To mój brat! Mój najmłodszy brat! Wygrał w szachy z olbrzymami!
JKR
1.
Kolejne zdania pochodzą ze świata, do którego już nie należę. Musiałem wziąć urlop, by uporządkować sprawy. Listy wisiały na drzwiach lodówki, jak nauczyła mnie matka. Przestałem sprowadzać je do domu, gdy Joanna zapytała, po co czytam książki, skoro mogę ich doświadczać. Tamtej nocy, patrząc na półkę, wiedziałem, że to koniec. Rano znalazłem przy łóżku szklankę wody z odręcznie napisanym liścikiem. „Też umiem korzystać ze starych metod, co nie znaczy, że chcę”. Nie zdziwiła mnie poprawna ortografia i interpunkcja. To również przez nie Joanna była tak ważna.
Kilka dni później włamałem się do jej konsoli i poznałem innych. Zapamiętałem adresy i zatarłem za sobą ślady aplikacją, która kosztowała mnie całą wypłatę. Odwołałem hangsy do końca tygodnia. Wygenerowałem wiadomość o złym stanie zdrowia i patrzyłem, jak wszystkie po kolei przesyłają wyrazy współczucia i nadzieję na szybki powrót do siebie. Przez chwilę zastanawiałem się, co to właściwie może znaczyć. Poprosiłem konsolę, aby przeanalizowała prędkość i kolejność reakcji. Najwięcej punktów miałem u Eszter, najmniej u Mai. Z pudełka na buty wyciągnąłem pożółkłą ryzę papieru, zabrałem kilka kartek i zrobiłem dwie listy. Powiesiłem je na lodówce.
Liczba porządkowa, nazwisko, imię, adres. Trzy kartki pełne aktywności Joanny. Naniosłem adresy na mapę, policzyłem odległości, ustaliłem kolejność. Druga lista: liczba porządkowa, imię, adres. Nazwiska hangsów zgodnie z polityką serwisu były tajne. Udział w programie negocjowaliśmy na podstawie zdjęć. Druga lista to tylko półtorej strony; otwierała ją Maja, zamykała Eszter. Kolejność odwrotna do ilości zgromadzonych przeze mnie punktów. Joanna na liście nie znalazła się, było zbyt późno. Lista nie obejmowała byłych hangsów z liczbą punktów słownie ZERO.
Przestawiłem kanapę z salonu do kuchni i przez resztę niedzieli wpatrywałem się w obie listy, próbując podjąć decyzję. Tuż przed upływem terminu wygenerowałem wniosek o urlop, musiałem uporządkować sprawy. Przedstawiona symulacja poinformowała mnie, że w świetle ostatnich wydatków nie powinienem tego robić. Zadano mi pytanie, czy jestem pewien wyboru. Przesunąłem dłoń w kierunku IGNORUJ, sprawdziłem stan konta. Opcja KREDYTY okazała się nieaktywna. Musiałem znaleźć inny sposób.
Przesunąłem psychiatrę, prawnika i pisarza z kolejnych dni tygodnia na poniedziałek przed piętnastą. Spotkania z kolegami pozostawiłem nietknięte. Marek, Andrzej, Janusz: widełki dziewiętnasta dwudziesta trzecia. Miałem dużo czasu, lecz jeszcze więcej planów. Zasnąłem na kanapie, a kiedy obudziłem się w środku nocy, podświetlone na lodówce listy były tym, co zobaczyłem jako pierwsze. Próbowałem ustalić kolejność, niemożliwe, żebym ogarnął wzrokiem obie naraz, musiałem podświadomie wybrać. Poszedłem do toalety, a następnie rzuciłem się na łóżko. Konsola odczytała wiadomość od Mai, martwiła się. Nie mogłem mieć o to kłamstwo pretensji.
2.
Jak oceniam relacje z hangsami? Raczej dobrze. Czy czegoś mi brakuje? Nie, wszystko jest raczej dobrze. Seks raczej dobry, wspólne kolacje i doświadczanie filmu / muzyki / książki także. Tak, dalej mam w domu papierowe książki, proszę się nie śmiać. To coraz trudniejsze, odkąd wycofano kosmetyki do papieru. Niektóre egzemplarze rozpadają się w rękach, wilgoć, kurz, raczej brudne dłonie. Doświadczanie to nie to samo. Nie wydaje mi się, abym odczuwał lęk przed synchronizacją z bohaterem. Raczej lubię ten dystans. Odczuwać, a nie czuć. Odtwarzać, a nie tworzyć. Zaniepokoiła mnie sytuacja z Mają, inaczej to oceniałem. Cotygodniowa weryfikacja jakości hangsów mnie zdziwiała. Inaczej to widziałem. Tak, wiem, że jeśli następnym razem będzie tak samo, Maja przestanie ze mną hangować. Widziałem oczekujące w kolejce hangsy, racja, są raczej gorsze, ale nie mogę przecież wiedzieć tego na pewno. Powinienem bardziej się zaangażować? To raczej trudne, dwadzieścia trzy hangsy, koledzy, praca, dom. Tak, wiem, że średnia to trzydzieści sześć, ale raczej nie jestem do tego zdolny. Nie rozumiem, na jakiej podstawie sądzi pan, że im więcej, tym lepiej. Tym łatwiej. Tym przyjemniej. Raczej się z tym nie zgadzam.
Raczej, raczej, raczej.
Minęła godzina, musiałem wyjść. W drzwiach minąłem się ze starszą wersją mnie, w poczekalni zobaczyłem młodszą.
W taksówce odpaliłem konsolę. Przejrzałem potencjalne hangsy z okolicy. Sugerowane, rekomendowane. Polecane za dopłatą: fragment uda, fragment twarzy, nagi bark, odsłonięte zęby, piksele, piksele, PIKSELE. Zapłaciłem, piksele zawirowały: udo, twarz, nagie ramiona, pomiędzy zębami język, wszystko zajęło właściwe miejsce. Włosy rude jak u Joanny, nieprawdziwie rude. Przesunąłem dłonią w kierunku TAK, wybrałem miejsce i godzinę.
3.
Rozumiem swoją sytuację finansową, rozumiem zobowiązania, rozumiem, że spadek jest w tej chwili nienaruszalny, a prawo do odwołania się od decyzji zostało inną decyzją zawieszone, tak, możemy poczekać jeszcze tydzień, dwa, podpiszę te dokumenty, proszę je tylko przygotować, ojciec zostawił mnie z tym bałaganem, wyczyszczę to, oczywiście, może proszę jeszcze powiedzieć, czy coś ruszyło w sprawie nie i ruchomości i ustalenia praw, jak pan to ujął, pokrewnych, niespecjalnie to rozumiem, niech pan zrobi dobrze, zarysowaliśmy ostatnio ramy, które oznaczają dobrze, dopiero wtedy przesunę ręką w prawo, dopiero wtedy otrzyma pan wynagrodzenie, nie, ja panu nie grożę, po prostu mam dość tego pierdolenia.
Nie minęła godzina, musiałem wyjść. W drzwiach minąłem mężczyznę z miną równie zaciętą co moja. W poczekalni zobaczyłem jeszcze trzech. Zarobki na poziomie, nie i ruchomości, środki na polecane hangsy, doświadczanie, nowa wersja konsoli, szybsza, mądrzejsza, dokładniejsza, bardziej pokorna. Królami życia przestajemy być u psychiatry, zostajemy nimi z powrotem u prawników. Pozorne ruchy, pozorne sprawy, pozorne problemy, krzyki, pogarda, dużo. Psychiatrzy też mają swoich psychiatrów, prawnicy prawników, społeczeństwo funkcyjne. Higiena ciała i higiena duszy. Odpalam konsolę i widzę życie na wykresach, digramach, wszystko w procentach, kolory i tabelki. Włączam i wyłączam emocje / rozsądek / pożądanie. Synchronizuję hangsy, przesuwam rękę w lewo albo w prawo. Zero i jeden, decyzje analizowane przez konsolę, do mnie należy ruch. Ruchy pozorne, pozorne sprawy, pozorne problemy.
Chciałem powiedzieć Joannie, co o tym myślę.
4a.
Niektórzy jeszcze piszą. To znaczy po obowiązkowej wizycie u psychiatry i prawnika (gdzie najpierw tracą, a następnie odzyskują męskość) odwiedzają jeszcze pisarza. Tak robią tylko królowie życia, prawdziwi pracownicy, ludzie na poziomie, którzy wiedzą, czego chcą i wiedzą, jak to osiągnąć. Pisarz na podstawie rozmów / notatek / wyobraźni tworzy dziennik. Który można później współodczuwać z hangsami. Wersja podstawowa jest względnie zbliżona do prawdy, ale przesunięta w czasie o kilkadziesiąt lat wstecz, romantyczność, samochody spalinowe, ryzyko wojny, punkty zapalne, giełda, przeszłość. Wersja rozszerzona, na którą się zdecydowałem, dokłada alternatywne wersje historii świata i moją, to drobne kłamstwa i przekłamania, którymi można imponować hangsom, każde jest inne, unikatowe. Wersja rozszerzona zakłada własne próby pisarskie, które następnie zawodowy pisarz może ocenić i co lepsze fragmenty wpleść do właściwej narracji, powstaje wówczas całość, w której odnajduję własne zdania i zdania cudze obok siebie, bez adnotacji, bez zaznaczenia, które są które, czyje są czyje. Do wszystkich zdań prawo mam ja, pisarz po zakończonej pracy wymazuje je z pamięci, to ja jestem autorem. Kiedy wieczorami prezentuję później hangsom życie, czasami uśmiecham się, gdy doświadczam zdania ułożonego w stu procentach przez siebie. Nie mogę im o tym powiedzieć, tak sugeruje umowa, mogę się tylko uśmiechnąć do siebie, one myślą, że to uśmiech do nich.
Chciałem wskazać Joannie własne zdania.
4b.
Dzień dobry. Tak, zatrzymaliśmy się ostatnio na tym fragmencie, w którym poczułem się pierwszy raz dorosły [1]. Dużo naniósł pan poprawek? Dużo pan dodał? Zmienił pan zakończenie, rozumiem. Tak, teraz jest lepiej, nie wiem, czy ten cytat z początku dalej pasuje, trochę zmieniła się wymowa całości. Nie jestem pewien, jak dalej powinniśmy pociągnąć tę historię. To ciekawe, śmierć matki chciałem zostawić na później, chciałem umieścić ją w czasie jakiegoś ważnego wydarzenia, może zamach albo katastrofa? Nie, nie chcę, aby zginęła w katastrofie, chcę, żeby dzień, w którym umiera, był tym samym dniem, w którym katastrofa ma miejsce. Albo zamach. Żebym mógł to połączyć, a może nawet i wyciągnąć wnioski. Żebym nie wiedział, co tak naprawdę powoduje mój stan. Sugeruje pan, żeby wprowadzić nową bohaterkę? Imię? Już wymyślam. Nie wiem, może Anna? Joanna? Opis, dobrze, przygotuję opis [2] na następne spotkanie.
Minęła godzina, więc musiałem wyjść. Dopiero w drzwiach poczułem ciężar ostatnich fragmentów. Poczekalnia była pusta, uśmiechnąłem się do recepcjonistki. Zanim wsiadłem do taksówki, konsola poinformowała mnie, że dostałem propozycję. Ustaliłem, że recepcjonistka zostanie hangsem od jutra. Dwadzieścia cztery. Sprawdziłem, jak mają się sprawy z polecanym hangsem, wciąż nie zrobiła ruchu. Zmieniłem miejsce i godzinę na zaraz i niedaleko. Zobaczyłem jej warunki, poruszyłem dłonią w prawo. Konsola ostrzegła mnie o kosztach, zdecydowany ruch do IGNORUJ. Dwadzieścia pięć.
5a.
Wysiadłem z taksówki i podbiegłem do stolika, przy którym zobaczyłem najnowszego hangsa. Olga, nie Joanna. Sprawdziliśmy odległości między naszymi mieszkaniami. Wynegocjowaliśmy szybko zasady, nasze konsole sprawdziły ich poprawność, zgodność z regulaminem. Zostawiliśmy sobie furtkę na kolejne życzenia, miałem w głowie parę pomysłów. Dostaliśmy od kelnera menu, najpierw ona, potem ja. Czym się zajmuję? Jestem pracownikiem, lubię doświadczać, nie, nie podam ci liczby moich hangsów. Chyba że ty podasz mi swoją. Konsole zadzwoniły czerwonym światłem. Dobra, koniec tych żartów. Mój dzień? Załatwiłem dzisiaj w zasadzie cały tydzień: psychiatra, prawnik, pisarz. Tak, korzystam z pisarza. Ty też? Nie, chodźmy później do ciebie. Wezmę dżin z tonikiem, a ty? Mojito? Kogoś ci przypominam? Zabawne, ty mi też. Wiesz już, co zjesz?
5b.
Nie rozumiem, po co czytasz książki, skoro możesz ich doświadczać. Nie pamiętam, co wtedy odpowiedziałem. Chyba obróciłem to w żart, później zrobiliśmy seks, zasnęliśmy. Obudziłem się w środku nocy i długo patrzyłem na półkę. Wiedziałem, że to koniec. To trwało krótko, bardzo krótki hang, chyba najkrótszy. Joanna czy Olga, teraz to bez znaczenia. Zasnąłem odwrócony do niej twarzą, a rano znalazłem odręczny liścik. Wziąłem prysznic i pojechałem taksówką do pracy. Pracowałem wydajnie jak zawsze, wieczory spędzałem z pozostałymi hangsami, Maja ostrzegła mnie, że się od niej oddalam. Marika chciała jechać do mnie, ale wyraźnie odmówiłem. Po kilku dniach zdecydowałem, że włamię się na konto Joanny. Znalazłem właściwą aplikację i uparcie przesuwałem ręką w prawo, godząc się na wszystkie zagrożenia, konsekwencje. Zrobiłem dwie listy, wpatrywałem się w nie długo, aż zasnąłem i obudziłem się. Rano postanowiłem zająć się hangsami Joanny. Swoją listę zawiesiłem na co najmniej tydzień. Wizytę u psychiatry z wtorku przełożyłem na trzynastą w poniedziałek. Wizytę u prawnika z czwartku przełożyłem na piętnastą, a piątkowe spotkanie z pisarzem na siedemnastą. Kumpli pozostawiłem na razie bez zmian, choć wiedziałem, że mam mało czasu i dużo planów.
6.
Pierwszego, czwartego i piątego hangsa Joanny zadźgałem. Drugiego zabiłem młotkiem. Trzeciego, siódmego i ósmego udusiłem. Szóstemu darowałem, na moich oczach przesunął Joannę w lewo. Dlaczego to robisz?, zapytał. Nie wiem, odpowiedziałem. Wyszedłem. Złapałem taksówkę, żeby pojechać na spotkanie z Markiem.
7.
Od razu opowiedziałem Markowi całą historię. Gadasz jak mój pisarz, zauważył. Uśmiechnąłem się na tę uwagę i nieświadomy komplement. Marek tego nie uśmiechu nie dostrzegł, bo od razu zarzuciłem go dalszymi wnioskami. Hangowanie jest bez sensu, powiedziałem. W mojej opowieści jestem tylko z jednym hangsem i nazywam ją swoją dziewczyną, swoją kobietą. Ostatnio umarła mi matka, to był 11 września, doskonale pamiętam ten dzień, bo to przecież dzień zamachu. Matka umarła kilka godzin zanim Amerykanie wysadzili wieże. Kiedy oglądałem później detonacje w telewizji, nie mogłem w to wszystko uwierzyć, to wydawało się nierealne, tak odległe. Wtedy przyszła do mnie Joanna i zrobiliśmy smutny seks. To trwało tylko chwilę, ale czułem, że jest ważne. Później Joanna odeszła i nie zobaczyłem jej nigdy. Czułem stratę, rozumiesz? To inaczej niż z hangsami, tutaj nie możesz, a nawet nie powinieneś kontrolować ilości, przesuwać ręką, decydować.
Twoja opowieść brzmi jak pochwała starego świata, powiedział Marek. Który się skończył, dodał. Musisz zmienić pisarza, zakończył. Wstał od stolika, popatrzył na mnie i przesunął ręką w lewo. Konsola zaświeciła się i drgnęła na czerwono. Kiedy mówiłem jeszcze Markowi, że pozabijałem hangsy Joanny, wiedziałem już, że nie słyszy żadnego słowa. Wstałem i wyszedłem za Markiem, na zewnątrz złapaliśmy dwie taksówki, które odjechały w dwie różne strony.
8.
Rozprawiłem się z hangsami Joanny. To wyznanie nimi wstrząsnęło. Dostaliśmy kolejne drinki, Andrzej zamówił jeszcze kokainę. Od początku mówiłem Ci, że masz zdolnego pisarza, powiedział. W dobrą stronę idzie twój dziennik, chcę go mocno doświadczać, dorzucił Janusz. Patrz, jaka bramka.
9.
Podłączyłem konsolę do matki i zsynchronizowałem historię. Policzyłem hangsy, na wykresach sprawdziłem, w którym kierunku pójść w następnych dniach [3]. Wyświetliłem byłe hangsy na ścianie, przypatrywałem się długo każdemu odcinkowi swojego życia. Przejrzałem ostatnie poprawki naniesione przez pisarza. W nowej wersji to ja odkryłem, że Amerykanie stali za wieżami. Joanna nie chciała, żebym to ujawniał. Umarła twoja matka, powiedziała, teraz to jest najważniejsze. Przerzuciłem ekran i spojrzałem raz jeszcze na obecne hangsy, sprawdziłem ich statusy. Maja śpi i śnię jej się ja, jak płyniemy razem łodzią. Maja, zmień pisarza, pomyślałem. Ewelina pije wino, płacze, bo umarł jej brat. Nie wiem, jak mogłem przeoczyć ten fakt w ciągu dnia. Przesłałem ruchem dłoni kondolencje, zobaczyłem na ekranie, jak spada poziom jej smutku.
10.
Na ostatni krok zdecydowałem się, gdy jeszcze raz przeczytałem swoją historię. Dostrzegłem fabularne dziury, za które pisarzowi powinno się oberwać. Zacząłem zastanawiać się, co na to wszystko powiedziałby psychiatra, gdyby miał do tego dostęp. No i jak mógłbym zbesztać prawnika, gdyby tego dostępu nie zabronił. Podszedłem raz jeszcze do lodówki, zdjąłem obie listy, obie były już nieważne. Sprawy zostały uporządkowane. Spaliłem je w zlewie. Przywołałem konsolę i zainstalowałem pirackie oprogramowanie, które zdobyłem dawno temu, tak dawno, że tego dnia mógłbym już nie pamiętać. Wyświetliłem wszystkie dwadzieścia pięć obecnych hangsów, trzydzieści dwa poprzednie i przewidywane dwanaście nowych w perspektywie kolejnych dwóch tygodni. Zrobiłem ruch w dół do POŁĄCZ. Wszystkie cechy zaczęły się mieszać, wszystkie znaki szczególne scaliły się w jeden pieprzyk na lewym biodrze, kolory włosów zafalowały, aż włosy zrobiły się całkowicie rude. Zobaczyłem Joannę, podłączyłem konsolę pod żyłę i wydałem głosem komendę SYNCHRONIZUJ. Powoli zamknąłem oczy, by choć przez chwilę móc być znów w świecie, do którego już nie należę.
11.
Podszedłem do półki z książkami, wyciągnąłem z niej najdroższą, jaką udało mi się trafić. Dotknąłem czule kruchej okładki, przerzuciłem powoli kolejne kartki, aż ostatni egzemplarz pierwszej i jedynej zachowanej części przygód Harry’ego Pottera rozpadł mi się w rękach. Chwilę po tym rozpadło się wszystko.
[1] Dostaliśmy od kelnera menu, najpierw ona, potem ja. Kelner zapytał, czy chcemy czegoś do picia. Tak, odpowiedziałem. Proszę dać nam chwilę – i otworzyłem kartę na drinkach, wybrałem dżin z tonikiem, ona wzięła mojito. Oczywiście, odpowiedział na to kelner. Odwrócił się zgrabnie na pięcie i odszedł w stronę baru. Odpaliłem papierosa i dmuchnąłem dymem przez ramię. Na co masz ochotę?, zapytałem. Wybiorę za ciebie, zdecydowałem. Przeglądałem kartę długo i w skupieniu. Na przystawkę szaszłyki z krewetkami, później makaron wytwarzany na miejscu tradycyjną techniką, z boczniakami i boczkiem, rzecz jasna. Czy to nie zabawne? Tak, poważnie. Żeberka czy stek? Może ryba? Mięso, żeberka i stek. Jak wysmażony? Zdecyduję za nas. Deser? Deser. Więcej drinków. Ładnie dzisiaj wyglądasz, powiedziałem, gdy kelner przyniósł drinki. Czekałem, aż potwierdzi to, co właśnie powiedziałem, żebym mógł się na głos oburzyć, chlusnąć mu resztą drinka i lodem w twarz i wyjść bez płacenia. Ale on to chyba dostrzegł, to znaczy chyba dostrzegł mój zamiar, a raczej, tak chyba powinienem to nazwać, odczytał mój zamiar, więc w ostatniej chwili ugryzł się w język, a gdy już rozwarł zęby, zapytał, czy nie chcielibyśmy spróbować nowości, ta nowość to apple splash, a więc jabłkowy burbon z tonikiem, na lodzie. Oczywiście, zdecydowałem za nią i za siebie, poprosimy. Mogę przyjąć też główne zamówienie. Tak, odpowiedziałem. Rozsiadłem się wygodnie i spokojnie, z gracją, odpaliłem kolejnego papierosa, dmuchnąłem za ramię, nikogo nie chciałem urazić dymem. Po kolei wymieniłem: dla pani szaszłyk z krewetkami i tak dalej. A dla siebie poproszę i tak dalej. Kubełek lodu też by się przydał, doprawdy mamy dziś ukrop. Kelner odwrócił się znów na pięcie, ale jeszcze zanim odszedł, pozwoliłem sobie na głośny komentarz, że tak niewiele to mógłby chociaż spróbować wszystko zapamiętać, a nie robić notatki. Kelner zatrzymał się wpół kroku, lecz natychmiast ruszył dalej, znacznie szybciej teraz szedł niż wcześniej. Rozejrzałem się po sąsiednich stolikach i zobaczyłem wszędzie podziw. Popatrzyłem potem z dumną miną na nią i zobaczyłem podziw jeszcze większy. Na pewno nie był to podziw udawany, tylko szczery i prawdziwy, solidny, że tak powiem. W ostatnim daniu dostrzegłem martwą muchę i kawałek folii tak mały, że niemal niedostrzegalny, więc zrobiłem awanturę, poprosiłem najpierw do stolika menedżera, a gdy zorientowałem się, że nie dorasta mi intelektualnie do pięt, kazałem przyprowadzić do siebie właściciela lokalu, nie zapłaciłem oczywiście ani grosza, a później uprawialiśmy seks w taksówce.
[2] Jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda, jest ruda.
[3] Pierwszego, czwartego i piątego hangsa Joanny zadźgałem. Drugiego zabiłem młotkiem. Trzeciego, siódmego i ósmego udusiłem. Szóstemu darowałem, na moich oczach przesunął Joannę w lewo. Dlaczego to robisz?, zapytał. Nie wiem, odpowiedziałem. Wyszedłem. Złapałem taksówkę, żeby pojechać na spotkanie z Markiem.
Piotr Makowski
(1988) Autor tomu Soundtrack. Felietonista wrocławskiej „Wyborczej”, redaktor pism lifestylowych.
Zobacz inne teksty autora: Piotr Makowski