1.
Niesie mnie jeszcze własne późne kwitnienie.
Mimo plam, szwów, sztywnych lędźwi,
uniesionych ramion. Kiedy się myśli:
chcę umrzeć, myślę:
ktoś we mnie tak bardzo chce żyć,
że wciąż wypluwa na światło
tę mrocznolubną zgubę.
Więc mówię do niej: nie obejmuj mnie
dłońmi, ja ciebie obejmę,
przed nami morza i ciepła,
ręce, które leczą. Lecz się,
kochana, wezmę cię
na wczasy i zabiorę w drogę,
ułożę cię
na piachu i ziarnko po ziarnku zasypię
ci oczy. Pojedziemy w góry
i czas od nas odejdzie,
my odejdziemy od czasu – do czasu,
będziemy przykrywać stopy kraciastym pledem.
Spójrz, jestem, kiedy cię
nie widzę,
jestem, kiedy nie topisz mnie w wannie,
nie układasz do snu.
Dlaczego ta historia z noszeniem po domu
niewybrednych bólów, dla kogo te pęta?
Czy nie praktyczniej byłoby oszczędzić
z czystej ciekawości?
I jeszcze: może możemy zrobić sobie
dziecko – czarną kładkę nad tą czarną rzeczką –
które zwieje w jakąś drugą stronę.
Pomyśl – to by było życie!
Daruj mi dziś, bo ono może się jeszcze
okazać, w błysku, o którym słyszałam,
że bywa, że musi nas znaleźć.
Święty flesz,
ścieżka, którą stąd wyjdziemy.
2.
Morze się wlało przez otwarte okna.
Słona zatoko – jesteś miękka w środku,
jesteś miękka wszędzie; unieś do mnie biodra.
Unieś do mnie biodra i poć się na srebrno,
gdy zanurzam palce pachniesz mgławicami,
pachniesz jak glony, które z ciebie zdrapię
żeby ci je oddać. Woda w twoim pępku,
cierpka przyjaciółko, w innej opowieści
niosłaby mnie falą na jakieś przedmieście.
Ale spójrz – patrzę gdy zamykasz oczy
i ciągle tu jestem. Ten flesz jest święty,
zakładko na piasku, po nim stąd wyjdziemy.
Barbara Klicka
(1981) Poetka, krytyczka teatralna, scenarzystka. W 2000 roku ukazała się jej debiutancka książka poetycka, w 2012 wydała tomik "Same same" (Instytut Mikołowski). Współzałożycielka Literackich, prezeska Fundacji 100 Szt., redaktorka kwartalnika "Cwiszn". Jej teksty publikowane były m.in. w "Studium", "Kursywie", "LiteRacjach", "Arkadii". Mieszka w Warszawie.
Zobacz inne teksty autora: Barbara Klicka