W jednej ze scen Sabriny Nicka Drnaso drugoplanowi bohaterowie – postaci, których już więcej nie zobaczymy – rozmawiają ze sobą o zębach. Mężczyzna opowiada o tym, że podobno jego były już dentysta pozwalał zębom swoich pacjentów popadać w ruinę po to, żeby na końcu zastosować bardzo kosztowne leczenie. Tak słyszał. Poważnie. Serio. Wszyscy kiwają głowami. Tak, tak bywa. Ta mała teoria, nie nazwę jej spiskową, doskonale obrazuje świat, jaki dostajemy w komiksie Drnaso. Wszystko jest jakąś teorią, musimy w coś wierzyć, żeby funkcjonować, żeby żyć. Skąd mamy wiedzieć, jak wygląda zdrowa relacja? Co powinieneś zrobić po śmierci ukochanej? O czym myśleć, żeby lepiej się poczuć? Co zrobić, żeby osiągnąć sukces?
Sabrina Nicka Drnaso jest pierwszym komiksem nominowanym do prestiżowego Bookera. To powieść graficzna, o której wielokrotnie napisano, że jest jednym z ważniejszych portretów współczesnego świata (Drnaso zaczął ją pisać w 2014 roku). Tytułowa Sabrina spędza samotną noc w domu rodziców. Wiemy, że boi się dzikich zwierząt, musi zacząć szukać pracy i że ma chłopaka, który nie przepada za czytaniem. Kadr po kadrze obserwujemy, jak kładzie się spać, karmi kota, piję kawę i znika.
W komiksie Drnaso otrzymujemy urywki losów różnych bohaterów, którzy albo nigdy się nie spotykają, albo spotykają się jakby przypadkiem, pozornie, na chwilę. Sabrina znika a zarazem pojawia się w życiu Calvina Wrobla, pracownika Departamentu Obrony USA, którego praca jest tak monotonna. jak każda inna, np. pilota, który nie lata samolotem, tylko całymi dniami (i nocami) siedzi przy komputerze, jak my (prawie) wszyscy. Calvina niespodziewanie odwiedza Teddy – znajomy z czasów szkoły, z którym naprawdę nie ma już o czym rozmawiać. I może nigdy nie miał. Teddy okazuje się chłopakiem zaginionej dziewczyny. Nie wiadomo dlaczego postanawia zamieszkać akurat u Calvina. Może ma to jakiś ukryty sens?
Kadry Drnaso są wypełnione pustką – ascetyczne, chłodne. To świat, w którym niewiele się może zmienić, a jeśli już coś się wydarzy to będzie to raczej zaginięcie kotka niż miła niespodzianka. To właśnie „brak” jest jednym z najważniejszych bohaterów komiksu. Brak zaginionej (i jak się okazuje, zamordowanej) Sabriny, brak rodziny Calvina Wrobla, pozostawione przez żonę i córkę rzeczy, i w końcu brak kotka (i tylko jego miski na podłodze). I właśnie ten kot, którego bohater i czytelnik tak naprawdę zauważają dopiero w momencie jego zniknięcia, jest kluczem do całej tej historii. Wspaniałe jest to, jak bohaterowie komiksu rozmawiają o rzeczach nieważnych, wymieniają uprzejmości, gesty i deklaracje troski. Rozmawiają o sztucznych owocach, jedzeniu, rozmawiają przez skype’a i przez telefon, podtrzymują relacje na odległość. Jak my wszyscy udają, że mają one taką samą wagę jak te codziennie, przeprowadzane na żywo.
Sandra, siostra Sabriny przypadkiem trafia do klubu na coś pomiędzy stand-upem, a wieczorem autorskim. Są tam wyznania i anegdoty. Osobiste historie. Trochę to jak czytanie swoich statusów z fejsbuka. Na głos. W towarzystwie żywych ludzi. Szalone. Kiedyś podobno ludzie robili takie rzeczy. Na co dzień bohaterowie nie potrafią rozmawiać o uczuciach, prawie dosłownie widzimy szerokie zakręty, jakimi omijają tematy najważniejsze. Tak jak nigdy nie zobaczymy, w jaki sposób została zamordowana Sabrina, tak nigdy nie poznamy przemyśleń czy prawdziwych lęków bohaterów. Nie czyni to powieści wyjałowioną z emocji. Wprost przeciwnie. Drnaso buduje opowieść na gestach zatrzymanych w połowie, ciszy wiszącej w przepełnionych chłodem i samotnością kadrach.
Kiedy okazuje się, że Sabrina została zamordowana przez tak zwanego chłopaka z sąsiedztwa, sfrustrowanego zwolennika teorii spiskowych, którego dziś niektórzy nazwaliby pewnie incelem, życie kilku osób rozsypuje się na kawałki. Sandra, siostra zamordowanej, nie przestaje myśleć, ogarnia ją rozpacz. Drnaso krytykuje tu metody udawanego relaksu, ucieczki w „bezpieczne miejsce”, cudu terapii. Nie. Nie da się uciec w strefę komfortu przed śmiercią siostry, nie da się udawać, „przekuć rozpaczy w coś pozytywnego”. Nie ma nic pozytywnego w brutalnym, bezsensownym morderstwie i trzeba się z tym pogodzić. Albo i nie, mówi Drnaso. Teddy, chłopak Sabriny, popada w apatię, rozpacz odczuwa somatycznie, nie może nic, nie umie przeżywać żałoby tak, jak oczekiwałaby od niego tradycja, w której się wychował.
Morderstwo Sabriny – nagrane, udostępnione w internecie, obejrzane miliony razy – zaczyna żyć (heh) własnym życiem. Czy można mieć prawo do czyjejś śmierci? Nawet jeśli jest to śmierć najważniejszej dla ciebie osoby? Sabrina Nicka Drnaso opowiada o prawdzie, tej w ogóle i tej post. O newsach i ich bezlitosnej naturze. O internecie i tożsamości. Zabójstwo dziewczyny rodzi teorie na temat przyczyn, rodzi wątpliwości, odkrywa przed nieświadomymi jego istnienia czytelnikami nowy, nieznany świat – świat teorii spiskowych.
Pracownicy telekomunikacji są nękani przez zwolenników teorii o zabójczym działaniu promieniowania 5G. Maszty w Europie są niszczone. 25 procent procent społeczeństwa wierzy w nieprawdziwe informacje o Covid 19. Tylko, które informacje są nieprawdziwe, chciałoby się zapytać? Opowieść o teoriach spiskowych, których ofiarami padają bliscy Sabriny, to historia o potrzebie wiary i mocy. Drnaso doskonale ilustruje chaos internetu, jego zgubną demokratyczność, to, że fakty sąsiadują tam z legendami, baśniami, sztuką, pornografią, handlem… Wszystko może być prawdą, a zarazem wszystko może nią nie być. Różnorodni forumowicze uważają, że Sabrina żyje, że wszyscy są zamieszani w spisek, rodzina Sabriny to aktorzy, że o coś w tym wszystkim chodzi. O co? No, tego nie do końca widomo, bo informacje się zataja. „Calvin Wrobel” jest na tyle „prawdziwy” na ile uwierzą w to setki, tysiące, miliony anonimowych, nieznanych mu ludzi.
Dlaczego aż tak? Teorie trafiają do Teddy’ego, który w krańcowej depresji słucha radia a w nim słów:
Jestem podatny na alarmistyczne, apokaliptyczne przepowiednie. Moi słuchacze chyba się tego nawet po mnie spodziewają, ale nie wołam straży pożarnej, póki nie zobaczę dymu. Ostatnio zaś ciągle czuję swąd, dosłownie i w przenośni”. (s. 88)
Osoby, które wiedzą coś czego nie widzą inni, rozumieją świat i są ostatnią nadzieją. Mogą dać im odpór. Komu? Mitycznym „im”. Wiara w teorie spiskowe jest tutaj (i może w ogóle) odpowiedzią na niemoc. Niepogodzeniem się z bezsensem zła, banalnością przemocy, brakiem sprawczości. Ten świat jakoś działa, a my nie mamy władzy, pieniędzy, mocy. To znaczy, że ma ją ktoś inny. Ktoś musi. Wiara w teorie spiskowe przypomina religię, a historia o tajemniczej zaginionej wyspie, którą opowiada jeden z bohaterów, jest marzeniem o raju, krainie, gdzie każdy jest bezpieczny, gdzie oddajesz wolność, ale nie musisz się bać. Każdy chce do Nieba.
Pozorna wspólnotowość, którą forumowicze deklarują w internecie, jest nowoczesną odpowiedzią na ruchy społeczne, oldskulowe protesty. Zamiast demonstracji – tysiące maili wysłanych do aktualnych (bo wszystko tu płynne, wątki, afery i spiski pojawiają się i znikają) wrogów. Osamotnienie w „prawdziwym życiu” (co to w ogóle dzisiaj znaczy?) spotyka się tu ze wspólnym celem, walką, ideą w sieci. „Jeden człowiek klepiący w swoją klawiaturę jest bezsilny. Ale zbierzmy ich wszystkich i mamy moc zdolną przenosić góry” (s. 101). Bohaterowie powieści też zasypiają z laptopami. No bo jak inaczej? Gdzie jest mój smartfon?
W tym wszystkim łatwo zapomnieć. I chyba też o to chodzi. Łatwo zapomnieć, że Sabrina to dziewczyna brutalnie, bez powodu zamordowana. W pobliżu swojego domu. Bez sensu. Że cierpiała. Teorie spiskowe odwracają uwagę od zagrożeń, biedy, braku sensu, dramatów większych od bohaterów. Większych od nas. Łatwo zapomnieć, że Calvina Wrobla (przepraszam „Calvina Wrobla”) zostawiła żona, nie chce go widzieć i nawet córeczka nie chce z nim rozmawiać. I to chyba samotność jest tu najbardziej przejmująca. I właśnie dlatego ostatnie słowa Sabriny brzmią: „Nie zostawiaj mnie tak! Ej wpuść mnie!”
Nick Drnaso, Sabrina, tłum. Marceli Szpak, Kultura gniewu, 2020.
Emilia Konwerska
Literaturoznawczyni, publicystka, pracuje w kulturze i mieszka w Olsztynie. Współpracuje z "Krytyką Polityczną" i "Gazetą Wyborczą".
Zobacz inne teksty autora: Emilia Konwerska
Recenzje
Z tej samej kategorii: