fragmenty z cyklu „pozbawieni cech”
pozbawieni cech niemężczyźni i niekobiety
poza klasami i etnosami
opustoszałe krajobrazy
pozbawione zdolności poznawania
władające krótkotrwałą pamięcią
i pamiętająca materia nasycająca przestrzenie
odłączone od ciał zaludniających miejsca klęski
(…)
co ty robisz z książką? jem, jak ciebie, robię z niej odstęp, – jak
coś z odrąbaną dłonią na ścianie jaskini podejmuje dialog,
promieniujące grubym światłem zachodu przez szeroką szczelinę, odrzucając
kosmyki rurkowatych włosów z gruzłowatego czoła; „to organiczność zła, –
powiedziało ono, przytulając się do ściany sprzedającego budynki, rozpinając
skórzany płaszcz, – łyknąć powietrza z książki trzeba”; wstawiając w jego
czerwone ciało dźwięczącą szczelinę, ona się śmiała, odrzucając stare opatrunki
ze wzgórka, i świeciła delikatnymi wiadomościami; oni myli jedzenie o zachodzie
słońca, a martwych odciągali do ich drzew; spaliśmy, pokrywając się
koloniami grzybów i nowych istot, jak tysiącletni komputer,
nieznający strachu dwójkowego kodu, jego wojny… i rękoskrzydli święci
krzyczeli nad nami, wybuchał umysł, jak wulkan
(…)
coś się zmieniło w księdze upadku, gdy oglądaliśmy film w mieszkaniu
matki i potoki brudu ściekały z nieba na zamknięty budynek naprzeciw;
krzyk pod nawierzchnią lądowiska dla helikopterów, na dole, i syn
stuka łyżką po szybie, wymawiając słowa pozbawione cech;
(…)
pola z łożyska, drobne demony dronów, wiszące nad stęchłą wodą,
szare cele pokojów;
nieokreślony szum w cywilnych szeregach; kombatant, który zajął
starą barkę, i spirytus
w gardle; i Charków – punkt zbiórki pomocy;
kobiecy squat w opuszczonym mieście, usta, zaczerpujące piasek
zamiast wody; rój organiczności, przeżerającej znak; umysł lodowca,
wyśpiewujący ziemię; Algieria – nad ziemią, i kolonie zsuwają się:
obrót Syrii zaczął się
(…)
ajnowie, otuleni śnieżnymi rowami, ciągną do siebie odłamki broni słowami
martwego języka, i moje ciało, do śnieżnego skutera przywiązane, też ciągnie
do nich; jelenie, pokryte naftą, na potoki wody patrzą, przeżuwająс
zgniłą trawę; gdy pozbawiony cech jeden zamienia wielu,
kiedy w błysku narodów świszczą nad wodą, znikając w złożonym środowisku, a ciała
po tym padają, kostniejąc; „bez narodów będziemy dalej iść” –
czerwona biblioteka w skrytej wsi płonie, wyrzucając z siebie te
słowa do księgi upadku
0717
rośliny zrobione ze zwierząt; zgniła siła węzła,
rozprzestrzeniającego wzdłuż powierzchni cienki dźwięk; płaczący gaz,
wychodzący z ziemi w podłużne komory, i sama ziemia, lecąca do
jamy, w twarz; podwojenie obcych ziem – przez odejście; życie – drewniana
rurka wbita w usta; duchowny w dresie,
znaleziony na drodze i pies jego pod cienką folią – naprzeciw; dźwięk
harmonijki, noc, rozbite lustro; płynie przez Mołdowę Nil, a
Sekwana – przez Sudan; szalony seks chrząszczy, spojonych
w atmosferyczną kulę; rój umysłu przeżera drogę
przeł. Tomasz Pierzchała
Galina Rymbu
(1990) – rosyjska poetka, tłumaczka, badaczka genderowa współczesnej literatury. Urodziła się na Syberii, w Omsku, a od 2018 roku mieszka we Lwowie. Ukończyła Instytut Literacki im. Gorkiego w Moskwie oraz filozofię społeczno-polityczną na Uniwersytecie Europejskim w Petersburgu. Redaktorka internetowego magazynu feministycznego „F-pismo” oraz portalu poświęconego współczesnej poezji „Grioza”. Autorka książek poetyckich: Pieredwiżnoje prostranstwo piereworota (Moskwa 2014), Wriemia ziemli (Charków 2018), Żyzń w prostranstwie (2018). Laureatka międzynarodowej nagrody „Poezja bez granic” (Ryga 2017). Jej wiersze były tłumaczone na wiele języków, a w USA, Holandii i na Łotwie wyszły również jej tomy poezji.
Zobacz inne teksty autora: Galina Rymbu
Wiersze
Z tej samej kategorii: