Społeczno-polityczny wymiar twórczości autorów kojarzonych z ,,bruLionem” – jednym z najgłośniejszych czasopism literacko-kulturowych po przełomie roku 1989, początkowo nie był przedmiotem zainteresowania badaczy, skupionych głównie na kategoriach prywatności, intymności, przewartościowania kultury popularnej[1]. Pisano o ,,redukcji socjosfery” (Jarosław Klejnocki i Jerzy Sosnowski)[2], ,,poezji bez posłannictw i posłań” (Piotr Śliwiński)[3], podczas gdy ówcześni debiutanci odżegnywali się nie od zaangażowania w ogóle, a jedynie od pewnego jego modelu, opartego na autorytarnej artykulacji i kodzie romantyczno-modernistycznym. W odniesieniu do twórców związanych z krakowskim czasopismem, a szerzej – do poetów ,,roczników sześćdziesiątych”, nadal aktualizującego komentarza wymaga stosunek ich artystycznej działalności wobec sfery publicznej. W wielu wypadkach jest to twórczość żywo reagująca na otaczającą rzeczywistość, w tym także na anomię czasów transformacji ustrojowej po roku 1989. W tej perspektywie warto bliżej przyjrzeć się wydanemu w 2002 roku tomowi Kapitał w słowach i obrazach[4] Krzysztofa Jaworskiego i Wojciecha Wilczyka. To refleksja nad zachodzącą przemianą systemową, dowodząca społecznej wrażliwości autorów książki. Zbiór, złożony z wierszy Jaworskiego i zdjęć Wilczyka, stanowi spójny, konceptualny projekt, w którym, zgodnie z rozpoznaniem Grzegorza Grochowskiego, ,,[…] fotografie zintegrowane z tokiem wypowiedzi zaczynają obrastać w asocjacje znaczeniowe i pobudzają interpretacyjną aktywność czytelnika […]”[5].
Kapitał… rejestruje istnienie na progu dwóch systemów politycznych. Wskazuje na to również tytuł – odnosi się z jednej strony do historii, wywołując skojarzenie z najpopularniejszym dziełem Karola Marksa, uchodzącym za intelektualne podwaliny myśli komunistycznej, z drugiej – sygnalizuje realia rodzącego się właśnie wolnego rynku. Autorzy tomu pokazują rewers polskiej przemiany ustrojowej, oglądają rzeczywistość lat 90. z perspektywy transformacyjnych przegranych, prowokują pytanie o status przeszłości w świecie postsocjalistycznym. Zdjęcia Wojciecha Wilczyka, choć nie mają funkcji ilustracyjnej względem wierszy Jaworskiego, pozostają z nimi w szczególnej więzi – przeczą optymistycznej ideologii czasu przechodzenia od socjalizmu do gospodarki wolnorynkowej, odsłaniają śmietnik kultury i historii, jaki pozostał po upadku PRL.
W wierszach Jaworskiego zwraca uwagę semiotyka ,,ontologicznej tandety”[6], wraku, resztki, słabości, wybrakowania, ułomności, nędzy: ,,ptaki/ jakieś takie chude, postrzępione” (Miejsce urodzenia, s. 34), ,,w kraju skrzypiących stołków i obciętych / skrzydeł” (Pałace, kultura, s. 9) [podkr. J.C.]. Fotografie Wilczyka dokumentują z kolei spowodowany końcem komunizmu kres przemysłu ciężkiego, tak emblematycznego dla gospodarki Polski Ludowej. Przedstawiają ulegające degradacji rejony poprzemysłowe: niemal apokaliptyczne betonowe budynki, kominy i silosy – pozostałości po wielkich fabrykach, hutach i kopalniach Górnego Śląska[7]. Pozbawione swojej funkcji, niszczejące, porastające trawą i mchem stają się ilustracją upadku robotniczego mitu i kresu swej niegdysiejszej wielkości. Ten postindustrialny pejzaż uzupełniają dachy czynszowych kamienic, ponure blokowiska, wnętrza spsiałych miejskich podwórek, obrazy śmietników i prymitywnych murali z fanatycznymi hasłami kiboli, neofaszystów i rasistów. Ten migawkowy krajobraz teraźniejszości – wszechobecnej nędzy i posępnych ruin wielkiego przemysłu – podkreśla czarno-biała tonacja fotografii.
Wiersze Jaworskiego, podobnie jak zdjęcia Wilczyka, przywołują pamięć o awangardowej fascynacji krajobrazem miejskim i przemysłowym, przy czym w Kapitale… mamy do czynienia z obrazem rzeczywistości posturbanistycznej i postindustrialnej Tworzą ją miejskie bramy i zaułki, ,,cygara kominów” (Niebieskie oczy proletariatu, s. 18), torowiska i nasypy kolejowe, trwające w otoczeniu jako formy zdewastowane, bezużyteczne, na granicy wyczerpania i unicestwienia. Widoczna jest skłonność obu autorów do hiperrealistycznych przedstawień, rozumianych jednakże nie jako kierunek w malarstwie czy fotografii drugiej połowy XX wieku, dążący do możliwie jak najbardziej werystycznego ukazania rzeczywistości, ale raczej jako zbrutalizowany, zwulgaryzowany realizm, którego wykładnią może być tekst Jaworskiego Hiperrealizm świętokrzyski: ,,Obesrane dachy pod obesranym niebem” (s. 37). Prezentowane jest wszystko to, co nieestetyczne (w tradycyjnym rozumieniu) – szpetne, obskurne, pretensjonalne, peryferyjne. Dzięki temu autorzy Kapitału… prowokują pytanie o to, co zostało z awangardowych projektów przemiany rzeczywistości społecznej. Zamiast marzenia o świetlanej przyszłości, którą napędza Miasto-Masa-Maszyna, dostajemy ruiny i zgliszcza, pozostałe nie tylko po likwidacji fabryk i drastycznych reformach ekonomicznych okresu transformacji, ale również w wyniku wyczerpania się modelu politycznego właściwego dla Polski Ludowej, który boleśnie skompromitował także społeczne utopie awangardzistów, stając się ich najbardziej radykalną i prymitywną realizacją.
Taka perspektywa oglądu rzeczywistości społecznej, podkreślająca to, co niskie i tandetne, brudne (,,Zamknięty w brudny metal, spoza brudnych szyb”, Jedynie dzieci średnich ośrodków przemysłowych, s. 48), pograniczne i wybrakowane, w zbiorze Kapitał… daje wsparcie wizji rzeczywistości jako śmietnika historii i kultury, a ,,śmietnik składa się z elementów, które nikomu nie są potrzebne, których nie ma jak wykorzystać. Stąd też właściwe jest mu powolne niszczenie i przechodzenie z jednego stanu w inny. Póki co elementy jeszcze zachowują swój dawny kształt, chociaż proces dezintegracji już się rozpoczął i jest widoczny”[8]. Fotografie resztek wielkiego przemysłu i wulgarnej przestrzeni czynszowych kamienic autorstwa Wilczyka współistnieją z obrazem zdegradowanej rzeczywistości w wierszach Jaworskiego, ilustrowanej przez wspomniane ,,obesrane dachy pod obesranym niebem” czy ,,rechot wody kapiącej z kranu” (Deklaracja lojalności nr 1, s. 5). Odpady historii stanowią ulica nazwana imieniem Armii Czerwonej (Krajobraz azjatycki, s. 20) czy lodówka Towiański[9] – dogorywający produkt ,,przyjaznej nam kiedyś myśli technicznej” (O idei równości, s. 16). Kariera stojących za tymi nazwami politycznych projektów wprawdzie już minęła, ale trwają one wciąż w postaci obecnych w rzeczywistości rekwizytów, jak przywołany w wierszu Jaworskiego sprzęt AGD. Śladem przeszłości jest także popularny w PRL-u długopis Zenith 5, który pojawia się w wierszu Nieodwracalne skutki rusyfikacji (s. 32). Obiektem zainteresowania poety nie stał się długopis-gigant, którym Lech Wałęsa podpisywał Porozumienia Sierpniowe, i który urósł do roli rekwizytu przemian i pękania komunistycznej jedynowładzy. Jaworski wspomina o innym długopisie (socjalistycznym odpowiedniku zachodniego Parkera) – będącym w nowej epoce zalegającym niepotrzebnie śmieciem. W wierszu współautora Kapitału… nie jest on do końca przedmiotem przeistoczonym wraz z transformacją ustrojową w bezsensowny artefakt, gdyż z zabawą na lekcjach rosyjskiego długopisem Zenith 5 wiąże się z szczególna, będąca ,,spadkiem” po okresie Polski Ludowej, umiejętność podmiotu mówiącego:
I chociaż z rosyjskim szło mi ciężko.
I miałem nawet wylecieć ze studiów.
Do dziś potrafię z zamkniętymi oczami rozkręcić
i skręcić na powrót długopis ,,Zenith 5”, nabożnie, jak
tajny agent z misją zabicia prezydenta.
Uważając na sprężynę.
Jaworski wydobywa z rumowiska historii PRL-owski gadżet, pokazując, że żadna zmiana polityczna nie jest w stanie całkowicie usunąć przeszłości w niepamięć, że jesteśmy – czy tego chcemy, czy nie – uwikłani w kontekst historyczno-światopoglądowy czasu minionego (symboliczne opanowanie techniki skręcania długopisu Zenith 5), po którym dziedziczymy zespół traum i uzależnień od wzorców wypracowanych w poprzedniej epoce (w analizowanym wierszu: niechęć do uczestnictwa z zbiorowości, niezgoda na propagandowy porządek komunikacyjny).
Ideowe rusztowanie tekstów Jaworskiego z tomu Kapitał… opiera się przy tym na przetworzeniach tradycji awangardowo-rewolucyjno-lewicowej, jak również na wykorzystaniu retoryki politycznych manifestów, w tym leksyki odwołującej się do komunistycznej nowomowy. Związki awangardy artystycznej i lewicy społecznej mają bogatą historię, począwszy od ruchu dadaistów i futurystów, poprzez niemiecki ekspresjonizm i surrealizm, aż po próby neoawangardowe[10]. Chodzi nie tylko o to, że poszczególni przedstawiciele awangardy sympatyzowali z polityczną lewicą i często kończyli w szeregach partii komunistycznej (np. futuryści Majakowski, Jasieński czy Wat), lecz także o pewien rewolucyjny i konstruktywistyczny potencjał awangardy samej w sobie – jako ruchu artystycznego i strategii literackiej, o próby totalnego przeorganizowania świata (rzeczywistego i artystycznego). Tak pojętą tradycję awangardową Jaworski (badacz futuryzmu i biograf uwikłanego w komunizm Brunona Jasieńskiego) przywołuje w momencie historycznym, w którym projekty polityczne, jakie współtworzyła i inicjowała, są już martwe. Poeta odwołuje się do kodu językowego mocno zdyskredytowanego przez dekady „realnego socjalizmu”.
W tomie Kapitał… poetycką refleksję budują słowa-klucze kojarzone ze wskazaną przestrzenią ideologiczną: ,,deklaracja lojalności”, ,,idea równości”, ,,sekcja socjalna”, ,,kultura duchowa narodu”, ,,rusyfikacja”, ,,materializm dialektyczny”. Z jednej strony stanowią drwiące cytowanie siermiężnego partyjnego języka, z sugestią kompromitacji jakości politycznych, jakie uosabiał, z drugiej – uruchamiają impuls rewolucyjny wobec współcześnie obserwowanej rzeczywistości, stanowiącej potransformacyjne pobojowisko, sprzecznej z wizją postępu i obiecującej modernizacji. Z tego powodu awangardowo-rewolucyjno-lewicowy alians Jaworskiego można uznać za nieoczywisty.
W realiach III RP, która w projekcie Jaworskiego i Wilczyka prezentowana jest z perspektywy wykluczonych, biednych i zmęczonych, podmiot mówiący – w akcie buntu wobec tej rzeczywistości – przez chwilę karmi się przechwyceniami nakierowanego na sprawczość języka manifestów politycznych, właściwych dla wspomnianej tradycji awangardowo-rewolucyjno-lewicowej. W wierszu Wszyscy równi, wszystko wspólne, żadnej władzy! (s. 59-61), składającym się z haseł specyficznego rozprawienia się z reprezentantami władzy, można wyczytać głęboką frustrację chaosem społeczno-politycznym lat dziewięćdziesiątych:
Niech minister spraw wewnętrznych wydupczy ministra spraw zagranicznych,
Niech posłowie na sejm wydupczą posłów do senatu,
Niech przedstawiciele partii konserwatywnej wydupczą przedstawicieli partii komunistycznej,
Niech ci z legitymacjami partyjnymi wydupczą tych z biletami autobusowymi,
Niech specjaliści z biura ekspertyz wydupczą pracowników z biura analiz, […] (s. 59).
W utworze Jaworskiego zwraca uwagę nie tylko językowe ukształtowanie tekstu jako odezwy, apelu czy agitki (świadczy o tym choćby mocne, propagandowe hasło w tytule utworu – wzmocnione wykrzyknieniem, postulatywność tekstu, retoryka nasycona agresją oraz władczy charakter relacji z odbiorcą obecny m.in. dzięki powtarzanej formule nakazowej ,,niech”). Brutalna napastliwość wypowiedzi, zawarte w niej inwektywy (hasła ,,wydupczenia” poszczególnych reprezentantów życia społecznego), wulgarny język oraz obsceniczność świadczą również o gatunkowym powinowactwie z krzykliwym i obrazoburczym manifestem awangardowym, zwłaszcza futurystycznym[11]. Jaworski naśladuje także skrajnie lewicowe hasła rewolucyjne. W tytule utworu można bowiem dostrzec parafrazę kluczowych haseł ideologii komunistycznej. Zawołanie ,,wszyscy równi” odnosi się przecież do idei równości wszystkich ludzi, tj. marksistowskiej wizji bezklasowego społeczeństwa, a zawołanie ,,wszystko wspólne” odsyła do wspólnej własności środków produkcji (od łac. communis – wspólny). Ostatnie z wykrzyknień – ,,żadnej władzy” – ma już wydźwięk mocno anarchistyczny.
Trzeba jednak zwrócić uwagę, że ten radykalny w planie wyrażania i obfitujący w odesłania do partyjnej nowomowy tekst zawiera w sobie ostatecznie przekaz wyraźnie antyrewolucyjny. Długa lista, kto kogo ma ,,wydupczyć” w imię światowego pokoju i miłości, jest przekazem głęboko ironicznym. Śmieszność sformułowanego postulatu obnażona zostaje przecież poprzez jego obsceniczność – to swoista karykatura radykalnych rozwiązań problemów społecznych. Ponadto, po wyraźnie sarkastycznych frazach, informujących o tym, jak będzie pięknie, gdy wszyscy wszystkich „wydupczą” (,,Zapanuje pokój!/ Zapanuje wolność!”, s. 61), następuje obrazowanie równie groteskowe jak sformułowane przez Jaworskiego postulaty: ,,Policjanci zapałują na śmierć swoje własne cienie!” (s. 61). Ostatecznie ujawnia się zatem silnie antywolnościowy, opresyjny aspekt wszelkich wizji przemodelowania rzeczywistości społecznej. Warto zwrócić uwagę na prześmiewczy wymiar wykorzystania retoryki politycznych manifestów wobec utopijnych idei całkowitej przemiany życia społeczno-politycznego i języka politycznej propagandy, co wskazuje jednocześnie na silne awangardowe powinowactwa artystyczne autora. Jak podkreśla Agnieszka Karpowicz:
[…] awangardowy manifest jest […] przedrzeźnianiem, a w polskich warunkach międzywojennej gorączki sporów, ścierania się ideologii, wizji, może nawet przekrzykiwaniem wypowiedzi politycznych i propagandowych. […] Jest to […] język nakierowany negatywnie i na zastaną sztukę, i na harmider politycznych przemówień, odezw i afiszów, funkcjonujący dzięki dekonstruowaniu i podważaniu tego pierwszego sposobu mówienia, a jednocześnie wpisujący się w tę polifonię, wykorzystujący język reklamy czy propagandy, agitacji do własnych celów[12].
Wiersz Jaworskiego jest odwołaniem do tego prześmiewczego działania awangardzistów. Gdy poeta proponuje rewolucję w postaci ,,wydupczenia” poszczególnych reprezentantów społeczeństwa, nie czyni tego na poważnie, bo unieważnia przecież (dzięki wspomnianej obsceniczności i wulgarności) doniosłość politycznych postulatów. Podobnie nie sposób traktować serio i wprost szeregu deklaracji wysuniętych przez międzywojennych twórców awangardowych w ich artystycznych manifestach, na co mocno zwraca uwagę Karpowicz:
Manifesty awangardowe czytałabym jako agon, przechwycenie, a więc wykorzystanie, ale takie, które zmienia kierunek wykorzystywanego przekazu (…). Hasło z futurystycznego, polskiego manifestu: „Obywatele, malujće śe”, korzysta z retoryki właściwej manifestom politycznym, przechwytując je dla sztuki, a w ten sposób jednocześnie wytrącając te odezwy z ich „poważnej” funkcji. Odezwa z Do narodu polskiego Brunona Jasieńskiego: „Wzywamy wszystkih obywateli Państwa Polskiego do zorganizowanej akcji samoobrony”, w odniesieniu do działania, jakim ma być protestowanie publiczności przeciw wystawianiu na scenach teatralnych nudnego Makbeta, staje się awangardowym postulatem przedrzeźniającym polityczne odezwy przez ich przechwycenie[13].
Podobną strategię obiera Jaworski. Przedrzeźnia język odezw, orędzi i agitek, by zaakcentować swoją niezgodę na ten propagandowy porządek komunikacyjny. Jeśli uwzględnimy kontekst gorączki politycznej lat dziewięćdziesiątych w Polsce (przełomu politycznego po 1989 roku, burzliwych publicznych debat nad kształtem rodzącej się demokracji, pieniackich dyskusji przedstawicieli licznych ugrupowań, raptownych prób ustawodawczych), to parodystyczna wobec języka publicznego wymowa utworu Wszyscy równi, wszystko wspólne, żadnej władzy! stanie się jeszcze jaskrawsza.
U podstaw aliansu Jaworskiego z rewolucyjno-lewicowo-awangardowym sposobem wyrażania leży czułość na emblematyczne dla początków III RP obrazy społecznej nędzy (,,Ulicami tych miast kręci się/ więcej żebrzących Rumunów, niż ładnych/ tyłków”, Pałace, kultura, s. 9) i niesprawiedliwości obecnej w dychotomicznym podziale na biednych i bogatych (,,Biedni uśmiechają się/ do bogatych bo nie mogą/ kopnąć ich w dupę”, Zmierzch, s. 11). Wysyłane przez Jaworskiego sygnały społecznej wrażliwości pozbawione są tendencyjnego elementu ckliwości. U autora z Kielc bieda, wyzysk jednych przez drugich czy skandaliczność społecznych nierówności przemawiają dosadnym językiem, który jest jednocześnie językiem bezradności wobec społeczno-politycznego status quo, jakie powstało na zgliszczach PRL. Dowodzi tego także wiersz Zmierzch:
Noc wyciąga dolara i przylepia go
na spoconym czole nieba. Biedni uśmiechają się
do bogatych bo nie mogą
kopnąć ich w dupę.
Nic za darmo.
Jestem zmęczony. Dzisiaj przez długie godziny
nawoływałem do zamieszek, roznosząc ulotki
deszczu. Niebo było złowrogie.
Trzymałem pięść wzniesioną
na wysokości czaszki.
Maszerowałem po pokoju.
Kto zamyka oczy dnia? (s. 11)
Sentymentalna konwencja przywołana w tym tekście zostaje zneutralizowana przez komiksowo-popartowe obrazowanie, na co zwraca uwagę Anna Kałuża:
[…] Zmierzch, poprzez tytuł odnoszący nas do pejzażowych konwencji i przyrodniczych konotacji, poeta zaczyna zdaniem jak z amerykańskiego komiksu: „Noc wyciąga dolara i przylepia go/ na spoconym czole nieba […]”. Ten rodzaj wyolbrzymienia i spersonifikowania, charakterystyczny dla popartowych artystów, neutralizuje wszystkie użycia poetyckie słów „noc” i „niebo”[14].
Wskazana strategia artystycznego działania ma, zdaniem badaczki, szczególny cel: chodzi o ,,wprowadzanie przez poetę pewnych wyobrażeń o świecie, niezłagodzonych dekoracyjnością języka ani idealizacyjną perspektywą”[15]. Tematyka społeczna manifestuje się zwykle u Jaworskiego poprzez obrazy mocno przefiltrowane przez popkulturę, dosadny język i wulgaryzmy.
Społeczne rozpoznania Jaworskiego pozbawiają złudzeń: świat nie jest sprawiedliwy i sprawiedliwy nigdy nie będzie – żyją na nim biedni, którzy muszą pracować, są spoceni i zmęczeni, oraz bogacze, którym ci biedni wściekle zazdroszczą. Pozornie wydaje się, że podmiot liryczny – jeden z owych zmęczonych biednych – podejmuje w zacytowanym tekście działania zmierzające do całkowitego przebudowania tej niesprawiedliwej i brutalnej rzeczywistości: taka buntownicza, aktywistyczna perspektywa zostaje przywołana za pomocą polityczno-militarystyczno-rewolucyjnych skojarzeń, jakie niosą ze sobą wyrażenia ,,zamieszki” i ,,ulotka” („nawoływałem do zamieszek, roznosząc ulotki”) oraz ,,maszerowanie” czy ,,wniesiona pięść” („Trzymałem pięść wzniesioną/ na wysokości czaszki”). Wyrazy te są jednak budulcem istotnych metafor. Ostatecznie bohater roznosi przecież ,,ulotki deszczu” i ten drugi komponent zdecydowanie wyhamowuje agitacyjny impet wiersza, sugerując raczej melancholię, smutek i brak złudzeń, a nie nadzieję na radykalne społeczne zmiany. Podobnie z ,,maszerowaniem”, które odbywa się ,,po pokoju”, a nie w sytuacji politycznych wieców i demonstracji, w związku z czym neutralizuje się aktywistyczny potencjał wypowiedzi. Liryczne „ja” Zmierzchu nie urządza żadnych zbiorowych ani nawet półprywatnych rewolucji – w poetyckim finalnym pytaniu „Kto zamyka oczy dnia?” kryje się chyba tęsknota za odpoczynkiem, spokojem, wyciszeniem, samotnością. Jaworski zdaje się zatem w swoich tekstach wykraczać poza dychotomię zaangażowania i rezygnacji.
Poetycką wyobraźnią współautora tomu Kapitał… rządzi nadrzędne rozpoznanie świata jako przestrzeni postępującej inercji. ,,Dla historii wszyscy jesteśmy martwi”[16] – akcentował Jaworski już w debiutanckim tomie, sygnalizując nieistotność jednostkowego życia w społecznym porządku dziejów. Świadomy takiego stanu rzeczy podmiot jego wierszy egzystuje na obrzeżach wspólnoty, a ciągle przywoływana idea rewolucji ostatecznie – nie tylko w tomie Kapitał… – wyrażona zostaje w języku klęski i kompromitacji, tak jak w wierszu ze zbioru Kameraden zatytułowanym Prawdziwa i wierna relacja o tym co przez kilka sekund działo się pomiędzy rewolucyjnie nastawionym tłumem a sztandarami organizacji robotniczej. Rewolucyjna retoryka dochodzi tu do głosu w reakcji na zastany porządek społeczny, określany u Jaworskiego przez dominację kultu pieniądza oraz walkę o władzę i prestiż. To rzeczywistość nieustannej rywalizacji o kształt społecznej hierarchii:
Wystarczy mieć swojego
boga, lekarza czy poetę, żeby od razu
poczuć się wartościowym człowiekiem.
Na przykład święty Augustyn zastanawia się
w swoich wyznaniach nad słowem, które
dało początek światu, zupełnie
jakby samo istnienie mu nie wystarczało.
Wszędzie te hierarchie[17].
Jaworski to baczny obserwator świata społecznego i jego nieugiętych, bezdusznych praw, objawiających się nawet w jednostkowych wyborach religijnych czy estetycznych. Taki układ stosunków społecznych jest przyczyną buntu mówiącego ,,ja”, manifestowanego przez przechwycenie wyobraźni i języka rewolucji, co ma miejsce w dalszej części cytowanego wiersza:
O wszechświatowej rewolucji, która to zmieni
na razie głośno się nie mówi.
Pewnego dnia przechodzące sztandary
uśmiechnęły się do nas, a ja pomyślałem
o pokonaniu śmierci, wypiciu morza, rozproszeniu ciemności,
obracając w ustach słowo: proletariat[18].
Jaworski ożywia ideę wszechświatowej rewolucji (fundamentalnego dążenia komunistycznych działaczy) jako atrakcyjnego marzenia o społecznej równości i sprawiedliwości (jakim była ona przecież dla wielu zwykłych ludzi). Urzekająco jawią się bowiem piękne i utopijne idee (,,pokonanie śmierci”, ,,wypicie morza”, ,,rozproszenie ciemności”), dlatego bohater liryczny zaczyna ,,obracać w ustach słowo: proletariat”, jakby skuszony wizją całkowitego przemodelowania świata społecznego. Ale skuszony jedynie na chwilę, zgodnie z sensem zawartym w tytule – Prawdziwa i wierna relacja o tym co przez kilka sekund [podkr. J.C.] działo się pomiędzy rewolucyjnie nastawionym tłumem a sztandarami organizacji robotniczej. Ostatecznie Jaworski nie może przecież podpisać się pod przywołaną rewolucyjną wizją, bo ta jest dziś projektem mocno skompromitowanym przez swoje historyczne realizacje, szczególnie stalinizm – dalece odbiegające od szlachetnych haseł niesionych na sztandarach. Jako autor wkraczający w dorosłość jeszcze w czasach Polski Ludowej oraz – co zostało już wspomniane – badacz życia i twórczości futurysty Brunona Jasieńskiego[19], którego grób to zbiorowa mogiła ofiar stalinowskiego terroru w Butowie pod Moskwą[20], jest przecież świadomy, że utopijne, rewolucyjne projekty przemiany życia społeczno-politycznego niosą ze sobą ryzyko prymitywnych i okrutnych realizacji, wprowadzanych siłą i przeczących swoim pierwotnym założeniom.
Dlatego ,,obracanie w ustach” słowa ,,proletariat” można finalnie przeczytać jako czynność zbliżoną raczej do przeżuwania, mielenia i wypluwania treści pokarmowych. Byłaby to wówczas sugestia ,,niestrawności” tego wyświechtanego leksemu – odmienianego przez wszystkie przypadki w komunistycznej nowomowie, kojarzonego ostatecznie ze stalinowskim totalitaryzmem. Obnaża więc Jaworski kruchą granicę, jaka istnieje między utopijną ideologią a próbami jej realizacji. Antyrewolucyjne rozpoznanie potwierdza wskazane w tytule wiersza usytuowanie lirycznego bohatera ,,pomiędzy” rewolucyjnie nastawionym tłumem a sztandarami organizacji robotniczej, sugerujące raczej rozbrat z przywołaną ideologią niż światopoglądową wspólnotę, choć jest to rozbrat zachowujący specyficzną relację. Jaworski nie chce się bowiem identyfikować z okrutnymi realizacjami awangardowo-lewicowych projektów społecznych, ale jednocześnie ocala właściwy dla nich rewolucyjny impuls. Podmiot jego wierszy jest jednostką wysoce wrażliwą społecznie (choć zwykle ta wrażliwość jest trudno dostrzegalna – zamaskowana dosadnością języka), ale jednocześnie odrzucającą projekty prostych, zbiorowych, utopijnych rozwiązań problemów społecznych.
W tomie Kapitał… zwraca uwagę wiersz Niebieskie oczy proletariatu, w którym Jaworski obnaża marginalną współcześnie rolę poety w społeczeństwie, przywołując dla niej jako kontrapunkt pamięć o rewolucyjnym zaangażowaniu awangardy:
für Dirk
Fabryki nie czekają na nasze wiersze.
Cygara kominów spalają się na próżno. Stal
wypełnia bezmyślnie swoje formy.
Lud zajął śródmieścia
i nikomu już nie jesteśmy potrzebni.
Bieda.
Dwa światy moich kieszeni.
Dwa puste światy moich kieszeni (s. 18).
Tytuł nawiązuje do poematu Tram wpopszek ulicy pioniera polskiego futuryzmu Jerzego Jankowskiego (swoją przynależność do tego nurtu awangardy autor zaznaczał podpisując się charakterystyczną nieortograficzną pisownią Yeży Yankowski). Utwór kojarzy narodziny futuryzmu z nadzieją na odrodzenie znaczenia proletariatu i zaczyna się następująco:
Niebieskie oczy proletariatu…
tak jak niebieski jest nad Polską świt!
o wieże waszej świat pszekaże
światu międzynarodowy futuryzmu mit[21].
Oczy proletariatu z tekstu Jankowskiego przypominają świt – ich błękit kojarzony jest z niebem, brzaskiem poranka (zwłaszcza że na końcu poematu jest mowa o ,,brzasku futuryzmu”). Są zatem pełne nadziei. Podobne emocje budzi również reprezentowana przez poetę formacja artystyczna. Jak zauważa bowiem Helena Zaworska, utwór Jankowskiego cechuje ,,bardzo spontaniczna i żarliwa wiara, że nowa, futurystyczna era jest erą proletariatu, aktywizujących się wielkich mas ludzkich”[22]. Wiersz Jaworskiego rozwija się w przeciwnym kierunku – błękitne oczy proletariatu są oczami smutku, nędzy i beznadziei. Potwierdza to kolejne intertesktualne odesłanie – tym razem do socrealistycznego utworu Adama Ważyka Lud wejdzie do śródmieścia, nawiązującego z kolei do pewnych autentycznych działań politycznych, które przywołuje Karol Alichnowicz:
Tytuł jest wyraźną aluzją do stwierdzenia Bolesława Bieruta, zawartego w jego referacie wygłoszonym na I Konferencji Warszawskiej PZPR 2 lipca 1949 roku: „pod robotnicze osiedla mieszkaniowe zostaną oddane tereny, które dawniej były dostępne dla zamożnej ludności Warszawy, mieszkania robotnicze wejdą do śródmieścia wzdłuż Trasy W-Z i ulicy Marszałkowskiej”. Więcej nawet – utwór Ważyka stanowi poetycką egzemplifikację owego stwierdzenia. Niemożliwe jest zatem pełne zrozumienie Ludu bez znajomości tekstu wystąpienia przewodniczącego KC PZPR[23].
Tekst Ważyka jest panegirykiem sławiącym partię za budowę nowego, komunistycznego raju na ziemi. Są nim warszawskie robotnicze osiedla, które mają zostać usytuowane nie na peryferiach miasta, ale w śródmieściu stolicy – dotychczasowym siedlisku ludzi zamożnych. Tym samym sugeruje autor, za Bolesławem Bierutem, przemianę klasową, jaka ma się dzięki temu dokonać.
Osadnictwo robotnicze w centrum Warszawy ma być ilustracją nowego ładu społecznego: „z peryferyj do placów/ od fabryk do pałaców// lud wejdzie do śródmieścia”[24]. Stąd ten pełen optymizmu tytuł wiersza Jankowskiego. W tekście Jaworskiego natomiast lud już ,,zajął śródmieścia” – sugeruje więc autor perspektywę postkomunistyczną, otwierając jednocześnie swój tekst na gorzką refleksję o współczesnej roli poety i konstatując: ,,Fabryki nie czekają na nasze wiersze”, „nikomu już nie jesteśmy potrzebni” (s. 18). Tym, co widzi autor wierszy z Kapitału… nie są zamożne osiedla przyszłości wraz z opiewającymi je utworami poetów rewolucyjnych, ale ruiny, jakie pozostały po awangardowych projektach przebudowy rzeczywistości społecznej (biedne robotnicze kamienice, molochy nieczynnych hut i fabryk, bezrobocie i problem społecznego wykluczenia).
Jaworski wyraźnie sugeruje marginalną rolę artystów we współczesnym społeczeństwie – lekceważeni, zdyskredytowani i niedoceniani stają się tytułowym proletariatem, a właściwie lumpenproletariatem (,,Bieda./ Dwa światy moich kieszeni./ Dwa puste światy moich kieszeni”, s. 18). Przeciwnie do robotników z wiersza Ważyka, którzy mieli pojawić się w centrum (miasta), artysta z utworu Jaworskiego zostaje skazany na egzystencję na obrzeżach wspólnoty (ale też sam przecież nie chce do niej przynależeć). Dlatego tekst dedykowany jest przyjacielowi, zapewne również artyście (Dirk to prawdopodobnie Dirk Poerschke[25]) jako współtowarzyszowi takiego losu.
Poeta staje się zatem u Jaworskiego takim samym wrakiem jak ruiny fabryk – społeczna doniosłość jego roli załamała się. Pozostają jedynie ślady ,,mocnej” pozycji twórcy, wypowiadającego się jako kapłan ludzkości i ludowy trybun, ale ostatecznie zostają rozproszone, unicestwione banałem, ironią i śmiechem, tak jak w cytowanym poniżej tekście, gdzie doniosła próba społecznego zaangażowania podmiotu lirycznego (,,zespolenia z ludzkością”) kończy się trywialnym pragnieniem fizycznego spółkowania z kobietami obdarzonymi imponujących rozmiarów biustem:
Polski rząd w skomplikowany sposób
pierdoli o swej polityce, a ja chciałbym w prosty sposób
mówić do wszystkich skomplikowanych ludzi tego doskonałego
świata, albowiem czuję się zespolony z ludzkością.
Taka to i moja polityka.
Chociaż najbardziej to chciałbym się czuć zespolony
z takimi dwiema z wielkimi (W prosty sposób, s. 12).
Twórczość Jaworskiego cechuje mocno przewrotna estetyzacja. Pomimo serii lewicowo-awangardowych nawiązań kulturowych, ujawnia się ostatecznie dystans autora do awangardy i jej narracji. Wobec klęski lewicowych projektów społecznych awangardzistów twórczość Jaworskiego, choć obsesyjnie wykorzystująca motywy i wątki awangardowo-lewicowo-rewolucyjne (z tym, że przefiltrowane przez doświadczenie ,,realnego socjalizmu”) – nie może być już przecież ich prostym odwzorowaniem. Jest jednakże czymś w rodzaju przekornej kontynuacji, bo Jaworski nie potrafi się wyzbyć pewnych awangardowych skłonności, ujawniających się między innymi w ciągłych powrotach do momentów rewolucyjnych, radykalnych, burzycielskich. Tę namiętność autora zauważa Anna Kałuża:
[…] Jaworski kreuje się na poetę postrewolucyjnego i postproletariackiego, który chciałby zerwać z lewicową ideologią. Nie może tego jednak uczynić, bo ideologia ta jest równocześnie namiętnością, którą wystawia przeciwko wychłodzonemu życiu i społeczeństwu rywalizującemu o władzę i pieniądze. Dlatego strategią poetycką Jaworskiego rządzi seria zawiązań i zerwań[26].
W Kapitale… poeta podkreśla kompromitację zamierzchłego ustroju i jego światopoglądowych podstaw, ale zarazem nie przyłącza się do chwalców nowych realiów, które stanowią potransformacyjny śmietnik kultury i historii. Ujęty chwilowym pragnieniem rewolucyjnego buntu, jednocześnie opowiada się przeciwko niemu. Z tego powodu można uznać, że Jaworskiemu towarzyszy nieoczywista polityczność, przewrotna w sposobie użycia matryc ideologicznych i języków władzy, oparta o naprzemienne gesty zaangażowania i wycofania. Pracujący w obszarze poezji społeczny aktywizm autora bazuje na dialektyce sprzeczności, która w polu antynomicznej rzeczywistości może działać bardziej subwersyjnie niż upraszczające rozumienie zjawisk uliczne agitki, których język zdążył się już zdewaluować. W Kapitale… poetycką ,,rewolucję” dodatkowo wzmacnia dokumentalny charakter fotografii Wojciecha Wilczyka. Trzeba jednak przy tym zauważyć kolejną właściwą Jaworskiemu rozbieżność i niejednoznaczność – tak specyficznie pojętemu zaangażowaniu autora towarzyszy jednocześnie wątpliwa wiara w siłę oddziaływania sztuki (wizja poety jako lumpenproletariusza).
[1] Zob. np. J. Orska, Mit prywatności. Liryczne narracje lat 90., w: eadem, Liryczne narracje. Nowe tendencje w poezji polskiej 1989–2006, Kraków 2006; J. Klejnocki, J. Sosnowski, Literatura w supermarkecie, w: eidem, Chwilowe zawieszenie broni. O twórczości tzw. pokolenia ,,bruLionu” (1986–1996), Warszawa 1996.
[2] J. Klejnocki, J. Sosnowski, op. cit., s. 61.
[3] P. Śliwiński, Przygody z wolnością. Uwagi o poezji współczesnej, Kraków 2002, s. 136.
[4] K. Jaworski, W. Wilczyk, Kapitał w słowach i obrazach, Kielce 2002. Cytując w niniejszym artykule wiersze Jaworskiego z tego tomu w nawiasie po przytoczeniu podaję stronę, z której pochodzi cytat oraz tytuł wiersza, jeśli z kontekstu nie wynika jednoznacznie, o który tekst chodzi.
[5] G. Grochowski, Na styku kodów. O literackich użyciach znaków ikonicznych, w: idem, Pamięć gatunków. Ponowoczesne dylematy atrybucji gatunkowej, Warszawa 2018.
[6] Określenie Andrzeja Zawadzkiego; zob. idem, Literatura a myśl słaba, Kraków 2009, s. 255.
[7] Zdjęcia pochodzą z projektu fotograficznego Wilczyka pt. Czarno-biały Śląsk.
[8] A. Chojnacki, Poetyka śmietnika, http://wakat.sdk.pl/poetyka-smietnika/ (dostęp: 12.07.2018).
[9] Nazwanie lodówki imieniem Towiańskiego odsyła dodatkowo do osoby Andrzeja Towiańskiego i współtworzonej przez niego idei romantycznego mesjanizmu, która również została zepchnięta na śmietnik historii.
[10] Zob. m.in. Z. Jarosiński, Literatura i nowe społeczeństwo. Idee lewicy dwudziestolecia międzywojennego, Warszawa 1983; T. Bujnicki, Bunt żywiołów i logika dziejów. W kręgu idei polskiej lewicy, Katowice 1984; G. Gazda, Literatura na lewo, w: idem, Futuryzm w Polsce. Z dziejów form artystycznych w literaturze polskiej, Wrocław 1974 (też: G. Gazda, Awangarda i marksizm, w: idem, Awangarda. Nowoczesność i tradycja. W kręgu europejskich kierunków literackich pierwszych dziesięcioleci XX w., Łódź 1987); E. Balcerzan, Styl i poetyka twórczości dwujęzycznej Brunona Jasieńskiego, Wrocław 1968; M. Dufrenne, Art et politique, Paryż 1974; S. Hackel, The Poet and the Revolution, Oxford 1975; T. Shapiro, Painters and Politics. The European Avant-Garde and Society 1900–1925, Nowy Jork 1976; R. Esposito, Ideologie della neoavanguardia, Neapol 1976. Najmocniejszą chyba tezę o powiązaniu sztuki awangardowej z tendencjami lewicowymi stawia Boris Groys, interpretując totalitaryzm jako awangardowy projekt artystyczny, wynikający z wewnętrznej logiki rozwoju awangardy; zob. idem, Stalin jako totalne dzieło sztuki, przeł. P. Kozak, Warszawa 2010.
Trzeba jednak zaznaczyć, że nie zawsze awangardowość wiązała się z lewicowym światopoglądem. Takiej orientacji przeczy na przykład futuryzm włoski, mocno nacjonalistyczny, później natomiast wyraźnie faszystowski; zob. m.in. T. Miczka, Czas przyszły niedokonany. O włoskiej sztuce futurystycznej, Katowice 1994.
[11] Por. P. Czapliński, Agitka i dekret, czyli dzieje pewnego przywództwa, w: idem, Poetyka manifestu literackiego. 1918–1939, Warszawa 1997, s. 63–85 (też: P. Czapliński, Bluźnierstwo, czyli skandal semantyczny awangardy, w: ibidem, s. 119–145).
[12] A. Karpowicz, Manifest i sprawczość, rozm. przepr. J. Nowacki, ,,Mały Format” 2018, nr 11, http://malyformat.com/2018/11/przechwytywanie-manifestu/ (dostęp: 28.12.2018).
[13] Ibidem.
[14] A. Kałuża, Rewolucja na patelni: „Czas triumfu gołębi” Krzysztofa Jaworskiego, w: eadem, Bumerang. Szkice o polskiej poezji przełomu XX i XXI wieku, Wrocław 2010, s. 16.
[15] Ibidem.
[16] K. Jaworski, Unieruchomiony, w: idem, Wiersze (1988-1992), Kraków–Warszawa 1992, s. 20.
[17] K. Jaworski, Kameraden, Kraków 1994. Wiersz cytuję za: K. Jaworski, Drażniące przyjemności, Wrocław 2008, s. 71.
[18] Ibidem.
[19] Zob. K. Jaworski, Bruno Jasieński w sowieckim więzieniu. Aresztowanie, wyrok, śmierć, Kielce 1995; idem, Bruno Jasieński w Paryżu (1925–1929), Kielce 2003; idem, Dandys. Słowo o Brunonie Jasieńskim, Warszawa 2009; idem, Znani – nieznani, ale zawsze ciekawi. O listach Brunona Jasieńskiego do Stalina, zapomnianym obliczu polskiego futuryzmu i nowych zjawiskach w literaturze popularnej (od Marii H. Szpyrkówny do Philipa K. Dicka i Stephena Kinga), Kraków 2018.
[20] K. Jaworski, Bruno Jasieński w Paryżu…, op. cit., s. 9.
[21] Yeży Yankowski, Tram wpopszek ulicy. Skruty prozy i poemy, Warszawa 1920, s. 2–3.
[22] H. Zaworska, Futurystyczne koncepcje sztuki dla mas, ,,Pamiętnik Literacki” 1967, z. 3, s. 90.
[23] K. Alichnowicz, Socrealizm wobec tradycji poematu opisowego, ,,Teksty Drugie” 2000, nr 1/2, s. 89.
[24] A. Ważyk, Lud wejdzie do śródmieścia, w: idem, Wiersze 1940–1953, Warszawa 1953, s. 53.
[25] Artysta jest autorem okładek do tomów poezji Jaworskiego Kameraden oraz Dusze monet (w przypadku tej ostatniej publikacji również grafik zamieszczonych w środku zbioru).
[26] A. Kałuża, Rewolucja na patelni…, s. 17.
Polecane
Z tej samej kategorii: