Sukces, szczęście i tyrania konkurencji

Wyjdź ze swojej strefy komfortu. Zacznij wstawać o czwartej rano. W ogóle śpij mniej (Crary 2015). Po prostu staraj się bardziej. Staraj się bardziej, a w końcu ci się uda. Przecież wygrywają najlepsi. Prawda?

Ekonomista Robert H. Frank przedstawia dobrze uargumentowaną tezę głoszącą coś przeciwnego: owszem, ciężka praca i talent przyczyniają się w pewnym stopniu do sukcesu, ale nie wystarczają do jego odniesienia. Historie o spektakularnych sukcesach jednostek, którymi tak lubią karmić nas media, są bowiem mylące. Osoby, którym się powiodło, dysponowały bowiem na ogół przewagą wynikającą z ich przygodnego usytuowania. „Bill Gates na przykład jako uczeń ósmej klasy w latach 60. miał szczęście uczęszczać do jednej z nielicznych prywatnych szkół w kraju, które oferowały nieograniczony dostęp do jednego z pierwszych terminali komputerowych do programowania. Na tych terminalach programiści mogli po raz pierwszy przedkładać swoje programy i je natychmiast uruchamiać. Błędy w składni były od razu oznaczane i mogły być natychmiast poprawione” (Frank 2018, 54).

Na ogół chodzi o status rodziców, wynikający z niego dostęp do dobrego wykształcenia i kapitał kulturowy: „korelacja między dochodem rodziców a dochodem dzieci w Stanach Zjednoczonych jest zadziwiająco wysoka – 0,5 – mniej więcej tak wysoka, jak korelacja między wzrostem rodziców a dzieci” (tamże, 27). Sam talent jest więc w dużej mierze wytworem usytuowania; to ono sprawia, że zdolności jednostek mają szansę się rozwijać. Istotne jest też miejsce zamieszkania: „około połowy różnicy w zarobkach między różnymi osobami na świecie można wyjaśnić zaledwie dwoma czynnikami: krajem zamieszkania i podziałem dochodu wewnątrz tego kraju” (tamże, 26).

Sukces zależy więc w zaskakująco dużej części od czynników pozamerytorycznych. Jest to efekt konkurencji – tego samego mechanizmu, który, jak przekonywali ideolodzy kapitalizmu od jego zarania, ma zapewniać największą efektywność i najwyższy poziom wytwarzanych towarów i świadczonych usług, „ponieważ rywalizacja o największe nagrody w społeczeństwie jest tak bardzo konkurencyjna, talent i wysiłek rzadko są w stanie same zapewnić zwycięstwo. […] Wielkie nagrody, które zbiera garstka zwycięzców, przyciągają ogromne rzesze konkurentów. A im więcej się ich pojawia, tym większą rolę odgrywa szczęście” (tamże, 21, 30).

Dobre warunki na starcie – na przykład korzystne wrażenie, które robimy z powodu posiadania większego kapitału kulturowego – sprawiają, że możemy wygrać z osobą, która jest równie utalentowana i równie ciężko pracuje, ale nie ma tych pozamerytorycznych zalet. „Sukces wynika często z pozytywnego sprzężenia zwrotnego, które zwiększa drobne początkowe odchylenia aż do ogromnych różnic w wynikach końcowych” (tamże, 28). Owo sprzężenie zwrotne jest nieodłącznym aspektem współczesnej gospodarki, w której nastąpiła ekspansja opisanych przez Franka wspólnie z Philipem Cookiem w innej książce (Frank, Cook 2017) „rynków, na których zwycięzca bierze wszystko”. Najważniejszą cechą tych rynków jest hiperkonkurencyjność i wynikające z niej pogłębianie się przepaści między nielicznymi zwycięzcami a rzeszą „przegranych”. Ich upowszechnienie związane było z globalizacją i pojawieniem się nowych technologii, które sprawiły, że w wielu sektorach muszą ze sobą konkurować pracownicy o podobnym poziomie umiejętności – wcześniej zdobywaliby po prostu lokalne uznanie; „nowe metody produkcji i komunikacji zwiększyły wpływ przypadkowych zdarzeń, znacząco poszerzając przepaść między zwycięzcami a przegranymi” (Frank 2018, 29).

Jednocześnie osoby odnoszące sukces na ogół nie dostrzegają roli czynników pozamerytorycznych. Są one dla nich nieistotnym elementem tła, na którym odznaczają się tylko podejmowane przez nich wysiłki (tamże, 122). W rzeczywistości jednak wielu konkurentów ma podobny poziom talentu, umiejętności i pracowitości; o sukcesie jednych i porażce innych decydują drobne czynniki; nagrody jednak dystrybuowane są w skrajnie nierówny sposób, co sprawia, że wszyscy, którzy nie zajęli miejsca na szczycie, którzy są zwyczajnie dobrzy, ale nie „najlepsi”, muszą czuć się nieudacznikami. Etykietkę tę narzuca im system wynagrodzeń, w którym „niewielka różnica w dokonaniach przekłada się na tysiąckrotne różnice w zarobkach” (tamże, 29). Nie dotyczy to tylko sektorów takich jak showbiznes; dystrybucja prestiżu w dziedzinach takich jak akademia czy literatura, oferujących uczestnikom niewielkie pieniądze i głównie wewnątrzśrodowiskową widzialność, również zorganizowana jest na wzór rynków dla zwycięzców. Wśród książek nadsyłanych w każdej edycji danej nagrody literackiej znajduje się około dwudziestu, które zasłużyłyby na nagrodę, ale wygrać może tylko jedna. Jej autor otrzymuje kilkadziesiąt tysięcy złotych, pieniądze te umożliwią mu napisanie następnej książki; kilkoro nominowanych otrzymuje pewną dawkę prestiżu, a cała reszta autorów zostaje z niczym. Taki mechanizm sprawia, że nagrody, pod nieobecność warunków instytucjonalnych ułatwiających codzienną pracę pisarzy i pisarek, „zatruwają życie kulturowe” (Kałuża 2017).

Ekspansja rynków dla zwycięzców nie oferuje jednak tylko toksycznego wzorca dla wszystkich sfer działalności społecznej. Prowadzi także do wymiernych negatywnych skutków gospodarczych i społecznych, powoduje bowiem upowszechnienie się marnotrawczych wzorców konsumpcji. Zdobywane przez zwycięzców na hiperkonkurencyjnych rynkach pieniądze są przeznaczane na konsumpcję, która podlega ciągłej eskalacji, ponieważ nieustanna konkurencja w społeczeństwie zorganizowanym według zasady „zwycięzca bierze wszystko” wymusza nieustanne podwyższanie poziomu życia. Prowadzi to do konsumpcyjnego wyścigu zbrojeń, w którym wszyscy, nawet ci, których na to nie stać, chcą mieć coraz większe domy i coraz bardziej wystawne wesela. Brak natomiast środków na infrastrukturę publiczną poprawiającą jakość życia wszystkich. Tracą więc nie tylko biedni i średnio sytuowani, ale także bogaci. Jak podsumowuje tę sytuację Frank, „Amerykanie prowadzą najlepsze samochody w historii po drogach pełnych dziur” (Frank 118). Najbardziej uzdolnione osoby wybierają kariery w przynoszącym duże zyski sektorze finansowym, natomiast te sektory, które (jak edukacja wczesnoszkolna czy opieka zdrowotna) z trudem poddają się reorganizacji narzucającej hiperkonkurencyjność, ponieważ szkodzi ona jakości świadczonych w ich ramach usług (Dowbor 2009), skazane są na niski status, niskie płace i chroniczne niedofinansowanie, co oczywiście nie wyklucza ich prywatyzacji i narzucania w ich obrębie systemów pomiaru, często arbitralnych i absurdalnych, ale umożliwiających dyscyplinowanie pracowników. Najlepszym tego przykładem są neoliberalne reformy akademii (Szadkowski 2015). Choć nie wszystkie dziedziny życia społecznego dają się bezpośrednio podporządkować logice rynku, na którym zwycięzca bierze wszystko, dominacja tego modelu we współczesnym świecie sprawia, że żyjemy w kulturze pomiarów i ewaluacji. Można im poddawać niemal wszystkie nasze działania i wytwory – te należące do sfery zawodowej, i te należące do sfery życia osobistego.

A co najważniejsze, hiperkonkurencyjny kapitalizm przestaje być efektywny gospodarczo: wytwarzane przez niego skrajne nierówności przeradzają się w koncentrację władzy, konkurencja przeistacza się w dominację monopoli, spadają wskaźniki zdrowia i poziomu wykształcenia (Wilkinson, Pickett 2011), a w konsekwencji następuje erozja demokracji. Stąd już niedaleko do obserwowanego obecnie globalnego wzrostu poparcia dla autorytarnych przywódców, partii i ruchów społecznych, które stanowi wyraz desperackiego poszukiwania bezpieczeństwa. Jego pragnienie jest czymś wstydliwym w świecie nieustannego wychodzenia poza strefę komfortu. Paradygmatem życia zawodowego jest los freelancera, przy każdym nowym zleceniu zaczynającego właściwie od zera, muszącego nieustannie dowodzić swojego prawa do otrzymania pracy, która pozwoli mu przeżyć kolejne miesiące albo tylko tygodnie. A niezależnie od tego, co wmawia ideologia „kreatywności” rodem z Doliny Krzemowej, na dłuższą metę trudno tak żyć.

Wszystkie jednostkowe próby wypisania się z tego systemu – a kolejne wezwania, by zwolnić, praktykować uważność, kąpać się w zieleni itd., pojawiają się co chwilę i cieszą niezłym popytem, co samo w sobie stanowi symptom opresyjności opisanego wyżej wzorca – są nieskuteczne. Nie sposób wypisać się z systemu bez decydowania się, by żyć na marginesie społeczeństwa, co oznacza skazanie się na jeszcze większą niestabilność niż ta związana z życiem w społeczeństwie hiperkonkurencji. Marzenia o wolności od nieustannego konkursu, jakim stało się nasze życie, podlegają utowarowieniu i mają pozostać właśnie marzeniami, dającymi chwilową ulgę od normalnego funkcjonowania.

Skuteczne mogą być tylko rozwiązania systemowe; Frank bynajmniej nie poprzestaje na diagnozie stanu faktycznego i proponuje jedno proste rozwiązanie, które może przynieść znaczne korzyści: wprowadzenie progresywnego podatku konsumpcyjnego. „ludzie sprawozdawaliby swoje dochody, tak jak i teraz, a także swoje roczne oszczędności […] Ich dochody pomniejszone o oszczędności to roczna konsumpcja. I to właśnie ta ostatnia kwota pomniejszona o standardowe odliczenia byłaby konsumpcją podlegającą opodatkowaniu” (Frank 150). Podatek ten zachęcałby do oszczędzania, dostarczył środków, za pomocą których można by sfinansować lepszą infrastrukturę publiczną. W ten sposób możliwe stałoby się „stworzenie środowiska, w którym szczęściem byłoby się urodzić” (tamże 151). Jak podkreśla, rozwiązanie to jest dalekie od pozbawiania bogatych ich „uczciwie zarobionych” pieniędzy – odzwierciedla raczej w ramach systemu podatkowego rzeczywistość, w której sukcesy zwycięzców zależą od czynników systemowych, nie będących ich zasługą.

Ja również mogłam napisać tę recenzję – i liczne inne teksty – dzięki szczęściu, chociaż w moim przypadku zaowocowało ono nie tyle „sukcesem”, co możliwością funkcjonowania jako freelancerka utrzymująca się z pisania, tłumaczenia i redagowania. Choć nie jest to kariera wiążąca się z dużymi pieniędzmi i bezpieczeństwem, nawet ona wymaga korzystnych okoliczności. Kiedy po ukończeniu doktoratu wylądowałam bez szans na zatrudnienie na akademii, tylko pomoc rodziców i siostry, którzy nieodmiennie wierzyli, że moje marzenia o byciu filozofką i pisarką są warte wspierania, umożliwiła mi dalsze prowadzenie badań i szukanie pracy, która pozwoliłaby na jednoczesne zajmowania się filozofią i literaturą. Wiele osób znajdujących się w podobnej sytuacji nie może sobie pozwolić na ten luksus.

Kapitalizm wchodzi na naszych oczach w fazę regresywną i punitywną (Pietrzak). Utopijna wizja, która umożliwiła jego stworzenie – wizja konkurencji rynkowej wytwarzającej, za pomocą spontanicznej koordynacji, wspólne dobro – ostatecznie się zdyskredytowała, a system, który dzięki niej powstał, działa siłą bezwładu. Pilnie potrzebujemy radykalnych i konstruktywnych wizji, takich na przykład jak projekt bezwarunkowego dochodu podstawowego (Szlinder 2018). Jednak skromniejsze rozwiązania, takie jak to proponowane przez Franka, a także nowe, dobrze skonstruowane „opowieści o faktach” (Nowak), ukazujące rzeczywistość gospodarczą i społeczną w nowym świetle, i demistyfikujące ideologię sukcesu, również są kluczowe.

 

Robert H. Frank, Sukces i szczęście. Dobry los a mit merytokracji, przeł. M. Szlinder, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2018.

Literatura:

Crary, Jonathan. 2015. 24/7. Późny kapitalizm i koniec snu. Przeł. D. Żukowski. Kraków: Wydawnictwo Karakter.
Dowbor, Ladislau. 2009. Demokracja ekonomiczna. Przeł. Z. M. Kowalewski. Warszawa: Instytut Wydawniczy Książka i Prasa.
Frank, Robert H. 2018. Sukces i szczęście. Dobry los a mit merytokracji. Przeł. M. Szlinder. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Frank, Robert H., Cook, Philip. 2017. Społeczeństwo, w którym zwycięzca bierze wszystko. Przeł. T.Sz. Markiewka. Toruń: Wydawnictwo Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika.
Kałuża, Anna. Zwiędłe laury instytucji. „Mały Format” 07/08 2017 [dostęp: 24.08.2019], http://malyformat.com/2017/08/zwiedle-laury-instytucji/
Szadkowski, Krystian. 2015. Uniwersytet jako dobro wpólne. Podstawy krytycznych badań nad szkolnictwem wyższym. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Szlinder, Maciej. 2018. Bezwarunkowy dochód podstawowy. Rewolucyjna reforma społeczeństwa w XXI wieku. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.
Wilkinson, Richard, Pickett, Kate. 2011. Duch równości. Tam gdzie panuje równość, wszystkim żyje się lepiej. Przeł. J.P. Listwan. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe PWN.

Joanna Bednarek

(1982) Filozofka z zawodu i powołania, pisarka z powołania. Pracę doktorską "Polityka poza formą. Ontologiczne uwarunkowania poststrukturalistycznej filozofii polityki" (Wydawnictwo Poznańskie, 2012) obroniła w 2011 roku. Tłumaczyła m.in. Rosi Braidotti, Donnę Haraway i Karen Barad. Publikowała w "Nowej Krytyce", "Czasie Kultury", "Krytyce Politycznej", "Praktyce Teoretycznej", "Fa-arcie". Współpracuje z Pracownią Pytań Granicznych i z Interdyscyplinarnym Centrum Badań Płci Kulturowej i Tożsamości UAM. W latach 2006–2009 współpracowała z "Krytyką Polityczną". Obszar kompetencji i zainteresowań: na przecięciu poststrukturalizmu, feminizmu, marksizmu autonomistycznego i literatury.

Zobacz inne teksty autora:

Wakat – kolektyw pracownic i pracowników słowa. Robimy pismo społeczno-literackie w tekstach i w życiu – na rzecz rewolucji ekofeministycznej i zmiany stosunków produkcji. Jesteśmy żywym numerem wykręconym obecnej władzy. Pozostajemy z Wami w sieci!

Wydawca: Staromiejski Dom Kultury | Rynek Starego Miasta 2 | 00-272 Warszawa | ISSN: 1896-6950 | Kontakt z redakcją: wakat@sdk.pl |