Lament
Co słychać w puszczy? Wschodzi ostrze tarczy i świeci.
Co słychać u zwierząt? Drepczą w zgiełku; ciężkie łby spod kojca.
Co słychać w domu? Dom wykarczowany – i słusznie.
Co słychać u ludzi? Ranny ubój; udój rosy.
Co słychać w nocy? Nic prócz nocy.
A w szczerym polu, może metr nad polem – rój zdezorientowany z powietrza bierze lament i cichy ambient sieje.
[Zawrę ze sobą umowę, będę obiema stronami.]
Zawrę ze sobą umowę, będę obiema stronami.
Stanę się świadkiem/oprawcą wyzysku/opresji –
jedynej polityki dla mojej wspólnoty. Ustalę
powierzchnię przyległą do osi; wyznaczę jej geografię.
Wyżłobię podziały na centra, prowincje; umocnię granice –
będą się mnie trzymać. Zaplombuję wyjścia i znajdę możliwe
ujścia. Użyję wobec siebie siły – nie zawaham się
powstrzymać.
Jaz
I can i i everything else, Bob, AI bot
Lepiej żeby wszystko było czystsze i lżejsze, o napędzie elektrycznym.
Rynek właśnie idzie w tę stronę.
Krótko mówiąc: w momencie gdy oglądacie programy wasz telewizor w tle ogląda internet, pobierając dodatkowe, interaktywne treści.
Krócej mówiąc: w momencie gdy oglądacie programy wasz telewizor w tle ogląda internet i wychodzi na dwór.
A że nie ma smyczy wychodzi nawet dalej
i gania wysoko jak na rycinach.
Magia. Apostrofa (II)
Chowajcie się, króliczki. Ja mam przewiązane oczy. Zastrzyki rozwagi i nasłuch kilku dźwięków – dość mam godzin! Groźby w otoczeniu, fale; wektory intensywności, zbierzcie się i zahuczcie!
(netto)
mróz związał wodę i znacznie zwolnił przesył
teraz pejzaż osuwa się w ostrą krawędź
dłoń z papierosem jakoś się trzyma
użytkownicy serwisu wrodzy i wycofani
inwestują kapitalik w ryzykowne wyprawy
podczas gdy trwoni się życie na inkluzywne wczasy
są wciąż udziały w nocnych spółkach
i przestrzeń reklamowa przestrzeń
rozszerzona na nieznaną skalę
naprawdę użytkuje się tylko siebie
do cna ale płaci (netto) każdy kto prosi
o jakąś skuchę
i jest w błędzie
Duch
Teren uzbrojony. Błyski leżą w koleinie, głęboko. Po powierzchni sunie duch – duży i solidny. Następuje wielki przyrost warstw i w chór pomnażają się głosy.
Po wszystkim schodzę do siebie. Biorę schody jednym susem.
Mapa pogody
Jakaż zamieć! Podmuch drąży tunel w śniegu, prowadząc mnie do ujścia. Elewatory w słońcu tchną wilgocią i wkrótce zniosą lej dla zmroku. Napowietrzne złoża na logicznym planie; trzpień zwijany w warstwę. I mapa pogody, pogody, pogody… i przyszłe prognozy.
Marcin Pierzchliński
Moje wiersze, kolaże i recenzje publikowano w "Lampie", "Opcjach 1.1", "biBLiotece", "Ricie Baum" i w "Dwutygodniku". Karol Maliszewski dwukrotnie prezentował moją twórczość w Pocztówkach Literackich "Odry". W 2015 roku znalazłem się w finale "Połowu" organizowanego przez Biuro Literackie.
Zobacz inne teksty autora: Marcin Pierzchliński