Call for papers – bioPolska

„Każdy z nas ma w sobie rodzaj Wielkiego Chińskiego Muru, który odgradza część kontynentu opanowaną przez króliki od części wolnej od tych <szkodników>”, pisał Michał Brzeziński, twórca plantekstowy. Jego dada-plant poetry to próba tłumaczenia żywych tkanek na angielski; przeskoczenia muru oddzielającego roślinne języki od naszej schematycznej mapy ze starannie uporządkowanymi przestrzeniami komunikacji. Nie mów z pełnymi ustami, teraz ja mówię, nie wszyscy naraz – takimi hierarchiami karmią się znane nam reżimy mówienia. Czy da się rozszczelnić ten aparat mowy? Czy da się przepuścić przez ten mur szkodniki, żeby przegłosowały inną komunikację z naturami?

Bo jeśli faktycznie można dzięki pisarzowi/pisarce „wejść” w miejsce, jak sugerują dyskursy geopoetyczne, to czy można przez pisanie to miejsce ugościć? Zamiast używać topografii jako (prze)łącznika pamięci i miejsca, przyjmować gadającą przyrodę w siebie i odciskać jej tropy w języku? Czy jesteśmy w stanie stworzyć otwarty ekosystem mówienia, na wolnej licencji, z dala od patentowania genomów i wiedzy? Wymienić ekonomię języka na ekologię, czyli naukę o wzajemnych relacjach, włączając tych, których gadanie wydawało się bełkotem?

”Pierwszą i zasadniczą przyczyną zaistniałego kryzysu był (i wciąż jest) sposób postrzegania przez człowieka swojej pozycji względem przyrody i wszelkich jej elementów”, tłumaczy filozofia głębokiej ekologii. Diagnozy trzeba stawiać z bliska, z perspektywy porostów, bo tu najlepiej widać kawałek ziemi, gdzie mapa została wytyczona, granice zostały ustalone. Jesteś teraz w miejscu, którego terytorium podlega administracyjnemu zarządzaniu przez istoty obdarzone mową, polską mową. Jeśli urodziłeś się na tym terytorium, należysz do projektu narodu, do zapory strefa_schengen w domenie frontex.pl, gdzie nie każdy ma paszport w kolorze burgundzkiego wina. Tu rodzą się istoty bez możliwości wyboru, skazane na miejscową geologię ­ na politykę miejsca; gdzie mieszkańców dzieli się na obywateli i obcych. Sprawdźmy więc, jak wyglądają sytuacje graniczne. Jak żyje się uchodźcom, bezdomnym, nie-Polakom. Sprawdźmy, jak definiuje się i dzieli różne byty nie-ludzkie w naszym prawie. Jaki obowiązuje nas język w ustawach o zwierzętach? Czy faktycznie „z punktu widzenia królika to bardzo dobrze wygląda”, jak chcą badacze Muru Berlińskiego w filmie Bartka Konopki (2009)?

Na tej politycznie oranej ziemi mieszkają miliony innych gatunków, ale tylko jeden ma szczególny status; wyznacza porządek prawny i obsadza role. Tylko jeden uznany jest za odrębny i wyjątkowy. Chroniony tym, co nazywa własną moralnością, chroniony podwójnie jako człowiek i Polak. Ale granice moralności to granice lojalności – wobec rodzin, plemion, państw, narodów, gatunków. Poza tą lojalnością każde prawo zawsze można zawiesić; każdy może stać się terrorystą, którego wspólnota zapragnie unicestwić. I nieważne, jak szeroko zakreślimy ten promień działania praw obowiązujących wspólnotę, zawsze znajdzie się ktoś, kto spod tego prawa będzie wyjęty, stanie przed swoim nagim życiem, nie zmieści się w tym kraju, gdzie lojalnością jest polskie-ludzkie. Czy prawa człowieka i prawa zwierząt muszą być pochodnymi odrębnych więzi lojalnościowych?

W 2015 roku pojawił się w Polsce pierwszy szakal złocisty – nie znał pojęcia granic, nie wiedział nic o prawie, nie posiadał imion. „Witaj między swemi brat”, pisali poeci statusy. „Nowy drapieżnik pojawił się w Polsce. Czy może być niebezpieczny?”, pisały portale. Jedni przyjęli go z radością, inni nazwali intruzem. Jego życie zostało podporządkowane machinie prawa. „Dyrektywa Siedliskowa UE określa szakala jako gatunek, który można pozyskiwać ze stanu dzikiego i nim zarządzać”. Żyjemy na terytorium, które stało się państwem, polityką wcieloną w życie wszystkich komórek, polityką miejsc, bakterii, grzybów, roślin, ciał, rzeczy, ideą wplecioną w organiczną masę ludzi i nie-ludzi. Z tego miejsca chcielibyśmy więc zadać pytanie, jak zbudować nowy kolektyw, który zerwie z dyktaturą mapy i gatunkowizmem, który pochyli się nad klasą niewolniczą innych istot i rzeczy. Polityka pamięci, polityka migracji, polityka „natury”, polityka życia i literatury bowiem to wszystko sprzężone systemy. Oikos, logos, phisis, polis – to jeden węzeł.

Spróbujmy więc sobie wyobrazić bioPolskę wielogatunkową. Gdzie nie lojalność, a troska i odpowiedzialność kraju za wszystko, co sobie przywłaszcza – staną się podstawą współtworzenia państwa i uważnego sprawowania władzy. Zapraszamy wszystkich do współuczestnictwa w pracach nad nowym numerem „Wakatu”, w którym w odpowiedzi na kryzys wyobraźni poszukamy inkluzywnych projektów językowych, literackich inspiracji, zmian prawnych, nowej polityki miejsca i literatury. Zapraszamy poetów, pisarzy, filozofów, prawników, ekonomistów, ekologów i każdego, komu zależy na współtworzeniu miejsca, jakie nas połączyło.

Bądźmy rozpuszczalni. Wytwórzmy nowe życie graniczne. „Potem przyroda dołączy do spisku”.

Michał Czaja
Ola Wasilewska

 

CC-ludzik Tekst dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa 3.0 Polska (CC BY 3.0 PL).

Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |