(Niniejszy tekst został przetłumaczony w projekcie „Geopoetyka” (NPRH) i wejdzie w skład książki Transkrypcje przestrzeni. Teksty krytyczne, eseje, komentarze, pod red. naukową K. Rdzanek, A. Wójtowicz, A. Wróbel. )
Bez uznania, że miasto jest także środowiskiem i jego częścią, dziczy, do której należy wilk i łoś, nie przetrwa przyroda, o której większość z nas myśli, że jest tym, co naturalne,
a nasze własne przetrwanie na tej planecie stanie pod znakiem zapytania [1].
Wstęp
Urbanizacja na Zachodzie była historycznie ufundowana na pojęciu postępu związanego z podbojem i eksploatacją natury przez kulturę. Moralny kompas budowniczych miasta wskazywał na cnoty rozumu, postępu i bogacenia się, pozostawiając dzikie lądy i stworzenia, jak również ludzi uznawanych za „dzikich” – lub wręcz za „dzikusów” – poza ich kalkulacjami. Również i dzisiaj logika kapitalistycznej urbanizacji działa bez względu na życie pozaludzkich zwierząt, oprócz dochodowego bydła prowadzonego na rzeź po linii „demontażu” czy towarów używanych w celu ułatwienia cyklu kumulacji [2]. Rozwój można spowolnić prawami, które chronią zagrożone gatunki, ale czy można zobaczyć zatrzymujące się buldożery, których kierowcy delikatnie przenoszą króliki, czy gady, w bezpieczne miejsce?
We współczesnej teorii miasta występuje podobny brak szacunku dla pozaludzkiego życia. Nie wspomina się w niej o zwierzętach a używana w niej terminologia odsłania głęboko zakorzeniony antropocentryzm. W głównym nurcie tej teorii urbanizacja przekształca „pustą” ziemię w procesie zwanym „rozwojem”, by uzyskać jej „udoskonaloną” wersję, której twórcy nakłaniani są (przynajmniej wedle neoklasycznej teorii) do poświęcenia jej „najwyższym i najlepszym celom”. Język ten jest przewrotny, bo dzikie lądy nie są wcale „puste”, ale roją się od pozaludzkiego życia; albo – „rozwój” wymaga całkowitej denaturalizacji środowiska lub – „udoskonalony teren” jest zawsze zubożony pod względem jakości gleby, drenażu i roślinności, a opinie dotyczące „najwyższych i najlepszych celów” odzwierciedlają wartości nastawione na zysk i wyłącznie ludzkie interesy, pomijające nie tylko dzikie czy nieoswojone zwierzęta, ale również te trzymane w niewoli. Chodzi o zwierzęta domowe, laboratoryjne, fermowe – wszystkie te, które żyją i umierają w miejskiej przestrzeni dzielonej z ludźmi. Równie antropocentryczne są marksistowskie czy feministyczne odmiany teorii urbanistycznej [3].
Nasze teorie i praktyki urbanizacyjne przyczyniły się do katastrofalnych skutków dla środowiska. Siedliska fauny i flory są niszczone w zastraszającym tempie, ponieważ zwiększa się postęp urbanistyczny na świecie. Podczas I wojny światowej charakteryzowany był on poprzez powstające przedmieścia i powiększające się krańce miasta, podczas kolejnych wojen – przez pogoń za osiągnięciem modelu rozwoju, który powoduje obszerne przepływy migracyjne z terenów wiejskich do miast i krajobrazy zniekształcone opuszczonymi nieruchomościami [4]. Zagrożone są całe ekosystemy i gatunki, zaś pojedyncze osobniki muszą ryzykować wejściem do miasta w poszukiwaniu pożywienia i wody, gdzie napotykają ludzi, pojazdy i inne niebezpieczeństwa. Eksplozja miejskiej populacji zwierząt domowych nie tylko zanieczyściła sieci kanalizacyjne, ale doprowadziła do masowego zabijania psów i kotów. Izolacja ludzi żyjących w mieście od zwierząt gospodarskich, które zjadają, oddaliła makabryczność i szkody ekologiczne powodowane przez przemysł farmerski, ale także od powiększającego się wyniszczenia obrzeży miasta i lasów podporządkowanych potrzebom rynku, który powoduje i zaspokaja pragnienie zjedzenia mięsa. Dla większości wolnych stworzeń, także z perspektywy oszałamiającej liczby zwierząt w niewoli (zwierzęta domowe i fermowe), miasta oznaczają cierpienie, śmierć i zagładę.
Celem tego artykułu jest wysunięcie na pierwszy plan takiej teorii miasta, która poważnie potraktuje pozaludzkie stworzenia. Należy postawić tu następujące pytania:
– jaki wpływ ma urbanizacja na zwierzęta i czym się kieruje; istotne są najbardziej wpływowe polityczno-gospodarcze i kulturowe przesłanki zagrażające życiu zwierząt w aspekcie globalnym, narodowym, regionalnym;
– jak mieszkańcy miast reagują na obecność zwierząt w mieście i dlaczego; dlaczego zmieniają się postawy względem zwierząt wraz z nowymi formami urbanizacji i co to oznacza dla zwierząt, to znaczy, jaki ma wpływ na ich dobrostan;
– w jakim stopniu praktyki zabudowy i ludzkie zachowanie określają treść miejskiej ekologii, która powinna ochraniać pozaludzkie życie;
– jakie odniesienie do zmniejszenia przemocy wobec zwierząt, której one doświadczają w warunkach współczesnej urbanizacji w systemie kapitalistycznym, mają działania ustawodawcze i planowanie na poziomie państwa, działania proekologiczne w zakresie planowania przestrzennego i walki polityczne.
W pierwszej części artykułu wyjaśniam, co rozumiem przez pojęcie „ludzie” i „zwierzęta” oraz dostarczam szeregu argumentów sugerujących, że międzygatunkowa teoria miasta [trans-species urban theory] jest niezbędna do rozwoju eko-socjalistycznej, feministycznej i antyrasistowskiej praktyki w mieście. W drugiej części udowadniam, że obecne rozważania na temat zwierząt i ludzi w kapitalistycznym mieście (w oparciu o doświadczenie USA) są mocno ograniczone i sugerują, że międzygatunkowa teoria miasta musi być ugruntowana na współczesnych, teoretycznych debatach odnośnie urbanizacji, natury i kultury, ekologii i miejskich działań na rzecz środowiska.
Dlaczego zwierzęta się liczą (nawet w miastach)
Wzięcie pod uwagę zwierząt w kontekście miejskiego ekologizmu wymaga wyjaśnienia. Kwestie zielonej polityki w mieście obracają się zazwyczaj wokół skażenia miasta pojmowanego jako siedlisko ludzi, a nie zwierząt. Dlatego różne odłamy postępowego ruchu ekologicznego w mieście pominęły refleksję na temat pozaludzkich mieszkańców, pozostawiając kwestie etyczne, pragmatycznie ekologiczne, polityczne, czy gospodarcze dotyczące zwierząt, do podjęcia przez ludzi zaangażowanych w obronę zagrożonych gatunków i w działania na rzecz dobrostanu zwierząt. Niestety, taki podział działań obdarza przywilejem gatunki rzadkie i oswojone a ignoruje pozostałe stworzenia i przestrzenie zamieszkałe przez dużą liczbę różnorodnych zwierząt, które także rezydują w mieście. W tej części stoję więc na stanowisku, że liczyć powinny się zwierzęta nawet powszechnie znane i spotykane na co dzień.
Definicja granicy człowiek-zwierzę
Na początku trzeba wyjaśnić, co rozumiemy, gdy z jednej strony mówimy o „zwierzętach” czy „pozaludzkich zwierzętach”, z drugiej – o „człowieku” i „ludziach”. Gdzie przebiega granica pomiędzy nimi i według jakich kryteriów? W wielu częściach świata wiara w metamorfozę, czy w wędrówkę dusz daje podstawę przekonaniu o ludzko-zwierzęcym kontinuum (czy nawet łączności człowieka i zwierzęcia). Mimo to, przez wiele stuleci w świecie zachodnim zwierzęta były definiowane jako radykalnie inne i ontologicznie odrębne od ludzi. I chociaż z czasem zmieniły się kryteria wyznaczające różnicę pomiędzy człowiekiem a zwierzęciem, wciąż zwyczajowo wzorem dla formułowanych ocen pozostawał człowiek. Wątpliwe jest, czy zwierzęta mogą robić to, co ludzie, nie zaś odwrotnie? Takie postawienie sprawy powoduje, że zwierzęta są bytami podrzędnymi. Rewolucja darwinistyczna deklarowała fundamentalną ciągłość pomiędzy gatunkami, ale umieszczanie zwierząt na ewolucyjnej drabinie niżej niż ludzi, powoduje, że zwierzęta z łatwością od ludzi się oddziela, uprzedmiotawia i traktuje instrumentalnie w celu pozyskania jedzenia, ubrań, jako środek transportu, jako towarzystwo, czy dla zamiennych części ciała.
Przestała ostatnio obowiązywać zgoda co do podziału człowiek-zwierzę. Krytyka post-oświeceniowej wiedzy[5], lepsze rozumienie procesów umysłowych u zwierząt i ich zdolności oraz studia z biologii i zachowania ludzi, podkreślające podobieństwa pomiędzy człowiekiem a zwierzętami, spowodowały, że bardzo wątpliwe jest przypisywanie ludziom cech wyjątkowych. Debata nad różnicą między człowiekiem a zwierzętami wybuchła także na gruncie socjobiologicznego dyskursu o biologicznych podstawach ludzkiej organizacji społecznej i zachowania, a także w oparciu o feministyczne i antyrasistowskie argumenty o społecznych podstawach ludzkich różnic uznawanych za biologiczne. Destabilizacji uległa długo podtrzymywana wiara w człowieka rozumianego jako podmiot społeczny oraz w zwierzę – obiekt czysto biologiczny.
Moje stanowisko dotyczące kwestii granicy człowiek-zwierzę jest następujące: zarówno zwierzęta, jak i ludzie, społecznie konstruują rzeczywistość i wzajemnie na nią oddziałują. Powstałe „zwierzęce konstrukty prawdopodobnie są różne od naszych, ale nie są przez to mniej realne” [6]. Zwierzęta mają swój własny świat, swój punkt widzenia, a zatem są podmiotami, nie przedmiotami. Niestety, pogląd ten jest rzadko obecny w eko-socjalistycznej, feministycznej czy antyrasistowskiej praktyce. Praktyka ta rozwija się w bezpośredniej opozycji do systemu kapitalistycznego i obala podział na klasy, rasę/zbiorowość etniczną i gender, wyjątkowo destrukcyjny dla natury, ale ignoruje pewne typy zwierząt traktowanych zbiorowo (np. zwierzęta domowe, gospodarskie) lub wpisuje zwierzęta w holistyczne, czy antropocentryczne koncepcje środowiska i tym samym unika pytania o zwierzęcą podmiotowość [7]. Wobec czego, w większości form postępowej ekologii, zwierzęta zostały uprzedmiotowione lub odsunięte na dalszy plan.
Myśleć jak nietoperz – pytanie o zwierzęce punkty widzenia
Odrodzenie zwierzęcej podmiotowości pociąga za sobą etyczne i polityczne zobowiązania do przedefiniowania miejskiej problematyki i przemyślenia strategii działań w mieście z punktu widzenia zwierząt. Pierwszym krokiem jest przyznawanie zwierzętom podmiotowości na poziomie teoretycznym. Ale i to ujęcie wzbudza gorący sprzeciw ze strony ludzi należących do grup społecznych, które są marginalizowane i dewaluowane przez określanie, że „są podobni do zwierząt”, czyli są mniej inteligentni, mniej godni, czy rozwinięci, lub ewoluowali oraz określani są jako angloeuropejskie białe samce. Może także budzić ono sprzeciw u tych, którzy interpretują nadawanie podmiotowości w znaczeniu nadawania praw i nie zgadzają się ani na sposób ogólnikowego formułowania argumentów na ich rzecz, ani na prawa wyszczególnione dla zwierząt [8]. Należy jednak dokonać znacznie trudniejszego kroku, jeśli przewartościowanie na rzecz zwierzęcej podmiotowości ma być znaczące w codziennej praktyce. Powinniśmy nie tylko „myśleć jak góra”, ale także „myśleć jak nietoperz”, w jakiś sposób przekroczyć klasyczny już sprzeciw Nagela oparty na tym, iż sonar nietoperza nie przypomina żadnego ze zmysłów człowieka, więc niemożliwe jest udzielenie po ludzku odpowiedzi na pytanie „jak to jest być nietoperzem?”, albo bardziej ogólnie – „jak to jest być zwierzęciem?” [9]
Ale czy rzeczywiście niemożliwe jest by myśleć jak nietoperz? Pojawia się tutaj zbieżność z problemami podniesionymi przez teorie punktu widzenia [standpoint theories] (lub wielopołożeniowości [multipositionality]). W teoriach punktu widzenia twierdzi się, iż nagromadzenie różnic w ludzkim indywiduum (takich jak rasa, klasa czy gender) tak głęboko kształtuje doświadczenie, a więc i interpretacje świata, że pojedyncze stanowisko może tylko je uogólnić i zagłuszyć różnice, nie będąc w stanie podważyć relacji władzy. W ostateczności, taka wielogłosowość prowadzi do nihilistycznego relatywizmu i paraliżuje działania polityczne. W odpowiedzi jednak nie należy wracać do praktyk radykalnie wykluczających i zaprzeczających różnicy. Za to musimy zdać sobie sprawę, że jednostki ludzkie są zanurzone w relacje społeczne i sieciowe z innymi podobnymi lub odmiennymi osobami, od których zależy ich dobrostan [10]. Ten stan rzeczy umożliwia rozpoznanie pokrewieństwa, ale i odmienności, gdyż tożsamość definiuje się poprzez zauważenie tego, że jesteśmy podobni do innych lub od nich różni. I podczas codziennych interakcji i zgodnych działań, używając określenia Haraway o „cyborgicznej wizji”, która umożliwia „cząstkową, dającą się umiejscowić, krytyczną wiedzę podtrzymującą możliwość sieci połączeń nazywaną solidarnością” [11], możemy uchwycić pokrewieństwo i różnicę a także wpłynąć na rozwój etyki poszanowania i wzajemności, troski i przyjaźni [12].
Sieci oparte na pokrewieństwie i różnicy, które kształtują indywidualną tożsamość, dotyczą zarówno ludzi jak i zwierząt. Teoretycznie, wydaje się to czymś łatwym do zaakceptowania (że ludzie zależą od bogatej ekologii zwierzęcych organizmów). Ale istnieje także ogromny materiał dowodów z archeologii, paleoantropologii i psychologii sugerujących, że bezpośrednie relacje i wzajemna zależność ze zwierzęcymi innymi są nieodzowne dla rozwoju ludzkiego poznania, tożsamości i świadomości, a zatem dojrzałości, która akceptuje niejednoznaczność, odmienność i brak kontroli [13]. Podsumowując, zwierzęta nie są tylko „dobre do myślenia” (zapożyczając sformułowanie od Lévi-Straussa), ale niezbędne do nauczenia się, przede wszystkim, jak myśleć i jak odnosić się do innych ludzi.
Kim są zwierzęta jako znaczący inni? Uważam, że znaczenie ma wiele rodzajów zwierząt, także tych domowych. Udomowienie wywarło, najwyraźniej, głęboki wpływ na inteligencję, zmysły i sposoby życia u takich stworzeń, jak psy, krowy, owce czy konie, których odrębność tak radykalnie się zmniejszyła i tak je zdenaturalizowała, że zaczęły być one postrzegane jako część ludzkiej kultury. Ludzie przywłaszczyli sobie i zdenaturalizowali również i dzikie zwierzęta. Tego dowodzi niezliczona ilość sposobów, w jaki komercjalizuje się dziką przyrodę (w sposób bezpośredni i niebezpośredni) i wtłacza w kulturę materialną. Ludzkie działanie poważnie oddziałuje na zwierzęta domowe, podobnie także na te dzikie, często wywołując u nich znaczące zachowania przystosowawcze. Ostatecznie podział na dzikie i udomowione zwierzęta to przenikający się społeczny konstrukt, dlatego może lepiej wyobrazić sobie matrix zwierząt, które różnią się między sobą, w zależności od skali fizycznej i behawioralnej modyfikacji spowodowanej ludzką interwencją i od rodzajów relacji z ludźmi.
Bytowa zależność od zwierząt zdaje się charakteryzować nasz gatunek od Plejstocenu. Zapotrzebowanie u ludzi na białko w diecie, pragnienie duchowej inspiracji i towarzystwa oraz wiecznie obecna możliwość skończenia na czyimś talerzu wymagała myślenia jak zwierzę. Ten aspekt uczestnictwa zwierząt w rozwoju ludzkości może być użyty w postaci (antropomorficznego) argumentu w obronie ochrony dzikiej przyrody lub trzymania zwierząt domowych. Ale mnie interesuje, jaką rolę zależność ludzi od zwierząt odegrała w przyśpieszeniu pewnych wzorów relacji człowieka ze zwierzętami. W szczególności, czy zależność bytowa od zwierząt wytwarza międzygatunkową etykę troski i sieć przyjaciół? Bez ożywienia obrazu szlachetnego dzikusa z lat 90-tych – wyidealizowana postać z rdzennej ludności żyjąca w duchowej i materialnej harmonii z przyrodą – jasne jest, że w niemal całej (pre)historii ludzie zjadali dzikie zwierzęta, oswajali je i trzymali w niewoli, ale także szanowali jak krewnych, przyjaciół, nauczycieli, duchy czy bogów. Zwierzętom nadawano znaczenie zarówno z powodu podobieństw jak i różnic z ludźmi. Nie przypadkowo też udało się utrzymać większość siedlisk należących do dzikich zwierząt.
Zazwierzęcanie miasta: plan sprowadzenia ich z powrotem
W jaki sposób zwierzęta wpisują się dzisiaj w ludzką ontologię, tak aby sprzyjać etycznym odpowiedziom i praktykom politycznym wywołanym rozpoznaniem pokrewieństwa pomiędzy ludźmi a zwierzętami, ale także i ich odrębnością? Jakie są szanse wytworzenia takich odpowiedzi i działań w miejscach krytycznych, w których wyeliminowano codzienne relacje z tak wieloma reprezentantami świata zwierząt? Większość ludzi mieszka teraz w takich miejscach, to znaczy w miastach. Postrzeganie miasta w postaci tak zdominowanej przez człowieka powoduje, że traktuje się je jako jedynie inną część ekosystemu, to znaczy ludzkiego siedliska. W zachodniej kulturze wielu z nas nawiązuje relacje ze zwierzętami lub doświadcza ich tylko w skutek zwyczaju trzymania w niewoli ograniczonej liczby gatunków albo z kolei spożywa „jedzenie” ze zwierząt pokrojonych w steki, posiekanych lub upieczonych. Z pojęciem dzikich zwierząt mamy do czynienia tylko podczas oglądania takich filmów jak w kółko powtarzane „Wild Kingdom”, czy podczas wycieczki do Sea World [14], stojąc w długiej kolejce, by zobaczyć ostatnie sztuki krótko żyjących „Shamu” [15]. W sytuacji obecnego panowania nad miejską przyrodą wydaje się, pozornie, że jesteśmy chronieni przed jej niebezpieczeństwami. Ryzykujemy jednocześnie utratą jakiegokolwiek poczucia zachwytu i przerażenia wobec pozaludzkiego świata. Utrata pokory wobec zagrożenia kończy się ogólnie rozpowszechnionym przekonaniem o banalności przetrwania z dnia na dzień. To przekonanie jest szczególnie szkodliwe dla stosunków klasowych, gender i pomiędzy północnymi a południowymi stanami, ale także tych z przyrodą [16].
Powstanie etyki, pobudzenie działań i polityki troski o zwierzęta i przyrodę, nie jest możliwe bez „renaturalizowania” miasta i zaproszenia do niego z powrotem zwierząt, w tzw. procesie zazwierzęcania miasta [17]. Takie renaturalizowane i zazwierzęcone miasto nazywam zoopolis. Reintegracja ludzi ze zwierzętami i przyrodą w zoopolis może dostarczyć mieszkańcom miasta lokalnej, bo związanej z ich miejscem, codziennej wiedzy na temat życia zwierząt, potrzebnej do uchwycenia zwierzęcych punktów widzenia lub sposobów ich bycia w świecie w celu odpowiedniego postępowania z nimi, w zależności od kontekstu i motywacji do politycznego działania, które jest niezbędne do chronienia ich podmiotowej autonomii oraz ich przestrzeni do życia. Wiedza ta mogłaby być przydatna do całościowego przemyślenia szerokiego zakresu codziennych działań w mieście, nie tylko pod względem regulacji liczby zwierząt i innych praktyk kontrolnych, ale zarządzania krajobrazem, tempa i modelu rozwoju, decyzji w sprawie wybudowania jezdni i ogólnie – transportu, zużycia energii, toksyn z przemysłu i bioinżynerii – czyli tych wszystkich działań, które mają wpływ na zwierzęta i przyrodę w jej różnorodnych przejawach (klimat, roślinność, ukształtowanie krajobrazu i tym podobne). Zaś na najbardziej osobistym gruncie możemy przemyśleć zwyczaje żywieniowe, skoro gospodarstwa przemysłowe są tak szkodliwe dla środowiska in situ a zachodni zwyczaj jedzenia mięsa gwałtownie zwiększa prędkość przekształcania dzikich siedlisk w tereny rolnicze na całym świecie (by nie wspomnieć o tym, jak ludzie się czują, gdy jedzą krowy, świnie, kurczaki czy ryby, choć przecież uznali je za krewnych).
Podobnie jak w paradygmacie bioregionalizmu, zakorzeniona w codziennej praktyce renaturalizacja czy model zoopolis różni się pod względem uwzględniania zwierząt i przyrody w metropolii, w przeciwieństwie do antyurbanistycznej instalacji przestrzeni w komunalizmie na małą skalę. Model ten dopuszcza rzeczywistość globalnej współzależności, zamiast optować za autarkią. Co więcej, w przeciwieństwie do wizji głębokiej ekologii, epistemicznie związanej z psychologicznym indywidualizmem, w której brakuje krytyki polityczno-gospodarczej, renaturalizacja miasta opiera się nie tylko na przekonaniu, że zwierzęta pełnią naczelną rolę w ludzkiej ontologii za pośrednictwem sposobów umożliwiających rozwój sieci pokrewieństwa i troski o zwierzęce podmioty, ale także ponieważ nasze wyobcowanie od zwierząt wynika z określonych struktur polityczno-gospodarczych, stosunków społecznych i instytucji operujących w kilku skalach przestrzeni. Te struktury, relacje i instytucje nie zmienią się tylko dlatego, że poszczególne osoby uznają zwierzęcą podmiotowość, ale da je się zmienić dopiero pod wpływem zaangażowania politycznego i walki z opresją pod względem klasy, rasy, gender i gatunku.
Poza miastem model zoopolis służy za skuteczne narzędzie hamujące szkodliwą i kolonizacyjną politykę Zachodu względem środowiska naturalnego, uprawianą w krajach zachodnich i w innych częściach świata. Dla przykładu – rezerwaty dzikiej przyrody są niezbędne do zapobiegania ginięciu gatunków, ale ponieważ znajdują się one „poza”, oddalone od miejskiego życia, nie mają wpływu na zmianę ukrytych trybów organizacji gospodarki i związanych z nią praktyk konsumpcyjnych, które zależą od ciągłego wzrostu i nie stawiają rezerwatów na pierwszym miejscu. Rezerwaty mają jedynie wpływ na sposób życia ludzi, którzy nagle doznają wyobcowania od tradycyjnej podstawy gospodarczej, by potem poczuć się nieszczęśliwie. Międzygatunkowa etyka troski zastępuje model dominacyjny w celu wytworzenia miejskich obszarów, w których zwierzęta nie są więzione, zabijane, ani zsyłane do zamieszkania w więzieniach dla dzikiej przyrody, lecz zamiast tego są wartościowymi sąsiadami i partnerami w przetrwaniu. Etyka ta wiąże mieszkańców miast z ludźmi z innych krańców świata, którzy rozwinęli sposoby dotyczące zarówno przetrwania jak i ochrony terenów leśnych, sieci wód i różnorodności życia zwierząt, ale także zaleca udział w tych staraniach. Polityka postkolonialna i działania, które zaczyna się od domu ze zwierzętami w mieście, przebijają zachodni mit dziewiczej, arkadyjskiej dzikiej natury, narzucony wraz z imperialną bezkarnością w tych miejscach, które stały się zakładnikami Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Banku Światowego w zmowie z potężnymi międzynarodowymi organizacjami ekologicznymi.
Sposoby pomyślenia zwierząt w mieście
Plan renaturalizacji miasta i sprowadzenia zwierząt z powrotem, powinien być kierowany ze świadomością skutków urbanizacji dla zwierząt w kapitalistycznym mieście, tego, jak mieszkańcy miasta myślą o życiu zwierząt i jak się wobec niego zachowują, adaptacji środowiskowej zwierząt do warunków miasta oraz obecnych praktyk i polityki powstającej wokół zwierząt w mieście. Badania, które zajmują się tymi tematami, prowadzone są przede wszystkim na gruncie empirycznych nauk społecznych i biologii dzikiej przyrody. Dlatego wyzwaniem dla międzygatunkowej teorii miasta jest rozwinięcie jej ram w oparciu o teorię społeczną. Celem bowiem jest: zrozumienie kapitalistycznej urbanizacji w warunkach globalizującej się gospodarki i tego, co to znaczy dla życia zwierząt; zrozumienie jak i dlaczego wzory relacji ludzi i zwierząt zmieniają się w zależności od czasu i przestrzeni; tego, jak miejskie środowisko zwierząt traktowane jest w kategoriach naukowych, dyskursu społecznego i ekonomii politycznej oraz jakie są międzygatunkowe działania w mieście kształtowane przez odgórne plany i oddolny aktywizm.
Miasto zwierząt: urbanizacja, zmiany środowiskowe i szanse dla zwierzęcego życia
Miasto zostało zbudowane dla wygody ludzi i ich potrzeb, a jednak podporządkowane „miasto zwierząt” nieuchronnie odradza się wraz z rozwojem miasta. To miasto zwierząt w kluczowy sposób kształtuje praktyki urbanizacji (na przykład, przyciągając lub odpychając ludzi / rozwój w określonych miejscach albo wpływając na strategie wykluczania zwierząt). Zwierzęta są jeszcze bardziej narażone na wpływ procesów urbanizacyjnych w ramach kapitalizmu, czego dotyczy obszerna denaturalizacja terenów wiejskich i dzikich, a także rozległe skażenie środowiska. Najczęściej spotykane i najbardziej podstawowe rodzaje zmian środowiskowych obejmują gleby, hydrologię, klimat, powietrze w otoczeniu, jakość wody i roślinność [18]. Niektóre gatunki dzikich zwierząt (na przykład szczury, gołębie i karaluchy) przystosowują się do życia w mieście i dobrze w nim funkcjonują. Podczas, gdy inne nie są w stanie znaleźć odpowiedniego pożywienia czy schronienia, przyzwyczaić się do miejskiego klimatu, jakości powietrza, zmian w wodzie i tolerowania kontaktu z ludźmi. Zwierzęta w niewoli są oczywiście najczęściej ograniczone do pobytu w domach, ogrodach czy w specjalnie w tym celu wybudowanych kwaterach, takich jak ogrodzone boksy do karmienia lub laboratoria, ale nawet zdrowie zwierząt domowych i nieoswojonych oraz stworzeń przeznaczonych na sekcję lub na stół może być narażone na szkodliwe oddziaływanie różnych form zanieczyszczenia środowiska w mieście.
Rozwój metropolii pozostawia po sobie również obszerny przestrzennie, pokratkowany krajobraz i radykalny podział siedlisk, który szczególnie dotyczy dzikiej przyrody. Niektóre zwierzęta mogą przystosować się do takiego podziału i do związanej z nim bliskości ludzi, lecz częściej umierają one w danym miejscu lub wędrują na mniej pokawałkowane obszary. Jeśli odcięte są korytarze migracyjne pomiędzy skrawkami siedliska, wówczas zagłada gatunków może być skutkiem zwiększenia podziału ziemi, spowodowanego zmniejszającym się rozmiarem siedliska [19], szkodliwymi efektami życia na skrawku [20], odległością i skutkami izolacji oraz zmianami związanymi ze wspólnotą ekologiczną [21]. Tam, gdzie podział ziemi prowadzi do strat pośród dużych drapieżników, pozostałe gatunki mogą się nadmiernie rozmnażać, niszcząc środowisko i zagrażając innym formom życia dzikiej przyrody. Pasożytujące, oportunistyczne lub egzotyczne gatunki mogą także z podobnym skutkiem być napastliwe.
Dowody na zmiany środowiskowe pod wpływem urbanizacji i podział siedlisk nie są zazwyczaj brane pod uwagę w teoriach kapitalistycznej urbanizacji. Przykładowo, większość wyjaśnień urbanizacji nie dotyczy bezpośrednio społecznych i polityczno-gospodarczych czynników zmian w środowisku pod wpływem urbanizacji, szczególnie podziału siedlisk [22]. Na tej samej zasadzie, większość badań poświęconych środowiskom miejskim ogranicza się do naukowych pomiarów zmian jakości środowiska albo opisuje podział siedlisk w oderwaniu od społecznej dynamiki, która go powoduje [23]. Sugeruje to, że modele urbanizacyjne powinny być ponownie rozpatrzone pod kątem odpowiedzialności za środowisko, jak i za polityczno-gospodarcze podstawy urbanizacji, szereg instytucjonalnych sił działających na rzecz środowiska miejskiego oraz kulturowe procesy, które odsunęły przyrodę od miasta.
W centrum nowej historii ekologicznej są starania, by teoretycznie połączyć zmiany w mieście i w środowisku. Reorientuje ona koncepcje dotyczące urbanizacji, ilustrując je tym, jak eksploatacja i zakłócanie środowiska spina historię miast i jak myślenie o przyrodzie jako o sprawcy (aniżeli o pasywnym przedmiocie, na który się oddziałuje) może dopomóc w zrozumieniu kierunku urbanizacji. Współczesna urbanizacja, powiązana z globalnym sektorem pracy, kapitału, przepływu towarów, jest jednocześnie związana z wykorzystywaniem naturalnych „zasobów” (czyli dzikiej przyrody, udomowionych i innych zwierząt) i aktywnie przekształca lokalne krajobrazy wraz z możliwościami zwierząt do życia w nich, chociaż, z powodu działającej natury, nie zawsze w sposób oczekiwany. Zrewidowanie neomarkistowskich teorii na temat lokalnej wspólnoty [local state], jak i neoweberowskich koncepcji dotyczących zarządzania [managerialism] w celu zanalizowania relacji pomiędzy przyrodą a wspólnotą mogłoby, przykładowo, naświetlić strukturalne i instytucjonalne konteksty utraty siedlisk i ich wyniszczenia. Jeden oczywisty punkt wyjścia to mechaniczna teoria wzrostu [growth machine theory], ponieważ koncentruje się ona na wpływie najemców na aparat lokalnej wspólnoty i lokalnej polityki [24]; inny to krytyka planowania urbanistycznego będąca częścią modernistycznego projektu kontroli i podporządkowania innych (ludzi i nie-ludzi) w drodze racjonalnej budowy miasta i nadzoru – w imię ludzkiego zdrowia i dobrego samopoczucia – interakcji w mieście oraz zbliżeń ludzi i zwierząt [25]. I w końcu, kulturowe studia nad miastem mogą pomóc w zrozumieniu, jak estetyka zabudowanego miejskiego otoczenia pogłębia dystansowanie się pomiędzy zwierzętami a ludźmi. Przykładowo, Wilson wskazuje na to, jak miejskie symulakry w postaci zoo i parków dzikiej przyrody w zwiększonym stopniu zapośredniczają ludzkie doświadczenie życia zwierząt [26]. Żyjące realnie zwierzęta mogą rzeczywiście być postrzegane jako mniej autentyczne, skoro kategoria autentyczności została tak dogłębnie przedefiniowana. Oddalenie dzikich zwierząt pobudziło jednocześnie proces wytwarzania romantycznej wizji dzikiej przyrody, którą wykorzystuje się do handlowania towarami, sprzedaży nieruchomości i podtrzymania procesu akumulacji kapitału, przy wzmocnieniu ekspansji miasta i wyniszczenia środowiska naturalnego [27].
Porachunki z bestią: relacje ludzi z miejskimi zwierzętami
Codzienne zachowania mieszkańców miasta mają także wpływ na szanse miejskich zwierząt na przeżycie. Pytanie o relacje ludzi ze zwierzętami w mieście zostało podjęte przez empirycznych naukowców uzbrojonych w modele behawioralne, którzy zakładają, że w skutek swojego zachowania ludzie czynią miasto bardziej lub mniej atrakcyjne dla zwierząt (np. ludzka ochrona przed szkodnikami i działania kontrolujące zwierzęta, rozkład urbanistyczny, dostęp do jedzenia i wody dla nieoswojonych lub dzikich zwierząt). Te zachowania z kolei opierają się na wartościach i postawach wobec zwierząt. Służą one w charakterze ram dla reakcji mieszkańców, bo pochodzą z kulturowych przekonań na temat zwierząt, ale także od zachowań samych zwierząt – ich niszczycielstwa, charyzmy i uroku oraz rzadziej od tego, jakie ekologiczne korzyści mogą dla nich przynieść.
Postawy względem zwierząt charakteryzuje się na podstawie badań ankietowych i rozwoju typologii nastawień [attitudinal] [28]. Wyniki sugerują, że urbanizacja zwiększa zarówno dystansowanie się od przyrody, jak i troskę o dobrostan zwierząt. Przykładowo, Kellert odkrył, że mieszkańcy miasta byli mniej skłonni to utrzymania postaw utylitariańskich, natomiast chętniej przybierali postawy moralistyczne czy humanistyczne sugerujące, że bardziej obchodził ich etyczny sposób traktowania zwierząt i byli skupieni na indywidualnych zwierzętach, jak zwierzęta domowe i popularne dzikie gatunki [29]. Mieszkańcy dużych miast chętniej popierali zagrożone gatunki; rzadziej przeciwstawiali się odstrzałom i łapankom drapieżników w celu kontroli szkód na zwierzętach gospodarskich; bardziej skłaniali się do przeciwstawienia się polowaniom i popierali przeznaczenie dodatkowych środków publicznych w programach zwiększających reprezentację dzikiej przyrody w miastach. Najchętniej wybieranymi były zwierzęta domowe lub w inny sposób atrakcyjne dla ludzi, podczas gdy najmniej chętnie – zwierzęta powodujące szkody w ludzkiej własności lub zdolne do zadawania ran.
Zaobserwowano dwa powszechne uzasadnienia charakteryzujące reakcje mieszkańców miasta i instytucji na lokalne zwierzęta: (1) traktujące je jako „szkodniki”, którym przysługuje bezwzględna sprawczość w oddziaływaniu na miejskie środowisko, biorąc pod uwagę narzucone koszty społeczne i gospodarcze; lub jako (2) zobiektywizowane „zwierzęta domowe”, które dostarczają towarzystwa, właścicielom – estetycznych uroków, stwarzają możliwości rekreacyjne, jak podczas obserwacji ptaków czy dokarmiania dzikiej zwierzyny [30]. Prawie żadne systematyczne badanie nie objęło zachowań mieszkańców miasta wobec dzikich lub nieznanych zwierząt, które także napotykają, ani tego, jak zachowanie wobec zwierząt kształtowane jest poprzez przestrzeń, klasę, patriarchat czy społeczne konstrukcje rasy i etniczność. Wobec tego wciąż czeka na zbadanie zachowanie miejskich instytucji zaangażowanych w zarządzanie miejską przyrodą i regulacja populacji zwierząt [31].
W jaki sposób możemy osiągnąć głębszą wiedzę na temat ludzkich relacji ze zwierzętami w mieście? Bardzo pouczające są poglądy wyrażone w szerszej dyskusji w teorii naturokultury, która pomaga właściwie umiejscowić badania behawioralne [32]. Coraz bardziej teoretyzowanie o naturokulturze zbiega się z przekonaniem, iż zachodni dualizm natury i kultury – wariant bardziej fundamentalnego podziału na przedmiot i podmiot – jest sztuczny i głęboko destrukcyjny wobec różnorodnych form życia na Ziemi. Uprawomocnia on teorię i praktykę relacji człowieka i natury, które skrywają fakt zależności człowieka od przyrody. Nadmierne oddzielanie przyrody od kultury sprzyja jej kolonizacji i dominacji nad nią. Dualizm natury i kultury wciela także naturę w kulturę, zaprzeczając jej niezależności i przyznając jej wyłącznie instrumentalną wartość. Homogenizowanie i pozbawianie przyrody materialności umożliwia ignorowanie konsekwencji ludzkiej aktywności, takiej jak urbanizacja, produkcja przemysłowa i uprzemysłowienie rolnictwa, wobec określonych stworzeń i ich terytoriów. To pozwala uwolnić, zgodnie z określeniem O’Connora, „drugą sprzeczność kapitalizmu”, czyli niszczenie środków produkcji w samym procesie kumulacji kapitału [33].
Rodzajem specyficznego miejsca reprezentującego dualizm natury i kultury jest podział na miasto-wieś, wyjątkowo emblematyczny dla ludzkiej kultury, w którym miasto stara się wykluczyć wszystkie pozostałości po wsi ze swojego centrum, szczególnie dzikie zwierzęta. Według wcześniejszych opinii, radykalne wykluczenie większości zwierząt z codziennego życia w mieście może zakłócić rozwój ludzkiej świadomości i tożsamości, zapobiegając powstaniu międzygatunkowych sieci przyjaźni i troski. Argument ten pojawia się w kilku wariantach radykalnej ekofilozofii. W pewnych jej wersjach, podkreśla się centralne położenie „dzikich” zwierząt, a kwestionuje potencjał oswojonych zwierząt, bardziej powszechnych w miastach, ale także często genetycznie skolonizowanych, skomercjalizowanych i infantylizowanych. W innych – minimalizuje się rozróżnienie na dzikie i oswojone zwierzęta, aby wzmocnić z nimi więzi ludzi, za to boleje się nad nowoczesną utratą międzygatunkowego kontaktu i tym samym rozumienia pozaludzkich zwierząt [34]. Źródłem wyjątkowej destabilizacji może również stać się tożsamość cielesna, ponieważ ulatnia się – albo jest całkowicie przetworzone – pojęcie ludzkiego ucieleśnienia wyprowadzone tradycyjnie z bezpośredniego doświadczenia żywego ciała/podmiotu zwierząt. A zatem to, czego teraz nam potrzeba to teoretycznej kuracji wyjaśniającej, jak głęboko wrośnięty dualizm miasta (kultury) i wsi (natury), mimo że stanowi ontologiczny przeżytek, kształtuje relacje ludzi i zwierząt w mieście.
Ahistoryczne i odmiejscowione [placeless] modele zachowań, kierowane wartościami i postawami, także pomijają rolę kontekstu społecznego i polityczno-ekonomicznego w formowaniu wartości urbanistycznych i postaw wobec zwierząt. Choć wartości i postawy te skłonne są ujawniać się w odpowiedzi na sytuacje w miejscach specyficznych, to zmienia się także lokalny kontekst w wyniku nielokalnej dynamiki, jak na przykład gwałtownej internacjonalizacji miejskiej gospodarki. Pogłębienie globalnego wyścigu grozi zahartowaniem postaw względem wykorzystywania zwierząt i niszczenia siedlisk w tym międzynarodowym „wyścigu do dna”, który odnosi się także do ochrony środowiska i zwierząt. Co więcej globalizacja odsłania bezwzględnie fakt, że rozumienie natury w zachodniej kulturze jest niewystarczające do uchwycenia zakresu relacji pomiędzy ludźmi a zwierzętami w różnych globalnych miastach, do czego dokłada się jeszcze międzynarodowy przepływ migrantów z miejsc, w których stosunki natury i kultury są zupełnie inne. W kontekście internacjonalizacji odezwały się powtórnie u kolonistów wariacje na temat kolonizacji; powstały skomplikowane pytania dotyczące tego, jak narzucone kolonialnie, rdzenne i hybrydyczne znaczenia i praktyki z powrotem przenikają na zachód. Biorąc także pod uwagę wytwarzaną przez globalizację migrację w regionach zurbanizowanych, musimy spytać o rolę zróżnicowanych norm kulturowych w odniesieniu do zwierząt pośród różnych ras w grupach imigrantów i rozprzestrzeniania się natywizmu na zachodzie. Miejskie działania, które wydają się być łączone z rasami imigrantów, zakładają składanie ofiar ze zwierząt (np. Santeria) i jedzenie zwierząt tradycyjnie postrzeganych w kulturze zachodniej za domowych współtowarzyszy.
Miejskie bestiarium: zwierzęce ekologie w mieście
Uznaje się, że wiele zwierząt koegzystuje z ludźmi w miastach, więc konsekwencje zarządzania wspólnie dzieloną przestrzenią miejską przyspiesza powstanie dziedziny miejskiej ekologii zwierząt. Studia życia miejskich zwierząt, które są zakorzenione w naukach biologicznych i silnie zorientowane na zarządzanie, koncentrują się na dzikich gatunkach; niewiele jest studiów ekologicznych poświęconych miejskim zwierzętom towarzyszącym lub nieoswojonym [35]. Większość badań zdaje się być wysoce wyspecjalizowana pod względem gatunków i miejsc ich występowania, lecz zbadana została tylko niewielka liczba gatunków miejskich, zazwyczaj w odpowiedzi na problemy postrzegane z perspektywy ludzkiej, ryzyka zagrożenia gatunków lub z powodu ich „charyzmatycznego” charakteru.
Teoria ekologiczna przesunęła się od kategorii holizmu i równowagi na rzecz rozpoznania tego, iż procesy zaburzające środowisko, niepewność i ryzyko powodują, że ekosystemy i populacje nieustannie się zmieniają w określonych zakresach zróżnicowanych pod względem terenu i skali [36]. Co sugeruje, że pożyteczne jest przemyślenie miast w charakterze reżimów zakłócających środowisko, aniżeli stref przeznaczonych na straty środowiska, którego integralność została bezpowrotnie naruszona. W celu pełnego docenienia przenikalności pomiędzy miastem a wsią, należy bardziej uwzględnić w analizach ekologicznych niejednorodność i zróżnicowany podział miejskich siedlisk oraz możliwości (zamiast ich braku) dla życia zwierząt w mieście. To z kolei mogłoby dostarczyć informacji potrzebnych do podejmowania decyzji, które dotyczą nowoczesnych zmian w użyciu ziemi (takie jak zagęszczanie podmiejskich osiedli czy powstawanie podmiejskich stref, schematy zazielenienia, projektowanie korytarzy migracyjnych), a także wskazać, jak mogą one wpłynąć na poszczególne zwierzęta i gromadzenie się fauny pod względem poziomu stresu, zachorowalności i śmiertelności, ruchliwości i dostępu do różnych źródeł jedzenia czy schronienia, sukcesów rozrodczych oraz narażenia na drapieżnictwo.
Naukowa ekologia miejskich zwierząt zakorzeniona jest w instrumentalnej racjonalności i nakierowana na kontrolę środowiska może bardziej niż inne gałęzie ekologii, z powodu większego nastawienia na zastosowania. Starania wybitnego ekologa, Michaela Soulé, by dostroić odpowiedź z postmodernistycznym odkryciem natury, pokazuje w ekologii przebicie się feministycznej i postmodernistycznej krytyki nowoczesnej nauki [37]. Hayles, dla przykładu, argumentuje, że nasze rozumienie natury jest zapośredniczone przez wcieloną interakcję pomiędzy obserwującym i obserwowanym oraz przez umiejscowienie obserwującego (pod względem gender, klasy, rasy, gatunków) [38]. Zwierzęta zaś konstruują odmienne światy poprzez relacje zespolone z tym procesem (jak ich zdolności zmysłowe i umysłowe przekładają się na ogląd świata). I mimo, że niektóre modele mogą być bardziej lub mniej dokładnymi interpretacjami natury, pozostaje zawsze otwarte pytanie, jak umiejscowienie [positionality] determinuje proponowane, testowane i interpretowane modele. Takie myślenie wzywa choćby do autorefleksji w badaniach ekologicznych poświęconych miejskim zwierzętom i odpowiednim narzędziom, które powiększone są dzięki bogatym, etnograficznym świadectwom na temat zwierząt, osobistym narracjom nienaukowych obserwatorów i dzięki folklorowi.
Podsumowując, naukowa ekologia miejskich zwierząt nie jest uprawiana w próżni. Raczej, jak każde inne przedsięwzięcie naukowe, silnie kształtują ją motywy sponsorów badań (szczególnie państwa), tych, którzy używają badanych produktów (jak specjaliści od planowania) oraz ideologie samych naukowców. W oparciu o nauki ścisłe, należy sprawdzić twierdzenia naukowej ekologii, by ujawnić analizę gospodarki politycznej odnośnie ekologii miejskich zwierząt i bioróżnorodności. W jakie ramy wpisują się studia nad zwierzętami w mieście i z czyjej perspektywy? Co motywuje je na pierwszym miejscu – propozycja od developera, lobby myśliwych, zielone organizacje i te działające na rzecz praw zwierząt? Rozwikłanie tych pytań wymaga nie tylko oceny technicznych zalet studiów miejskich nad przyrodą, ale także analizy, jak są one skonstruowane pod względem epistemologicznej i dyskursywnej tradycji w naukowej ekologii i osadzone w szerszych kontekstach, społecznych i polityczno-gospodarczych.
Nowy projekt metropolii przyrody: od zarządzania do działań oddolnych
Powstająca międzygatunkowa praktyka w mieście, choć wciąż słabo udokumentowana i steoretyzowana, pojawiła się w wielu amerykańskich miastach. Praktyka ta obejmuje wielu aktorów, włączając w to zróżnicowaną biurokrację federalną, stanową i regionalną, specjalistów od planowania i pracowników lasów a także miejskich aktywistów na rzecz środowiska i zwierząt. Mimo różnych środków, cele tych działań dotyczą zmian w charakterze interakcji pomiędzy ludźmi a zwierzętami w mieście. Powstają projekty miejskiego środowiska o minimalnym wpływie na otoczenie, zmiany codziennych praktyk lokalnej wspólnoty (leśniczych i urbanistów), zaś z większym przekonaniem broni się interesów życia zwierząt w mieście.
Pracownicy lasów i innych terenów przyrodniczych oraz firmy kontrolujące szkodniki w coraz większym stopniu stykają się z lokalnymi potrzebami stworzenia alternatywy dla polityki kontrolującej zwierzęta nastawionej na ich zagładę. Na obszarach dzikich pierwsze inicjatywy pochodziły w wyniku lokalnych protestów przeciwko tradycyjnym praktykom jak ubój; teraz leśniczy skłonni są wcześniej lepiej przemyśleć reakcje mieszkańców i dopuścić uczestniczące sposoby zarządzania i podejmowania decyzji w celu uniknięcia opozycyjnych kampanii. Alternatywne strategie zarządzania wymagają zazwyczaj edukacji mieszkańców miasta w celu zwiększenia ich wiedzy i rozumienia, a także poszanowania dla zwierzęcych sąsiadów i podkreślenia, jak zwierzęta domowe mogą skrzywdzić albo same zostać skrzywdzone przez dzikie zwierzę. Istnieją ograniczenia w projektach edukacyjnych, więc aktywizuje się sądownictwo, które uchwala regulacyjne kontrole w postaci wspólnej architektury mieszkalnej, utrzymania budynków, składowania śmieci, ogrodzeń, projektowania krajobrazu i trzymania gatunków towarzyszących, które są szkodliwe dla dzikiej przyrody.
W planowaniu przestrzennym na poziomie miast i regionów nigdy nie brano pod uwagę dzikich zwierząt, ani innych zwierząt, mimo posiadania informacji o sporej liczbie domów w Północnej Ameryce i Europie, w których trzyma się zwierzęta domowe. Nie dziwi to, jeśli się weźmie pod uwagę historię planowana przestrzennego napędzanego rozwojem aparatu lokalnych wspólnot. Od czasu uchwalenia Ustawy o Gatunkach Zagrożonych w USA (Endangered Species Act) w 1973, specjaliści od planowania zaczęli borykać się z wpływem ludzkiej aktywności na zagrożone zwierzęta. W celu ograniczenia wpływu oddziaływania urbanizacji na zagrożone gatunki, zastosowali oni takie narzędzia zarządu ziemią, jak podział na strefy (dotyczy to miejskich linii granicznych i stref dzikiej przyrody), pozyskiwanie ziemi przez państwo i non-profit, przeniesienie praw z rozwoju, komunikaty o wpływie na środowisko, opłaty za wpływ na przyrodę i ochronę siedlisk [39]. Żadne z tych narzędzi nie jest pozbawione poważnych i znanych technicznie, politycznych i gospodarczych problemów, stymulując rozwój takich stanowisk jak plany ochrony siedlisk – są to w skali regionalnego krajobrazu starania planowania przestrzennego polegające na uniknięciu podziału siedlisk, związanego nieodłącznie z planowaniem po każdym projekcie oraz lokalna kontrola zagospodarowania przestrzennego [40].
Pomimo ustawy o gatunkach zagrożonych, planowanie przestrzenne oparte o minimum wpływu na miejską przyrodę nie stało się priorytetowe ani dla architektów, ani dla urbanistów. Do rzadkości należy mieszkalna architektura krajobrazu licząca się z przyrodą. Większość przykładów to nowe zabudowy (w przeciwieństwie do modernizacji starych), położone na skraju miasta, planowane dla niskiego zagęszczenia i tym samym przeznaczone tylko dla mieszkańców o wyższych dochodach. Wiele z nich posługuje się taktyką, zwiększania dochodów z nieruchomości, poprzez zachęcenie kupców antyurbanistyczną ideologią podmiejskich osiedli podkreślającą bliskość „powietrza” i dodatkowe „uroki” w postaci sąsiedztwa dzikich zwierząt. Praktyki planowania przestrzennego zwyczajowo określają inne mniej atrakcyjne lokalizacje, które gromadzą zwierzęta (żywe lub martwe), takie jak rzeźnie, fermy przemysłowe jako tereny „szkodliwe” i izolują je od mieszkańców miasta, by chronić ich wrażliwość i zdrowie publiczne.
Refleksja nad przyrodą jest nieobecna w programie postępowej architektury i planowania przestrzennego USA, tak jak problemy związane ze zwierzętami domowymi czy gospodarskimi. Prowadzona w latach 80-tych debata o kosztach rozwalanych śmietnisk [costs of sprawl], nie wspominała o siedliskach dzikich zwierząt, a zwolennicy nowego urbanizmu i ruchu zielonych miast z lat 90-tych rzadko definiowali zrównoważoną politykę w odniesieniu do zwierząt. Nowy urbanizm podkreślał zrównoważenie poprzez wysoką gęstość zaludnienia oraz wielofunkcyjny rozwój miasta, ale pozostał przy wyjątkowo antropocentrycznej perspektywie. Bardziej biocentryczny, miejski ruch zielonych, ma na celu zredukowanie wpływu człowieka na środowisko naturalne w postaci ekologicznego nagłośnienia, pełnej obróbki śmieci, produkcji energii, transportu, magazynowania i tym podobnych, a także poprzez rozwój miejskiego rolnictwa będącego w stanie zaopatrzyć lokalnych mieszkańców [41]. I mimo, że tego typu podejście przyniosłoby długotrwałe skutki dla wszystkich żyjących stworzeń, literatura dotycząca zielonych miast małą wagę przykłada do pytania o zwierzęta per se? [42]
Codzienne praktyki urbanistów, architektów krajobrazu i projektantów miast kształtują normatywne oczekiwania i praktyczne możliwości dla relacji ludzi i zwierząt. Szkoda, że ich działania nie odzwierciedlają pragnienia wzbogacenia, czy pobudzenia tych interakcji za pośrednictwem projektowania przestrzeni; nikt ich także nie ocenia z tej perspektywy. Ignoruje się nawet gatunki towarzyszące, bez względu na fakt, że w samych Stanach Zjednoczonych jest więcej gospodarstw z tymi zwierzętami, niż z dziećmi, to i tak zwierzęta te pozostają niewidoczne dla specjalistów od planowania i architektów. Co tłumaczy sytuowanie antropocentryzmu po stronie projektowania miasta i pracy architekta? Teorie społeczne odnośnie projektowania urbanistycznego i praktyka zawodowa mogłyby posłużyć do lepszego zrozumienia antropocentrycznej produkcji miejskiej przestrzeni i miejsc. Przykładowo, Cuff wyjaśnia codzienne zachowanie architektów jako część zbiorowego, interaktywnego procesu społecznego warunkowanego przez konteksty instytucjonalne, biorące pod uwagę lokalną wspólnotę i klientów developera. Nie dziwi więc, że rezultaty projektowania odzwierciedlają orientację na wzrost gospodarczy współczesnego urbanizmu [43]. Szerzej komentuje to Evernden, przekonując, że na zawody specjalistów od planowania i projektantów dominujący wpływ ma nacisk kładziony w kulturze na racjonalizm i porządek oraz bezwzględne wykluczenie zwierząt z miasta [44]. Widok miasta stworzonego przez specjalistów od planowania i architektów, zdominowany przez zestandaryzowane formy projektów, takie jak rozłożyste podmiejskie domy otoczone przez wypielęgnowany, ogrodzony trawnik, odsłania głęboką potrzebę ochrony domeny kontrolowanej przez człowieka, poprzez pozbycie się chwastów, brudu i co za tym idzie – samej natury.
Zieloni projektanci, odwołujący się do ochrony biologicznej i ekologii krajobrazu, znacznie bardziej aktywnie zaangażowali się w pytanie, jak zaprojektować nowe metropolitalne krajobrazy dla zwierząt i ludzi, aniżeli zrobili to specjaliści od planowania i architekci [45]. Na poziomie regionalnym panuje moda na planowanie korytarzy migracyjnych dla zwierząt lub sieci rezerwatów [46]. Sieci przyrody i korytarze mają połączyć siedliska „z głównego lądu” poza skrajem miasta, osiągając ogólną łączność z krajobrazem potrzebnym do ochrony puli genów i zapewniając siedliska dla zwierząt na terenie o niewielkiej ilości domów [47]. Czy korytarze mogą chronić i ponownie integrować zwierzęta w metropolii? Planowanie korytarzy to niedawne odkrycie, do którego potrzeba polityczno-gopodarczych analiz opartych na konkretnych przypadkach planów korytarzy, by móc odpowiedzieć na to pytanie. Wstępne doświadczenia sugerują, że w najlepszym razie korytarze na dużą skalę mogą zaoferować potrzebną ochronę dla poważnie zagrożonych, kluczowych gatunków i dla całej masy pozostałych zwierząt, zaś korytarze na małą skalę mogą stanowić doskonałą strategię projektowania urbanistycznego, która umożliwia często spotykanym, małym zwierzętom, owadom i ptakom współdzielenie mieszkalnej przestrzeni miejskiej z ludźmi. Choć oferta dużych korytarzy może przekształcić się w uroczysko dla rekreacji miejskiej (skoro często otrzymuje poparcie podatników pod warunkiem uzasadnienia jej rekreacją zamiast ochroną siedlisk). W najgorszym razie korytarze mogą zostać wykorzystane do rozbudowy miejskich nieruchomości na terenach dzikiej przyrody.
Rosnąca liczba miejskich działań oddolnych obraca się wokół ochrony specyficznych dzikich zwierząt lub ich populacji, jak również wokół ochrony miejskich terenów podmokłych, lasów i innych siedlisk przyrody z powodu tego, że są one ważne dla przyrody. Rośnie także świadomość potrzeb i pragnień zwierząt towarzyszących, która wpłynęła oddolnie na specjalnie zaprojektowane przestrzenie dla tych gatunków w mieście, jak parki dla psów [48]. Dysponujemy jednak niewielką ilością systematycznej informacji odnośnie tego, co spowodowało takie oddolne międzygatunkowe praktyki w mieście, ani nie wiemy wiele o powiązaniach tych działań z innymi formami lokalnego eko-, prozwierzęcego aktywizmu. Nie jest jasne, czy działania oddolne wokół zwierząt w mieście były połączone organizacyjnie z zielonym aktywizmem na większą skalę, czy z zieloną polityką, czy z tradycyjnymi narodowymi organizacjami na rzecz pożytku zwierząt, co sugeruje potrzebę śledzenia działań i analiz sieci organizacyjnej. Efemeryczna i ograniczona przypadkiem informacja sprowadza się do tego, że działanie polityczne wokół miejskich zwierząt może odsłonić głębokie podziały wewnątrz ruchu ekologicznego i środowiska działającego na rzecz dobrostanu zwierząt. Podziały te odzwierciedlają szersze pęknięcia polityczne pomiędzy pierwszoplanowym ruchem ekologicznym a tym działającym na rzecz eko-sprawiedliwości, pomiędzy organizacjami praw zwierząt a działaczami na rzecz środowiska, jak i pomiędzy grupami za prawami zwierząt a tymi za poprawieniem ich bytu. Przykładowo, wiele pierwszoplanowych grup pracuje tylko za pośrednictwem agitacji słownej na rzecz społecznej sprawiedliwości, kiedy tak wielu „kolorowych” aktywistów wciąż uważa tradycyjne priorytety ruchu ekologicznego, jak dzikie tereny czy przyroda, szczególnie w miastach, za frywolną obsesję zamożnych, białych ekologów z przedmieść, albo w najgorszym wypadku – za odbicie agresywnego elitaryzmu i rasizmu. Lokalne walki wokół zagadnień przyrody mogą także ujawnić filozoficzne rozdarcie pomiędzy grupami traktującymi środowisko holistycznie a aktywistami praw indywidualnych zwierząt; konflikty takie często narastają ponad propozycjami zabicia zdziczałych zwierząt w celu ochrony rdzennych gatunków i fragmentów ekosystemu. Reformatorskie organizacje na rzecz dobrostanu zwierząt, takie jak miejskie towarzystwa humanitarne, początkowo skoncentrowane na zwierzętach towarzyszących i często finansowo zależne od państwa, mogą zachować ostrożność we współpracy z grupami praw lub wyzwolenia zwierząt, które są krytyczne nie tylko wobec polityki państwa, ale także wobec standardowych działań samych tych towarzystw [49]. Wzrost organizacji i grup nieformalnych działających na rzecz zachowania siedlisk zwierząt w mieście, zmieniających politykę zarządzania i walczących o indywidualne zwierzęta, wskazuje na zmianę w codziennym myśleniu o położeniu zwierząt. Jeśli ta zmiana trwa to dlaczego i dlaczego teraz? Jedną z odpowiedzi jest, że biocentryczna etyka środowiska a szczególnie refleksja nad prawami zwierząt z jej paralelą do rasizmu, seksizmu i „gatunkowizmu”, która przeniknęła do popularnej świadomości i wpłynęła na nowe społeczne ruchy działające wokół zwierząt w mieście. Mogą otworzyć się inne możliwości wyjaśnienia, dzięki namysłowi nad ruchami międzygatunkowymi w ramach szerszego kontekstu nowej teorii ruchu społecznego, który wskazuje na związki z zainteresowaniem krytycznym konsumpcją, działaniem oddolnym, lokalnym, czy antypaństwową naturą i scala to w tworzenie się nowej społecznokulturowej tożsamości wymuszonej przez postmodernistyczną kondycję i współczesny kapitalizm [50]. Działania widziane z perspektywy nowej teorii ruchu społecznego, które odpierają kapitał w siedlisku miejskiej przyrody albo bronią interesów zwierząt w mieście, mogą być rozumiane wewnątrz większej dynamiki społecznej i polityczno-gospodarczej, ponieważ zmieniają formy aktywizmu i priorytety działania politycznego na poziomie jednostek. Może nawet odsłania się tutaj znaczenie górowania nad problemami dotyczącymi produkcji i konsumpcji przez nowe społeczne ruchy, odzwierciedlające w zamian pragnienie obecne u pewnych osób o przekroczeniu podziału na człowieka i zwierzę poprzez rozszerzenie sieci troski i przyjaźni na pozaludzkich innych.
W stronę zoopolis
Zoopolis pokazuje zarówno wyzwania jak i możliwości na przyszłość dla eko-socjalistycznych, feministycznych i antyrasistowskich miast. Na jednym poziomie, wyzwaniem okazuje się przezwyciężenie głębokich podziałów myślenia teoretycznego o pozaludzkich zwierzętach i ich miejscu w świecie moralnym człowieka. Możliwe, że ważniejszym wyzwaniem jest praktyka polityczna, w której czystość teorii toruje drogę bardziej konkretnej etyce, zabudowie koalicyjnej i tworzeniu strategicznych sojuszy między przyrodą a człowiekiem. Czy postępowy ruch ekologiczny w mieście może stworzyć platformę dla ludzi zmagających się z pytaniami o zwierzęta miejskie, tak jak socjaliści złączyli się z zielonymi, zieloni z feministkami, a feministki z walczącymi z rasizmem? W kontekście czasu i miejsca, gdy fałszowane są prawdziwe unie, zakres potencjalnych sojuszy jest ogromny, rozciągając się od grup, których założenia nakładają się istotnie na postępowe myślenie o ekologii, aż do tych, dla których wspólnotowość jest mniej ważna i których działania kierują się na mniejszą skalę. Trudne może być uczynienie wspólnej sprawy z określonych działań na rzecz zwalczania toksyn, promowania recyklingu, albo planów polepszenia jakości powietrza z grupami oddolnymi, których zasadą istnienia jest miejska przyroda, dobrostan zwierząt domowych i gospodarskich. Dlatego znaczący jest potencjał rozszerzenia i wzmocnienia ruchu, którego nie można już dłużej przeoczyć.
Dyskurs zoopolis stwarza przestrzeń do inicjowania ambitnych przedsięwzięć, dyskusji i współpracy na pograniczach działania na rzecz środowiska naturalnego. Zoopolis zachęca do krytyki współczesnej urbanizacji z punktu widzenia zwierząt, ale także z perspektywy ludzi, którzy razem ze zwierzętami cierpią z powodu skażenia miast i niszczenia siedlisk i którym odmawia się doświadczenia zwierzęcego pokrewieństwa i odmienności tak niezbędnego do dobrego samopoczucia. Odrzucając wyalienowany model ludzkiej interakcji ze zwierzętami w miejskim parku rozrywki, zoopolis stawia pytanie o przyszłość, w której zwierzęta i przyroda nie będą już dłużej trzymane poza zasięgiem naszego codziennego doświadczenia, pozostawiając nas jedynie z kreskówkami leczącymi rany po ich stracie. W bajecznie zazwierzęconym mieście, niegdyś trwałe baśniowe królestwo ludzi będzie musiało ustąpić przed królestwem zwierząt.
Tłumaczenie: Anna Barcz
Jennifer Wolch, Zoöpolis, w: Metamorphoses of the Zoo. Animal Encounter after Noah, red. R. R. Acampora, Lanham, Boulder, New York, Toronto, Plymouth, UK: Lexington Book 2010, rozdz. 11.
praca naukowa finansowana w ramach programu Ministra Nauki i Szkolnictwa Wyższego pod nazwą „Narodowy Program Rozwoju Humanistyki” w latach 2012-2014 w ramach grantu „Geopoetyka, nr projektu: 21H 11 0010 80
[1] D. B. Botkin, Discordant Harmonies: A New Ecology for the Twenty-First Century, New York: Oxford, 1990, s. 167.
[2] Takie traktowanie zwierząt jak towar dotyczy tych, które dostarczają mieszkańcom miasta okazji do „konsumowania przyrody” oraz tych z szerokiego spektrum sprzedawanych w niewoli i do towarzystwa dla zysku.
[3] Zob. wyjątki w: T. Benton, Natural Relations: Ecology, Animal Rights and Social Justice, London: Verso Books, 1995; B. Noske, Humans and Other Animals, London: Unwin Hyman, 1989.
[4] M. Mies, V. Shiva, Ecofeminism, London: Zed Books, 1993.
[5] Por. na przykład L. Birke, R. Hubbard (red.), Reinventing Biology: Respect for Life and the Creation of Knowledge, Bloomington-Indianapolis, Ind., Indiana University Press, 1995.
[6] B. Noske, Humans and Other Animals, s. 158; podobna perspektywa obecna jest również u Donny Haraway w: Simians, Cyborgs, and Women: the Reinvention of Nature, New York, Routledge, 1991; V. Plumwood, Feminism and the Mastery of Nature, London, Routledge, 1993; a także, z punktu widzenia biologa, u Donalda Griffina w: Animal Thinking, Cambidge, Mass., Harvard University Press, 1984.
[7] W postępowym działaniu na rzecz środowiska „środowisko” pojmuje się jako naukowo określony system; jako „naturalne zasoby” chronione z powodu użyteczności dla ludzi; lub jako aktywny, ale jednolity, podmiot szanowany z powodu niezależnej siły o samoistnej wartości. Pierwsze dwa podejścia są antropocentryczne, trzecie – biocentryczne, charakterystyczne dla kilku nurtów zielonej myśli, które znamionują już postęp, ale ich ekologiczny holizm spycha na dalszy plan międzygatunkowe różnice pomiędzy zwierzętami (ludzkimi i pozaludzkimi), jak i różnicę pomiędzy ożywioną i nieożywioną przyrodą.
[8] Ożywienie kategorii podmiotu zwierzęcego wcale nie pociąga za sobą tego, że zwierzęta mają prawa, chociaż argumenty za prawami polegają na przekonaniu, że zwierzęta są podmiotami życia – zob. T. Regan, The Case for Animal Rights, Berkley, Calif., University of California Press, 1986.
[9] T. Nagel, What Is It Like to Be a Bat, w: “The Philosophical Review” nr 83, 1974, polski przekład: T. Nagel, Jak to jest być nietoperzem, w: Pytania ostateczne, tłum. A. Romaniuk, Fundacja Aletheia, Warszawa 1997.
[10] Argument ten dotyczy Plumwood, Feminism and the Mastery of Nature. Zob. także J. Benjamin, The Bonds of Love: Psychoanalysis, Feminism and the Problem of Domination, London, Virago, 1988; J. Grimshaw, Philosophy and Feminist Thinking, Minneapolis, Minn., University of Minnesota Press, 1986.
[11] D. Haraway, Situated Knowledges: The Science Question in Feminism and the Privilege of Partial Perspective, w: Simians, Cyborgs, and Women, s. 191.
[12] To w żadnym razie nie wyklucza samoobrony przed zwierzętami w rodzaju drapieżników, pasożytów czy mikroorganizmów, które zagrażają ludziom.
[13] Dowody te zostały chyba najobszerniej zestawione przez Paula Sheparda w: Thinking Animals: Animals and the Development of Human Intelligence, New York, Viking Press, 1978; Nature and Madness, San Francisco, Calif., Sierra Club Books, 1982; i najnowsza – The Others, Washington, D.C., Earth Island Press, 1996.
[14] Amerykańska sieć morskich parków rozrywki [przyp. tłum.].
[15] „Shamu” to imię używane dla kolejnych orek, które występowały w większości morskich parków rozrywki w USA.
[16] Mies, Siva, Ecofeminism.
[17] Tak jak podkreśliłam w tej części, jest wiele zwierząt, które faktycznie zamieszkują miejskie tereny. Lecz większość z nich jest nieproszonymi gośćmi, więc są czynnie wydalanya albo nawet zabijane. Co najważniejsze, to że zwierzęta w dużej mierze zostały wyłączone z naszego rozumienia miasta i urbanizmu.
[18] A.W. Sprin, The Granite Garden: Urban Nature and Human Design, New York, Basic Books, 1984; oraz M. Hough, City Form and Natural Process, New York, Rotledge, 1995.
[19] O. H. Frankel, Michael E. Soulé, Conversation and Evolution, London, Cambridge University Press, 1981; M. E. Gilpin, I. Hanski (red.), Metapopulation Dynamics: Empirical and Theoretical Investigations, New York, Academic Press, 1991.
[20] Michael E. Soulé, Land Use Planning and Wildlife Maintenance: Guidelines for Conserving Wildlife in an Urban Landscape, „Journal of the American Planning Association” 57 (1991).
[21] M.L. Shaffer, Minimum Population Sizes for Species Conservation, „Bioscience” 31 (1981).
[22] Zob. na przykład M. Dear, Allen J. Scott, Urbanization and Urban Planning in Capitalist Society, London, Methuen, 1981.
[23] Przykładem jest Nature in Cities, red. I. Laurie, New York, Wiley, 1979.
[24] J. R. Logan, Harvey L. Molotch, Urban Fortunes: The Political Economy of Place, Berkley, University of California Press, 1987.
[25] E. Wilson, The Sphinx in the City: Urban Life, the Control of Disorder, and Women, Berkley, University of California Press, 1991; Ch. M. Boyer, Dreaming the Rational City: The Myth of American City Palnning, Cambridge, Mass., MIT Press, 1983; oraz Ch. Philo, Animals, Geography and the City: Notes on Inclusions and Exclusions, „Environment & Planning D: Society and Space” 13 (1995).
[26] A. Wilson, The Culture of Nature: North American Landscapes from Disneyland to the Exxon Valdez, Cambridge, Mass., Blackwell Books, 1992.
[27] G. Snyder, The Practice of the Wild, San Francisco, Calif., North Point Press, 1990.
[28] Zob. trzyczęściowe studium S. R. Kellerta, Public Attitudes toward Critical Wildlife and Natural Habitat Issues, Phase I, Departament Spraw Wewnętrznych USA, Fish and Wildlife Service, 1980; oraz wraz z J. Berry, Knowledge, Affection and Basic Attitudes toward Animals in American Society, Phase III, 1980.
[29] S. R. Kellert, Urban Americans’ Perceptions of Animals and the Natural Environment, „Urban Ecology” 8 (1984).
[30] D. A. King, Jody L. White, William W. Shaw, Influence of Urban Wildlife Habitats on the Value of Residential Properties, w: Wildlife Conservation in Metropolitan Environments, red. L. W. Adams, D. L. Leedy, National Institute for Urban Wildlife, 1991, s. 165-9; oraz W. W. Shaw, J. M., R. Lyons, Residential Enjoyment of Wildlife Resources by Americans, „Leisure Sciences” 7 (1985).
[31] Wyjątkiem jest W. W. Shaw, Vashti Supplee, Wildlife Conservation in a Rapidly Expanding Metropolitan Area: Informational, Institutional and Economic Constraints and Solutions, w: Integrating Man and Nature in the Metropolitan Environment, red. L. W. Adams, D. L. Leedy, National Institute for Urban Wildlife, 1987, s. 191-8.
[32] D. Haraway, Primate Visions: Gender, Race, and Nature in the World of Modern Science , New York, Routledge, 1989; N. Evernden, The Social Creation of Nature, Baltimore, Md., Johns Hopkins University Press, 1992; oraz Plumwood, Feminism and the Mastery of Nature.
[33] J. O’Connor, Capitalism, Nature, Socialism: A Theoretical Introduction, „Capitalism, Nature, Socialism” 1 (1988).
[34] P. Shepard, Our Animal Friends, w: The Biophilia Hypotheses, red. S. R. Kellert, E. O. Wilson. Washington, D.C., Island Press, 1993, s. 275-300 wyróżnia dzikie zwierzęta, podczas gdy inni nie tylko, tak jak Noske, Humans and Other Animals, K. Davis, Thinking Like a Chicken: Farm Animals and the Feminine Connection, w: Animals and Women: Feminist Theoretical Explorations, red. C. J. Adams, J. Donovan, Durham, N.C, London, Duke University Press, 1995, 192-212.
[35] Zob. wyjątki u Alana M. Becka, The Ecology of Stray Dogs: A Study of Freeranging Urban Animals, Baltimore, Md., York Press, 1974; oraz C. Haspel, R. E. Calhoun, Activity Patterns of Free-Ranging Cats in Brooklyn, New York, „Journal of Mammology” 74 (1993).
[36] S. T. A. Pickett, P. S. White (red.), The Ecology of Natural Disturbance and Patch Dynamics, Orlando Fla., Academic Press, 1985; oraz Botkin, Discordant Harmonies. W radykalnej formie można politycznie użyć argumentów o zaburzeniach, by zracjonalizować antropogeniczne zniszczenie środowiska: por. D. Worster, The Wealth of Nature: Environmental History and the Ecological Imagination, New York: Oxford University Press, 1993, oraz L. Trepl, Holism and Reductionism in Ecology: Technical, Political and Iceological Implications, „Capitalism, Nature, Socialism” 5 (1994).
[37] M. E. Soulé, G. Lease (red.), Reinventing Nature? Responses to Postmodern Deconstruction, Washington, D.C., Island Press, 1995. W sprawie feministycznej/postmodernistycznej krytyki nauki, zob. S. Harding, The Science Question in Feminism, Ithaca, N.Y., Cornell University Press, 1986; Haraway, Primate Visions; oraz L. Birke, Feminism, Animals and Science: The Naming of the Shrew, Buckingham, Open University Press, 1994.
[38] K. N. Hayles, Searching for Common Ground, w: Reinventing Nature? Red. Soulé i Lease, s. 47-64.
[39] D. L. Leedy, Robert M. Maestro, T. M. Franklin, Planning for Wildlife in Cities and Suburbs, Washington D.C., US Government Printing Office, 1978; A. C. Nelson, J. C. Nicholas, L. L. Marsh, New Frangled Impact Fees: Both the Environment and New Development Benefit from Environmental Linkage Fees, „Planning” 58 (1992).
[40] Plany ochrony siedlisk z powodu intensywnych protestów są w trakcie realizacji jedynie w niewielkiej liczbie albo też wprowadzono je. Zob. T. Beatley, Habitat Conservation Palnning: Endangered Species and Urban Growth, Austin, Texas, University of Texas Press, 1994.
[41] S.V. der Ryn, P. Calthorpe, Sustainable Cities: A New Design Synthesis for Cities, Suburbs, and Towns, San Francisco, Calif., Sierra Club Books, 1991; R. Streen, R. White, J. Whitney, Sustainable Cities: Urbanization and the Environment in International Perspective, Boulder, Colo., Westview Press, 1992; oraz The Ecological City: Preserving and Restoring Urban Biodiversity, red. R. H. Platt, R. A. Rowntree, P. C. Muick, Minneapolis, Minn., University of Minnesota Press, 1994.
[42] Jeden interesujący wyjątek dotyczy inspirowanego ekologią manifestu zrównoważonego rozwoju miast: zob. A Green City Program for San Francisco Bay Area Cities and Towns, red. Peter Berg, Beryl Magilavy, Seth Zuckerman, San Francisco, Calif., Planet Drum Books, 1986, s. 48-49, który zaleca nieosiedlanie na terenie nadbrzeżnym w celu ochrony przyrody, przegląd toksycznych odpadów i ich wpływu na przyrodę, odbudowę siedlisk, dział poświęcony życiu natury, w którym pracuje się na rzecz miejskiej przyrody, edukację obywateli, staranie się o fundusze na podtrzymanie siedlisk oraz (jakkolwiek jest to oksymoron) – „stworzenie” „nowych, dzikich miejsc”.
[43] Dana Cuff, Architecture: The Story of Practice, Cambridge, Mass., MIT Press, 1991.
[44] Evernden, Social Creation of Nature, s. 119.
[45] R. T. T. Foreman, M. Godron, Landscape Ecology, New York, John Wiley and Sons, 1986.
[46] Ch. E. Little, Greenways for America, Baltimore, Md., Johns Hopkins University Press, 1990; D. S. Smith, Paul Cawood Hellmund, Ecology of Greenways: Design and Function of Linear Conservation Areas, Minneapolis, Minn., University of Minnesota Press, 1993.
[47] Toczy się także dyskusja dotycząca zalet korytarzy, zob. np. D. Simberloff, James Cox, Consequences and Costs of Conservation Corridors, „Conservation Biology” 1 (1987); Simberloff i Cox twierdzą, iż korytarze umożliwiają rozprzestrzenianie się chorób i egzotyków, obniżają zmienność genetyczną lub zaburzają lokalną adaptację i jednoczesne przystosowanie genów, rozprzestrzeniają ogień i inne rozchodzące się katastrofy a także zwiększają narażanie się na myśliwych, kłusowników i inne drapieżniki. Jednak Reed F. Noss w Corridors in Real Landscapes: A Reply to Simberloff and Cox, „Conservation Biology” 1 (1987) utrzymuje, że najlepszym argumentem za korytarzami jest to, że oryginalny krajobraz był wzajemnie połączony.
[48] J. Wolch, S. Rowe, Companions in the Park: Laurel Canyon Dog Park, Los Angeles, „Landscape” 31 (1993).
[49] Praktyki te obejmują regularne skazywanie dużej liczby zwierząt stowarzyszonych na śmierć, sprzedaż schwytanych zwierząt do laboratoriów biomedycznym i tym podobne.
[50] A. Touraine, The Return of the Actor: Social Theory in Postindustrial Society, Minneapolis, Minn., University of Minnesota Press, 1988; A. Melucci, Nomads of the Present: Social Movements and Individual Needs in Contemporary Society, Philadelphia, Pa., Temple University Press, 1989; oraz A. Scott, Ideology and the New Social Movements, London, Unwin Hyman, 1990.
Szkice krytyczne
Z tej samej kategorii: