Bezsenność

Pomimo, że cierpisz na bezsenność tak wyczerpującą,
iż wywołałaby zazdrość męczennika, to jeśli nie naznaczyła
twoich rysów, nikt ci nie uwierzy. Z braku świadków w dalszym
ciągu będą cię brali za żartownisia, a ty grając komedię lepiej
niż ktokolwiek inny, sam staniesz się pierwszym
wspólnikiem niedowiarków.

E. Cioran, Wyznania i anatemy

Stanisław Ossowski, wyjaśniając estetyczny ideał bezinteresowności (desinterestedness), posługiwał się następującymi słowami: Postawa, z jaką podejmujemy jakąś czynność, nie musi towarzyszyć wykonywaniu tej czynności. Czynność podjęta z myślą o jakimś odległym celu może nas tak zainteresować sama przez się, że cel podjętej pracy staje się niepotrzebny. […] Mamy tu dynamiczny typ życia chwilą, który możemy przeciwstawić takim bezkierunkowym rodzajom, jak przyjemność huśtawki, jak gra w tenisa, jak oglądanie pięknych obrazów malarskich, jak upojenie pięknem przyrody. […] Takie przebiegi uważamy za życie w czystej postaci (S. Ossowski, Co to są przeżycia estetyczne?).

Czy zatem Modrzewiowe korony Bianki Rolando są poematem estetycznie bezinteresownym? Czy są czystym poematem życia, w którym bezinteresowność, z jaką podejmuje się śpiewu archaicznej pieśni weselnej, skolionu, wywołuje rodzaj – jak notuje Ossowski – „doznania wizualnej obojętności” czy wręcz zaangażowanej bezczynności? Czy logorea modrzewiowej królowej, Pruskiej Narzeczonej, Rolanda, Grudnika etc. (kolejnych ucieleśnień stale otwartego głosu Modrzewiowych koron) jest logoreą dynamiczną i kierunkową, a zarazem: czy jest zapisem rozleniwienia się słowem?

Desinterestedness jako kategoria ponowoczesnej estetyki wbrew pozorom ma więcej wspólnego z klasyczną definicją Ossowskiego, niż by się na początku wydawało. Tak, Bianka Rolando jest poetką bezinteresowną w tradycyjnym rozumieniu tego terminu, tj. w rozumieniu bezczynności jako „dynamicznego typu życia chwilą”. Sama zadaje sobie epos i świadomie go interioryzuje, wręcz obezwładnia – kiedy narracja epickaModrzewiowych koron ulega ostatecznemu złamaniu, nieuchronne jest, aby i sama bohaterka poematu uległa niszczycielskiej gorączce:

Urządzam samotną ucztę, skolion zadaję dziś sama sobie
krew zmieszana różą kierunków, delikatne, różane bękarty
a nieproszonych gości nie witamy, tkliwe to i chciwe

(Złoty Ordnung)

Bezinteresowność, z jaką do Modrzewiowych koron wprowadzane są kolejne komponenty eposu, iterowanie następujących po sobie desygnatów z toku składniowego poematu: „rozsypanego igliwia”, „beżowych peleryn”, „srebrnych tabletek powleczonych kalafonią”, „końcówek włosów podpalających las” (Gorączka) stwarza wrażenie próby realizacji anty-poematu, redukcji wzorca homeryckiego do nieproduktywnej nadekspozycji. Trudno jednak zaklasyfikować Modrzewiowe korony w odpowiedniej kategorii opisu – czy są one poematem irracjonalnym, a więc soliloquium, czy raczej – jedynie nieracjonalnym?

Problemem wydaje się sama zasada łącząca epicką bezinteresowność Rolando z ultraegotycznym ukierunkowaniem głosu mówiącego w całości. „Bezinteresowna egotystka” brzmi w tym wypadku równie ambiwalentnie, co sławna „liberalna ironistka”, znany w kulturze postmodernistycznej typ osobowy, zaproponowany przez Richarda Rorty’ego w Contingence, Irony and Solidarity z 1989 roku na opis intencjonalnej postawy „otwarcia podmiotu na przygodność”. Problemem egotyzmu w Modrzewiowych koronach (podobnie jak w Białej książce, debiucie Rolando, gdzie egotystkami były zastępujące peregrynującego Dantego Bianka, Bruna i Blu) jest splot tożsamości egoistycznych, które w równy sposób należy naświetlić, jak i reprezentować. Obsesyjność rozpisana na cztery kreacje liryczne doprowadza do swoiście rozumianego szaleństwa: wszystkie cztery strony świata – cztery strony osoby egotycznej należy równomiernie i proporcjonalnie hiperbolizować. Odpowiednia miara nadana tym przejaskrawieniom jest jedynym stałym metrum tej narracji. Podobnie rzecz się ma w wypadkuAutoportretu wielokrotnego w lustrach Witkacego, w którym to, co jako jedyne stanowi constans fotografii, okazuje się samą ideą reprodukcji:

Z Północy jestem Centralnym Ogrzewaniem dla Króla Prus
układem – rozkładam się przyzwoicie, chłód rozwiązuje mi usta

Z Południa żebraczym Rolandem, rudą, płonącą pochodnią
trwającą u bram miast południowych, ślepcem oszukanym

Patrzysz ze Wschodu, zdaję się Grudnikiem, co kwitnie krwawo
Po policzkach białe futro, w ustach krew od odmrożeń

Z Zachodu nadchodzę jako Wielobrwista i Uprzejma bardziej
W spadkach otrzymam modrzewiowe skarby wraz z ich ciężarem

(Złoty Ordnung)

Zaznaczę to jeszcze silniej: Bianka Rolando nie wyrzeka się imperatywu wpisywania w dzieło wewnętrznej kompozycji i koherencji. Jednak to, co w Modrzewiowych koronach zostaje zaburzone, to nie (jak zapewne wyraziłaby to teologia Dünsa Szkota) haecceitas – treść, sedno, znaczenie – ale formalista – forma, rama, sposób poetyckiej konceptualizacji. Szaleństwo dokonuje się na piętrze scalania, jednoczenia, plecenia, zawierania. W warstwie formalno-materialnej syntezy – obszarze „światoobrazu”. Na poziomie materialnym przekaz wydaje się tylko względnie jasny; w poemacie Rolando jest on zdeterminowany przestrzennie i figuratywnie: Północy niczym w baśniach strzeże Centralne Ogrzewanie dla Króla Prus, Południa – żebraczy Roland, Wschodu – Grudnik, Zachodu zaś – Wielobrwista i Uprzejma. Wszystkie one są wcieleniami istoty absolutnej, nazywanej niejednokrotnie Modrzewiową Królową. Wcieleniami dynamicznymi, których zasadą egzystencji jest zasada pasażu, ruchu naprzemiennego, przemieszczania się względem siebie. Północ-Południe-Zachód-Wschód zamieniają się miejscami, transcendują w obszarze złotej klatki świata poematu, stąd zapewne wrażenie jego nieodpowiedniości, czy wręcz – nieprzystawania. Być może w wypadku Modrzewiowych koron Bianki Rolando należałoby mówić o zjawisku trans-poetyczności i o trans-poemacie, nie zaś o formie podawczej wynikającej z kanonicznej realizacji danego gatunku literackiego. Mutatis mutandis, o usytuowanej na biegunach przestrzeni czwórce alter ego winno się myśleć przede wszystkim jako o zbiorze figur „trans-egotycznych”, nie zaś jak o nieprzystających do siebie wariantach osobowych:

Rozbieracie mnie z płatów, granice nie mają znaczeń
Nie masz już tych przeczuć, nadchodzę z Zachodu
Spokojnie, już złożyłam jajka w sekretnych koronach
Obok mnie siedzą na modrzewiowej ławce […]

(Zapis prostej czołowej)

Nie dostrzega mnie na Wschodzie, jeszcze nie uwierzyła
póki mrużą jej oko mszyce, nie dostrzega Grudnika
Gada o swojej cnocie, szmuglerka, wystarczy jej zapłacić
Paroma butelkami wódki kukurydzianej […]

(Tomaszyca na Wschodzie)

Przestrzeń Modrzewiowych koron jest przestrzenią „pokawałkowaną”, a wręcz rozdartą, zranioną i nieprzyległą do bytu świata. Skojarzenia z filozofią ciałosfery Morice’a Merleau-Ponty’ego – ciałosfery jako obszaru wiecznej destrukcji – wydają się w wypadku egotycznej poezji Rolando ze wszech miar uzasadnione. Sama paralela z mitologiczną figurą ciała egzystującego nie wystarcza jednak, aby dostatecznie wiernie opisać skomplikowanie kompleksu przestrzeni w Modrzewiowych koronach. Klatka pełna przemieszczających się wschodów, zachodów, północy i południ, zażarcie walczących o zmianę swojego punktu odniesienia – tworzy swoistą mitopoetykę miejsca, które stało się dziedziną opisu Rolando: mrocznego, dantejskiego lasu modrzewiowego. Chcąc odnaleźć jakiekolwiek figuratywne przedstawienie klaustrofobiczności obranego w poemacie obszaru, uznałem, że najbliższe tej wizji wydają się wnętrza kwadratu-więzienia lub miejsca tortur, których ściany – wschodnia, zachodnia, południowa i północna – miarowo względem siebie się przybliżają. Celem, do którego dąży ta samoistnie powołana przestrzeń, jest implozja do pojedynczego, materialnego punktu, a więc: rodzaj „autokanibalizmu”. Tym w poemacie Bianki Rolando jest las modrzewiowy: klatką, pudełkiem, sześcianem, więzieniem pochłaniającym się od środka. Nic zatem dziwnego, że „geometria” w miejscu takim, jak to, może być wyłącznie doloryzmem – mierzeniem skali odniesionych ran i poszukiwaniem tej śmiertelnej. Kolejnej rany śmiertelnej:

Salve! O widzący moją nędzę, cóż mi podarujecie?
Raz już umarłem w geometrii, więc jestem zaszczepiony
odcinkami, cięciwami, wpisywanymi w skórę do oporu
Pogruchotany brzęczałem, przy każdym ruchu dając głos […]

(Pijana geometria Rolanda)

Obawiam się, że świat taki, jak ten przedstawiony w Modrzewiowych koronach, opisuje ruch w nieskończoność. Epizacja narracji Rolando – choć dostrzegam to, jak wiele stoi za nim potencjału hermeneutycznego – okazuje się de facto kunsztownym zamknięciem ust autorki. Powtórzę za Cioranem: Pomimo, że cierpisz na bezsenność tak wyczerpującą, iż wywołałaby zazdrość męczennika, to jeśli nie naznaczyła twoich rysów, nikt ci nie uwierzy. Rzecz, jak widać, dotyczy aktu wiary, mnie jej zabrakło. Głos Rolando brzmi dobitnie i wyraziście, niewiele dykcji jest w stanie go zagłuszyć. Także badacz poezji polskiej po 2000 roku na półkę z twórczością Rolando sięgnie zapewne w pierwszej kolejności. Problemem jednak, który rodzi się po lekturze Modrzewiowych koron, jest wątpliwość, czy ów głos – prawdziwie imponujący koloraturą – nie został przedwcześnie „otwarty” (użyję formuły Jacka Gutorowa), dziś zaś – zamiast poszerzać rejestry, ulega czemuś, co można by nazwać imperatywem „nad-werbalności”. Być może słyszymy Biankę Rolando i podejmujemy się egzegezy jej twórczości stąd, że jest ona przekonującą egotystką: jej wiara we własny głos jest naszą wiarą. W rzeczywistości nie mam prawa tego rozstrzygać, stąd zamilknę. Rzecz toczy się o zbyt wysoką stawkę, o wiarę w bezsenność, a Modrzewiowe korony są być może tylko początkiem odysei. Oby tak było – ja jeszcze nie uwierzyłem…

Bianka Rolando, Modrzewiowe korony, Biuro Literackie, Wrocław 2010.

Karol Samsel

(1986) Krytyk literacki, poeta, doktorant Wydziału Polonistyki Uniwersytetu Warszawskiego. Ukończył także studia licencjackie z filozofii w Instytucie Filozofii i Socjologii UW. Autor pięciu tomów poetyckich, w tym najnowszych: Manetekefar (2009), Kamienie – Pieśni na pożegnanie (2010) i Dormitoria (2011).Teksty krytyczne o współczesnej poezji publikował m.in. w Tekstualiach, Literacjach, Wyspie i na stronach Biura Literackiego. Jego wiersze przełożono na czeski, bułgarski i serbski. Laureat nagrody im. Władysława Broniewskiego i zdobywca statuetki im. Wandy Karczewskiej. Pisze blog Państwo labiryntów (http://www.karol-samsel.blogspot.com/). Mieszka w Ostrołęce.

Zobacz inne teksty autora:

Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |