(tłum. Julia Fiedorczuk)
Nowy most
pod kruchą rekonstrukcją
tego co nas spajało
biegnie żyła
rzeka zrobiona z czasu i wody
twój puls kołysze się obok mnie
serce pompuje
dwukierunkowo
na przełaj przeze mnie
linie krajobrazu wrzask
tor spojrzenia ogniskuje się w teraz
wierność wytatuowana różami i złotem
powstrzymuje moje usta gdy
jesteśmy z czasu i wody
która płynie przez nas
śpiewając pomiędzy po-
między różami i złotem krew
płynie przez nas zielone
kontury ryb przemykają w cieniu
po tej stronie rzeki my po tamtej one
W lesie Gwydyr
między białymi drzewami bez słowa
wyraźnieją krawędzie i wzgórza
tym odleglejsze im większy
łapie mróz pod pióropuszami
z wody krajobrazy parują
w ustach zasłaniając drogę
tupiesz, żeby sprawdzić lód ciężar
naszych ciał starczy za miarę życia i echo
wędruje od brzegu do brzegu
jeziora gdzie latem występują ważki
oraz upały są czymś, czego teraz nawet
nie pamiętam wołamy do naszych
cieni puszczamy kamienie po wodzie
poukładani w siatkach z molekuł
znowu razem aż to popęka
ja mogę robić niebezpieczniejsze rzeczy
samym wzrokiem lub rozłupać grunt
bez wysiłku spadamy
na mech w tundrze skala kurczy się
do odcisków skóry pazurów na lodzie
który na razie trzyma.
Pokój 221
Wchodząc do pokoju widzę tu osad dnia
którego nie mogłam znaleźć
Za
oknem
dachy są bielsze niż niebo
w tej muzyce bez pamięci
żaden motyw nie zdarza się dwa razy
i nic
się nie zaciera
Właściwie nie śnieg
tylko plamki dryfujące w smugach między ujęciami
końcowa obróbka zdjęcia albo wstęp
do gestu powtórzony w ciele
serią eksplozji na stykach
neuronów
połączonych w sieci
jedno imię zachodzi
na drugie
i płowieje, kiedy niebo
na moment uziemione
pogniecione
rwie się przy tym i żółknie