wszystkie te miłości, ty,
i ty, i ty, i ty, i ty,
którego tu nie ma, i ty
tam, który umarłeś.
wasze są moje miłości,
i wiele jest w nich słońca.
jak i kolorów tęczy jest wiele,
i jak wiele rynsztoków, chlewów
i nowel w Dekameronie.
to wam wyznaję te miłości, wy,
którzy tańczycie na poleskim lecie
z folklorem we Włodawie, wam
wyznaję miłości, wy,
którzy żyjecie w brudzie
i w duchu czystości,
i wam którzy żyjecie w piękności
dnia i mroku pożądania, wam,
którzy palicie koruta, i którzy
fukacie metę, wam wyznaję, wam,
którzy glinę i piasek jecie, i wam,
co wam dzień ostatni dnieje, wam
którzy się pysznicie, i wam, którzy
śpicie, wam, którzy chlejecie, i wam,
których w kroku gniecie, was kocham,
was, chłopcy z Szalejowa, i was z Poniatowa,
was z Potoczka, i was z Głęboczka,
was z pierwszym wąsem, tak rzadkim pod pachą,
i was też, Czechowiczu, Iwaszkiewiczu, Pasewiczu
z Dolnej Wildy, gdzie kiedyś czytałem Wilde’a,
was, Burroughsie, Ginsbergu, was, Jarmanie, Fassbinderze,
i was, którzy kochacie się w samochodzie i na rowerze,
was, którzy cierpicie, ciebie, Dominiku Szymański,
was, niewierzących, i was wierzących, za was Anioł Pański,
i was nawet, wy, którzy nad polskie morze
jeździcie, wam wyznaję wszystkie te miłości, wy,
którzy nad tym morzem słuchacie
Ti amo ti.
Camden New Jersey, tu,
w cichym zagajniku
huczy z pożądania
grobowiec Whitmana.
i know you’re fucking someone else, czyli
Anetka, Edytka i Krzysia słuchają
piosenek o pieprzeniu, w których
pełno słów: dziwka, cipa, kurwa.
Anetka, Zuzia i Krzysia nie chciałyby
pieprzyć nikogo innego, bo mają siebie.
ich dłonie wąskie i długie pną się jak
bluszcz po ścianie, gdy oglądają filmy
o świecie z zewnątrz. świat ten pełen
zgliwienia na powłoce, mówi Anetka, Krzysia
w tym czasie pieści Wandzię, jej Wandzia
na tym świecie interesuje ją najbardziej.
Zuzia smuci się światem, wolałaby żyć tylko
w piosenkach, które nucą Anetka i Krzysia:
/Zuziu, lalciu nieduża, chodź do nas do łózia/
I Zuzia idzie, żeby zaśpiewały drugą linijkę:
/Bo nikt w całym łóziu nie mizia tak jak Zuzia/
wzdłuż ciał krąży ta rozedrgana linijka, biała,
wpośród kwiatów wonna linijka.
co godzinę bije dzwon, bo mieszkają obok kościoła,
bije głębokimi, niefrasobliwymi westchnieniami.
Anetka, Edytka i Krzysia słuchają
piosenek o pieprzeniu, które same śpiewają.
anielskie rozmowy
Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić,
ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie
(Mt 22,30)
chowają nas w lesie czwórkami, niektórych piątkami,
innych siódemkami i dwudziestkami,
nad nami słońce jak alabaster, blade i zbite.
jesteśmy aniołami? pyta jerzy.
jesteśmy, odpowiada marzena.
nie jesteśmy, szepcze ktoś z dołu obok.
kwitnie ptasi rdest,
wdychamy go czwórkami,
piątkami, trzydziestkami.
mnożymy się
w drobnej igle z kości,
scalamy pyły
w świetle.
enochiański nie daje odpowiedzi
na pytania o ciało.
jest w niebie heterogeniczny,
polimorficzny gąszcz.
Maciej Bobula
Trochę uczy w szkole, trochę pisze, głównie jednak czyta. Mieszka w Szalejowie Górnym.
Zobacz inne teksty autora: Maciej Bobula
Wiersze
Z tej samej kategorii: