(wystawa w Muzeum Literatury im. Adama Mickiewicza w Warszawie z okazji VIII Festiwali Manifestacje Poetyckie 2012 w ramach projektu Wspólny Pokój)
Wspólny pokój stał się miejscem spotkania ludzi, którzy lubią czytać, chcą rozmawiać i potrafią słuchać. Znalazły się w nim osoby o odmiennych zainteresowaniach, odmiennej płci i wieku, skuszone gościnnością pokoju literackiego SDK-u i obietnicą rozrywki.
Przez niemal rok uczyliśmy się razem czytać teksty kobiet, pisane o kobietach i świecie, odkrywaliśmy kolejne warstwy sztuki tworzonej przez kobiety oraz wszelkie związane z nią niuanse, zaskoczeni powoli odsłanianym obrazem. Własny pokój, jak pisała Virginia Woolf, pozwala kobiecie skoncentrować się na sobie i własnej pasji tworzenia, nic zatem dziwnego, że w cieplarnianej atmosferze piwnicy Largactil wyrosło coś egzotycznego i bujnego, co rozkwitło w Muzeum Literatury w czasie Manifestacji Poetyckich. Uczestnicy tych warsztatów (lokatorzy Wspólnego Pokoju) postanowili stworzyć przestrzeń, do której zaprosili innych, obiecując jednocześnie przywileje wynikające z gościnności – szczerość, wrażliwość i poczucie humoru.
Jako uczestniczka warsztatów ja również miałam szansę udekorować – czy może wręcz umeblować – tę przestrzeń. Ostatecznie przecież mój pomysł stał się aż nadto namacalny, gdyż skrystalizował się w postaci solidnych, drewnianych gablot – snu muzealnika ubiegłego wieku.
Gabloty, należące niegdyś do Władysława Broniewskiego, w sposób nieoczekiwany dodały sznytu eksponatom, przygotowanym przeze mnie i przez pozostałe mieszkanki Wspólnego Pokoju w ramach projektu Muzeum Niewinności. Babskie drobiazgi, zdjęcia, bibeloty, początkowo onieśmielone szkłem gablot i atmosferą poważnego muzeum, czekały na reakcję publiczności. A ja razem z nimi, bo przecież to takie niepoważne: jakieś śmiesznostki, odpryski lektur, fikcyjne eksponaty, dziwaczne historie… Co to w ogóle miało znaczyć?
Gdyby nie łaskawość i hojność poetek, które podzieliły się ze mną kawałkami swojej historii, rzucając w paszczę gablot swoje zdjęcia, intymne pamiątki, fragmenty wspomnień, projekt nie miałby racji bytu. Liczyłam jednak, że dziewczyny nie oprą się pokusie przebabszczenia tej poważnej, męskiej przestrzeni. Bo tego nam właśnie trochę brakuje – legitymizacji naszych działań. Mamy tak mało swojej herstorii, zapisanej w poważnych annałach, że nie możemy pozwolić sobie na przywilej puszczenia jej z dymem. Za mało nas w muzeach, prawie nie ma z czego strząsać historycznego kurzu, ponieważ kobiety często dziergały tę historię gdzieś na marginesie, przy okazji „poważniejszych” zajęć. Te, które się wyłamywały, stawiając sztukę na pierwszym miejscu, uchodziły za nieludzkie, zimne, wybrakowane przez nadmiar – myśli, wrażeń, wiedzy. A skoro kustoszom muzeów np. Kraszewskiego czy Broniewskiego nie wstyd było umieszczać w gablotach darów otrzymanych przez pisarzy od czytelników, nawet jeśli była to wygrawerowana zwykłym banałem patera, to czemu my miałybyśmy się wstydzić?
Przemyślałam to i podjęłam decyzję – jeśli nie mogę pokazać historycznych, prawdziwych przedmiotów (kto by tam kiedyś zachowywał pamiątki po piszących babach?), to po prostu je wymyślę. W końcu jakie to ma w istocie znaczenie, czy jest to prawda, czy fikcja? Nie są to kategorie świadczące o wielkości np. literatury.
Zatem część wystawy została oparta na anegdocie i wyrosła z moich literackich wycieczek, a część z pomysłów bohaterek wspólnego pokoju: Justyny Czechowskiej, Justyny Radczyńskiej, Joanny Mueller, Anety Kamińskiej, Kamili Pawluś. One również stworzyły „historyczne” eksponaty, wymyśliły związane z nimi opowieści, zdradzając tym samym trochę prawdy o sobie i swoich literackich doświadczeniach, za co w tym miejscu dziękuję im serdecznie. Ponadto, oddały również projektowi (i tym samym zwiedzającym wystawę) rzeczy dla nich cenne: pamiątki, intymne wspomnienia, zdjęcia rodzinne, fragmenty duszy. Doceńcie, proszę, ten gest, bo nikt tak dobrze jak kobieta nie rozumie, że odsłonięcie naraża na atak, a konwencja Muzeum Niewinności nie chroni tak dobrze jak konwencja wiersza.
Moja miłość własna została mile połechtana, bowiem pomysł, aby zestawić ze sobą fikcyjne i prawdziwe rekwizyty, okazał się strzałem w dziesiątkę. Na wystawie znalazły się rzeczy unikalne: ukochany wisiorek Basi Klickiej, porodowa koszula Joanny Mueller, kolczyk żabka Anety Kamińskiej, sukienka do chrztu Justyny Czechowskiej. To są najprawdziwsze talizmany, obdarzone magiczną mocą. Ja w to nie tyle wierzę, ile jestem o tym święcie przekonana. Nawet szkło gablot Broniewskiego nie było w stanie tej magii przytłumić, bo zwiedzający, chcąc nie chcąc, uśmiechali się, pochylali z niedowierzaniem głowy, cmokali, pstrykali foty i… uwierzyli w naszą herstorię. Zapytano mnie nawet, czy eksponaty historyczne zostały nam wypożyczone przez Muzeum Literatury!
To tyle z mojej strony, taki był pomysł, którego realizację być może mieliście okazję zobaczyć na własne oczy. Jeśli nie, proponuję kilka zdjęć (teraz już pamiątkowych) i opisów.
Idea projektu Muzeum Niewinności
W projekcie Muzeum niewinności zostały zgromadzone eksponaty należące do żyjących i nieżyjących już twórczyń, które swoim życiem, pisaniem i życiopisaniem budowały (i nadal to robią) historię kobiet. Są to pamiątki, rzeczy codziennego użytku, fragmenty ich rzeczywistości tworzące obraz najbardziej intymny z intymnych.
1. Maria Rodziewiczówna (1864 – 1944)
Kapelusz – prezent od Heleny Weychert, współlokatorki i przyjaciółki pisarki, która podzielała z nią zainteresowania modowe i ziemiańskie (wprowadziła w majątku płodozmian i była prekursorką melioracji na Polesiu).
Autorka Dewajtis, Lata leśnych ludzi i innych poczytnych powieści i romansów (Między ustami a brzegiem pucharu) związana bardzo mocno z Polesiem. Jej charakterystyczna postać w męskim stroju i z krótko ostrzyżonymi włosami znana była dobrze w okolicy. Szanowała ją i lubiła zarówno ludność polska, jak i białoruska (S. Król, 101 kobiet polskich). Działaczka Koła Zjednoczonych Ziemianek, katoliczka i społecznica.
2. Gertruda (ok. 1025 – 1108)
Lniana chustka, którą Gertruda ocierała łzy po śmierci ukochanego syna Jaropełka-Piotra (skrytobójczo zamordowanego 22 listopada 1086 r.).
Kniahini kijowska, księżna z rodu Piastów, córka Mieszka II Lamberta i Rychezy, wnuczka Bolesława Chrobrego, siostra Kazimierza I Odnowiciela. Matka Gertrudy była wnuczką cesarzowej Teofano i siostrzenicą cesarza Ottona III. Gertruda zmarła przeżywszy ponad osiemdziesiąt lat – była pierwszą Piastówną, o której zachowały się wzmianki w kronikach. Współtwórczyni polityki swoich czasów, mecenaska sztuki, fundatorka klasztorów, bohaterka liryczna Modlitw księżnej Gertrudy z Psałterza Egberta w Cividale.
[81] O rzeczach szkodliwych, lęk budzących
Boże mój Ojcze Pana naszego Jezusa Chrystusa, którego Słowem stały się niebiosa, któremu służy całe stworzenie i jest poddana wszelka władza, przed którym lęka się i trwoży wszelka szkodliwa siła; Ciebie wzywam na pomoc [bo] na głos Twojego imienia ucieka smok, cichnie żmija, a żaba, która zwie się ropuchą, drętwieje; skorpion ginie, poskromiony zostaje bazyliszek, a osa przestaje dokuczać, wszystkie też jadowite i dotąd krwiożercze zwierzęta czują lęk przed czynieniem szkody, a wszystkie korzenie przeciwne zdrowiu ludzi wysychają.
[42] Modlitwa za grzeszników
Albowiem grzechy zgubiły mnie, upadłam nędznie, całą swoją młodość na wstyd wystawiłam, całe swoje życie zatraciłam, kosztowałam zawsze uciech obecnego życia, serce swoje wydałam czczej wesołości i próżnej chwale, ponieważ dawałam przyzwolenie żądzom cielesnym.
3. Anna Stanisławska Zbąska (ur. między 1561 a 1654, zm. między 1700 a 1701)
Rysunek lamparta – jedyna pamiątka po pierwszym mężu.
Autorka Transakcyji abo opisania całego życia jednej sieroty, uznawanego za pierwszy utwór o tematyce świeckiej napisany przez kobietę. Z poematu wiadomo, że jej pierwszy mąż Jan Warszycki był wyjątkowo brzydki, okrutny i prawdopodobnie chory umysłowo (pokonując olbrzymie trudności, rozwiodła się z nim). Drugi mąż zmarł na cholerę, a trzeci, Jan Bogusław Zbąski, został ranny podczas odsieczy wiedeńskiej i zmarł wskutek zakażenia krwi. Gdy Zbąska kończyła opisanie „całego życia” (1685), miała ok. 34 lat, nie wierzyła już, że jej ponury los może się odmienić.
Choć Transakcyja nie uchodzi za perłę literacką, fascynuje badaczy, także ze względu na obyczajowość – znajduje się w niej bowiem bezprecedensowe na tamte czasy wyznanie, że pierwszy mąż wolał onanizm (uznawany wówczas za zboczenie) od współżycia z młodą żoną. Zbąska wyznała, że był lampartem (tym mianem określano onanistów), pisząc na marginesie: Lampart był świnią, co się sobą delektował.
4. Virginia Woolf (1882-1941)
Zdjęcie perskiego kota kupionego przez Woolf za pierwsze zarobione na pisaniu pieniądze.
Moja historia jest prosta. Musicie sobie jedynie wyobrazić dziewczynę w pokoju z piórem w ręku. Musiała nim poruszać od lewej do prawej – od dziesiątej do pierwszej po południu. Zdała sobie wtedy sprawę, że może zrobić coś łatwego i niewymagającego – złożyć kilka stron, wsunąć do koperty, nakleić znaczek i wrzucić do czerwonej skrzynki na rogu. Wtedy stałam się dziennikarką; mój wysiłek został nagrodzony pierwszego dnia następnego miesiąca – był to dzień pełen chwały – gdy otrzymałam list od redaktora zawierający czek opiewający na jeden funt, dziesięć szylingów i sześć pensów. By zobrazować wam jak mało zasługiwałam na miano kobiety pracującej, jak mało wiedziałam o trudnościach takiego życia, muszę przyznać że zamiast wydać tę sumę na chleb i masło, czynsz, buty i pończochy lub rachunek u rzeźnika, kupiłam kota – pięknego kota, persa, który wkrótce stał się przyczyną bardzo nieprzyjemnych dyskusji z sąsiadami.
Zarobiłam funt, dziesięć szylingów i sześć pensów za moją pierwszą recenzję i za to kupiłam sobie perskiego kota. Potem stałam się ambitna. Kot perski jest bardzo miły, powiedziałam, lecz nie wystarcza. Muszę mieć samochód. I wtedy stałam się powieściopisarką.
(Zajęcia kobiet – z przemówienia Virginii Woolf, wygłoszonego przed członkiniami Narodowego Stowarzyszenia na rzecz Kobiet).
5. Narcyza Żmichowska (1819-1876)
Cygaro palone przez Żmichowską na posiedzeniu Akademii Francuskiej (uczęszczała na nie wówczas jako jedna z niewielu kobiet).
Autorka Poganki była uczennicą Klementyny z Tańskich Hoffmanowej (tłumaczki i autorki literatury dziecięcej) w Instytucie Guwernantek w Warszawie. Założycielka grupy „entuzjastek”, w skład której wchodziły warszawskie emancypantki, a potem w latach 1842 – 1849 także konspiratorki. Żmichowska uznawana jest za pierwszą pisarkę polską, która dokonała próby zapisu doświadczenia homoerotycznego (wyznanie miłosne kobiet w powieści Biała róża).
6. Aneta Kamińska (ur. 1976)
Kolczyki „Żabki”
Pierwsza wzmianka o nich pochodzi z 24.09.2002 roku, kiedy to niejaki Skabiczewski Panajew na łamach portalu www.nieszuflada.pl, pisząc relację z Portu Legnica, wśród uczestników i współpasażerów wymienił „Panią ze srebrnymi żabami w uszach, co zna języki”. Kolczyki stały się szybko cechą rozpoznawczą, żeby nie powiedzieć atrybutem poetki, od nich też wziął się przydomek Żaba (lub Żabka). Brały udział w wielu imprezach poetyckich i zostały uwiecznione na wielu zdjęciach, zwłaszcza Gila Gillinga. Eksponaty zostały uszkodzone (wyłamane sztyfty) podczas podróży na Ukrainę.
7. Aneta Kamińska (ur. 1976)
Kolczyki „Cząstki pomarańczy” – oficjalne kolczyki promujące poezję ukraińską oraz antologię Cząstki pomarańczy. Nowa poezja ukraińska. Wzięły udział w spotkaniach w Łodzi, Lublinie i Warszawie. Eksponat niekompletny – jeden zaginął po festiwalu Europejski Stadion Kultury w Rzeszowie w dzień finałowego meczu Euro 2012.
8. Joanna Mueller (ur. 1979)
Czarna sukienka
Suknię uszyła mi specjalnie na studniówkę babcia – ta sama, od której nauczyłam się czerpać przyjemność z czytania i po której odziedziczyłam talent do zmyślania. Ciuch ten (celowo nieefektowny i dodany do glanów; ekspozycja na zdjęciu) świetnie sprawdził się w roli odzieży bojkotującej studniówkę, potem nosiłam go z różnych okazji, ale jego prawdziwą funkcję – garderoby maskującej – odkryłam, gdy po raz pierwszy ubrałam sukienkę na spotkanie autorskie. Odtąd występuję w niej prawie zawsze (w różnych konfiguracjach spodnio-wierzchnich), bo tylko w niej czuję się podczas czytania na tyle pewnie, że mogę zapomnieć o byciu obserwowaną i skupić się na kontakcie z ludźmi poprzez tekst.
9. Joanna Mueller (ur. 1979)
Maskotki – Celestyna, Anuszka i Kuky
Gdybym nie dziergała książek, pewnie częściej szyłabym maskotki. Lalka Celestyna powstała, gdy moja pierworodna Marysia była niemowlakiem. Nie mogę powiedzieć, żeby jakoś szczególnie polubiła ten własnoręczny maminy wyrób. Z Kukym było lepiej, a i jego historia jest ciekawsza. W lipcu 2011 roku zostałam zaproszona na Miesiąc Spotkań Autorskich – festiwal objazdowy, podczas którego poeci (czescy, słowaccy i polscy) rotacyjnie czytali wiersze w Brnie, Koszycach, Ostrawie i Wrocławiu. Podczas pobytu u naszych sąsiadów tak zaraziłam się ich językiem (który przestał mnie śmieszyć już dawno dzięki piosenkom Jaromira Nohavicy), że gdy wjechaliśmy do Polski, kierowca festiwalowy z Wrocławia dyskretnie mnie poinformował, że teraz nie muszę już mówić po czesku. Z Brna przywiozłam Anuszkę zwaną Strachą, bo wydała mi się podobna do mojej starszej córki – dopiero w Polsce zorientowałam się, że to nie jakaś przypadkowa maskotka, ale postać z filmu Kuky se vrati Jana Šveraka (w dodatku wredota, szpieg i facet!). Na powrót do Brna po Kukiego – tytułowego bohatera tej cudownej ekobaśni – było już za późno, a na następne zaproszenie do Czech trzeba by czekać zbyt długo, zatem pocięłam stary różowy ręcznik, a z niego wyskoczył Kuky, przyszywany kompan dla Anuszki.
10. Joanna Mueller (ur. 1979)
Długopis-rybka
Długopiszącą rybkę dostałam pod choinkę od Sylwii i Kuby, współgospodarzy Wspólnego Pokoju. Świetnie sprawdza się m.in. jako:
• przynęta na natchnienia, „na którą nabieram/ z wodą w usta ławice”,
• postny śledzik, gdy się zmęczę barokowym rozpasaniem słów,
• ość w gardle drapiąca przy wzruszeniach,
• fotogeniczny gadżet przy wpisywaniu dedykacji,
• narzędzie ferowania wyroków w połowach poetyckich.
PS. Ostatnio wypisał się jej wkład. Czy ktoś mógłby zostać dawcą szpiku ostnego?
11. Joanna Mueller (ur. 1979)
Koszula porodowa
Koszula w pieski ma dziesięć lat. Kupiłam ją, gdy poznałam mojego męża, a potem urodziłam w niej – w 2006, 2010 i 2012 roku – trójkę dzieci. Rozszczekane szczeniaki na niej wiele przeżyły, dlatego nieco już wyblakły. Ostatnio moja córka narysowała psa ze szczeniakami – małe pieski w dwóch jaskrawych kolorach, a suczka od stóp do głów poznaczona tymi samymi barwami. Gdy chwaliłam ją za ładny układ łat, oburzona powiedziała: „To nie są żadne łaty! To blizny po cesarskich cięciach, po tych wszystkich szczeniakach!”. Kiedy indziej zaś zapytała: „Mamo, a czy cesarskie dzieci bardziej bolą?”. Nie udzieliłam jej odpowiedzi. Znają ją tylko psy, położne i ja.
12. Katarzyna Fetlińska (ur. 1991)
Paragon
Paragon zachowałam na pamiątkę po dziewiętnastych urodzinach, które postanowiłam świętować sałatką z łososia, deserem truskawkowym i 8505 Ciechanami Miodowymi. Był to czas, kiedy czytałam Pod Wulkanem Lowry’ego, więc nękana nieco strachem przed chorobą alkoholową i brakiem pieniędzy, postanowiłam poprzestać na jednym Ciechanie (dziennie).
13. Justyna Radczyńska (ur. 1965)
Bransoletki identyfikacyjne nowonarodzonych
Na rozpiętej napisane jest:
Misiurewicz Justyna „C”
ur. 12.04.90 g. 18:10 B1
Zapięta odpowiada rozmiarowi osóbki
napis: j.w. g.18:20 B2
12.04.1990 r. w Szpitalu przy Pl. Starynkiewicza w Warszawie przyszły na świat bliźniaczki: Rozanna Julia i Weronika Małgorzata – pierworodne potomstwo małżonków Misiurewicz: Justyny Radczyńskiej i Pawła Misiurewicza. Pierwsza dziewczynka otrzymała imię, sześcioletniej wówczas, córki Chrisa de Burgha – Rosanny Davidson. Inspiracją nadania jej tak rzadkiego imienia był utwór piosenkarza, który nad kołyską swego synka śpiewał: „twoja siostra Rozanna już prawie śpi, więc muszę już iść”. (13 lat później Rosanna Davidson została Miss World.) Drugiej córki natomiast poetka spodziewała się tylko przez dwa ostatnie miesiące, gdyż technologia USG nie była w tych czasach, tak jak dziś, rozpowszechniona.
14. Zofia Nałkowska (1884 – 1954)
Letni koronkowy kapelusz Zofii Nałkowskiej (koloru écru, z atłasową szarfą) z kolekcji Justyny Radczyńskiej. Zdezelowany, gdyż usiadł na nim swoimi literami J. Kaden-Bandrowski. Symbol „odzyskanego śmietnika”.
15. Erica Jong (ur. 1942)
Książka jej autorstwa Ordinary Miracles z dedykacją: „For Karen with Love. Erica, Feb ‘89”. Z kolekcji Justyny Czechowskiej.
Od debiutanckiego Strachu przed lataniem (1973) bohaterka twórczości Jong flirtuje, romansuje i wypowiada się dosadnie o mężczyznach, którzy jej dogodzili albo nie. Szczególnie gustuje w psychoterapeutach, których analizie poddawała na kozetce nie tylko swoją psyche. Tymczasem jej związki z kobietami pozostają owiane tajemnicą, jednak wszystko wskazuje na to, że Jong wybierała sobie agentki pod kątem profesjonalno-seksualnym. I tak adresatką dedykacji w prezentowanym tomie wierszy jest Karen Winslow – pierwsza agentka literacka Jong. Współpracowały ze sobą od początku lat 80. i to dzięki staraniom Karen Strach… trafił w 1990 pod polskie strzechy. Erica Jong, dopiero wiążąc się zawodowo z inną kobietą, była w stanie wyzwolić ze swego wnętrza pragnienia homoseksualne. Karen pociągała ją od samego początku współpracy, ale dopiero w 1989 roku doszło do zbliżenia, które jednocześnie zakończyło relacje zawodowe. Erica opuściła swoją wybrankę nad ranem w lutym tegoż roku, a na początku marca podpisała kontrakt na wyłączną reprezentację wszystkich swoich dzieł z nowojorską agentką Elisabeth Arben, którą przeleciała trzy lata później.
16. Maria Wisława Anna Szymborska (1923–2012)
Czerwona zapalniczka (z kolekcji Justyny Czechowskiej).
Szymborska była znaną w Krakowie, a od 1996 roku także poza jego granicami, palaczką, organizatorką loteryjek towarzyskich, autorką licznych kolaży oraz paru wierszy. Była też skandalistką i anarchistką. Ostentacyjnie zapalała papierosa w miejscach niedozwolonych, a podczas kolacji noblowskiej namówiła króla Szwecji do zakurzenia z nią papierosa i to przy stole.
Mniej rozpowszechniona jest historia związana z rekwizytem. Otóż w 2003 roku Szymborska ponownie odwiedziła Sztokholm, aby poimprezować z okazji swoich osiemdziesiątych urodzin. Nie pojawiła się na żadnej z sesji dwudniowej konferencji poświęconej jej osobie i twórczości, ale znalazła się wśród polskich, amerykańskich i skandynawskich profesorów – znawców jej dzieła, tuż po obradach, by zrobić sobie z nimi zdjęcie pamiątkowe. Po konferencji całe towarzystwo przeniosło się do pobliskiego Instytutu Polskiego przy Villagatan 2, by tam, pod pretekstem wzniesienia toastu za zdrowie jubilatki, nachlać się i nawpierdalać na konto MSZ. Natomiast sama osiemdziesięciolatka usiadła sobie cichutko w kącie sali bankietowej i nerwowo zaczęła poszukiwać ognia, żeby zajarać. I wtedy jak spod ziemi wyrosła przed nią dwudziestoparoletnia, świeżo upieczona magister literaturoznawstwa! I to właśnie tą zapalniczką podała zdesperowanej „Wisełce” ognia i wiedziała, że zdarzenie to na długo i mocno zwiąże ją z literaturą!
17. Sidonie-Gabrielle Colette (1873–1954)
Kremowe, lakierowane pantofle – prezent od matki Adèle Eugénie Sidonie „Sido” Colette (z domu Landoy). Z kolekcji Justyny Czechowskiej.
Kiedy Colette osiągnęła wiek balzakowski, zaprzestała podpisywania swoich książek nazwiskiem męża, a także zarzuciła długi warkocz i spódnice na rzecz męskiej elegancji. Wówczas rekwizyt – pantofle często były dopełnieniem jej ubioru. Miała je na sobie podczas wizyty w palarni opium, którą opisuje w pierwszej scenie powieści Czyste, nieczyste, pierwotnie wydanej w 1932 r. pod tytułem Te rozkosze… Zadrapanie widoczne na nosku lewego buta powstało w wyniku wyrąbania się na progu „pomieszczenia ogromnego niczym hala targowa, z biegnącą wokół, w połowie wysokości, szeroką antresolą i ścianami pokrytymi haftowaną tkaniną, produkowaną w Chinach z myślą o Zachodzie”, gdy nad ranem, kompletnie ujarana, wychodziła z owej palarni mieszczącej się “na najwyższym piętrze nowej kamienicy”, o czym wspomniany tekst już nie wspomina.
18. Julia Fiedorczuk (1975)
Jeż – jeden z kolekcji
Zwinięty w kulkę jeż na autostradzie to – według Derridy – figura poezji. Jeż pięknie się stroszy, ale nie jest groźny, zwłaszcza w konfrontacji z ciężarówką. Lubię jeża za kolce i za to, że jednocześnie uosabia kruchość, vulnerability. Ten akurat jeż jest całkiem gładki i mógłby się potłuc, dostałam go od Marty Werbanowskiej, tłumaczki i krytyczki literackiej, mojej magistrantki „z pierwszego miotu”.
19. Virginia Woolf
Pierwsze kwiaty (z kolekcji Kamili Pawluś), które Adeline Virginia Woolf (ur. 25 stycznia 1882, zm. 28 marca 1941) otrzymała od Vicie Sackville-West. Kwiaty wracają później w powieści Pani Dalloway i pokazują przemianę stosunku Virginii do tego symbolu miłości i zależności – Klarysa Dalloway postanawia, że sama kupi kwiaty na przyjęcie urządzane wieczorem.
20. Heidi Holland (1947 – 2012)
Czarny nosorożec (z kolekcji Kamili Pawluś), którego figurkę znaleziono przy ciele Heidi Holland – południowoafrykańskiej pisarki, znanej m.in. z książki o spotkaniach z dyktatorem Rodezji Robertem Mugabe Obiad z Mugabe. Ogrodnik Heidi znalazł ją martwą w mieszkaniu w Johanesburgu. Policja nie znalazła śladów włamania ani przemocy.
21. Justyna Czechowska
Sukienka do chrztu (razem ze zdjęciem, na którym poetka jest z młodszą siostrą)
Tata powiedział, że tak będzie taniej, więc byłam chrzczona razem z moją młodszą o 3 lata siostrą. Tata miał rację, rzeczywiście było taniej. W 1982 r., zaraz po stanie wojennym, był większy wybór materiałów, mniej kosztowały i dlatego wystarczyło jeszcze na torebeczkę oraz takie marnotrawstwo tkaniny jak falbanki!
Sylwia Omiotek
(1979) Polonistka, dawniej redaktorka pism literackich ("LiteRacje"), obecnie magazynów niemających nic wspólnego z literaturą. Publikowała recenzjei artykuły w "LiteRacjach", "Wakacie" i "Baroku". Od czasu do czasu współpracowała przy tworzeniu festiwalu Manifestacje Poetyckie. Pochodzi z Kętrzyna, mieszka w Warszawie.
Zobacz inne teksty autora: Sylwia Omiotek
Felietony
Z tej samej kategorii: