogoś do trójkąta ze swoją dziewczyną po dewaluacji. Oczywiście ona także o niczym nie wie, ale na pewno uda się nam ją jakoś przekonać.

Użytkownik typu Zdzichu:

Pierwsze zdjęcie w drogim samochodzie, a drugie z siłki. Na tym drugim oprócz bicepsa widać brak szyi, złoty łańcuch i kiepski tatuaż. Wiadomo, kiedy ćwiczy, bo nie zapomni zmienić zdjęcia na bardziej aktualne spodenki. Zdzichu, zanim jeszcze wrzuci momenty z poszczególnych mięśni, sparuje wszystkie dostępne dziewczyny w max zasięgu. Zaprosi cię na „ciastko wino czy ostry seks na pralce?”, ale rzadko się umawia. Nie ma czasu na głupoty, liczy lajki i body fitness mass, a potem wyjdzie z psem. Gdy wróci, babcia akurat skończy golonkę.

Użytkownik typu Bożydar:

Przyjechał tu w biznesach, już zabiegany, spocony, zajęty, może wpadnie później, znajdzie chwilkę na kawę. A po zebraniu uderzyć gdzieś można na miasto, a ty znasz dobre kluby? Jest w sumie party firmowe, z kolegami niestety, ale to nic nie szkodzi, oni też są fajni, wpadnij na jakiego fancy drinka, tylko ubierz się ładnie, miniówkę jakąś, żeby się wpasować do eleganckiego towarzystwa. Potem może idą do cocomo, może do galerii. Nie, nie obrazów. Ale chyba pamiętasz, jak używać sztućców i nie zauważać ręki na kolanie? Co byś powiedziała na gangbang, bo ty gdzieś mieszkasz w pobliżu? W sumie oni jeszcze nie zabukowali hotelu, co powiesz na to, żeby ich przygarnąć, w zamian ci zrobią na kolację makaron? Czyści są, trafiają na kuwetę i nie drapią mebli. Na zachętę kilka zdjęć w garniturach Yves Saint Laurent, reszta z jacuzzi w Ikei.

Użytkownik typu Grażynka plus Wiesiek:

Gdy parę lat temu powiedzieli sobie, że najwyższy czas zaszaleć, wszystko skończyło się na wstydzie i popijaniu do rana zwietrzałego bimbru. Dziewczyna uciekła, ale wciąż jest na fejsie z Grażynką, wciąż się tam trochę kolegują, widują się trochę, ale tylko na kawie i ciastku, no dobra: Wiesiek ma słuszne podejrzenia, że trochę też ze sobą sypiają, że z innymi też trochę sypia jego żona, może ze wszystkimi. Ale nie ma nic przeciw, jednakże, nawet parę razy pożartował, żeby mu przysłać choć zdjęcia, też by tam miał coś z życia. Jego randki, z kilkoma tylko parami, niezbyt się udały. Ale nie, w końcu to tylko koleżanki, lepiej z koleżankami niż z jego kumplami od piwa. Poza tym nie może być zdradą zdrada z dziewczyną? Cieszy się zatem, że żona ma gdzie wyjść z domu i z kim sobie pogadać, wolałby może, żeby częściej był obiad do odsmażenia i nie wydawała aż tyle na kawę. Grażynka nie wie, jak mu powiedzieć, że zamiast obierać kartofle, wolałaby ze swoją dziewczyną w Grecji hodować maine coony.

Użytkownik typu Dżastin:

W opisie link do fejsbuka. Na zdjęciu aparat zasłania pół twarzy. Pierwszy moment i zaproszenie na instagram, a potem snapchata. Może i ciebie zaprosi na sesję, ale pośladków. W swoim pokoju, bo studio to ma akurat zalane. Ale kiedyś, teraz ma sesję dla Lidla i wróci za tydzień, a potem rok szkolny. W zasadzie nie ma czasu na randki, może szybciej znajdzie chwilę, jeśli zapłacisz. Zapłacisz, prawda? Tylko profesjonalizm, więc jak nie akty, dziecino, to będzie słabo. A połykasz? Albo możesz też poroznosić ulotki po Pradze. Nie mieszkasz w stolicy? Jaka szkoda, on po prostu paruje wszystkich i nawet nie patrzył. To co, ile możesz wydać na sesję? Właściwie i tak nigdy nie miałaś u niego szans, bo wciąż nie polubiłaś jego fanpejdża z Krecikiem.

Użytkownik typu Alojzy:

Założył konto, bo już mają je wszyscy znajomi, ale właściwie sam nie wie, po co, trochę dla eksperymentu, a trochę dla beki. Nie interesują go takie znajomości, przypadkowy seks dawno znudził, a w końcu nie ma problemów z poznawaniem nowych ludzi, przeciwnie; ostatnio odkrył, że jak się wychodzi na smyczy z kotem po dzielni, to można poderwać kilka małolat na „wyprawę do weta”.

Użytkownik typu Stiw:

Właściwie dopiero co dotarł do miasta, nie pamięta dokładnie, jak to się wymawia w tym waszym śmiesznym języku; ale czy możesz mu polecić mi jakieś ciekawe miejsca? Coś tu się zwiedza?

Użytkownik typu Dżordż:

Właściwie już już już wychodzą z chłopakami na pub crowling, chcą cię tylko zapytać o knajpy.

Użytkownik typu Edziu:

Koledzy wyrywają i on też by chciał. Najlepiej szybko. W obyciu zatem bezpośredni, w momentach odsłonięty. Klata, podudzie i zdjęcia gaci. Ale że każda rozmowa urywa się na wymianie „hej hej jak się masz spoko”, ukradkiem googluje zrzuty ekranu dziewczęcych kont i wrzuca je jako trofea na instagrama. Po kilku dniach, w ramach frustracji robi zdjęcie w lustrze z panem kiblem jako mistrzem drugiego planu. Wbija kilka bluzgów, zgłasza wszystkie pary, w końcu wysyła zdjęcie już bez gaci i z dramatycznym opisem usuwa konto.

Wraca po kilku godzinach z profilowym, na którym liże chomika swojej dziewczyny.

Użytkownik typu Grzymisława:

Szuka normalnego/ czułego/ o dobrym sercu, najlepiej na stałe/ choć niekoniecznie/ nie szuka niczego poważnego. Na pewno nie interesują ją zboczeńcy ani przypadkowe znajomości, chce się ustatkować z kimś w swoim wieku/ choć niekoniecznie/ może być i po 40, byleby był nadziany. Niepalący/ bez dzieci/ choć niekoniecznie. Ujdzie i student, jeśli tylko mieszka po drodze do nocnego i nie robi dramatów, gdy skończy się masło.

Zdjęcia: sweet dzióbek/ tarta truskawkowa/ nogi/ crazy impreza/ podskok na plaży.

Ze sportów jedynie pubbing, ale ćwiczy mięśnie Kegla.

Użytkownicy typu Paweł i Gaweł:

W jednym stali domku, choć wcale nie są parą, tylko podnajmują razem mieszkanie, bo tak jest łatwiej, śpią też razem. Wygodniej. Oczywiście oboje parują, ale bez pogaduszek, być może są zbyt leniwi, żeby wyjść z kimś na kawę, tylko szybki seks za przymkniętymi drzwiami dwa razy w tygodniu, chata jest wolna na zmianę. Na imprezy też taniej jedną taksą, ale wcale tak często znów się nie bawią, lubią zagrać po nocach i zapalić, ten pies się przygarnął sam, ponieważ przybłęda, no oczywiście, że mają oddzielne karty i papier toaletowy, kto by tam miał czas na jakiś związek.
Na profilowych razem w jednakowych swetrach, przed choinką, z dzióbkami.

Użytkownik typu Franka:

Lubi śliwki w czekoladzie i bitwy na poduszki. Właśnie ścięła włosy, więc wygląda troszku młodziej, niż na tym zdjęciu, ale to chyba dobrze, prawda? No dobra, ma też kilka kg i lat więcej, ale kto by się tym przejmował, w końcu liczy się charakter oraz osobowość. I dobre serce. Dobra, to zdjęcie jej siostry z liceum, ale ona jest bardzo podobna, bliźniczka prawie. No tak, ma trochę problemów ze sobą, to przez bardzo brzydki rozwód, ale już już wychodzi na prostą, chwilowo tylko mieszka bokiem u siostry, chwilowo też między pracami, ale szuka, nadziei nie traci. Tak, no chętnie wyskoczy na jedno, chętnie się urwie gdzieś z domu, chętnie nawet coś więcej, jak się spodobamy, tylko dziś wyjątkowo nie ma z kim dziecka zostawić. Może za tydzień, to podrzuci do dziadków? A ty, lubisz dzieci, umiesz naprawić cieknący kran? Bo cieknie właśnie.

Użytkownik typu Alejandro:

Artystyczne czarno-białe profilowe. Momenty z tęczą albo bułką tartą. Broda, wąsy, kolczyki. Tatuaże. Rzadziej siekiera. Zaprosi cię na stewię albo andergrandowy koncert kolegów, a potem rozpłynie gdzieś w dymie na zapleczu. Po kilku godzinach okazuje się, że sala szczelnie wypełniona jest jego parami, gdzieś ci mignęła także jego babcia, córka i oswojona, czarna świnka. Ktoś ukradł perkusję, zamiast afterparty idziecie na protest wegeterian pod nową rzeźnią, a kolega znajduje się dzień później w areszcie za bieganie po kościołach z dmuchaną sex lalką po pachą przebraną za Putina.

Użytkownik typu Walduś:

Facet nie chłopiec. Pragmatyk z rogatą duszą. Wysyła zdjęcia swoich nowych skarpetek w minionki i obiadów, a profilowe to nogawki jego spodni ponad trzewikami. Rzadziej zdjęcie płetwonurka czy rolek. Na podpiętym instagramie możesz zauważyć codzienne selfiki w lustrze windy. Właściwie nie ma czasu rozmawiać, idzie pobiegać. No, chyba że masz ochotę na niezobowiązujące spotkanie, to wtedy chętnie. Właściwie razem z kolegą. Na drinka, albo właściwie zapiekankę przy okrąglaku. Właściwie to na seks party. Właściwie obaj są bi i szukają fajnej laski, piszesz się? Właściwie to możesz popatrzeć.

No dobra, nie są bi, ale mama o nich nie wie.

Użytkownik typu Boguś:

Ma 38 lat i modną apaszkę, z twarzy trochę jak Kuba bez województwa, tylko że nawet zabawny. Rozwodnik, lekarz/ adwokat/ polityk, w domu labrador, panele, disco relax w tv i święte obrazy. (Tak, wiesz to po zdjęciach). No i dwa zdrowe, wesołe chłopaki. To może mały wypad do Diznejlandu, a potem może na lody? Albo hotel? Hostel? U ciebie czy u mnie, stacja, dworzec, toaleta w galerii? Dziś, no bo jutro do Tesco. A jak masz brykę, żeby nas podwieźć na działkę, byłoby cooool.

Użytkownik typu Rumcajs:

Ghosttinderowiec, typowa ofiara śmiesznych stronek. Na profilowym ma jedno zdjęcie Nosferatu, Gumisiów albo innego Dżimiego Pejdża. Momenty z imprez, z twarzą w nadobnych rysunkach lub rzygającego pod stołem. Rzadko paruje, niezwykle rzadko się odzywa, zazwyczaj trolluje. Bardzo możliwe, że jest 3 klasą albo połową bardzo nudnej imprezy. Gdy chcesz zdjęcia, wyśle ci na mejla, ale to raczej na pewno nie będą zdjęcia jego kota. Filmiki też nie.

Użytkownik typu Andżela:

Modna, wykształcona, z dużych ośrodków. (Wciąż) młoda, choć już znudzona, życiem głównie za bramą zamkniętego osiedla i wcinaniem na deser prosciutto. Andżela, zanim wyjdzie na kolację, długo wiruje przez lustrem, najczęściej jednak pyta się jego. Te buty? A dekolt ujdzie? A nie widać mi brzucha? A zadzwoń mi na taksę. I rzeczony narzeczony doradza, dzwoni oraz przestrzega – nie siedź za długo, masz jutro na 7. Całuje wytapetowany policzek, a gdy tylko za Andżelą zamkną się drzwi, otwiera kolejne piwo. Państwo są w otwartym związku, znaczy ona jest, on się tylko zgodził, sam jest w związku z własną kanapą i właściwie to rzadko wychodzi. Tinder nie, na Tinderze się nie zna, miał kiedyś konto na Sympatii, ale teraz nie ma czasu, zapracowany jest. Tylko się zabezpieczaj, przykazał; nie przywlecz choróbska i niczego mi nie mów. Do znajomych żartują po kilku kielonkach: lepszy taki kochanek, bo postawi i spa i manikiur, a takiej kochance to by trza było brylanty. Win win. Tak naprawdę nie ma nic przeciwko podbojom Andżeli, bo przecież nie zostawi telewizora i kredytów na 80 lat pod podłogę. Ot, pobawi się, wróci i zrobi kanapki; tymczasem on sobie akurat ten meczyk. Andżela, gdy wchodzi do hotelowego pokoju, mówi, że jest singielką.

Użytkownik typu Gienek:

Jest kucharzem/ mechanikiem/ drwalem. Wrzuca kilkadziesiąt momentów z potrawami/ oblepionymi smarem częściami silników/ własną brodą.

Najbardziej na świecie chciałby wpaść do ciebie wieczorem i zrobić ci kotlety/ masaż stópek/ naprawić coś/ porąbać na opał? Gdy nie jesteś głodna/bezradna, znika z randki z szybkością światła w tajemniczych & skomplikowanych okolicznościach: zemdlał/ uciekł mu pies/ wpadł na wuefistkę z liceum i musiał skakać przez płot/ zeszła mu ciocia.

Użytkownik typu Joanna:

Włącza i usuwa Tindera dwa razy w miesiącu. Paruje, a potem nie ma czasu rozmawiać. Momenty z najdziwniejszych foteczek z instagrama. Głupawy opis. Profilowe z toną tapety i fotoszopem, dzięki czemu jest niemal pewne, że przy ewentualnej okazji nigdy byś jej nie rozpoznał. Gdy już się umawia, z randewu wychodzi czeski film grozy wyreżyserowany przez Davida Lyncha z Wesem Andersonem w pobocznej roli Królika Rogera. Istnieją podejrzenia, że jest kolejnym ghosttinderowcem, spamem lub zawirusowanym programem Tindera. Kolekcjonuje skargi i zgłoszenia. W końcu sfrustrowana pierdołami, które wypisują do niej faceci, zakłada stronę https://www.facebook.com/shitpeoplesaytoJoanna i zaczyna pisać po nocach słabe para-artykuły na podstawie traumatycznych konwersacji.

[ilustracja: Ola Wasilewska]

 

CC-ludzik  Tekst dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL).

 

Joanna Lech

(1984) Poetka, autorka tomów "Zapaść" (Biblioteka Arterii, Łódź 2009) oraz "Nawroty" (Wydawnictwo WBPiCAK, Poznań 2010). Publikowała prozę w "Ricie Baum" i "Pograniczach", poezję w m.in. w "Studium", "Tyglu Kultury", "Toposie", "Gazecie Wyborczej", "Czasie Kultury", "Tygodniku Powszechnym", "Radarze", antologiach "Poeci na nowy wiek" (Biuro Literackie, Wrocław 2010) oraz "Free Over Blood" (Londyn 2011). Laureatka wielu ogólnopolskich konkursów poetyckich. W 2007 r. zdobyła nagrodę główną w XIII konkursie im. J. Bierezina w Łodzi. Za debiutancki tom otrzymała m.in. nagrodę specjalną w X edycji Konkursu Literackiego PTWK w kategorii "debiut roku" oraz nominację do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Za "Nawroty" nominowana do Nagrody Literackiej NIKE 2011. Stypendystka Miasta Krakowa (2011). Redaguje dział poezji w "Kofeinie". Pochodzi z Rzeszowa, mieszka w Krakowie.

Zobacz inne teksty autora:

Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |