Strefa ruchu
Potrzeba cierpliwości, żeby się nie pozabijać przy pierwszej lepszej
okazji. Stąd wspólne wycieczki i osobne przeprowadzki, utarty rytm.
Cokolwiek się powie, będzie zapamiętane. Cokolwiek się powie, trzeba
pamiętać o osobistych powodach, złudzeniach i skrajnym wyczerpaniu.
Z mojego punktu widzenia rozpościera się zakłopotanie. Ponieważ jest już
późno, najwyraźniej chcesz usłyszeć dalszy ciąg i dopowiedzieć własny.
Skoro nie zaprzeczasz, zażegnaliśmy niebezpieczeństwo. Zrobiłam się taka
nerwowa, nocami strychy, nocami wystawiam twarz do świateł.
Niewiele pamiętam z rekolekcji, z okresu dojrzewania, więcej z przewlekłych
chorób, chyba przez ironię. Teraz ty coś opowiedz, wstaw jakieś ważne zdjęcie.
Dziwne, cały ten pośpiech, cienie między ścianami burzą schemat, odciskają
ślady. Uspokój się, powtarzaj: nie ma takiego końca, którego nie przeżyjemy.
Moon River & Blue Screen
Oślepiona sztucznym śniegiem, światłem i ogniem
wpada na pomysł, by o wszystkim zapomnieć.
Oślepiony blaskiem jej włosów, nóg oraz piersi
przystaje na propozycję. Wyjeżdżają bez słowa.
Do końca wierzą, że chodzi o jedyną trwałą rzecz
na tym świecie. Na zmianę głaskają starego psa.
Fuzja
I.
Rozpad opowieści, tysiące kawałeczków zawieszonych
w powietrzu. Wzloty i upadki połamanych kończyn,
bo jeśli kończyć, to tylko z rozmachem, jeśli bać się,
to śmierci, a jeśli się bawić – tylko łamiąc wszystko. Kości,
zasady? Koniecznie musimy się spotkać, musimy poznać
swoje nowe imiona. Tyle katastrof zmiotło nas z powierzchni
dużo wcześniej. Pamiętasz? Jedna wielka woda, silniejszy
podmuch wiatru i co? Zostało nam się nazwać jeszcze raz,
od nowa, więc: na podobieństwo czego chcesz się teraz stać?
II.
Co cię tak bawi, koteczku? Rozbity garnuszek, w którym nic
się nigdy nie mieściło czy noże nowej narzeczonej, czyste
niczym serce? Lecz czyje serce, kwiatuszku, może tyle
znieść? Jeśli nie odpowiesz, nic się u mnie nie zmieni,
lecz jeśli rozbijesz kolejną glinianą tulejkę, zmartwię się.
Będę gorzej sypiać, mniej jeść, więcej przeklinać – żartuję,
a może nie? Kamyczku, straszna historia, a jednak, jak zwykle
przejdźmy obok niej. Rzecz niech się dzieje, rzeczy niech się
tłuką. Niech panny się stroją w tryumfalne łuny, welony i perz.
III.
No nic, aniołki ułożyły sny i poszły do siebie: przez pola i kurz,
przez szczątki wielkich maszyn, resztki z oceanów. A my? Cóż,
my mamy teraz czas dla siebie, ogród dla siebie i lekkie hamaki
między fikusami. Nie wierzę, że w tej historii nie może być kiedyś
wygodnie. Są w niej zawieszone skorupki naszych skał, lampki
i bombki, wstążki po prezentach, a przecież lubimy dostawać
i spać, wznosić się i wracać do całkiem miłych ubrań. Jak nam się
udało dotrwać do tych chwil? Cokolwiek odpowiesz, zapamiętam.
Na noc możemy wrócić w jakąś ładną przeszłość, w niepozorny ład.
Historia korespondencji
Poradnie i poradniki, poeci
w metrze, raporty o bezrobociu.
Sprawdź swoją przyszłość. Ten tydzień
będzie pełen niespodzianek.
Alchemia
Rozbijasz się w pokoju, sadzisz kwiatki w sadzy,
która jest ulotna. Jak myślisz, kiedy wrócą
Schneemann, Vostell, Kaprow i koniec przedstawienia
wróci do początku? Do wizji społeczeństwa
brakuje ciągle wizji. Grypa nie odpuszcza.
Palce całe z sadzy, obolałe plecy jak
rozbity przekaz dla martwych zająców. Pokój,
gdyby był od wewnątrz, pomieściłby przyjezdnych.
Którzy nie przyjadą, lecz nagrają wiadomość:
przyjdą do ciebie koty albo i nie przyjdą.
Monika Brągiel
Ur. 1991. Doktorantka na Wydziale Polonistyki UJ w Krakowie; autorka książki poetyckiej Kim się nie jest (Łódź 2012). Laureatka konkursów poetyckich i krytycznoliterackich. Publikuje w pismach i na stronach internetowych.
Zobacz inne teksty autora: Monika Brągiel
Wiersze
Z tej samej kategorii: