rewizje w pierwszej osobie. zachęta
Dramat pisania – powie filozof – rozgrywa się między pragnieniem posiadania rzeczy i niemożnością jej zdobycia, okupioną, jak wyzna gdzie indziej, „chwilami przygnębiającej niemocy”
Dekonstrukcja i interpretacja
Anna Burzyńska
proszę panią nam pisać nie kazano i nie lękamy się jesteśmy chorobliwie zdrowi
ubrałem się dzisiaj ładniej i mam wyprasowaną szyję szczuję
tylko kotami i gładko mi wychodzi spisywanie protokołu protoplasty
owszem zerwałem kontrakt ze zmarłymi co znaczy że nie wracam
przed trzecią do domu ale mówię z akcentem odpowiednim do sytuacji i otoczenia
pozwoli pani że nie splunę przed klubem bo ktoś mi powie
że słuchowiska krasnala sasnala w zachęcie
są lepsze od karnawału w rijo w ryjo sobie wlewam tylko
po cichu gdy nikt nie widzi a na pewno nie ona
więc ogólnie jestem wyczesany w kosmos na boczek
proszę panią jak pani chce to posprzątam po sobie
bo to nie ładnie a ja przecież nie mam pracy
i muszę bardziej się starać tylko pani pewnie o tym nie wie
no wracam do tematu nam pisać nie kazano
sami się w to wkopaliśmy ale to chyba nie grzech ani żaden zawód
więc po co tyle szumu żeby chociaż to był taki szum medialny
albo szum strumyczka w górach na nartach a to moja kolejna próba
reintegracji pierwszej osoby w podziemiach zachęty
w chwilach przygnębiającej przemocy i w sumie to chyba nie o to
nie o to ale może coś wyniknie z tej libacji na stojąco
las jest trzeźwy
kochanie świat wcale nie jest trzeźwiejszy ode mnie
właśnie wsiadam w windę zakładów transportu miejskiego
co oznacza że zaraz skończy nam się zasięg ramion i myśli więc
ustawiam się horyzontalnie do kierunku jazdy i łapię się barierki
by nie wypaść z jelit miasta i nie wylądować w okrężnicy
ledwie śnię o domu i ciepłym internecie jaki podłączysz mi do spojówek
bym zasnął on line tak by inne kobiety sączyły mi się z literek
gdy ty chronicznie zmęczona próbujesz złapać oddech
przed kolejnym pełnym zanurzeniem w jutro i robisz to tak łapczywie
jakby tam gdzie idziesz był świat nie dla nas stworzony
tych co tu spotykam w przedziale nie znam i patrzą na mnie złowrogo
mieszają mi się kierunki ich żyć i nie wiem czy wracają czy jadą
do swoich biurek do swoich łóżek dzieci na kredyt kredytów na dzieci
nie będę patrzył w ich twarze za dużo tych prywatnych historii
i tylko spoglądam w górę w kierunku ziemi dudniącej betonowym porankiem
tam zostali moi koledzy jedni wciąż tańczą inni chcą skończyć i nie mogą
inni już skończyli w kobietach w deklaracjach na przymusowej socjalizacji
niedługo ich tu spotkam ale jeszcze mają czas pozwólcie im się wyspać
na powierzchni zanim wsiądą do tej piekielnej windy i już ich nie poznam
co do nas jeśli pytasz myślę sobie że czas stąd spieprzać może schylimy się w las
las jest trzeźwy
Pożycz mi swoje majtki
Bolą mnie płuca ale biorę kolejnego bucha
nie ma odwrotu konsekwencja sekwencja sęk znów się krztuszę
ale wciągam to życie a wraz z nim wciągam te wszystkie przedmioty
w salonie znów mam nieposprzątane i twoje czerwone majtki z metką
myślę sobie będzie dobrze jeszcze przyjdziesz i zdążę je znienawidzić
zdążę zerwać z nich ciebie bo one są jak obietnica dokończonych rozmów
te majtki mówią do mnie językami jakich do tej pory nie znałem
made in taiwan made in chomiczówka made in i tu gubię się w domysłach
są i inne sprawy wciągam powoli bo drapie w gardło
dywan mikrokosmos twoje majtki twoje majtki mają jeszcze metkę
więc wniknę w te koronki jak wnika się w strukturę kryształu
pełnego zanieczyszczeń zanieczyszczenia są naszą rozrywką
może bardziej moją bo ty jakoś czyściej to wszystko w sobie nosisz
i przyjdzie taki dzień że zbudujemy coś razem i nadamy temu szereg nazw
a będą to nasze nazwy z naszych słowników z naszych krzyżówek
na środku mieszkania zbudujemy namiot i będzie to namiot beztlenowy
i nie będziemy już musieli oddychać i nic przyrzekam już nic od nikogo pożyczać
Wiersz korporacyjny
Nie stać mnie na wzniosłości szczególnie w pracy
a tylko w pracy mam czas na pisanie wierszy
z wierszem w pracy jest jak z ekspresem do kawy
nijak nie dzielimy się na amatorów i smakoszy
zamiast idei jest pomarańcza lub inna alternatywna marka
klient nas kupi skupi nas klient klient jest jedyną realnością
tu w pracy czyli nigdzie
Pomyślałem więc że napiszę wiersz korporacyjny
Potem pomyślałem że fajnie jest zacząć taki wiersz od miłości
że nie mam jeszcze wiersza takiego który zaczyna się od miłości
że się napisze i może stanie się sławny albo sławniejszy ode mnie
i że nie jestem alter i nie wiem jak to się robi jestem niewinny więc piszę o miłości
i powtarzam sobie że to nowa poezja będzie o miłości
że to taka nowa krytyka będzie o miłości
i tak się zaczęło i skończyło wszystko w jednym punkcie idealnie stycznym
Michał Czaja
(1983) Poeta, krytyk literacki, ukończył filologię polską, obecnie prowadzi zajęcia na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego na kierunku kulturoznawstwo. Specjalizuje się we współczesnych teoriach literackich, poetyce intersemiotycznej i teoriach tekstów kultury. Jest współpracownikiem Instytutu Badań Literackich PAN, a także członkiem Ośrodka Studiów Kulturowych i Literackich nad Komunizmem. Jako slamer wystąpił w filmie Baczyński Kordiana Piwowarskiego (film w fazie produkcji). Wiersze, prozę oraz teksty krytyczno-literackie publikował m.in. w Lampie, Zeszytach Poetyckich, Kofeinie Art-Zin, Neurokulturze. W Staromiejskim Domu Kultury ukazała się jego książka poetycka Bo to nowa krytyka będzie o miłości. Mieszka w Warszawie.
Zobacz inne teksty autora: Michał Czaja
Wiersze
Z tej samej kategorii: