pamiętam, jak stawałem na parapecie twojego okna,
na piątym piętrze na Osiedlu Tysiąclecia.
pamiętam twoje roześmiane oczy
i ramiona, które czułem przy udach.
4.30, sobota, wracam z Ciemni Prądnicką do mieszkania. jeszcze drżę.
było tyle intensywnego dotyku. ciągle czuję ich zapach na skórze.
pamiętam, jak trzymałem głowę na twoich udach w lecie na trawniku w Parku Śląskim.
pamiętam, jak machaliśmy do przechodzących rodzin z dziećmi,
jak licealistki oklaskiwały twoje dłonie pod moim t-shirtem.
4.35, jestem na Prądnickiej przy przystanku tramwajowym. zatrzymuję się. czy było wystarczająco tej bliskości?… zawrócić czy nie?
pamiętam dzień, w którym dowiedziałeś się, że jesteś seropozytywny.
pamiętam tych kilka następnych nocy, gdy nie mogłeś spać, stałeś na balkonie, paląc jednego papierosa za drugim.
5.15, wracam jeszcze ciągle z Ciemni Prądnicką do mieszkania. idę chodnikiem, po którym pięć lat temu szedłem z tobą, gdy wracaliśmy z Ciemni. jest ciągle ten krzak, na który nasikałeś. był ubaw, bo przejeżdżał radiowóz.
pamiętam, jak powiedziałeś o tym mamie i jak rodzina zerwała z tobą kontakt.
pamiętam, że jak wracaliśmy z urlopu z Wrocławia, to z przyzwyczajenia zjeżdżałeś na Bytom w kierunku rodzinnego domu
i pamiętam twoje szklące się oczy, gdy uświadamiałeś sobie, że nie mamy już tam po co jeździć.
5.45, nad tym chodnikiem nadal tak samo brzmi sunący nocą tramwaj. i lipy pachną tak samo, jak pięć lat temu.
pamiętam, jak uśmiechałeś się spod zaspanych powiek, gdy budziłem cię rano zbożową kawą, dwie łyżki cukru, musiałem ściągać z ciebie kołdrę.
6.20, siedzę na chodniku, w miejscu, w którym pięć lat temu przystanąłeś, by zasznurować adidasa.
pamiętam, jak straciłeś pracę, bo ktoś puścił plotkę i te dwa miesiące, gdy nie wychodziłeś z domu, bo psychotropy nie działały, jak powinny.
6.45, świta już jakiś czas, mijają mnie kroki, ja i mój gniew, i ten tani, moralizatorski tekst, jaki przeczytałem kilka dni temu, narzekający, że w aktywizmie chodzi już tylko o wizerunek zakażonego i że przecież nie mówi się o długofalowych skutkach przyjmowania leków…
pamiętam, jaką frajdę miałem z bliskości twojej ze mną, bliskości naszej z nimi na chacie, w Ciemni czy w Blue XL.
7.30, znowu pójdę dzisiaj tam, gdzie chodziliśmy pięć lat temu.
pamiętam noc, jaką spędziłem w mieszkaniu, leżąc na podłodze z twoją koszulką po tym, jak skoczyłeś po południu z okna na piątym piętrze na Osiedlu Tysiąclecia.
(maj 2015)
Rafał Majka
Aktywista równościowych ruchów społecznych, lewicowych, feministycznych, intersekcjonalnych, LGBTQ. Lubi rysować i obserwować rzeczywistość społeczną.
Zobacz inne teksty autora: Rafał Majka
Wiersze
Z tej samej kategorii: