Fotografie: Maria Apoleika
1.
Scena z opowiadania: kobieta zeszła nad rzekę, puszczał lód, ten szczęśliwy spływał rzeką, część została na nadrzecznej plaży, spękana, już wyoblona słońcem, jak rozsiadła się grupa ludzi. Kobieta weszła między nich. Od lodu bił chłód jaki bije od prawdziwych, ale obcych sobie ludzi i wtedy nastąpił punkt, kulminacja, kiedy opowiadanie potoczyło się do rozwiązania. Jest wrzesień, lodu nie widziałem nawet w zeszłą zimę, a całe lato o nim myślę.
2.
Zaczyna się w lipcu. Ubijam rowerem dziesiątkami kilometrów drogi Puszczy Augustowskiej i myślę tylko o tym. W Puszczy jest cicho, można się zgubić, ale na południe, w stronę pól Lipska, tuż za Wołkuszem jest jeszcze ciszej. I te dziwne, pojawiające się znikąd wzniesienia. „To kształty po lodowcu” – bajdurzę pijanym chłopakom, z którymi śpię w pustej szkole.
3.
Kto pamięta o lodowcu, czy pamiętano by o Lipsku, gdyby znikł? Dwa i pół tysiąca mieszkańców. Historia serdecznego znajomego i geologa zarazem: zapadnięta kopalnia. Przebili antracyt pod nim było powietrze po wypłukanej soli i zapadło się całe miasteczko. Słyszałeś o tym? Nie. Później miasta, na które mogłyby spaść bomby czy meteoryty i też by o nich nikt nie pamiętał. W końcu wszyscy, o których nikt nie będzie pamiętał.
4.
W sierpniu Alice Munro wskazuje kierunek. Między wierszami „Widok z Castle Rock” jest napisane do mnie tak: Musisz tam, pod Puszczę, pojechać jeszcze raz. Pojechać i wszystko to opisać, tak jak ja opisałam to w Ontario – kolory mapy fizjograficznej i po kolei drumliny, kemy, ozy, prawie każdą z moren, nawet jeśli pomylono się w tłumaczeniu – końcową, którą ty znasz jako czołową.
5.
Stosunek do tej wielkiej masy lodu. W „Europie w Plejstocenie” Józef Mojski pisze wprost: lodowiec się żywi – a więc także trawi i rośnie, może wydala. O ileż trafniej powiedziane niż akumulacja. Tam, gdzie ostatecznie dociera, jest jego czoło i później to, co po nim zostało – morena czołowa, która dla Munro i języka angielskiego jest końcową. Jakby chcieli zapomnieć – że wciąż tam jest, ale na razie ustąpił.
6.
A więc wrzesień i druga wycieczka do Puszczy w tym roku. Natłok głupich myśli w samochodzie; ktoś, kto kiedyś pozna mechanizm płynięcia myśli przez głowę, będzie zaskoczony, że przypomina każdy z procesów fizycznych. „Dlaczego mam kochać ojca?”. „Bo kochał matkę”. „OK, ty kochasz matkę, nawet jeśli od niedawna, ale dlaczego ktoś, kto w ogóle nie kocha, miałby ją kochać?” Bo – to myśl Rilkego – obydwoje dali ci już tę cząstkę miłości, która ich przyciągnęła ku sobie.
7.
Bardzo płytkie te rozważania. Wypływająca spod lodowca rzeka, charakterystyka: Nie może wyżłobić głębokiego koryta, bo płynie po zmarzlinie. Rozlewa się więc szeroko (rzeka roztopowa) i żłobi siateczkę połączeń obejmujących ogromne tereny. Tysiące takich myśli, które nie mogą się nasycić, wniknąć w krajobraz. Dlaczego kochać ludzi, dlaczego kochać w ogóle? Woda jest minimalnie cieplejsza niż lód, ogrzewa jego kawałki tkwiące w skarpach i podmywa ich morenowe brzegi wypłukując czy nawet wyrywając kamienie i głazy, powiększa płaskie doliny, z czasem nazwane pradolinami, w których – to najlepsze słowo – zainstalują się później przy cieplejszym klimacie mniejsze lub większe, ale rzeczki. Choćby Wisła.
8.
Rzeki niosą iły, piasek, który równa wcześniejszą rzeźbę terenu. Wszystko wysycha, na piaszczystej równinie sandru wyrasta las (nazwą go Puszczą Augustowską). I stąd to zdziwienie. Po wyjeździe z płaskiej puszczy, tam gdzie woda nie przyniosła piasku, nagle fale terenu – co tu się stało, co tu było. Jakby odejście lasu odsłaniało coś głębszego; coś, co przez przejęcie sobą, rolnictwem i wznoszeniem domów, przestaliśmy w ogóle zauważać.
9.
Czy ta kilometrowa warstwa lodu nad Polską ma jakiś organiczny status? „Żywienie lodowca…” Śnieg zmienia się w firn, firn w lód, lód pod własnym ciśnieniem zapada się i rusza w dół, gdy zjedzie do linii, poniżej której się topi, znów płynie ku powierzchni lodowca, by tam topnieć, zamarzać i cały czas porywać całe płaty ziemi czy dna morskiego, piasek i kamienie. Właśnie kamienie.
10.
Jeden z nich, z cytatem i podobizną Piłsudskiego stoi pod szkołą, gdzie śpimy. Jak te bryły lodu z opowiadania, przypomina człowieka. Niektóre z eratyków mają wiadome pochodzenie. Ich warstwy wychodnie zlokalizowano w Skandynawii i to, co zostało rozdzielone, można połączyć. Niektóre zaś z nich na zawsze zostaną sierotami. Kamień spod szkoły prawdopodobnie został przyciągnięty tu z południa i to całkiem niedawno, może osiemdziesiąt lat temu – przez ludzi, nie lodowiec.
12.
Przyjemność podróży na południe, po drodze zbiorowiska wyoranych kamieni na brzegach pól i godzinę dalej, stary cmentarz żydowski z Krynkach. Macewy tylko z jednego boku są płaskie, napisy na nich już płytsze niż ten na kamieniu szkolnym, materiał podobny, granit, sieroty, kamienie ze Skandynawii. Ostatecznie, przyroda. Co powiedzieć o tych domkach dla zmarłych, które stoją zaraz obok na prawosławnym i katolickim. Jak to się będzie rozpadać, gdzie zostanie przeniesione?
13.
W tej okolicy lodowiec umarł. Brzmi to dziwnie i śmiesznie, ale dużo tłumaczy i tak jest oznaczone na mapach – martwy lód. Tłumaczy to też kształt ziemi. Inaczej niż w zachodniej Polsce, lód nie topniał tu jako stała masa – ale rozdzielony od swojej macierzy, znowu sierota, powoli pękał, kruszał, a to, co zabrał ze sobą, wypełniało wgłębienia. Kiedy stopniał, z wypełnionych polodowcowym piachem i żwirem wgłębień powstały pagórki.
14.
Moreny kemowe, ozy, bałagan. To co wystaje najwyżej chłopi zostawili w spokoju, pagórki pokryte lasem. Land art.
15.
W latach 70-tych poprzedniego stulecia, jako próbę odejścia od konkretności przedmiotu sztuki, zaczęto wyobrażać ją sobie jako możliwość samego krajobrazu. Stąd ostatecznie Christo i zasłanianie całych wysp różową folią. Coś, co nie jest krajobrazem i architekturą, ale nie jest też rzeźbą, która organizuje przestrzeń: cokołem, kierunkiem zwrotu twarzy Augusta czy zwrotem buławy Piotra I.
16.
Nieświadome naśladownictwo land artu do pracy lodowca. (błąd, który czułem w tej metaforze. Że na siłę próbuję porównać lodowiec do land artu, kiedy w rzeczywistości jest odwrotnie).
17.
Żyjemy w interglacjale i następne zlodowacenie przyjdzie. Wraz z nim, zabawna myśl, przyjdą znowu masy ziemi, przemieszane nie tylko z materiałem skalnym, ale i plastikiem, włóknem szklanym, metalami. Będzie to dużo ciekawszy materiał do oznaczania, trudniej też będzie znaleźć właściwe wywierzyska. Czy to będzie sztuka ziemi, czy ruch natury? Czy sama świadomość, przeczucie wystarczy, żeby zyskało charakter ludzkiego świata?
18.
Na razie czekamy, to dużo czasu. Geolodzy podają nawet daty w najbardziej wyrozumiałej ze znanych mi form – to wszystko ostatni raz tutaj, w miejscu, gdzie siedzę, działo się 8ka BP. Osiem tysięcy lat temu przed teraz. Ile trzeba czasu, aby lód wrócił?
20.
Wielka, brudna pustynia na północy na razie się cofa, przecinana co jakiś czas szczelinami paruje, światło odbija się w płynących wąskich ciosach wody, iskrzy dopływając do środka oczu, słuchać huk napierającego lodu. Na razie jest ciepło.
21.
Pomimo tego, że idziemy ku wojnie, idziemy też ku szczęściu. Ważyk napisał, że obiecywano mu coca-colę w Bałtyku, a on głupi – posługuje się przecież ironią – uwierzył. Ale dlaczego nie? Coca-cola. Skoro rzeki jeszcze dziesięć tysięcy lat temu mogły płynąć w drugą stronę.
„Lodowiec” jest częścią cyklu „Polska, antyreportaż”. Kolejne części będą publikowane tu i ówdzie, a w całości na stronach Fundacji Archeologii Fotografii wraz towarzystwem fotografii korespondujących z tekstem.