Od szycia na miarę do szycia na większą skalę

Szycie na miarę znano już w starożytności, choć wydawać by się mogło, że antyczne ubranie to płachta materiału z dziurą na głowę. Jednak zdejmując miarę z odzieży figurek egipskich, natrafiamy na prawidłowości, które nie mogą być przypadkowe: szerokość w obwodzie klatki piersiowej ma zawsze 26 cm luzu, w obwodzie bioder – 22 cm, podkrój szyi – 5 cm, a szerokość rękawa – 7 cm. Nawet plisowania czy zakładki posiadają określoną wielkość. Jak wiadomo, dawniej szyło się na miarę z braku specjalistycznego sprzętu, który umożliwiłby szycie na większą skalę. Przy czym ubranie musiało być uszyte porządnie, by służyło przez wiele lat. Wykroje składały się z niewielu elementów, po to tylko, by zszywanie szło szybko. Rękawy jako oddzielna część ubioru doszywana do głównego korpusu pojawiły się dopiero w XI w. Wynika stąd, że kreatorami kształtów dawnych ubrań nie byli projektanci, a główny wpływ na ich wygląd miały możliwości sprzętowe. Jednak szycie miarowe to nie tylko kwestia ubogiego warsztatu dawnych kultur.

Powstanie cechów krawieckich w średniowiecznych miastach znacznie opóźniało pojawienie się szycia masowego. Po pierwsze, krawcy nienależący do cechu, czyli niewykształceni w nim, nie mogli szyć na sprzedaż. Po drugie, pod groźbą wyrzucenia z miasta zabroniono też produkcji odzieży bez zdjęcia miary, czyli „gotowej”. Z troską o jakość ubrań szła w parze dbałość o interesy cechu. Cech musiał walczyć o monopol dlatego, że pełnił także szereg społecznych funkcji. Oprócz nadzorowania edukacji specjalistów czy pilnowania jakości wykonanych sztuk, zajmował się opieką socjalną. Ze składek z zakładów krawieckich opłacano krawcom łóżka w szpitalach, fundowano pogrzeby mistrzom krawieckim i ich żonom czy wypłacano zasiłek wdowom. To cech dostawał zamówienia i przydzielał je poszczególnym warsztatom według specjalizacji: krawiectwo damskie i męskie, szewstwo, kuśnierstwo czy bieliźniarstwo. Zdarzało się, że kontrolował całe krawiectwo w mieście i gdy nie starczało pracy dla wszystkich zrzeszonych, zabraniał na przykład szycia w poniedziałki, dzięki czemu normalizował sytuację na rynku. Krawcy niecechowi nie płacili składek, nie dostosowywali się do przyjętych powszechnie zasad, więc proponowali mniejsze ceny i gorszą jakość. Szycie na miarę w tym wypadku pełniło funkcję strzeżenia jakości i sprawiedliwego rozdysponowywania pracy. Indywidualne podejście do klienta nie było wartością dodaną, lecz jedynym sposobem uprawiania tego zawodu. A szycie konfekcji, czyli odzieży gotowej, nie godziło się z zasadami, których przestrzegali zrzeszeni krawcy. Szycie bez wzięcia miary uchodziło za niechlubne – do niego mogli się zniżyć tylko Żydzi, wdowy i sieroty. Dopiero konsekwentne ograniczanie monopolu cechów w późniejszych wiekach uwolniło ten zawód od rygorystycznych zasad. Szyciem mógł zajmować się każdy i w taki sposób, w jaki chciał. Jednak przekonanie, że nie można uszyć gotowej odzieży dla potencjalnego anonimowego klienta, nadal żywo pojawia się w krawiectwie.

Wielkim przełomem w uprawianiu tego zawodu było powstanie specjalistycznego sprzętu. Maszyna do szycia Isaaca Merritta Singera ogromnie przyśpieszyła pracę. „Męską koszulę krawiec zszywał przez czternaście godzin i trzydzieści minut, maszyna przez godzinę i szesnaście minut. Surdut, który krawiec szył przez szesnaście i pół godziny, maszyna skończyła w zaledwie dwie i pół. Wełniana sukienka zajęła krawcowi osiem i pół godziny pracy, maszyna uporała się z nią w godzinę. Wyniki były wprost szokujące”. Sam Singer podobno uważał poświęcanie swych umiejętności jakiejś „śmiesznej maszynie do szycia” za niegodne mężczyzny, ale w grę wchodziły miliardy dolarów. Wcześniejsi wynalazcy ponieśli porażkę – pierwsze maszyny z początku XIX w. były niszczone przez krawców i szwaczki w obawie przed utratą pracy. Dopiero społeczeństwo wychowane przez Singera i jego sprzedawców w drugiej połowie XIX w. mogło przystąpić do produkcji na szeroką skalę, uwalniając się od przymusu indywidualności.

Singer stworzył specjalną kampanię reklamową na rzecz krawiectwa, eksponującą wolność, niezależność i szacunek dla kobiet. „Szycie to znacznie więcej niż zszywanie” – to hasło uświadamiało kobietom wartość ich pracy i odzieży, którą produkowały. Reklamując swoje urządzenia, firma Singera zwracała kobietom uwagę na dużą ilość czasu zaoszczędzonego dzięki maszynom. Aby zaś zmniejszyć lęk pracowników przed nowoczesnością, dokształcano szwaczy i szwaczki w obsłudze nowych maszyn, które długo jeszcze budziły opór. Można nawet znaleźć zdjęcia pracowni krawieckiej z lat 40. XX w., w której dziesięciu krawców, siedząc w kole, trzyma w dłoni igły i tkaniny. Brak wiary, że wszystko da się wytworzyć za pomocą maszyny, wciąż jest obecny we współczesnych zakładach krawieckich, gdzie sporą część odzieży wykańcza się ręcznie.

Maszyny do szycia bardzo przyśpieszyły pracę szwaczek, ale brakowało całej gałęzi wiedzy, która usprawniłaby konstruowanie odzieży, a więc tworzenie form papierowych. Aby upowszechnić produkcję konfekcji, czyli ubrań nie szytych na miarę indywidualną, należało przełamać tabu, jakie stanowiła standaryzacja sylwetki ludzkiej. Główną bolączką manufaktur stało się zatem obmyślanie systemu służącego do opracowywania pomiarów antropometrycznych, ich sprawniejszego zbierania, a także uniwersalizacji. Trzeba wiedzieć, że w tamtych czasach bardzo wyraźne różnice pomiędzy sylwetkami kobiet nie były jeszcze zakamuflowane. Sprowadzenie sylwetki człowieka do form geometrycznych trwało wiele lat. Najpierw starano się w zdejmowaniu miary z ciała wyznaczyć stałe punkty pomiarowe. Dopiero ich ścisłe określenie, które wbrew pozorom nie było oczywiste, umożliwiło porównywanie odcinków i stworzenie systemu, w którym pomiary sylwetki można było przenieść na papier.

W 1818 r. Golding opracował metodę triangulacyjną, czyli opartą na trójkątach. Łącząc wybrane punkty, tworzyło się kolejne trójkąty, które przenoszono na szablon. Choć ze względu na różnice w budowie i postawie ludzi wątpiono w możliwość stworzenia uniwersalnego systemu pomiaru, wynalazcy ciągle próbowali opracować sposoby standaryzacji, które zyskałyby akceptację społeczną. Powstawały liczne traktaty o anatomii i antropometrii, ale ludzie pracujący w fabrykach nie korzystali z nich, bo ich nie rozumieli, lub w nie nie wierzyli. Wreszcie w latach 70. XIX w. powstała – stosowana do dziś – metoda „Care-System”, ale – co ciekawe i ważne – do powszechnego użycia weszła dopiero w latach 30. XX w.

Domy handlowe zaczęły powstawać na przełomie XIX i XX w., jednak w wyniku problemów z uniwersalizacją pomiarów nadal prowadziły pracownie szycia miarowego. Dom Towarowy Braci Jabłkowskich reklamował się „Przyjmowaniem zamówień na konfekcję miarową według ustalonego sposobu pobierania miary”, czyli z początku nie trudnił się produkcją ani zamawianiem gotowych rzeczy na większą skalę. W późniejszym okresie powiększał swoją klientelę poprzez sprzedaż wysyłkową wciąż opartą na szyciu dla konkretnego klienta, któremu wysyłał katalogi i pobierał miarę, a także przyjmował reklamację odsyłanego przez niego towaru. Przy ul. Brackiej w Warszawie znajdował się duży dział tkanin wraz z wszelkimi dodatkami krawieckimi oraz szablonami konstrukcyjnymi potrzebnymi do tworzenia kreacji. Takie zestawy „zrób to sam” wskazywały na to, że wciąż powszechne było szycie na miarę w domu.

W całej Polsce niewielu było producentów konfekcji, a jej powolne pojawianie się wynikało z coraz szerszej działalności poszczególnych domów towarowych, gdyż każdy sklep posiadał własne zakłady lub zatrudniał chałupników. Produkcja ubrań jednak nie była tak masowa, jak obecnie, więc dostosowywano ją do bieżących potrzeb klientów. Feliks Jabłkowski tłumaczy to względami ekonomicznymi, twierdząc, że w wielkich fabrykach bardziej opłaca się produkcja samochodów niż odzieży, gdyż koszty materiałów nie przewyższają kosztów organizacyjnych. W manufakturach szyjących ubrania bardzo wiele czynności nadal wykonywano ręcznie, należało zatem zatrudniać dużą liczbę pracowników. Ważnym aspektem ówczesnej produkcji był też nadzór, który każdorazowo pełnił dyrektor działu, niewyrażający zgody na sprzedaż produktów niedoskonałych. Jednak działalność domów towarowych znacząco przyczyniła się do złamania tabu indywidualizmu klienta kupującego odzież. To właśnie domy towarowe były pomysłodawcą projektu, by szyć rzeczy według eleganckich wzorów, lecz z nieco tańszych materiałów, by cena stała się bardziej przystępna dla przeciętnego odbiorcy.

W latach 50. XX w., gdy uniwersalizacja projektowania ubrań osiąga wysoki poziom i może być powszechnie stosowana, co zbiegło się z niedoborem odzieży, jaki miał miejsce tuż po wojnie, powstaje magazyn „Burda”, który zawiera arkusze papieru z wzorami wykrojów. Oznacza to, że dokładnie w momencie ustabilizowania się sytuacji szycia masowego pojawia się próba zatrzymania i przywrócenia do łask szycia na miarę. Aenne Burda odwołuje się w swoim piśmie do tych samych wartości, jakie głosił wcześniej Singer: kreatywności kobiet i indywidualizmu: „Mamy nadzieję, że coraz więcej z Was zamiast liczyć na życzliwość podróżujących po świecie znajomych lub dobry gust rodzimych handlowców sięgnie po ‘Burdę’”. Ubranie zatem powinno odzwierciedlać osobowość, a temu najlepiej służy własnoręczne szycie odzieży. „Burda” oferowała samodzielność tworzenia i swobodę w realizacji potrzeb: można sobie uszyć wygodne rękawy i spódnicę dokładnie takiej długości, w takim kroju i kolorze, jaki się chce. Uczyniła z krawiectwa sposób na wyrażanie własnego „ja”.

Na masową skalę szyje się od bardzo niedawna, co wydaje mi się odkryciem tyleż banalnym, co dość ciekawym. Przełamywaniu kolejnych granic, które umożliwiło odejście od szycia miarowego, zawsze towarzyszył głos walki o niezależność, zwłaszcza kobiet, ale nie tylko. Tymczasem zawsze też przyświecały temu chęci pomnożenia zysków. Walka o niezależność bywała również formą obrony, jak w przypadku oporu przed powszechną standaryzacją sylwetki, w konsekwencji której uzyskiwaliśmy wciąż gorsze i uproszczone produkty, choćby dlatego, że coraz bardziej oddalone od rzeczywistej figury ludzkiej. Jak się w końcu okazało, kreatorzy mody są projektantami naszej odzieży w dużo mniejszym stopniu niż sam proces produkcji. Wystarczy spojrzeć na lansowane fasony, by zwrócić uwagę, że projektanci w głównej mierze kierują się upraszczaniem produkcji i że to produkcja jest dziś projektantem.

Olga Kapela

Zobacz inne teksty autora:

    Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

    Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |